Denko - czerwiec 2018r.

30 czerwca 2018


Co miesiąc projekt denko pokazuje mi, jak drastyczne szybko ucieka miesiąc za miesiącem. Dopiero co pisałam o ostatnich zdenkowanych, a teraz znowu torba napełniła się do pełna i mnie przerażana samą myśl, żeby to wszystko opisać. Nie wiem, jak jest u Was, ale u mnie napisanie denka zajmuje mi zdecydowanie najwięcej czasu, ze względu na ilość tych wszystkich produktów 

Okej, jako że są produkty, które pojawiają się tutaj naprawdę na maksa często, niektóre nawet co miesiąc co denko, to postanowiłam stworzyć nową grupę zdenkowanych 'Ultimate Favourites' czyli wieczni ulubieńcy, bo nie ma co się rozpisywać po raz setny na ten sam temat, to tutaj w skrócie Powiem Wam,co jak i gdzie!


W tym miesiącu po raz kolejny zużyłam Garnier, płyn micelarny 3w1, który bardzo dokładnie i szybko usuwa makijaż, oczyszcza twarz z wszelkich zanieczyszczeń i jest dosyć wydajny, często na promocji, więc nic dziwnego, że się z nim tak polubiłam. Poza tym, dobrze wszystkim już znany Alterra, Naturkosmetik szampon nawilżający bio-owoc granatu oraz bio-aloes, czyli najlepiej oczyszczające szampony ever. Mam wrażenie, że nie ma drugiej takiej osoby, jak ja, która tak namiętnie zużywa te szampony. Dalej mamy bardzo popularną u mnie serię Ziaja, liście manuka, oczyszczanie, tonik zwężający pory - wszystkie produkty z tej serii sprawdzają się u mnie rewelacyjnie i zużywam je na okrągło. Z pierdółek mamy Isana, mydło w kremie - te produkty też kupuję regularne, różne wersje zapachowe, bo wszystkie mi bardzo pasują, a także Facelle, chusteczki do higieny intymnej, bez których nie wyobrażam sobie życia - sprawdzają się genialnie w każdej sytuacji. I na koniec, moje ulubione Be Beauty, płatki kosmetyczne - w tym miesiącu zużyłam aż trzy opakowania. Wow


Bielenda, Algi morskie, kremowe serum do ciała - serum mega pozytywnie mnie zaskoczyło, bardzo ładnie pachnie, a jego konsystencja jest dosyć gęsta, ale serum jest bardzo wydajne. Poza tym,formuła zawiera śmieszne granulki, przez co przypomina on trochę peeling, ale na szczęście wmasowują się w skórę i roztapiają. Ogólnie serum nadaje skórze długotrwały efekt nawilżenia,co jest mega fajne.

Dermacol, oczyszczający płyn micelarny z kwasem hialuronowym - moje drugie opakowanie i utwierdziłam się w przekonaniu,że muszę się zaopatrzyć w większą ilość tego płynu micelarnego. Uwielbiam, cudownie oczyszcza, zmywa makijaż twarzy oraz oczu bez podrażnień i uczuleń. Szybko i przyjemnie i nadaje się do wszystkiego - dla mnie rewelacja.

L'biotica, biovax Pearl, intensywnie regenerująca maseczka do włosów, kolagen & perły - nowość w mojej łazience, ale na pewno będę do niej wracać. Po rozjaśnianiu włosów musiałam kompletnie zmienić swoją pielęgnację i na szczęście dobrze mi to wychodzi. Ta maseczka idealnie odbudowywała włosy, wchodziła w nie i sprawiała, że włosy były pełniejsze i bardziej mięsiste. Super odżywienie i nawilżenie, więc ja bardzo polecam!

Palmolive, kremowy żel pod prysznic, migdał i mleko - z jednej strony żel jak żel,dobrze myje, nie wysusza skóry, co jest mega ważne w żelach pod prysznic, a co jest najlepsze to pachnie obłędnie. Bardzo mlecznie i po prostu pięknie. Ja uwielbiam i z chęcią sprawdzę inne wersje zapachowe.

Yves Rocher, nawilżający krem do rąk, owoce leśne - krem jeszcze z Bożego Narodzenia, ale dopiero co znalazłam opakowanie. Wiem, że jest lipiec, ale i tak nie mogę się doczekać kolejnych świąt i kolejnych produktów typowo świątecznych, love it! Ta seria była dla mnie strzałem w 10, krem fajnie nawilżał dłonie a dodatkowo pachnie genialnie

Garnier, ultra doux- sekrety prowansji, szampon do włosów, morela i olejek migdałowy - nie wiem skąd wziął się u mnie ten szampon, ale powiem Wam, że jestem mega z niego zadowolona. Pięknie pachnie, bardzo się pieni, super oczyszcza włosy, nie wysusza ich i na pewno o nie dba, mimo że na włosach pozostaje krótki okres czasu. Chętnie ogarnę inne produkty z tej serii, bo na moich włosach okazała się być obiecująca. 


Vis Plantis, rewitalizujący balsam do rąk i paznokci - mega wydajny balsam, opakowanie ma dosyć sporą pojemność 300ml, ma bardzo przyjemny zapach i nie zostawia tłustego filmu na skórze Niby wszystko spoko, ale nie jest super ekstra nawilżający, jakiś efekt nawilżenia jest, ale nie jest długotrwały. 

AA, regenerujący balsam do ciała  z masłem Tucuma i olejkiem avocado - balsam ładnie pachnie, ale nie jest zbyt wydajny, bo jest strasznie gęsty, konsystencję ma jak masła do ciała, a za nimi nie przepadam. Nie poprawia też kolorytu skóry. Jedyne co mi się podobało to to, że szybko się wchłania.

Iwostin, nawilżający żel do myca twarzy - specjalistyczny żel do mycia twarzy z apteki polskiej marki i naprawdę mogę je polecić. Dobrze oczyszcza i dobrze działa na skórę, ale ten konkretny jest przeznaczony do skóry, która potrzebuje nawilżenia, wiec jego konsystencja była dla mnie zbyt tłusta, ale mimo to nie pozostawiał tłustego filmu na skórze. Dla skóry potrzebującej nawilżenia - będzie rewelacyjny! 

Biały Jeleń, hipoalergiczny, żel do higieny intymnej - żel jest hipoalergiczny, więc idealnie nadaje się do skóry skłonnej do podrażnień i alergii,  zapach ma normalny, konsystencja też, w miarę wydajny i w miarę tani. W sumie jest spoko, ale jest cały czas normalny i w miarę, nic specjalnego, nic wow, ale ogólnie git. 

Dove, go fresh, antyperspirant w sprayu - nie wiem, jak Wy, ale ja nie mam ulubionego antyperspirantu, nie mam też problemów z potem, więc dla mnie liczy się zapach i żeby nie plamił ubrań Ten ładnie pachnie i ubrań nie plami, więc możliwe, że kiedyś do niego wrócę, ale jest tyle różnych opcji, że i tak chciałabym sprawdzić wszystkie ;). 

Hairvity, suplement diety - nie mogę się za bardzo wypowiedzieć na jego temat, bo jestem najmniej systematyczną osobą na świecie. Brałam te kapsułki bardzo długo, czasem codziennie, czasem raz na dwa tygodnie, a czasem co czwarty dzień. Wydaje mi się, że coś tam zadziałało, włosy były wzmocnione, ale musiałabym używać regularnie. Znacie jakieś sposoby, żeby wyrobić sobie systematyczność?

Nivea, Pure repair, szampon odbudowujący przeciwłupieżowy - łupieżu nie mam, zniszczone włosy mam, ale nie mam kompletnie pojęcia skąd ten szampon wziął się w mojej łazience haha. Jako dobra denkowczyni postanowiłam go wykończyć. Na zniszczone włosy sprawdził się dosyć fajne, ma ciekawą kremową konsystencję, ale i tak uważam, że szampon jest zdecydowanie za krótko na włosach, żeby mógł je odbudować.

Joanna, wygładzający peeling myjący z żurawiną - kiedyś uwielbiałam te peelingi, ale ta wersja jest mało peelingowa. Chodzi mi o to, że nie czuję mocnego starcia martwego naskórka, skóra jest wygładzona, ale nie jest to taki efekt, jaki lubię. Mimo wszystko, zapachy tych peelingów są mega cudowne!


Aussie, wash+ blow, tropical punch, suchy szampon - nie polubiłam się z nim kompletnie, nie dało się go do końca wyczesać, i zostawiał białe grudki na włosach,co jest niedopuszczalne. Poza tym, zapach miał mega intensywny i utrzymywał się strasznie długo na włosach, był wyczuwalny cały dzień i strasznie to irytowało.

Schwarzkopf, Glisskur,Million Gloss, odżywka do włosów matowych i bez połysku - ja zazwyczaj jestem mega zadowolona z produktów Glisskur, ale ta seria to dla mnie całkowity niewypał. I szampon i odżywka do dupy całkowicie chociaż odżywka jest najgorsza, nic nie robiła kompletnie. 


Bez używania pozbywam się w końcu dwóch saszetek: Dermaglin, maseczka do stóp ze skłonnością do pocenia - jest dla mnie kompletnie beznadziejna, nie mam problemów ze spoconymi stopami, ale sama aplikacja jest nieprzemyślana, posmaruj stopy w łazience i potem co? Druga saszetka to Jadwiga, maseczka ziołowa - cały czas myślałam, że maseczka jest do twarzy, dopiero teraz doczytałam, że jest ona na powieki, pod oczy i dookoła ust, a takie bajery nie są dla mnie.


W czerwcu miałam okazję wyjechać na szkolenie na kilka dni, a to oznacza zużycie próbek! Co prawda nie jest tego sporo, ale coś tam udało się zużyć. Equilibra, szampon aloesowy jest moim wiecznym ulubieńcem i uwielbiam do niego wracać, aloes mega sprzyja moim włosom, więc się lubimy z każdą wersją i produktem aloesowym do włosów tej marki. Image Switzerland, szampon regenerujący - bardzo fajnie się pieni, dobrze oczyszcza włosy, nie plącze ich ani nie wysusza, więc na pierwsze mycie u mnie się nadaje,mam jeszcze parę saszetek, więc myślę że w kolejnym denku powiem coś więcej. Miraculum, Aqua plus, krem intensywnie nawilżający - mega cudnie pachnie ten krem, ale wiadomo jedna saszetka nie pozwala na za wiele aplikacji, ale tak na wyjazd był bardzo fajny, nie wysuszył cery, nie zapchał jej i nie podrażnił, więc bardzo spoko. I na koniec znowu Equilibra, extra aloesowy dermo żel - ja użyłam go, jako żel pod prysznic, ale ogólnie jest wielofunkcyjny, nadaje się na poparzenia słoneczne, mega wysuszoną skórą, działa kojąco i przeciwzapalnie.


Jeżeli chodzi o maseczki to ostatnio w sumie bardzo lubię się z glinkami w większych pojemnościach, ale mimo wszystko też coś tutaj udało mi się zużyć. Bielenda, oczyszczająca maska węglowa, peel off - maska świetnie pachnie, bardzo mi się podoba, konsystencja jest w miarę zbita, ale i tak coś tam nam ucieknie z saszetki, ale przynajmniej z twarzy nie spływa, dosyć szybko wysycha i nie powoduje zbyt dużego bólu przy ściąganiu, skóra jest w miarę oczyszczona, fajna i miła w dotyku, ale nie są to jakieś wo, genialne efekty, ale mogą być. AA, Bubble Mask, maska bąbelkowa, nawilżenie i świeżość - nowość na rynku, nowość u mnie na twarzy, nie wiedziałam czego się spodziewać, a dostałam mega pieniący się produkt, który naprawdę świetnie działa na skórę, została nawilżona, odświeżona i wyglądała bardzo promiennie. Maska szybko zaczyna bąbelkować powodując przy okazji ciekawe uczucie mrowienia, ale przyjemne cały czas. Mam jeszcze kilka innych wersji, więc będzie cały wpis na ich temat!

No i ot, całe denko! Komu udało się dojść do samego końca? Jak wasze denko w tym miesiącu?

Long4Lashes, dłuższe i gęstsze rzęsy

28 czerwca 2018


Dzień dobry! Wakacje się zaczęły i czas ucieka bardzo przez palce. Mamy teraz parę dni spokojniejszej pogody, więc można się nacieszyć i przygotować na nadchodzące upały. Ja mam teraz tyle wolnego czasu, że nie mam pojęcia co mam z tym wolnym czasem zrobić. Chociaż mam parę pomysłów i mini projektów, którymi chcę się zająć właśnie teraz, więc mam nadzieję, że się zepnę i zrobię co mam zrobić.
Dzisiaj będzie o rzęsach! Wiem, że na rynku i w drogeriach istnieje wiele serum i odżywek do rzęs, które mają za podstawowe zadanie wydłużyć i zagęścić nasze rzęsy. Sama wypróbowałam takich produktów już wiele, droższych, tańszych, gorzej i lepiej dostępnych. Nie spotkałam się co prawda z produktem, który by nie działał w jakikolwiek sposób, ale na szczęście są takie, które działają genialnie i są w miarę tanie. Od jakiegoś czasu stosuję serum Long4Lashes i w końcu nadszedł czas na wyrażenie mojej opinii!

Long4Lashes
Serum do rzęs


Serum ma za zadane wydłużyć, zagęścić i wzmocnić rzęsy raz w widoczny sposób poprawić ich kondycję. Receptura serum zawiera kompleks substancji aktywnych, które obecnie uważane są za jeden z najefektywniejszych związków mających dobry wpływ na rzęsy, które działają na wszystkich fazach życia włosków. Preparat został wzbogacony o kwas hialuronowy, co korzystnie wpływa na poziom nawilżenia rzęs oraz wygładza ich powierzchnię. Ponadto prowitamina B wnika we włókno włosów, dzięki czemu poprawia ich strukturę, wzmacnia je uelastycznia i sprawia,że są lśniące.

Skład: Aqua, Pentylene Glycol, Pentaerythrityl Tetraisostearate, Bimatoprost, Hydrolyzed Hyaluronate, Panthenol, Allantoin, Acrylates C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Disodium Phosphate, Triethanlamine, Methylparaben, Alcohol.

Sposób użycia: Serum należy nałożyć jednym pociągnięciem przy użyciu pędzelka-aplikatora na czystą i suchą skórę powiek wzdłuż linii górnych rzęs (o uprzednim demakijażu). Należy stosować raz dziennie na noc  Uważać, żeby serum nie dostało się do wnętrza oka i na dolną linię rzęs.Preparat może być stosowany przez osoby noszące szkła kontaktowe przed aplikacją należy je zdjąć), po zakończonej chemioterapii, na przedłużone i zagęszczone rzęs, na makijaż permanentny, a także po hennie brwi i rzęs. 
Przed użyciem należy zapozna się z ulotką informacyjną znajdującą się wewnątrz opakowania. 


Serum Long4Lashes znajduje się w standardowym opakowaniu, które głównie kojarzą mi się z eyelinerami. Mamy małą buteleczkę oraz cieni krótki pędzelek, którym nakładamy serum na linię rzęs. Opakowanie nie jest przeźroczyste i ze względu na wielkość wszystkie informacje znajdują się na kartonowym opakowaniu, w którym dostajemy serum. Wygodnie się serum używa i trzyma w dłonie, nie zdarzył mi się, żeby się wyślizgnęło i uciekło z dłoni. Zamknięcie typowo na zakręcenie, więc tutaj nic niego, ale całe opakowanie jest mega solidne i zabieram je wszędzie ze sob i na pewno się samo nie otworzy.
Konsystencja serum jest bardzo wodnista, typowa dla tego typu produktów, nic wyróżniającego, zapachu chyba nie ma, a przynajmniej na rzęsach jest totalnie nie wyczuwalny.Produkt mnie nie podrażnił, nie uczulił i nie wywołał żadnego łzawienia.


Przyznam szczerze, że u mnie z systematycznością jest beznadziejnie, a tym bardziej na samym początku stosowania takich produktów, które tej systematyczności wymagają. Przez pierwsze dwa miesiące używałam tego serum ot tak o, kiedy mi się chciało i przypomniało, czasem było codziennie czasem raz na tydzień, ale i tak nagle zauważyłam różnicę (!), a wtedy wiadomo zaczęłam pilnować tego, żeby używać serum na bieżąco.
Żałuję, że nie posiadam żadnych zdjęć przed i po, ale musicie mi uwierzyć, że efekty są rewelacyjne Rzęsy są dłuższe, gęstsze, a pomalowane maskarą wyglądają tak, jakbym doczepiła sztuczne rzęsy. Poza tym, nie wiem czy jest to zasługa serum czy po prostu efekt tego, że rzęsy są dłuższe, ale zauważyłam też, że rzęsy są bardziej podkręcone i taki efekt się utrzymuje dłuższy czas.

Muszę przyznać, że ta odżywka jest zdecydowanie numerem 1 ze wszystkich odżywek, jakie stosowałam do tej pory. Wiadomo, wszystkie sera do rzęs mniej lub bardziej zadziałają, ale ta ma stosunkowo najfajniejszą cenę do działania, które mogę porównać do najbardziej rozsławionych odżywek Revitalash. Poza tym, to serum Long4Lashes jest dostępne w Rossmannie, a ja lubię mieć łatwy dostęp do ulubionych produktów.


Konkurs: wygraj jedną z dwóch paletek na insta lub fejsie

26 czerwca 2018



Dzień dobry wszystkim! Dzisiaj przychodzę do Was z szybką informacją dotyczącą konkursu, który właśnie odbywa się w moich social media:na instagramie oraz fanpage! Do wygrania jedna z dwóch przepięknych nowych paletek od MakeUp Revolution!
Jeżeli chcecie wziąć udział zapraszam:
Możecie zwiększyć swoje szanse i zgłosić się w dwóch miejscach!



Powodzenia!

Hean Slim no limit, czyli genialne peelingi cukrowe

23 czerwca 2018


Dzień dobry! Kolejny dzień, kolejny weekend, kolejny wpis. Obecnie w Łodzi jest See Bloggers, więc zastanawiam się ile Was tutaj w sumie zostało, ale jak nie dziś to od poniedziałku pewnie z większym powerem wrócicie do blogosfery i będziecie nadrabiać wszystko. Na event się dostałam, ale od początku nie byłam przekonana, żeby jechać... strasznie chciałam jechać nad morze i gdyby wydarzenie miało miejsce właśnie tam - to na pewno bym pojechała, a tak do Łodzi jakoś średnio. No cóż, może za rok ;).
A teraz mam dla Was recenzje peelingów do ciała, o której zabieram się już od bardzo dawna! Bo fajnymi kosmetykami tym bardziej chcę się z Wami dzielić i w końcu udało mi się ogarnąć i napisać, więc zapraszam :)!

Hean Cosmetics
Slim no limit


Peelingi cukrowe z tej serii mają za zadanie głównie modelować, ujędrnić i uelastycznić nasze ciało, złuszczyć martwe komórki naskórka, odświeżyć, oczyścić i wygładzić skórę. Ponadto pobudzają ukrwienie i dotleniają skórę, odświeżają i tonizują skórę, stymulują odnowę naskórka. Mają działanie przeciw-starzeniowe, przeciw-obrzękowe Przy okazji, nawilżają, zapobiegają podrażnieniom i sprawiają, że skóra jest miękka i gładka, a pory odblokowane.
Należy stosować je co najmniej dwa razy w tygodniu by uzyskać rezultat sprężystej skóry.
Jest jeszcze trzeci rodzaj peelingu z tej serii - peeling solankowy - ale jakoś nigdy na niego nie trafiłam.


JAGODA ACAI I WIŚNIA JAPOŃSKA
Skład: Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Polyethylene, Cocamidopropyl Betaine, PEG-12 Dimethicone, Glycerin, Propylene Glycol, Triethanolamine, Acrylates C10-C30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Polysorbate 20, Glyceryl Laurate, Euterpe Oleracea Fruit Extract, Prunus Serullata Flower Extract, Potassium Cocoyl Hydrolyzed Collagen, Panthenol, Parfum, Hydrogenated Jojoba Wax, 2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-Diol, 3-diol, Cl 17200, Cl 42090.
Składniki aktywne: mikrogranulki olejku jojoba, ekstrakt z jagód acai, ekstrtakt z wiśni japońskiej, D-panthenol

Mój zdecydowany ulubieniec z całej dwójki. Pachnie mega winogronowo, soczyście i owocowo. Opakowanie jest też fajne, przeźroczyste, więc wszystko widać, na zatrzask, który się nie zacina i wygodnie jest go otwierać pod prysznicem, więc okej. Konsystencja peelingu jest drobniejsza od wersji limonkowej, przez co jest delikatniejszy i dla bardziej wrażliwej skóry będzie lepszy. Nie trzeba używać ogromnych ilości, raczej tak standardowo. Genialnie złuszcza martwy naskórek i sprawia, że skóra jest idealnie gładka, miękka i miła w dotyku. Wygładzenie oraz lekkie nawilżenie i odżywienie da się wyczuć już po pierwszym użyciu. Jedyne na co trzeba uważać to na fakt, że peeling lubi farbować, więc po użyciu trzeba dopilnować dodatkowego opłukania wanny czy kabiny prysznicowej. Ale ja jestem mega zadowolona i zawsze do niego wracam.

LIMONKA, ŻEŃ-SZEŃ
Skład: Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Polyethylene, Cocamidopropyl Betaine, PEG-12 Dimethicone, Glycerin, Propylene Glycol, Polydorbate 20, Acrylates C10-C30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Triethanolamine, Glyceryl Laurate, Hederahelix Extract, Panax Ginseng Extract, Citrus Medica Limonum (Lemon) Fruit Extract, Potassium Cocoyl Hydrolyzed Collagen, Parfum,  Limonene, Linalool, Panthenol, Sucrose, Hydrogenated Jojoba Wax, 2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-Diol, 3-diol, Cl 19140.
Składniki aktywne: mieszanka cukru i złuszczających drobinek, limonka, wyciąg z żeń-szenia, wyciąg z bluszczu, D-panthenol

Żółta wersja ma trochę grubsze drobinki, ale niewiele. Opakowanie ma takie samo, wszystie informacje znajdują się na tubce, zamykana jest na zatrzask, który jest bardzo solidny, więc nie ma obaw, że gdzieś się sam nam otworzy. Ogólnie zapach jest bardzo cytrusowy, odświeżający i energetyzujący idealne na poranki, kiedy nam się nic nie chce. Na pewno Was obudzi i postawi do działania. Skóra po jego użyciu jest tak samo wygładzona, odżywiona, miękka, gładka i miła w dotyku, martwy naskórek jest idealnie złuszczony. Peeling również lekko nawilża skórę, co jest super. Ten peeling akurat nie barwi, więc przy nim nie trzeba na nic uważać.


Podsumowując, mega uwielbiam te peelingi, są tanie, kosztują ok. 11zł i można je dorwać w Rossmannie i czasami nawet w zwykłych, większych sklepach, gdzie jest wszystko, co mega mi się podoba. Peelingi pachną obłędnie, mają idealną konsystencję, robią robotę dokładnie tak, jak powinny, więc mega. Ja polecam! 


Fitomed, mój krem nr 10 - przeciwzmarszczkowy krem pod oczy

21 czerwca 2018


Dzień dobry! Gotowi na lato? Pogoda nas rozpieszcza w dalszym ciągu, chociaż na zbliżające się dni zapowiadają burze, których nie mogę się doczekać. Nie mogę się też doczekać lata, wyjazdów, wczoraj byłam na zakupach, więc nowe stroje kąpielowe są, flaming kupiony, więc można się lansować haha. Chociaż i tak, dla mnie mogłaby być już jesień, ale cierpliwie poczekam tych kilka miesięcy.
Dziś będzie o kremie pod oczy. Akurat recenzji tych kremów znajduje się na moim blogu wiele. Co chwilę testuję nowe produkty i sprawdzam, który lepszy, który gorszy. Przyznam, że mam w miarę szczęście do kremów, bo jeszcze nie trafiłam na jakiegoś ogromnego bubla. Dzisiaj będzie o kremie od Fitomed z białą herbatą.

Fitomed, Mój krem nr 10
przeciwzmarszczkowy krem pod oczy
"Biała herbata"


Krem pod oczy na dzień oraz na noc ma za zadanie nawilżyć oraz wygładzić skórę w okolicach oczu. Poza tym, chroni przed promieniami UV w niewielkim zakresie SPF. Dzięki obecności naturalnych substancji takich, jak antyoksydanty, witaminy oraz kwas hialuronowy działa również przeciwzmarszczkowo oraz odmładzająco. 

Składniki aktywne: świeży napar z białej herbaty, olej arganowy, olej z avocado, masło kakaowe, masło shea, kwas hialuronowy
Skład: Aqua, Camellia Sinensis (White Tea) Leaf Extract, Argania Spinosa Oil, Persea Gratissima (Avocado) Oil, Theobroma Cacao Seed Butter, Butyspermum Parkii (Shea) Butter, Hydroxyethyl Acrylate, Sodium Hyaluronate, Glycerin, Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, D-Panthenol,, Trilaureth-4-Phosphate Caprylic/Capric Triglyceride, Peg-7 Glyceryl Cocoate, Phenxyethanol, Ethylhexylglycerine.


Krem znajduje się w małej buteleczce z pompką, która działa bez zarzutu. Łatwo jest wycisnąć tyle produktu ile chcemy. Na opakowaniu znajduje się jedna naklejka, która się powoli odkleja, co widać nawet na zdjęciach. Opakowania są proste i w sumie estetyczne, ale wyglądają trochę tanio, tak jakbym sama sobie taki krem zrobiła. Może i taki jest zamysł producenta, ale ja bym wolała, żeby przynajmniej nic mi się nie odklejało z opakowania.
Konsystencja kremu jest dość gęsta, zbita i treściwa, ale zarazem lekka i bardzo fajnie rozsmarowuje się go na skórze. Niewiele produktu potrzeba, żeby nałożyć w okolice oczu. Zawsze na noc nakładam więcej produktu, a na dzień aplikuję cienką warstwę. Krem się dobrze i szybko wchłania, nie pozostawia po sobie tłustej ani lepkiej warstwy, więc szybko można również przejść do nakładania makijażu.
Zapach, jak dla mnie, jest kompletnie niewyczuwalny.


Po stosowaniu tego kremu widać większe nawilżenie cienkiej skóry pod oczami. Skóra była jeszcze bardziej delikatna oraz wygładzona. Muszę przyznać, że cienie pod oczami zostały lekko zmniejszone, dzięki czemu spojrzenie wygląda promiennie, świeżo i zdrowiej. Skóra nie została podrażniona, oczy mnie nie piekły ani nie łzawiły. Poza tym, krem jest bardzo wydajny, bo naprawdę nie trzeba nakładać nie wiadomo jakich ilości, co przy cenie 22zł, wygląda całkiem okej. Jestem bardzo zadowolona z tego kremu i mogę go wam serdecznie polecić.


Blogerki na Majówce - wygrane licytacje oraz upominki

19 czerwca 2018


Dzień dobry! Ostatnio wspomniałam Wam, że weekend majowy zakończyłam spotkaniem blogerek w starym i znanym mi gronie. Jeżeli chcecie poczytać o samym spotkaniu, restauracji oraz licytacji to koniecznie zajrzyjcie do poprzedniego wpisu. 
Dzisiaj pokażę Wam moje wygrane licytacje raz upominki od sponsorów - sporo nowości.
Zacznę od produktów z licytacji :)

Na książkę czaiłam się od samego początku, jak tylko ją zobaczyłam! 'Eat retty every day' to pozycja od firmy Znak, która ma na celu sprawić, że staniemy się najpiękniejszą wersją samych siebie dzięki rewolucyjnemu sposobowi na piękno, zdrowie i szczęście. Na każdy dzień roku mamy podany jakiś przepis, wskazówkę albo ciekawostkę, które mają zastosowanie oczywiście cały rok. Kolejne rzeczy, jakie wylicytowałam to pędzelki marki Nanshy. Jak tylko je zobaczyłam od razu stwierdziłam, że muszą być moje, więc podbijałam od razu wysoko, a co! I takim właśnie sposobem w moje ręce trafił zestaw pędzelków do makijażu oka, a także pędzelek do strobingu. A poniżej na zdjęciu znajduje się jeszcze olejek do demakijażu z genialną ściereczką marki Resibo, na którą ostatni choruję ;).


Za marką BingoSpa nigdy jakoś nie przepadałam, ale jak zobaczyłam ile cudowności marka dla nas przygotowała na licytację to musiałam wziąć udział i się udało! Takim sposobem będę testować kolagenowe mleczko do mycia rąk, serum szampon arganowy, peeling solny, arganową maskę do włosów, peeling błotny, żel pod prysznic, serum do ciała, balsam do dłoni i algową maskę do twarzy.


Last but no least, Constance Caroll to w miarę nowa marka w mojej kosmetyczce, ale pokochałam ją od razu, więc z chęcią zabrałam się za licytowanie ich kosmetyków. Na moim instagramie możecie zobaczyć piękną pomadkę, którą dostałam już kiedyś kiedyś, ale na jesień jest idealna! A udało mi się wylicytować matową kredkę do ust, tusz do rzęs, eyeliner, cień do powiek w fajnym neutralnym odcieniu oraz puder w kamieniu.


I teraz reszta produktów, czyli upominki od sponsorów. Wszystkie firmy przekazały produkty nie tylko na licytacje, ale również postanowiły obdarować nas wszystkie drobnostkami.

Od CD każda z nas dostała zestaw z serii Orange Blossom, składający się z dezodorantu w sprayu, dezodorantu w kulce oraz deo atomizera. 


Od Bourjois dostałyśmy zestaw kilku nowych pomadek The Lipstick, co oznacza, że brakuje mi już tylko jednej do kolekcji. Poza tym, w paczkach znalazła się jeszcze niebieska kredka, BB Cream Healthy Mix oraz tusz do rzęs z lusterkiem, który tak sobie upodobałam, że d jakiegoś czasu używam go codziennie.


Chias Suprfood to firma, którą widzę już jakiś czas, a specjalizuje się w płynnych przekąskach. Moje dwie poniżej jeszcze czekają na swoją premierę, ale niedługo zabiorę je gdzieś ze sobą i sprawdzimy, co to za dobroci ;).


Bi-es zafundowało nam różne perfumy. Do mnie trafiła Ti amo o pięknym różanym zapachu, a że róże to zdecydowanie coś, co lubię, to ja jestem mega zadowolona ;).


Ekert Nail zadbało o nasze paznokcie i dostałyśmy od nich lakier do paznokci, bazę pod hybrydy oraz różne akcesoria do wykonywania manicure.


Od Nanshy do mojej kolekcji dołączył kolejny pędzel tym razem do konturowania. Uwielbiam nakładać nim bronzer!


Chic Chiq podarowało nam maski, mi trafiła się czekoladowa.


Resibo poza przekazaniem produktu na licytację, podarowało wszystkim uczestniczkom spotkania pakiet próbek.


I na koniec, Constance Caroll czyli to samo, co udało mi się wylicytować x2. Jako, że kocham te kosmetyki to mega się ucieszyłam! W tej paczce dodatkowo doszedł mi jeszcze puder bambusowy ;).



Oke! To by było na tyle :). Od czego zacząć wielkie testowanie? Dawajcie znać w komentarzach, w sumie część produktów już używam :)


Blogerki na Majówce 05.05.2018r.

17 czerwca 2018


Spotkanie odbyło się ponad miesiąc temu, ale trzeba o nim wspomnieć prędzej czy później! Dostałam zaproszenie od Karoliny oraz Katarzyny i na maksa się ucieszyłam. Spotkanie w starym i sprawdzonym gronie, z dziewczynami, z którymi znam się już dobrych kilka lat i zawsze każde spotkanie z nimi jest wyjątkowe i genialne. Poza tym, w tym roku weekend majowy składał się w sumie z dwóch weekendów. Pierwszą część spędziłam w Zakopanem i był to niesamowity wyjazd, dlatego mega się ucieszyłam, że zakończę majówkę spotkaniem z dziewczynami i będę mogła opowiedzieć wszystko, co się działo i co się zmieniło ;)


5 maja spotkałyśmy się następującym składzie: Ania, Magda, Asia, Karolina, Katarzyna, Gabi, Asia oraz Mariola w Starym Browarze w Rzeszowie. Byłam tam po raz pierwszy, ale na pewno będę wracać do tego miejsca nie raz! Piwo mają przepyszne (i duże więc, można się napić raz, a dobrze), jedzenie też, restauracja jest ogromna,więc miejsca jest sporo. Dlatego na pewno tam jeszcze zawitam kiedyś nie raz ;).


Jak co spotkanie, musiałyśmy obgadać wszystko i wszystkich, bo dlaczego nie, haha. W końcu tyle się dzieje, nie tylko w blogosferze, ale i w naszych prywatnych sferach, a że zawsze się wspieramy i stoimy za sobą murem to chcemy być na bieżąco ze wszystkimi nowinkami :) Jak na blogerki przystało gadałyśmy też sporo o kosmetykach, firmach, nowych markach, konferencjach i wszystkim, co z blogosferą jest związane. Dodatkowo piwko, drinki i pyszne jedzonko, więc czego chcieć więcej?






A no właśnie! Już od jakiegoś czasu na spotkaniach wspieramy nie tylko siebie, ale i innych. Lubimy pomagać i nigdy z tego nie rezygnujemy, jeżeli mam ku temu okazję. Tym razem dziewczyny postanowiły wesprzeć małą Lenkę chorą na padaczkę lekoodpornąi zorganizowały licytację. Fantów było naprawdę sporo i udało nam się uzbierać ok. 650zł! Sama się nieźle obkupiłam, bo było co licytować. Dziewczyny załatwiły nam świetne rzeczy, więc zdecydowanie było o co walczyć. Z całego serca dziękuję firmom za przyłączenie się do naszej akcji.






W następnym wpisie pokażę Wam, co dokładnie udało mi się wylicytować, a także upominki od sponsorów ;).Dziewczynom bardzo dziękuję za spotkanie i mam nadzieję, że już niedługo będziemy miały okazję zobaczyć się ponownie!


IV edycja Meet Beauty - przegląd upominków

15 czerwca 2018


Dzień dobry! Kolejna, ostatnia już, część związana z tegoroczną edycją Meet Beauty. Jeżeli jesteście ciekawe poprzednich części dotyczących samego wydarzenia oraz stoisk marek kosmetycznych to zapraszam, poniżej podaję Wam linki. Dzisiaj będzie głównie o produktach kosmetycznych i akcesoriach, które przywiozłam z konferencji. Trochę tego było, ale całe szczęście udało mi się w miarę zapakować i dojechać do domu.

Wśród marek kosmetycznych pojawiły się takie, które znałam i takie, o których w sumie nie miałam pojęcia, o czym w sumie pisałam w części drugiej. Najfajniejsze jest w sumie to, że wszystko, co przywiozłam to dla mnie całkowita nowość, więc będzie dużo testów!

Marka Neess zadbała o nasze paznokcie dając nam ich najnowszy produkt czyli bazę peel off, fajny letni - żółty lakier do paznokci i akcesoria do manicure. Produkty są przeznaczone do manicure hybrydowego, a ja akurat wolę tradycyjny, więc te dwa produkty poszły od razu do przyjaciółki. Dodatkowo w torbie znalazła się szczoteczka do makijażu, której recenzje możecie przeczytać na moim blogu. Poza tym, dostałyśmy jeszcze małe poręczne lusterko i brelok, z czego mega się cieszę, bo uwielbiam takie bajery.


IV edycja Meet Beauty - przegląd marek kosmetycznych i ich stoisk

13 czerwca 2018


W ostatnim wpisie opisałam Wam dokładnie, jak wyglądała konferencja Meet Beauty, gdzie skupiłam się głównie na wydarzeniu, panelach dyskusyjnych oraz warsztatach, w których miałam przyjemność brać udział. Jeżeli jesteście ciekawi co i jak było, to koniecznie zajrzyjcie do poprzedniego wpisu. Stwierdziłam, że nie chcę, żeby te wpisy związane z konferencją były nie wiadomo jak długie i zagmatwane, a chcę Wam pokazać jak najwięcej - to wolę rozdzielić je na trzy części, tym samym robiąc tydzień retrospekcję z Meet Beauty na blogu. Zachwycałam się ostatnio kreatywnością marek na stoisku, dlatego postanowiłam poświęcić im oddzielny wpis i pokazać Wam, jak to dokładnie wyglądało i co konkretna marka wymyśliła!

PIERRE RENE oraz MIYO 
Marka miała do dyspozycji cała salę dla siebie, więc zdecydowanie to stoisko było największe. W sumie ja się tam czułam, jak w jakiejś drogerii, bo były Pierre Rene szafy i stoiska praktycznie ze wszystkim, co tylko marka posiada w swojej ofercie. Można było wymacać sobie wszystko, testować,sprawdzać i dotykać. Świetna opcja, bo można było dowiedzieć się wszystkiego na temat każdego produktu, jaki by nas interesował. Poza tym, Klaudia Owczarek malowała dziewczyny na bieżąco, więc też fajna opcja, z której można było skorzystać. 
Poza tym, przy szafie Miyo można było znaleźć usta, z którymi wszystkie robiłyśmy sobie zdjęcia. Bardzo fajnie był ustawiony set z lampą, więc to naprawdę nam pomogło w uzyskaniu idealnych selfie, które potem brały udział w konkursie ;).

IV edycja Meet Beauty 2018r. - relacja z wydarzenia, paneli i warsztatów

11 czerwca 2018

Tak wiem, konferencja miała miejsce prawie półtora miesiąca temu, a ja dopiero się biorę za relację. Ale z instagrama wiecie, że w między czasie sporo się u mnie działo ostatnio, sporo zmian i nowości, więc dopiero teraz jestem w stanie nadrabiać wszystkie zaległości, dlatego przechodzę do wydarzenia moimi oczami!