Na górze róże, na dole Evree

24 marca 2018


Dzień dobry! Wiecie, że trwają ostatnie dni konkursu ?! Jeżeli jeszcze nie wzięliście udziału to koniecznie zajrzyjcie tutaj. Za oknem już jest coraz bardziej wiosennie, a ja się niesamowicie z tego ciesze. Więcej energii, więcej planów, więcej marzeń  jakoś tak chętniej mi się do wszystkiego zabiera. A jak mamy już wiosnę, to mamy dostęp do większej ilości kwiatów, a z tej okazji musiał pojawić się dzisiejszy post ;).
Róże to zdecydowanie moje ulubione kwiaty, nie tylko są piękne i fajnie wyglądają na zdjęciach, ale ich zapach jest według mnie fenomenalny. Jakiś czas temu w blogosferze był bum na wodę różaną, hydrolaty i przyjęły się świetnie. Nic więc dziwnego, że marka Evree postanowiła postawić właśnie na różaną serię kosmetyków Magic Rose. Cała seria składa się z kilku kosmetyków do pielęgnacji twarzy oraz ciała, znajdziecie tam produkty do demakijażu, kremy i olejki pielęgnacyjne; maski, żele, toniki itd.


Jeżeli chodzi o te produkty ogólnie to ja muszę przyznać, że szata graficzna bardzo mi się podoba. Kojarzy nam się oczywiście z różami, różowe odcienie są bardzo kobiece i przyciągają nasz wzrok. Większość produktów znajduje się w przeźroczystej buteleczce, więc widzimy na bieżąco ile produktu zostało nam do końca. Zapach wszystkich kosmetyków nie jest sztuczny, nie sprawia też, że przenoszę się do ogrodu pełnego róż, ale jest ładny! Ceny przedstawiają się różnie, te bardziej podstawowe kosmetyki kupicie spokojnie do 15zł, natomiast olejki, kremy będą już ok. 2 razy droższe. Ale! Bardzo często w Rossmannie są na nie promocje, tym bardziej dla posiadaczy karty :)


EVREE, MAGIC ROSE
RÓŻANY DWUFAZOWY PŁYN DO DEMAKIJAŻU OCZU

Mam mały zarzut do opakowania. Nie wiem jakim cudem, ale niestety wyłamałam zatrzask pewnego dnia, więc teraz nie ma opcji, żeby gdzieś go wziąć ze sobą. Jakoś mega silna nie jestem, więc nie wiem co to się stało. Dwufazówka bardzo dobrze się miesza i w miarę na długo, a konsystencja jest bardzo oleista. Płyn idealnie zmywa makijaż oczu, niezależnie od rodzaju cieni, brokatów i tuszu do rzęs. Wszystko schodzi szybko, sprawnie i praktycznie od razu. Jedyne do czego mogę się przyczepić to fakt, że od czasu do czasu mnie podrażnia i zaczynają łzawić mi oczy. Ale tak jak mówiłam, zdarza się to raz na jakiś czas, a ja jestem w stanie to przetrwać, bo mój mocny makijaż oczu jest zmyty w kilka sekund, a na tym zależy mi najbardziej. Nie musicie pocierać powiek, wystarczy przyłożyć nasączony wacik na kilka sekund i makijaż zejdzie.


EVREE, MAGIC ROSE
RÓŻANY OLEJEK DO MYCIA TWARZY

Nie spodziewałabym się nigdy, że nadejdzie taki dzień, kiedy będę zmywać makijaż olejkiem. Ale stało się, skusiłam się i nie narzekam. Olejek opakowanie ma standardowe, z tym z kolei nic mi się totalnie nie stało. Niewiele olejku potrzeba, żeby zmyć nim cały makijaż. Jeżeli chcę wykonać demakijaż sprawniej, to wcześniej stosuję jeszcze płyn micelarny, ale bez niego wystarczy zastosować olejek dwukrotnie, a makijaż będzie dobrze zmyty, beza, jak i cenie i tusz do rzęs. Olejek w kontakcie z wodą zaczyna się leciutko pienić, dzięki czemu makijaż znika szybciej. Nie podrażnia oczu, nie uczula, nie ściąga skóry, więc ja jestem bardzo zadowolona. Dużo szybciej zmywam makijaż tym olejkiem, zazwyczaj musiałam się męczyć kilkoma wacikami, a dzięki niemu kosmetyki puszczają w moment.


EVREE, MAGIC ROSE
RÓŻANY TONIK DO TWARZY

Tonik posiada atomizer, który idealnie rozpyla produkt na twarz w takiej ilości jaka jest wystarczająca, Ja tonik stosuję, co rano i wieczorem po peelingu, a przed nałożeniem serum. Tonik fajnie odświeża skórę, usuwa jeszcze jakieś pozostałości makijażu i zanieczyszczeń i sprawia, że skóra idealnie wchłania kolejne produkty. Dodatkowo nawilża skórę, nie podrażniając jej ani nie uczulając. Poza tym jest też niesamowicie wydajny i ja naprawdę się z nim polubiłam.



Znacie kosmetyki marki Evree? Możecie mi polecić, jakieś inne produkty z tej serii?


Ultra brwi dzięki INVEO, czyli
test henny i wypełniacza do brwi

18 marca 2018


Dzień dobry! Zadowoleni jesteście z pogody? Ja się czuję jakby były święta Bożego Narodzenia i nie dociera do mnie, że się zbliża Wielkanoc i sama nie wierzę w to, że za oknem w marcu jest tyle śniegu, ale przynajmniej można poczuć się znowu przytulnie i przyjemnie w domu, zaszyć się pod kocem z herbatą i wyłączyć, więc wszystko ma swoje plusy ;). Co prawda dzisiaj przespałam połowę dnia, ale taki urok weekendów :).
Dzisiaj będzie o brwiach. Dla mnie jest to obowiązkowy element makijażu i po prostu twarzy. Mogę nie mieć makijażu, ale lepiej się czuję ze zrobionymi brwiami, więc regularnie chodzę do kosmetyczki na hennę i regulację brwi, bo sobie jakoś nie ufam. Wykonując makijaż zazwyczaj korzystam z trzech produktów robiąc brwi: cienie oraz produkty do stylizacji w płynie. Dzisiaj mam dla Was recenzje produktów które mogły zmienić moje przyzwyczajenia i ułatwić mi odrobinę życie. Ciekawi czy się coś zmieniło?


Inveo, ultimate cosmetics
wypełniacz do brwi w kremie

Unikalny kosmetyk nowej generacji do stylizacji brwi pozwoli na łatwą i szybką korektę brwi. Dzięki niemu nadamy im pożądany kształt oraz łatwiej uzyskamy perfekcyjne i długotrwałe wykończenie makijażu. Zapewna optyczną regulację brwi, a jednocześnie przyciemnia i nabłyszcza je.
Specjalnie wyprofilowana szczoteczka jest na tyle precyzyjna, że aplikacja będzie dokładna, kosmetyk zostanie rozprowadzony równomiernie po włoskach, nadając jednolity efekt bez smug, grudek i uczucia sztywności. Kremowa konsystencja wraz z unikalnym aplikatorem sprawiają, że produkt jest wygodny, szybki i łatwy w aplikacji, a efekt utrzymuje się na brwiach przez cały dzień. Produkt jest też łatwy do usunięcia standardowymi preparatami do demakijażu.


Skład: Aqua, Cera Alba, Polyurethane-34, Stearic Acid, Dimethicone (and) Trimethylsiloxysilicate, VP/VA Copolymer, Carbon Black (and) Glycerin, Cetyl Alcohol, Euphorbia Cerifera Cera, triethanolamine, Copernicia Cerifera Cera, Phenoxyethanol, Gluconolactone, Sodium Benzoate, Calcium Gluconate, Argania Spinosa Kernel Oil, Polyacrylamide (and) C 13-14 Isoparaffin (and) laureth-7, Sodium Hydroxymethylglycinate, Retinyl Palmitate, Tocopheryl Acetate, BHT(+/-) Cl 77491, Cl 77499, Cl 77492, Cl 77007, Cl 77742, Cl 77268.

Sposób użycia: delikatnymi pociągnięciami, a nawet muśnięciami należy nakładać preparat na brwi zaczynając od nasady włosków. Nie powinno dociskać szczoteczki, żeby produkt nie przeniósł się na skórę. Pozostawić do wyschnięcia, a następnie delikatnie rozczesać brwi. 

Zaczynamy od wypełniacza do brwi, który mógłby zastąpić mi moje trzy produkty do makijażu brwi, których używam już od bardzo dawna. Zawsze jestem sceptycznie nastawiona do takich nowości i bardzo długo mi schodzi z rozpoczęciem testowania.
Wypełniacz do brwi w kremie jest mega wygodny i nadaje się do malowania brwi bez niczyjej pomocy. Ma wygodny aplikator zakończony mini szczoteczką, którą fajnie nakłada się produkt na brwi. Na szczoteczkę nabiera się idealną ilość produktu, którą następnie należy nałożyć na brwi delikatnymi muśnięciami. Nie zdarzyło mi się zrobić sobie krzywdy za pomocą tego aplikatora. A nawet jeśli czasem w jedno miejsce nałoży mi się za dużo produktu wystarczy brew dobrze wyczesać i całość wygląda bardzo dobrze.
.

Początkowo trochę mi zajęło zanim zrobiłam sobie brwi za pomocą tego produktu, ale wiadomo, że wszystko jest kwestią wprawy i z makijażu na makijaż coraz sprawniej mi to idzie. Produkt mnie nie uczulił, ani nie podrażnił i jestem pozytywnie zaskoczona, że tak mi podrasował. Podoba mi się to, że wystarczy mi jeden produkt zamiast trzech, który nie zabiera za dużo miejsca, więc mogą go zabrać ze sobą na kilkudniowe wyjazdy Poza tym, to jeden z najtrwalszych produktów do brwi, jakie kiedykolwiek miałam. Idealnie 'siedzi' na brwiach i cały dzień i wieczorem jeżeli gdzieś znikam na dłużej; w ogóle z nich nie schodzi, dopóki nie użyję płynu micelarnego. Jak dla mnie, produkt cudowny i współpracuje mi się z nim mega! :)


Inveo, ultimate cosmetics
Jednoskładnikowa ultra-delikatna henna do brwi w kremie

Henna jest unikalna, nowoczesna i bardzo łatwa do stosowania w domu. Jest również odpowiednia dla każdego, dla osób o skórze wrażliwej oraz wrażliwym aparacie ochronnym oka. Jest łagodna dla włosów brwi, a tym samym skutecznie działa i nadaje im intensywne i trwałe zabarwienie. Henna została wzbogacona o pielęgnujący olejek arganowy. Nie wymaga utlenienia, dzięki czemu jest łagodniejsza dla skóry od typowych produktów. Lekka i kremowa konsystencja ułatwia aplikację.


Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol, Stearic Acid, Glyceryl Stearate SE, Glycerin, Isopropyl Myristate, Ceteareth-20, Dimethicone, HC Blue No. 2, Basic Blue 75, Basic Brown 16, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, Argania Spinosa Kernel Oil, triethanolamine, Basic Violet 16, Silica, Talc.

Sposób użycia: gąbkowym aplikatorem należy nanieść na brwi niewielką ilość preparatu i pozostawić na kilka minut. Czas trzymania henny uzależniony jest od efektu, jaki chcemy uzyskać, od delikatnego przyciemnienia - 3-4 minuty, do mocniejszego - 6-8 minut. Należy pamiętać, żeby nie przekraczać 10 minut. Po upływie wymaganego czasu, należy dokładnie zmyć hennę wacikiem nasączonym ciepłą wodą. Uważaj, żeby żadna pozostałość farby nie pozostała na skórze. Efekt koloryzacji powinien utrzymać się około dwa tygodnie.

Jak wspomniałam na samym początku wpisu regularnie chodzę do kosmetyczki na regulację oraz hennę brwi. Próbowałam tylko raz kiedyś zrobić sobie hennę sama i mi coś nie wyszło, więc od tego czasu się nie dotykałam. Często jest tak, że wybieram się do kosmetyczki za długo, a moje brwi są z natury bardzo jasne i właśnie teraz przyszła mi z pomocą jednoskładnikowa ultra-delikatna henna do brwi w kremie, którą jestem w stanie zrobić sobie sama i na pewno mi coś wyjdzie.


Aplikator henny jest tak samo wygodny, jak wypełniacza do brwi, zakończony jest pacynką, którą bezpośrednio nakładamy hennę na brwi. Jest niewielka i idealnie wpasowuje się w kształt brwi, więc rzadko kiedy wychodzę poza kontur brwi, a nawet jeśli się to zdarzy szybko i łatwo można ją zmyć za pomocą patyczka kosmetycznego. Producent mówi, żeby hennę trzymać maksymalnie 10 minut, osobiście przetrzymuję ją dłużej, żeby efekt był widoczny i bardziej trwały, tak do ok. 20 minut. nic Nic się nie dzieje, a przynajmniej efekt jest, bo szczerze to po kilku minutach za wiele nie widać.
Ogólnie jestem zadowolona, bo na pewno uda mi się podtrzymać efekt henny robionej u kosmetyczki, jak i podkreślić brwi, kiedy będą już naprawdę jasne. Będę mogła szybko i sprawnie je przyciemnić w domu, więc jestem, jak najbardziej na tak! :)

A Wy jak robicie swoje brwi? Same, czy wolicie zaufać kosmetyczce? :)


Cosnature, BioBeauty - regenerujemy włosy z avocado i migdałami

16 marca 2018


Dzień dobry! Trochę mnie tutaj nie było, ale powoli nadrabiam zaległości. Mamy weekend, co prawda pogoda ma wrócić zimowa, ale powiem Wam, że ja się nie mogę doczekać wiosny, kiedy w końcu będzie naprawdę ciepło, będzie można chodzić, spacerować, jeździć, leżeć na trawie i będzie cudownie. Ostatnio mam coraz więcej rozkmin życiowych i muszę w końcu siąść i coś tutaj napisać takiego. Także szykujcie się na życióweczki, a na razie zostają Wam wpisy kosmetyczne!
Dzisiaj mam dla Was recenzję bardzo ciekawej maski do włosów z avocado i migdałami, która po części ratuje moje rozjaśniane włosy! ;)

BioBeauty, regeneracyjna maska do włosów
z avocado i migdałami


Regeneracyjna maska do włosów zawiera olejek arganowy, olejek ze słodkich migdałów oraz masło z avocado. Nadaje się do każdego rodzaju włosów, ale szczególnie przyda się włosom zniszczonym oraz farbowanym Ma na celu wzmocnić strukturę włosa, zapobiec ich łamaniu się, odbudować odwodnione i zniszczone włosy. Po zastosowaniu maski włosy będą wzmocnione, odbudowane, zregenerowane, wygładzone, nawilżone, ożywione, elastyczne, wytrzymałe na jakiekolwiek uszkodzenia, nie będą się łamać ani rozdwajać, odzyskają blask, naturalny i piękny wygląd. Ponadto włosy będą się mniej elektryzować, będą również pobudzone do wzrostu i mają mniej wypadać. Skóra głowy ma być w lepszej kondycji oraz chroniona przed problemami dermatologicznymi, a włosy przed zabiegami termicznymi oraz chemicznymi. Zmatowienie oraz szarość włosów zostanie zniwelowana.

*ma naturalny zapach *bez parabenów *bez glikolu *bez sztucznych barniwków *bez silikonu *bez Phenoxyethanolu *bez PEG i SLS *bez składników GMO *fizjologiczne pH *hypoalergiczny *przebadany dermatologicznie

Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol, Glycerin, Glyceryl Stearate, Persea Gratissima Oil, Lecithin, Sodium Cetearyl Sulfate, Argania Spinosa Kernel Oil, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Olus Oil, Xanthan Gum, Hydrolyzed Sweet Almond Protein, Hydrolyzed Wheat Protein, Hydrogenated Olive Oil, Tocopherol, Citric Acid, Parfum, Linalool, Benzyl Alcohol, Benzyl Salicylate, Limonene, Sodium Benzoate.

Sposób użycia: Należy rozprowadzić maskę na wilgotnych, umytych włosach i pozostawić na ok. 3 minuty, następnie dokładnie spłukać wodą. Maskę najlepiej stosować 2 razy w tygodniu.


Przyzwyczajona do masek do włosów w słoiczku, ta w tubce jest dla mnie czymś innym i zdarza się, że mylę ją z innymi produktami, np. z odżywką. Opakowanie jest estetyczne i ładne. Design mi się bardzo podoba, bo jest prosty, a jednak mimo wszystko ma coś w sobie. Tubka działa bez zarzutu, bardzo wygodnie dozuje się maskę i nie ma problemów z wyciskaniem jej. Nic się nie zapycha, nie zacina. Zamknięcie na zatrzask również działa bez zarzutu, nic się nie wyłamało i jest bardzo solidne.

Konsystencja maski bardziej przypomina mi odżywkę, nie jest tak zbita i gęsta, jak pozostałe maski, z którymi zazwyczaj miałam do czynienia, ale nie spływa z włosów, nawet kiedy trzymam ją na włosach dłużej. Nawet lepiej, bo gdyby konsystencja była inna mogłabym mieć trudności z wyciskaniem jej z tubki.
Zapach mnie szczerze nie powala. Pachnie bardzo mocno orzechami i migdałami, ale jest to taki nieprzyjemny męczący zapach niestety. Nie pachnie olejkami, które niby ma w składzie, a tym bardziej avocado, za którym w sumie nie przepadam - to nawet lepiej. Na szczęście nie utrzymuje się na włosach.


Maska cudownie wnika w głąb włosów i mam wrażenie, że pielęgnuje je od środka. Może właśnie dlatego nie spływa z włosów, bo naprawdę czuję, jakby wchodziła w strukturę włosa i działała. Zdaję sobie sprawę, że te wszystkie obietnice są niemożliwe do spełnienia, a tym bardziej maska nie odbuduje włosów i nie sprawi, że będą cudowne i idealne. Ale! Na pewno fajnie je nawilża i odżywia i regeneruje. Mam mocno rozjaśniane obecnie włosy po raz drugi i mam porównanie działania kosmetyków. Za pierwszym razem włosy musiałam po postu obciąć, nie dało się z nimi nic zrobić. Teraz są w dużo lepszym stanie, więc maska na pewno pomaga w utrzymaniu ich całkiem niezłego stanu. Nie jest idealnie, nie będę się oszukiwać, ale jest lepiej niż się spodziewałam. Włosy nie łamią się jakoś bardzo i nie rozdwajają jakoś bardzo, ale ja jestem ogólnie bardzo zadowolona.


Podsumowując, ja jestem bardzo zadowolona z tej maski. Mimo, że zapach mnie nie powala to na pewno wrócę do tego produktu, bo działanie ma jak najbardziej takie, jakiego potrzebuję. Moje włosy mimo rozjaśniania są w naprawdę dobrym stanie. W miarę nawilżone i odżywione, nie łamią się ani nie rozdwajają jakoś bardzo, a przy ostatnim rozjaśnianiu włosy mi się po prostu wykruszyły i prawie nic z nich nie zostało. Maska kosztuję ok. 20zł, a używam jej od prawie 2-óch miesięcy, jak na tak niewielką pojemność, jest ze mną dosyć długo, więc bardzo mi ona pasuje. Poza tym, opakowanie jest dużo bardziej poręczne, żeby zabrać ze sobą w podróż niż inne standardowe opakowania na maski. Ja polecam! :)



Szybki demakijaż z marką Dermacol

09 marca 2018


Dzień dobry! Spóźnione wszystkie najlepszego wszystkim kobietkom! Wczoraj w końcu poczułam, że nadchodzi wiosna, pogoda była fenomenalna, słońce świeciło, nastrój sam się poprawił i zachciało mi się wszystkiego. Mam teraz spory zapas kwiatków, więc korzystam i robię zdjęcia prawie wszystkim możliwy kosmetykom, żeby mieć o czym pisać :).Więc do przodu, działamy, robimy, piszemy! Jak Wasze nastroje? Mam nadzieję, że tak samo lepszy jak mój ;).
Jakiś czas temu opisywałam mój sposób na demakijaż, gdzie znajduje się opis wszystkich produktów, jakie wykorzystuję do wieczornej pielęgnacji. Nie wyobrażam sobie zmywania makijażu bez płynu micelarnego, bo prawda jest taka, że po ten rodzaj produktów sięgam najczęściej, głównie kiedy chcę jak najszybciej iść spać, wtedy używam tylko jego. Od dłuższego czasu stosuję już ten marki Dermacol, więc zapraszam do zapoznania się z moją opinią.

Dermacol oczyszczający płyn micelarny
z kwasem hialuronowym


Oczyszczający płyn micelarny ma za zadanie idealnie usunąć zanieczyszczenia na skórze, jak i makijaż, w tym też ten wodoodporny. Zawarty w nim kwas hialuronowy sprawia, że skóra jest napięta, jędrna i nawilżona.

Płyn micelarny nadaje się do każdego rodzaju cery, w tym do delikatnej i dojrzałej.
Testowany dermatologicznie.

Skład: Aqua, PEG-6 Caprylic/Capric Glycerides, Propylene Glycol, Cucumis Sativus Juice, Sodium Sulfite, Phosphoric-Acid, mannitol, Xylitol, Fructooligosacharide, Sodium Hyaluronate, Disodium EDTA, Sodium Hydroxide, Potassium Sorbate, Sodium benzoate, Cetrimonium Bromide.

Stosowanie: Należy aplikować rano i wieczorem na skórę gwarzy za pomocą wacika kosmetycznego. Najpierw należy zacząć od demakijażu oczu oraz ust, a następnie całej twarzy. Demakijaż najlepiej jest zaczynać od środka twarzy na zewnątrz i delikatnie ścieraj. Nie zapomnij również o okolicach szyi i dekoltu. Nie spłukiwać.


Płyn micelarny znajduje się w dużej, przeźroczystej butli. Naklejki się nie odklejają, ale i tak nie ma na nich polskich napisów. W razie w, opis wszystkich produktów marki znajdziecie na stronie internetowej Dermacol'u. Otwór, przez który wydobywamy płyn jest dosyć spory, więc z łatwością wylewamy go na wacik, ale na pewno nie przelejemy go. Poza tym zatrzask jest bardzo mocny i solidny, nie tak łatwo się go otwiera, dzięki czemu bezpiecznie zabiera się go wszędzie ze sobą.
Płyn micelarny ma standardową, wodnista konsystencję. Zapachu nie ma praktycznie, ja nic nie odczuwam, kiedy go używam ani potem. Nie pozostawia po sobie uczucia ściągnięcia, nie podrażnia i nie uczula.


Oczyszczający płyn micelarny cudownie i szybko zmywa makijaż. Demakijaż oczu przebiega bardzo szybko, nie trzeba mocno pocierać, wszystko ładnie schodzi wraz z tuszem do rzęs, brokatowymi cieniami itp. Oczu również nie podrażnia, także duży plus. Płyn micelarny bardzo fajnie radzi sobie z makijażem twarzy, fajnie rozpuszcza fluid, puder oraz produkty do konturowania i doczyszcza twarz bardzo dokładnie. Jeżeli do demakijażu używam tylko jego to parę wacików schodzi, ale demakijaż zostaje wykonany szybko i przyjemnie.
Częściej jednak używam go, jako wstępu do całego zabiegu zmywania makijażu. Za jego pomocą zmywam wierzchnią warstwę kosmetyków, która mam wrażenie jest zawsze najbardziej oporna na zmywanie. Po szybkim przetarciu twarzy wacikiem, stosuję olejek i cały makijaż jest zmyty. 
W zależności od potrzeb, stosuję go jeszcze wieczorem przed samym nałożeniem kremu na noc i rano. Wtedy też nie mam, co do niego żadnych zastrzeżeń. Fajnie oczyszcza, odświeża skórę i zmywa z niej nie tylko makijaż, ale i nadmiar sebum, jak i brud, kurz i inne zanieczyszczenia.


Jak widzicie ja jestem oczarowana tym produktem. Fajnie mi się z nim współpracuje, zmywa każdy makijaż i przy okazji pielęgnuje moją cerę. Nie zauważyłam wysuszenia ani wysypu niedoskonałości, nie zapychał mnie i nie uczulił, także cudo. Dla mnie jest bardzo wydajny, ja go używam już od ponad 2-óch miesięcy i mam połowę opakowania. Fajne jest też to, że nadaje się i do ogólnego demakijażu, do zmywania makijażu oczu, jak i do oczyszczenia twarzy z innych zabrudzeń. Właśnie dlatego go uwielbiam i na pewno chętnie będę do niego wracać, jak i chętnie wypróbuję inne wersje!

Znacie produkty marki Dermacol? Marka podbiła ostatnio moje serce, więc tych produktów będzie tu sporo!

Konkurs Ekodrogeria.pl - wygraj jeden z trzech balsamów pod oczy i dookoła ust z olejkiem migdałowym!

06 marca 2018




Ostatnio była recenzja balsamu pod oczy marki Nikel, a dziś możecie wygrać jeden z trzech balsamów! Zapraszam Was do wzięcia udziału w konkursie! Ekodrogeria zgodziła się zasponsorować dla Was 3 takie balsamy pod oczy i dookoła ust marki Nikel, które jak widzicie sprawdziły się u mnie fenomenalnie, więc Wy też możecie je mieć! Co należy zrobić?

  • zaobserwować bloga BeautifulDuty;
  • zostawić komentarz pod tym wpisem, w którym podacie nazwę konta pod jaką obserwujecie bloga, maila i odpowiedź na pytanie konkursowe;
  • pytanie konkursowe brzmi: Co sprawia, że Twoje spojrzenie nabiera blasku?

Zgłaszać możecie się przez najbliższe 2 tygodnie, do .od dzisiaj 06.03 do końca dnia 25.03.
Regulamin konkursu znajdziecie pod tym linkiem: https://goo.gl/mvgFmo

Przy okazji żeby być bardziej na bieżąco, zapraszam na:

Powodzenia!

Balsam, dzięki któremu zachowasz młody wygląd

04 marca 2018


Od zawsze narzekam na skórę pod oczami. Nie wiem dlaczego, ale zawsze mam mega podkrążone oczy, przez co wyglądają na zmęczone. Ponadto nie tylko dużo gadam, ale też często się śmieję i mam dosyć plastyczną twarz, więc już powoli zaczynają mi się robić zmarszczki mimiczne nie tylko w okolicach oczu, ale też właśnie w okolicach ust. Jak tylko zobaczyłam produkt marki Nikel od razu stwierdziłam, że muszę go mieć - 2 w 1, balsam pod oczy i dookoła ust. Jest to pierwszy taki produkt u mnie, do którego za bardzo też nie wiedziałam jak podejść, ale przekonajcie się sami, jak nasza współpraca się potoczyła.


Nikel Balsam pod
oczy i dookoła ust


Bogaty krem z olejkiem ze słodkich migdałów, masłem shea, masłem z nasion kakaowca, z woskiem pszczelim przeznaczony jest do pielęgnacji delikatnej skóry pod oczami i w okolicach ust. Działa nawilżająco, odżywczo i przeciwzmarszczkowo oraz koryguje cienie pod oczami. Zapobiega starzeniu się cery i sprawia, że skóra pod oczami oraz w okolicach ust staje się promienna,  rozświetlona, wygładzona, jędrna i elastyczna. Produkt ma również za zadanie zapobiegać powstawaniu zmarszczek oraz zadbać o to, aby skóra zachowała jak najdłużej młody wygląd. 

Skład: Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Aqua, Butyrospermum Parkii Butter, Petrolatum, Theobroma Cacao Butter, Cera Alba, Lanolin, Tocopherol, Cholesterol, Benzyl Alcohol, Sodium Stearoyl Glutamate, Parfum, Dehydroacetic Acid, Geraniol, Hydroxyisohexyl-3-Cyclohexene Carboxaldehyde, Citronellol, Linalool, Citral.

Sposób użycia: Nakładać cienką warstwę i dokładnie wklepać czwartym palcem, licząc od kciuka -mamy w nim najmniej siły, dzięki czemu nie naciągamy niepotrzebnie skóry. Najlepiej aplikować produkt od zewnętrznego do wewnętrznego kącika, co również nie spowoduje niepotrzebnego naciągania skóry.


Balsam znajduje się w solidnie wykonanym, małym, ale poręcznym słoiczku. Posiada podwójną ściankę, więc nic nie powinno się z nim stać. Zakręcając fajnie się zasysa, więc też się sam nie odkręci. Pierwszy raz mam do czynienia z produktem do pielęgnacji skóry pod oczami o tak tłustej konsystencji. Balsam przypomina wazelinę, ale na szczęście ma w miarę lekką konsystencję, która w żaden sposób nie obciąża skóry.
W zapachu da się wyczuć lekki olejek migdałowy oraz masło shea. Ogólnie zapach jest mega delikatny i ładny. Mi się strasznie kojarzy z kremem Nivea, ale zapach na skórze i tak jest niewyczuwalny.


Stosuję go na różne sposoby. Balsam nakładam zawsze na noc, bo mimo wszystko tłusta konsystencja wymaga dłuższego czasu wchłaniania, jednocześnie nie muszę za bardzo uważać z ilością. Jeżeli chodzi o poranki, balsam idealnie nawilża skórę przez noc, więc na dzień możemy stosować już lżejszy krem, tym bardziej jeżeli się spieszymy i zaraz nakładamy makijaż. Jeżeli wiem, że się nie maluję, to sięgam po ten balsam. Co prawda, nie zauważyłam, żeby jakoś negatywnie wpływał na makijaż, nic się nie roluje ani nie ciemnieje, ale jakoś źle się czuję, kiedy muszę nałożyć makijaż i mam poczucie, że na twarzy jeszcze coś jest. Tym bardziej, że krem stosuję również na twarz w okolicach ust.


Balsam cudownie nawilża, odżywia, wygładza i napina skórę, co widać już po kilku pierwszych użyciach. Niektóre mimiczne zmarszczki zostały spłycone, więc skóra rzeczywiście wygląda młodziej, zdrowiej i bardziej promiennie. Mam też wrażenie, że dużo lepiej reaguje na mróz albo na chlor na basenie. Cienie pod oczami również zostały skorygowane i cała cera wygląda o niebo lepiej.

Jak widzicie, moje pierwsze zetknięcie się z tym produktem okazuje się być genialne. Dawno nie miałam tak fajnie wyglądającej skóry pod oczami i dookoła ust. Tym bardziej, że zauważyłam ostatnio, że robi się u mnie powoli 'małpi pyszczek', więc idealnie w porę zaczęłam go używać. Balsam jest bardzo wydajny i ma naprawdę super działanie, więc jak najbardziej warto przetestować go na sobie. A skoro warto to czekajcie na kolejny wpis! :)


Denko i nowości - luty 2018r.

02 marca 2018



Helou! Kto uwierzył, że wczoraj ponoć był najzimniejszy dzień tej zimy? Ja tak, a obecnie siedzę, marznę, przeglądam letnie zdjęcia, myślę o wszystkich kieckach, jakie posiadam i jak bardzo chciałabym je już założyć. Dajcie znać, jak przywołamy wiosnę, bo mi już powoli komórki wymierają z zimna ;D. Ale, ale najważniejsze, że mamy piątek! Ja w tym tygodniu zamierzam odpocząć i jakoś na spokojnie to przetrwać, żeby nazbierać siły na kolejny weekend.
Dzisiaj mam dla was denko! Zastanawiałyśmy się dzisiaj nawet z Asią. jak to możliwe, że te denka są takie spore. Niby nic, niby wykańczamy jeden kosmetyk na jakiś czas, a pod koniec tygodnia jest tego cała torba, a niestety zapasy się nie zmniejszają. W tym tygodniu całe denko kosztuje niecałe 300zł. Więc zapraszam do czytania!


Kobo, matowy puder sypki transparentny - bardzo lubię ten puder. Jest jasny i biały, dzięki czemu potrafi dodatkowo rozjaśnić zbyt ciemny fluid, matowi skórę na długo, nie zapycha, nie uczula, nie zmienia wyglądu makijażu, tylko sprawia, że skóra w dalszym ciągu wygląda dobrze. Nie mam z nim najmniejszych problemów, jest wydajnywykorzystywałam go również do bakingu i w tym też się super sprawdził. Z cery mi nie znikał, nie ścierał się, więc ja jestem jak najbardziej zadowolona.

Schwarzkopf, GlissKur, Fiber Therapy Bonding, odżywka do włosów przeciążonych koloryzacją lub zabiegami stylizacyjnymi - cała seria jest dla mnie sztosem. Zabieg ma niby działać podobnie jak omega-plex. Porównania za bardzo nie mam (aczkolwiek liczę, że będę mieć), ale ja widziałam różnicę we włosach i tak. Były odżywione, nawilżone i takie jakby bardziej żywe. Na pewno chętnie wrócę do tej serii, jak tylko skończą mi się wszystkie zapasy.

Ziaja, tonik zwężający pory na dzień/ na noc - kosmetyki marki Ziaja z serii liście manuka pojawiają się tutaj regularnie i to w tej samej kategorii. Nic nie poradzę na to, że je uwielbiam, działają cudownie, zwężają pory, oczyszczają cerę, dzięki nim wygląda świeżo, promiennie i po prostu pięknie! Tonik fajnie odświeża skórę i jest idealnym produktem stosowanym przed serami i maskami.

Schwarzkopf, got2be, Fresh it up! suchy szampon - po suchy szampon sięgam od czasu do czasu, kiedy naprawdę nie mam innego wyjścia. Obecnie mam ciemne włosy przy skórze głowy, a rozjaśnione końce, więc samo wyczesanie go trwa niesamowicie długo, a i tak potem narzekam, że mam jakby siwe włosy. Szampon super odświeża włosy na cały dzień, zwiększa ich objętość i unosi u nasady. Poza tym, jego zapach jest rewelacyjny, owocowy, świeży i często jest na promocji, więc ja go polecam - wszystkie jego wersje!

Iwostin, Purritin, żel do mycia twarzy - produkt apteczny, więc kosztuję trochę więcej niż inne kosmetyki, ale działanie ma bardzo dobre. Świetnie oczyszcza twarz, nie wysusza skóry, zapobiega powstawaniu nowym niedoskonałościom, wygodny w aplikacji, nie ściąga skóry, więc naprawdę jest fajny. Aczkolwiek! Jego zapach mógłby być trochę ładniejszy, ale przy takim działaniu da się przeżyć.

Iwostin, Purritin, krem na noc redukujący niedoskonałości - krem ma dokładnie takie same właściwości, co powyższy żel. Szybko się wchłania, nie wysusza skóry, a mimo wszystko działa przeciwtrądzikowo i hamuje powstawanie nowych niedoskonałości. Jak najbardziej, jestem na tak ;).

BeBeauty, płatki kosmetyczne - płatki, jak płatki, ale jakoś zawsze kupuję te same. Są tanie, mają fajną formułę, nie rozwarstwiają się, nie piją za dużo produktów i fajnie zmywają makijaż i inne zanieczyszczenia. 

Nivea, fresh natural, dezodorant ekstrakty morskie - ten dezodorant pojawia się u mnie regularnie w różnych wersjach zapachowych. bardzo ładnie pachnie, nie plami ubrań. Cudownie odświeża skórę i sprawia, że w ciągu dnia czuję się bezpieczniej. Poza tym, pielęgnuje skórę pod pachami, która czasem jest podrażniona po depilacji, dzięki temu dezodorantowi skóra jest w dużo lepszym stanie.

Rossmann, myjka do mycia - nigdy nie pokazywałam Wam czym się myję (oh! ekscytujące), ale jeżeli lubicie myjki tak, jak ja polecam Wam bardzo te z Rossmanna. Są mega tanie, często są jeszcze na dodatkowej promocji, sprawiają, że produkt pieni się dwa razy bardziej, a ja mogę stosować mniej produktu i ja jestem zadowolona. Stosuję je już od dobrych kilku lat i raczej tego nie zmienię.


Fennel, peeling do ciała, kremowe ciastko z kokosem - nawet nie wiem ile ten peeling przeleżał u mnie na półce w łazience (co zresztą widać po jego wyglądzie). Zapach ma fenomenalny, naprawdę cudowny, słodki, ciasteczkowy, kokosowy - sztos. Konsystencja peelingu jest bardzo oleista i nawilżająca i mam wrażenie, że zostawia po sobie lekki, ale nieprzeszkadzający film. Osobiście wolę dużo mocniejsze peelingi, które naprawdę zdzierają martwy naskórek, ale jeżeli wolicie coś lżejszego to jak najbardziej, polecam Wam właśnie ten!

Yves Rocher, olejek odbudowujący do włosów - olejek już się pojawiał na pewno w denkach i to prawdopodobnie w cudach. Nie wiem czemu, ale teraz strasznie się z nim męczyłam, jakoś nie mogłam go wykończyć i nie działał tak, jak kiedyś. Moje włosy na pewno się zmieniły i wymagają obecnie czego innego, więc będzie on się bardziej nadawał do średnio-wymagających włosów.  Nadaje się raczej tylko do olejowania włosów, suche włosy może bardzo obciążyć i posklejać. Zapach ma ładny, buteleczkę też, ale fajnie by było gdyby olejek przelewał się łatwiej i szybciej. Niby spoko, ale obecnie już do niego nie wrócę raczej.

Rival de Loop, tonik odżywczy do twarzy - miniaturka, którą kupiłam głównie z myślą o wyjazdach i w tej roli produkt sprawdził się idealnie. Na co dzień potrzebuję czegoś lepszego i bardziej wyspecjalizowanego, ale tak raz na jakiś czasu, żeby przemyć twarzy to produkt jest idealny Bardzo wodnisty, ładnie pachnie, wydajny no i cena, jak na mniejsze pojemności jest bardzo do przeżycia. 

Eveline, multiodżywczy balsam-bomba witaminowa do ciała - ten balsam był w miarę w porządku. Nawet fajnie nawilżał skórę, wygładzał ją, zostawiał miłą w dotyku i pięknie pachniał, mega świeżo, wiosennie, owocowo i energizująco. Gdyby tylko efekty były bardziej długotrwałe byłoby idealnie. Aczkolwiek chętnie do niego powróciłabym latem w jakieś mega upalne dni, kiedy na szybko chce się czymś wysmarować i polecieć dalej.

Dove, deeply nourishing, żel pod prysznic - żele od Dove uwielbiam, pięknie pachną, mają naprawdę niesamowitą konsystencję, mam wrażenie, że otulają ciało najlepszym czym się da. Ale niestety opakowanie jest totalną porażką, tak ciężko się z niego wyciskało żel, że masakra. Jeśli popracują nad opakowaniem to byłoby całkiem fajne cudo, po które sięgałabym na pewno bardzo często.


Nivea, balsam do ciała pod prysznic cocoa&milk - pierwszy chyba kosmetyk, którego nie byłam w stanie zużyć do końca. Miniaturka, którą dostałam już dawno i właśnie teraz byłaby dla mnie idealna na basen, ale niestety nie nadaje się do niczego. Jak zapach i konsystencja są w porządku, tak niestety balsam pod wpływem wody zrobił się, jakby silikonowy na ciele i nie mogłam go z siebie zmyć... Masakra.

Schwarzkopf, GlissKur, Million Gloss, szampon, włosy matowe bez połysku - wiecie, że za marką bardzo przepadam, ale niestety jeżeli chodzi o ten produkt to jestem bardzo na nie. Ten szampon był dla mnie kompletnie nijaki. Okej, od kosmetyków do włosów oczekuję zupełnie czego innego, ale ten mi nawet nie dawał jakiegoś cudownego połysku, czyli tego co miał. Miałam wrażenie nawet, że je obciążał i były takie bez życia. 

Rival de Loop, krem pod oczy zielona herbata - na początku byłam całkiem zadowolona z tego kremu, miał fajny zapach, super żelowa konsystencję i ciekawe kuleczki w środku, który ułożone symetrycznie dawały ładny wygląd. Ale nic więcej. Efektów za wielkich nie było, zielone kuleczki nie chciały się za bardzo rozpuszczać pod wpływem ciepła, a potem krem zmienił tą swoja fajną konsystencję na glut, który zaczął znikać, więc niestety. Tani, ale zdecydowanie nie warto. 

CD, dezodorant - nic szczególnego, nic specjalnego, ja też nie szukam nie wiadomo czego w takich produktach, a  też nie mam ogromnych potrzeb, ale nie czułam, żeby jakoś cudownie odświeżał ciało. Niestety, ale zapach mi bardzo nie podpasował, a chyba to jest jedna z najważniejszych cech w dezodorancie. Poza tym plamił ubrania, więc też słabo. Używałam go tylko, jak siedziałam w domu, więc trochę długo się z nim męczyłam.

Eveline, slim extreme 4D, antycellulitowe serum liftingujące - jakoś mimo wszystko nie przepadałam za tymi balsamami i peelingami. Zapach może i fajny, ma w sobie typowy mentol dla formuły chłodzącej, ale powiem Wam, że za bardzo nie chłodził. Może na początku coś tam dało się odczuć, ale nie było to taki efekt, jakiego się spodziewałam. Nie wiem czy to moja wina, czy coś się zmieniło we właściwościach, ale efektów nie było. Skóra była w lepszym stanie, ale nie powiedziałabym, że ten balsam jest hiper antycellulitowy i liftingujący, inne produkty są zdecydowanie lepsze.


Miałam zaszaleć z saszetkami, próbkami i jak zawsze wyszło słabo, ale wierzę, że w końcu zużyję wszystko. Na razie mogę Wam powiedzieć, że sól krystaliczna do kąpieli od Isany ma cudowny zapach, nadaje wodzie fajny kolor i sprawia, że skóra jest bardziej nawilżona niż po zwykłej kąpieli. Ja się z nimi bardzo polubiłam i chętnie skuszę się na nie ponownie, jak i na inne wersje, tym bardziej, że pokochałam kąpiele ;). Maski Peel-off uwielbiam, tym bardziej te od 7th Heaven, tutaj miałam maskę algową Black Seaweed i muszę Wam powiedzieć, że pierwszy raz się zawiodłam na produktach tej marki. Jakoś mnie nie porwała, a efekty nie były zbyt imponujące. Trzecia rzecz to  suplement diety od Simplic Simple Weight Control. Jedna saszetka za dużo nie zmieni, więc nie wypowiem się na temat działania, ale mogę Wam powiedzieć, że smak był genialny, prawdziwie ciasteczkowy.

Z zużyciami to wszystko, więc przechodzimy do nowości lutego!


Jeżeli chodzi o moje zakupy kosmetyczne, w tym miesiącu jakoś nie udało mi się dopilnować ogarniania na bieżąco tego, co kupuję, ale było tego bardzo niewiele. Poza maską z 7th Heaven Black Seaweed Peel-Off, o której możecie poczytać wyżej, skusiłam się też na Shwarzkopf, Gliss Kur - spray regenerację w olejku do włosów osłabionych. Obecnie denkuję taki sam produkt, ale w inne wersji i jestem mega z niego zadowolona, więc mam ochotę przetestować wszystkie! Już niedługo na pewno o nim przeczytacie.


Poza tym wpadły w moje łapki produkty od Initiale Botanica, Synchroline oraz Dermedic. O maskach od Initiale będziecie mogli poczytać już niedługo (fejs!). Do testów dostałam algi morskie oraz czerwone owoce. Nie przepadam za bardzo za maskami, które samemu trzeba wymieszać, więc moja opinia będzie na pewno inna niż wszystkie. Od Synchroline zaczynam testowanie antycellulitowego balsamu do masażu i do wszystkiego, który bo ma wiele różnych dodatkowych działań oraz krem na przebarwienia na noc (fejs! insta!). Przy okazji dostałam też sporo próbek i będę się naprawdę starać je zużywać. Z kolei od mojej ulubionej marki Dermedic dostałam cudownie zapakowaną paczkę <3. Chwaliłam się już na insta i na fejsie, ale tutaj też się pochwalę, że będę mogła przetestować tonik odżywiająco-regulującyy, serum nawadniające oraz kregenerujący rem do rąk (fejs!)


Dawajcie znać, jak Wasze denko i kosmetyczne zakupy w tym miesiącu!