Listopadowe denko 2019!

28 listopada 2019


I tak! Ja już jestem w Kenii na mojej podróży poślubnej (w końcu mogę się pochwalić!) - mam nadzieję! Sprawdźcie na instagramie czy doleciałam i co tam działam, bo dzieję się dużo i planów mamy też dużo. Jaram się niesamowicie, ale obstawiam, że na insta macie niezły spam, więc idźcie tam ;).
A tutaj zapraszam Was na denko! Ostatni bardziej kosmetyczny wpis przed zbliżającymi się blogmasami! Jeszcze dwa dni, co mnie cieszy też niesamowicie, tym bardziej, że zacznę je w Afryce - czad. No, dzisiejsze denko nie jest zbyt szerokie, nie ma tutaj wymyślnych i innych produktów, ale myślę, że znajdziecie coś, co Wam pomoże przy dokonaniu wyboru. 


Nie mogło być denka bez Facelle, chusteczki nawilżające do higieny intymnej, a także BeBeauty płatki kosmetyczne. Dla mnie są świetne i używam ich regularnie i nie przewiduję zmian. Tak samo jest z Schwarzkopf, got2be Volumania lakier do włosów dodający objętości. Ja uwielbiam produkty, które robią wszystko. Ten lakier nie tylko działa tak, jak powinien, czyli utrwala fryzurę, nie skleja włosów, nie są sztywne,a cały czas fajnie naturalnie wyglądają. Poza tym, pachnie fenomenalnie, nie mam czegoś takiego, że mnie dusi, jak zazwyczaj od lakierów. Wiecie, że kocham markę Dermacol, tak samo jak i ich serię Aroma Ritual winogronową, stąd pojawił się tu znowu Dermacol, żel pod prysznic. Ten zapach dla mnie jest nie do opisania. Jest po prostu fenomenalny, aja przepadłam i za każdym razem przepadam, kiedy używam tej serii i tych produktów. No i standardowo, Alterra NaturKosmetik, biotyna & kofeina, szampon do włosów osłabionych i przerzedzających się, dla mnie to jest standard, najlepszy szampony do zmywania wszystkiego z włosów, rewelacja.


  • Resibo, olejek do demakijażu - wiecie, co... ten produkt zmienił całą moją wieczorną pielęgnację i demakijaż. Po prostu się pojawił, użyłam go raz i oszalałam... Nigdy nie byłam za bardzo za olejkami, ale kurde, ten produkt zmywa CAŁY makijaż dosłownie w kilka sekund. Nie mam czegoś takiego, że potem po użyciu np. toniku czy dodatkowego płynu micelarnego da się zauważyć na waciku resztki makijażu. Nie, on zmywa wszystko za pierwszym razem, od razu, w kilka sekund. Nie wiem, jak to robi, ale ubolewam teraz, że mam aż tyle produktów do demakijażu, które muszę po prostu zużyć, a tęsknię za tym bardzo. Ale polecam go Wam, bardzo! Jako prezent, upominek, czy dla siebie, bo to jest sztos.
  • Encanto Brasil, zestaw do keratynowego prostowania włosów - ja zdaję sobie sprawę z tego, że to jest chemia i że to może mieć niefajny wpływ na skórę, na nasze drogi oddechowe i na całą resztę, ale to jak ten zestaw potrafi wyprostować moje włosy to ja jestem zachwycona. Poza tym, ostatnią keratynę wykonał mój mąż, więc każdy może ją zrobić, nie musicie wydawać kroci u fryzjera, a efekt będzie taki sam. Włosy są cudownie proste, gładkie i po prostu rewelacyjne! Ja polecam, jeśli komuś zależy na mega prostych włosach.
  • BingoSpa, kolagenowe mleczko do mycia rąk - niby mydło, jak mydło, ale jednak nie do końca. Teraz już to wiem. To mydło jest niesamowicie kremowe, pachnie wspaniale i super pielęgnuje moje dłonie. Nie zauważyłam wysuszenia, nie miałam ściągniętej skóry, ani nie miałam ochoty natychmiast nakładać jakiegoś kremu do rąk. Po prostu - rewelacja. Aż byłam w szoku, ale mega je polubiłam! 
  • Palmolive, men, Citrus Crush, żel pod prysznic 3w1 - zaczynamy wrzucać produkty dla mężczyzn, jako że mieszkam z mężem to czemu by nie, może akurat któraś z Was robi niespodzianki swoim facetom. Ten żel jest super, pachnie mega, jest dość wydajny, mój mąż go lubi, a ja uwielbiam to jak mój mąż nim pachnie, dla mnie czad!
  • Mexx, black, perfumy męskie - ogólnie bardzo się lubimy z perfumami Mexx, mają w sobie coś takiego innego, coś tajemniczego i intrygującego. Dosyć długo się utrzymywały, zapach był genialny, a perfumy same w sobie nie są jakieś bardzo drogie i są też łatwo dostępne, więc dla mnie i dla nas - ekstra!


  • Bania Agafii, maska do włosów, super stymulująca - dopiero co pisałam o tej masce i powiem Wam, że nie jest z niej jakaś super zadowolona. Może i efekty były dość w porządku, ale nie wiem czemu, konsystencja i zapach mi po prostu nie podeszły. Ja lubię, jak kosmetyk pachnie, jak ma przyjemną konsystencję, bo nie mam zamiaru pielęgnacji traktować, jako katowanie się, to ma być dla mnie przyjemne, fajne i miłe, dlatego ta maska u mnie odpada ze względu na zapach i właśnie konsystencję. 
  • Bio-oil, olejek - Ten olejek może być fajny i ja w to wierzę, ale trzeba być systematycznym i z tym nie ma nawet co dyskutować. A ja systematyczna być nie potrafię, a ten olejek jest u mnie już pewnie z dobrych kilka lat, więc czas w końcu się go pozbyć. Zostaje w średniakach, bo wiem, że na świeże blizny może zdziałać cuda ;)




No, coś słabe to denko na ten miesiąc, ale liczę, że w przyszłym roku ogarnę się z miniaturami, maskami do twarzy i będę zużywać jeszcze więcej!

Moja obecna pielęgnacja włosów, update

25 listopada 2019



Dzień dobry! Wiecie z instagrama albo i nie, ale w ostatnim czasie ponownie zrobiłam sobie keratynowe prostowanie włosów, tzn tym razem wykonał je mój mąż i genialnie sobie poradził! Miałam dość sporo oporów, czy robić czy nie, bo skręt już miałam bardzo fajny i jest różnica między prostymi i kręconymi włosami. Ale kręcone włosy wymagają ode mnie poświęcenia bardzo dużo czasu na pielęgnację. A jutro wyjeżdżamy w podróż poślubną w dość ciepłe miejsce i nie chciałam spędzać 5 godzin w łazience próbując, żeby loki wyglądały jako tako. Ale! Ta keratyna będzie inna, bo będzie więcej wpisów na jej temat i będę zwracać uwagę na to, jak moje włosy się zachowują i jak długo efekt się utrzyma.
Jeśli chodzi o moją pielęgnację włosów, obecnie jestem na etapie zużywania produktów, które mi zalegają na półce, więc są to totalnie randomowe produkty. Nie stosuję specjalnych kosmetyków po keratynie, bo już zauważyłam, że nic mi się nie dzieje z włosami, ale muszę zużyć to co mam i chcę się z Wami podzielić moją opinią na ich temat.
No to zaczynam. Tak się złożyło, że praktycznie wszystko jest przeciw wypadaniu włosów, więc enjoy.

Bioxsine, ziołowy szampon przeciw wypadaniu włosów


Szampon ma bardzo fajne opakowanie, dosyć kojarzy mi się z aptecznymi produktami i takimi 'specjalistycznymi' choć nie wiem czy mogę go tak do końca określić. Ma wygodnie opakowanie, tak samo jak i zamknięcie na zatrzask, które jest mega solidne. Zamykając mamy pewność, że kosmetyk jest super zamknięty.
Konsystencja jest taka typowa dla szamponu, zapach ma dość ziołowy, ale nie utrzymuje on się za długo i nie jest wyczuwalny. Bardzo lubię to jak się pieni, bo pieni się dość mocno. A muszę też przyznać, że kolor szamponu jest taki rdzawy, dość brunatny. Mam wrażenie, że ten szampon od razu tonuje mój odcień włosów, bardzo go ochładza i nie wiem czy nawet nie za bardzo. Czasem mi się wydaje, że mam jakby szare włosy (?) albo to po prostu pojawiają mi się siwe i nie chce dopuścić do siebie takiej myśli, haha. 
Szampon pieni się niesamowicie, bardzo fajnie myje i oczyszcza włosy, mam też wrażenie, że dodaje im trochę objętości. Nie zauważyłam, żadnego podrażnienia ani przysłowiowego 'oklapu'. Ogólnie spoko. Nie oczekuję za dużo od szamponu, bo za krótko on jest według mnie na włosach, więc używając tysiąca innych produktów nie powiem, czy wysusza mi włosy. Na pewno nie zauważyłam pogorszenia ich stanu od kiedy go używam.
Z kolei, jeśli chodzi o przeciwdziałanie wypadaniu. Wydaje mi się, że to jakoś działa. Ja kiedy stosuję ten szampon, to bardzo staram się masować skórę głowy i trwa to zazwyczaj dłuższą chwilę, żeby jednak wykonać ten masaż i szampon był tam przez dłuższy czas i muszę przyznać, że włosów wypada mi mniej. Ale też nigdy nie miałam problemów z nadmiernym wypadaniem, dlatego u mnie efekt nie jest i nie będzie szałowy. Jakiś tam jest, włosy są trochę mocniejsze, ale nic więcej nie jestem w stanie powiedzieć.
Chociaż wiadomo, na wypadanie włosów składa się bardzo dużo czynników, szampon sam w sobie za dużo nie zdziała.


01. Basil Element, odżywka wzmacniająca, przeciw wypadaniu włosów


Miałam kiedyś miniaturkę szamponu dokładnie tej samej wersji tej marki i byłam zachwycona! To, co szampon robił z moimi włosami to był prawdziwy sztos, wspaniale je unosił, dodawał im objętości, stawały się takie mięsiste, konkretne i treściwe, a zarazem sypkie. Po prostu super współpracował z moimi włosami, mimo że zazwyczaj uważam, że szampon za dużo nie zdziała, ale ten działał. I naprawdę, koniecznie muszę sobie go kupić ponownie. A z kolei odżywka to ja nie wiem, co to, ale mam wrażenie, że ona z szamponem nie ma nic wspólnego. Albo szampon robi już aż tyle, że odżywka jest tylko po to, żeby była.
Ale od początku. Opakowanie jest super, mamy pompkę, więc wygoda w używaniu jest niesamowita. Zapach jest też fajny, taki delikatny, średnio wyczuwalny, ale całkiem spoko. Z kolei, konsystencja jest bardzo lekka, nieobciążająca włosów i aż dziwna dla mnie. Zazwyczaj odżywki mam treściwe, nie że ciężkie, ale gęste, a ta odżywka jest dla mnie taka pusta, jak lekkie mleczko do ciała. Zazwyczaj odżywki zajebiście wchłaniają się w moje włosy, a ta mam wrażenie, że znika, tak po prostu.
No i jeśli chodzi o działanie, to ja w sumie nie widzę żadnego. Jakoś tak za bardzo nie mam wrażenia, że odżywka wnika w moje włosy i że robi cokolwiek. Na pewno nie robi im nic złego, tego nie zauważyłam, żeby stan włosów miał się jakoś pogorszyć, ale nie wiem dlaczego nie ma żadnych efektów, a szkoda, bo nastawiałam się trochę na sztos. Włosów nie mam zbyt wymagających, bo im zazwyczaj wszystko wychodzi na dobre, a tu tak nijako. Więc raczej ani nie wzmocniła mi włosów ani nie zadziałała zbytnio na wypadanie, bo i nie nakładałam jej na skalp.
Odżywka nie robi nic złego, ale też nic dobrego, dajcie mi znać czy ją znacie, bo może ja robię z nią coś nie tak? Teraz zazwyczaj traktuję ją jako podkład pod olejowanie i tutaj jest okej, ale też jakoś bez szaleństw.


Bania Agafii, maska do włosów, super stymulująca


Ten produkt wzięłam kiedyś przez przypadek, bo koleżanka go brała, to ja też chciałam, a i mówiła, że jest warty uwagi - no to ok. Jest to maska, która też ma za zadanie wzmocnić włosy i przeciwdziałać wypadaniu, co mnie zawsze zastanawia - jak? Bo ja maksi nie nakładam na skalp, a na długości to nie wiem, czy jakoś jest szansa, żeby produkt wnikał w głąb włosa na tyle, żeby dojść do cebulek. No nie wiem.
Te opakowania są mega spoko, bo można je ze sobą zabrać wszędzie, są wygodne, a przy okazji zajmują niesamowicie mało miejsca i to jest super. Ale już niestety i konsystencja i sam zapach mi jakoś nie podeszły. Zapach był po prostu brzydki, taki ziołowy, ale w negatywnym tego słowa znaczeniu. Konsystencja była dość rzadka, ale taka treściwa jakby lekko grudkowata, więc zdarzało mi się często, że mi się przelewała przez palce i marnowała. Już te cechy sprawiły, że niefajnie mi się tej maski używało i chciałam ją skończyć, jak najszybciej.
Co do działania, to efekty w sumie nawet były. Stosowałam tego produktu głównie jako odżywki, a czasem dodawałam jej odrobinę do innej maski, tworząc combo, które się mega sprawdzało. Włosy były fajnie nawilżone, odżywione i takie zadbane. Bardzo spoko. Nie jestem w stanie stwierdzić czy działa na wypadanie, bo to maska. Mogę za to powiedzieć, że maska nie obciąża włosów i nie przetłuszcza ich. Zapach na szczęście nie utrzymuje się na włosach, ale jakoś mimo wszystko niefajnie mi się jej używało. Powiem szczerze, że nawet czekałam aż w końcu ją wykończę i pójdzie do denka. Mimo że efekty są fajne, to na moje szczęście, znam produkty, które dają mi to samo, a i konsystencja i zapach podchodzą mi bardziej.

No to tak! A jak Wasza obecna pielęgnacja włosów? Dawajcie znać czy odkryliście ostatnio jakieś nowe perełki!




Dermacol, Caviar Long Stay, Podkład i korektor w jednym

22 listopada 2019


Dzień dobry! Do naszego wyjazdu coraz bliżej, w sumie za tydzień będę już się smażyć na słońcu, możecie zgadywać gdzie w komentarzach, a najszybciej dowiecie się na pewno na instagramie! Poza tym przypominam, że na instagramie możecie wygrać obecnie kalendarz adwentowy marki Yves Rocher, więc tym bardziej zapraszam na niego!
U mnie święta coraz bliżej, blogmasy też, a z kolei dzisiaj zapraszam Was na recenzję podkładu marki Dermacol, marki, która mnie uwiodła całkowicie. I podkład też mnie uwiódł, właśnie dotarła do mnie nowa dostawa tego produktu to to będzie najlepszy moment, żeby Wam o nim napisać co nieco!


Dermacol, Caviar Long Stay
podkład i korektor


Długotrwały fluid z wykorzystaniem kawioru, w połączeniu z korektorem czyni go kosmetykiem profesjonalnym.
Korektor ma za zadanie doskonale rozjaśnić partie wokół oczu, a także zatuszować niedoskonałości skóry, takie jak wypryski, blizny i zaczerwienienia. Trwały podkład z kawiorem pobudzi i wygładzi skórę i długotrwałe zakryje przebarwienia, bez efektu maski. Konsystencja jest niezwykle lekka i aksamitna, dzięki czemu nie obciąża skóry. Dodatkowo nawilży skórę, odżywi, ujędrni i chroni ją przez cały dzień.
Korektor wraz z fluidem doda skórze energii, ujednolici koloryt, rozjaśni i pozostawi skórę ożywioną bez zmarszczek. 
*dostępny w 4 odcieniach: 1 - pale, 2 - fair, 3 - nude, 4 - tan.

Skład: podkład: Aqua, Cyclopentasiloxane, Polymethyl, Methacrylate, Propylene Glycol, PEG/PPG-18/18 Dimethicone, Dimethicone, Sodium Chloride, Silica Silylate, Synthetic Beeswax, Caprylic/Capric Triglyceride, Phenoxyethanol, Laureth-7/Laureth-8, Methicone, PVP, Lauryl Methacrylate/Glycol, Dimethylacrylate Crosspolymer, Parfum, Methylparaben, Ethylparaben, DImethiconol, Alaria Esculenta Extract, Ethylhexyl Cocoate, Propylparaben, Phenyl Trimethicone, Caviar Extract, Lecithin, Caprylyl Glycol, Glycolipids, Cl77891, Cl77492, Cl77499, Cl77491 korektor: Caprylic?Cpric Triglyceride, Gedrogenate Polyisobutene, Nylon-12, Cera Microcristallina, Mica, Hydrogenated, Cocoglycerides, Octyldodecyl Stearoyl Stearate, Talc, Bis-Diglyceryl-3 Diisostearate, Aluminum Hydroxide, Tocopherol, Tocopheryl Acetate, Methylparaben, Cl77891, Cl77492, Cl77491, Cl77499, Cl77007

Sposób użycia: Na mniejszą powierzchnię (np. cienie pod oczami, plamki i inne niedoskonałości) nakładamy korektor wklepując palcami, a następnie należy nałożyć podkład.


Jak widzicie samo opakowanie tego produktu już jest sztosem. Dostajecie 30 ml podkładu, a także korektor na samej górze. Dodatkowo cała buteleczka wyposażona jest w lusterko i to fajne lusterko. Nie jest to jakaś folia, która ledwo odbija obraz, ale naprawdę jest spoko! Samo opakowanie wydaje mi się, że jest dosyć ciężkie, bo jest trochę masywne, ale mi to nie przeszkadza. Jakościowo jest super, nie zdarzyło mi się, żeby coś mogło się z nim stać, nic mi się nie urwało ani nie odpadło. Zakrętka jest dobrej jakości, tak samo jak i zamknięcie korektora. Poza tym, fluid wyciągamy z opakowania za pomocą szpatułki, jak widać na zdjęciu poniżej. Bardzo fajnie się nią operuje, nic się nie wylewa i pozwala na zebranie podkładu również ze ścianek.
Jeśli chodzi o podkład to dla mnie nie jest to mega lekka konsystencja, kojarzy mi się raczej z czymś cięższym, ale też bez przesady, jest po prostu treściwa., coś pomiędzy lekką, a ciężką Ja podkład nakładam tylko i wyłącznie pędzelkiem, i fluid idealnie z nim współpracuje. Zapach ma fajny dość delikatny, ale kosmetyczny i po prostu ładny.
Jeśli chodzi o korektor to jest aksamitnie gładki, miękki i taki puszysty. Super się z nim współpracuje, mimo że jakoś rzadko z niego korzystam, bo po prostu wolę mega rozjaśnienie pod oczami, a ogólnie za wiele nie mam co zakrywać. Korektor jest praktycznie w odcieniu fluidu i stapia się ze skórą.


Nie wiem czy to będzie widać na poniższych zdjęciach, ale fluid jest dość mocno żółty, wydaje się bardziej żółtego podkładu jeszcze nie miałam, ale w ogóle mi to nie przeszkadza, bo odcień genialnie współpracuje i z moją twarzą, jak i z pozostałymi produktami, które zazwyczaj nakładam na twarz.  Ja też mam cerę w żółtych tonach, więc dla mnie idealnie. Krycie ma idealne, nie znam innego produktu, który sprawia, że twarz jest idealnie gładka, ale nie jest to efekt przerysowany czy sztuczny efekt maski, tylko w dalszym ciągu twarz wygląda świeżo i zdrowo. Można zauważyć, że w niektórych miejscach jest lekko rozjaśniający, a tam gdzie ma być matowy to jest. Nie wiem, jak to możliwe, ale tak jest. Ten fluid tworzy dla mnie idealny efekt, czystej i zdrowej skóry, a w połączeniu z pozostałymi produktami jest nieskazitelny - mega!
Właśnie dlatego ten fluid jest idealny na ważniejsze wyjścia, wesela, spotkania, imprezy czy na wymagające dni, kiedy mamy dużo do załatwienia, a pogoda nas nie rozpieszcza. Gwarantuję Wam, że tak trwałego podkładu jeszcze nie miałam i najlepiej sobie radzi właśnie w takich sytuacjach! Bardzo mocno siedzi na twarzy, wiadomo w końcu się zetrze jeśli dotykamy się po twarzy cały czas albo kiedy mamy katar i korzystamy z chusteczek cały czas, ale i tak nie ściera się do razu w moment.
Jeśli chodzi o korektor to ja uwielbiam bardzo jasne korektory, prawdopodobnie za jasne, ale ja tak lubię. Ten korektor jest w porządku, ale bardziej go używam w kryzysowych sytuacjach, kiedy chcę coś po prostu dodatkowo zakryć, w celu rozjaśnienia używam czego innego.


Dostać go możecie w Naturze (za ponad 50zł), jak i wszędzie w internetach za około 30-40 zł w zależności od strony. Ja jestem nim zachwycona i naprawdę, nie wyobrażam sobie jakiejkolwiek imprezy bez niego, bo tylko dzięki niemu mam pewność, że wszystko będzie trwałe i będzie się trzymać całą noc, a w połączeniu z Dermacol, fixing powder, puder transparentny to już w ogóle jest sztos i szał! Naprawdę! Więc ja go polecam, bardzo, bardzo, bardzo!
A tutaj możecie jeszcze zobaczyć efekt w pełnym makijażu, Fluid, puder i tusz do rzęs Angelash od Dermacol. Jak Wam się podoba efekt? Bo mi bardzo!



Pozdrawiam! Jakie fluidy są Waszymi ulubionymi?

kalendarz adwentowy YR do wygrania, rozdanie - instagram!

20 listopada 2019



Hej, hej, hej! Dzisiaj przychodzę do Was tylko na chwilę, a to dlatego, że mam dla Was bardzo ekstra wieści, przynajmniej ja bym się bardzo ucieszyła i podjarała! Na moim instagramie: @beautifulduty.pl od poniedziałku wisi rozdanie, w którym możecie zgarnąć kalendarz adwentowy marki Yves Rocher na ten rok - 2019! Ja go mam i będę też go otwierać w tym roku, więc możemy otwierać razem!


Wyświetl ten post na Instagramie.

Lecimy z rozdaniem, a do wygrania jest kalendarz adwentowy marki YR na ten rok ! Kto jeszcze nie ma albo chce mieć więcej to bierzcie udział! ❤❤❤ Zasady: 1. Zaobserwujcie moje konto na IG. 2. Skomentujcie ten wpis do 4 grudnia, że bierzecie udział w rozdaniu 3. I oznaczcie 2 osoby, które też by chciały wziąć udział w rozdaniu! Powodzenia 🎄🎄🎄 *udostępniajcie tez info o rozdaniu! ❤ Wyjeżdżam, dlatego możecie się zglaszac do 4 grudnia. Sponsorem nagrody jestem ja, paczkę wyślę* najpozniej 6 grudnia (postaram się 5) Informacja o zwycięzcy pojawi się na instastory 5bgrudnia :) *wysyłka tylko na terenie Polski #rozdanie #blogowerozdanie #konkurs #swiatecznerozdanie #swiatecznykonkurs #kalendarzadwentowy #kalendarzadwentowy2019 #kalendarzadwentowyyvesrocher #yvesrocherpolska #yvesrocherkalendarzadwentowy #adventcalendar #adventcalendar2019 #dowygrania #kalendarzkosmetyczny #kosmetykiyvesrocher #blogmas2019 #nagroda #christmaschallenge2019 #wymarzoneblogowanie #wygraj #konkursy #swieta2019 #kosmetykidowygrania #kosmetyki #konkurs2019 #wygrajkosmetyki #instakonkurs #polishgiveaway #instagiveaway
Post udostępniony przez Paulina (@beautifulduty.pl)


Koniecznie wbijajcie, bierzcie udział, oznaczajcie znajomych i obserwujcie mnie na instagramie, tutaj na blogu, jak i na fejsie!

Zgłaszać możecie się do 4 grudnia! Wtedy wracam z podróży poślubnej, a następnego dnia informuję na insta o zwycięzcy i postaram się jak najszybciej wysłać paczkę, może właśnie do Ciebie! Najpóźniej zrobię to w Mikołajki w piątek - obiecuję!

*Jeśli zainteresowanie będzie w dalszym ciągu takie szalone, to biorę pod uwagę większą ilość zwycięzcy ;).

Powodzenia !

obecna pielęgnacja twarzy, oczyszczanie

17 listopada 2019


Dzień dobry! Co tam u Was słychać? U mnie ostatnio bardzo dużo się dzieje, a ja mam ręce pełne roboty, bo przed nami grudzień, czyli blogmasy! Wiecie, ze jestem świątecznym szaleńcem, więc dla mnie ten czas jest najlepszy na świecie i w tym roku razem z Agą z @zamarzona.pl mam przyjemność organizować #blogmas2019! Jeśli chcecie do nas dołączyć to dodawajcie się do grupy FB BLOGMAS 2019! A i niedługo w końcu uciekamy w naszą podróż poślubną, której na maksa nie mogę się doczekać. To co prawda wiąże się z tym, że muszę wszystko zrobić trochę wcześniej, bo po prostu niedługo nie będę kompletnie w stanie. Ale obserwujcie mój instagram na bieżąco, bo niedługo szykuje się naprawdę czad w związku z naszym wyjazdem. Aj, już się nie mogę doczekać, dlatego żeby nie spalić i nie powiedzieć za dużo przechodzę do głównej myśli wpisu!


Więc dzisiaj mam dla Was zbiorczą recenzję trzech produktów, które obecnie towarzyszą mi w porannej i/lub wieczornej pielęgnacji. Nie zmieniam swoich produktów w zależności od pory roku, używam to, na co obecnie mam ochotę i co mi wpada w ręce. Na chwilę obecną kocham używam olejów w demakijażu, ale  jako że mam bardzo dużo produktów innego typu i muszę je zużyć, żeby się nie zmarnowały, to korzystam z mniej lub bardziej ulubionych produktów, więc może być różnie.

Bielenda, Botanic SPA Rituals, śmietanka do oczyszczania i demakijażu


Kiedy szukałam w drogerii jakiegoś olejku do demakijażu (i nie mogłam nic znaleźć kompletnie), trafiłam na tę śmietankę i stwierdziłam, wow, spróbujmy czegoś nowego, zobaczymy, jak to wyjdzie. I wyobraźcie sobie, że jak tylko weszłam do domu to ta śmietanka spadła mi na podłogę i pompka odpadła, haha. Co prawda jestem w stanie tego dalej używać, ale wszystko jest na czuja (po prostu jakoś próbuję położyć to coś do wyciskania w odpowiednim miejscu i jakoś działa, ale co chwilę odpada - nie da się tego naprawić). No, ale, na szczęście jako tako działa i używam.
Poza tą pompką, to opakowanie jest w porządku, bardzo mi się podoba ta estetyka serii Botanic SPA Rituals, bardzo wpada w moje gusta. Wszystkie informacje tam się znajdują, a i przez opakowanie widać ile produktu zużywamy i ile zostało nam do końca.
I przechodząc do działania. Śmietanka super rozpuszcza makijaż, ale nie zmyje go od razu za pierwszym razem, tak jak mój ulubiony olejek z Resibo. Zawsze później albo muszę używać dodatkowego oczyszczenia obecnie np. w postacie pasty oczyszczającej albo płynu micelarnego. Po olejku też stosowałam jeszcze dodatkowe oczyszczanie, ale już w innym celu, bo wiedziałam, że cały makijaż jest zmyty. Teraz nigdy nie mam takiej pewności, nawet przy takim codziennym mega delikatnym makijażu. Co ciekawe najgorzej radzi sobie z makijażem twarzy i nie jest to kwestia tego, że ja nakładam na twarz jakąś tragiczną tapetę, bo jakikolwiek makijaż oczu bym nie miała, brokaty, ciemne cienie, mocne tusze do rzęs, kredki itp. to z tym radzi sobie świetnie. 
Ale poza tym, produkt jest dość przyjemny, ma ciekawą kremową, ale i zarazem puszystą konsystencję, zapach jest dość niewyczuwalny. Produkt nie podrażnia ani twarzy ani oczu, nie powoduje zaczerwień i łzawienia oczu. Nie zauważyłam też, żebym po użyciu miała taką typową mgłę, więc tutaj fajnie wszystko działa. Dodatkowo ta śmietanka jest bardzo wydajna, używam jej dość sporo i już jakiś czas i mam wrażenie, że za wiele nie zużyłam jak na razie. Produkt nie jest zły, bo jasne mogę go użyć dwa i trzy razy, ale po prostu znam produkty, które działają lepiej, szybciej ale i są droższe.


VisPlantis, płyn micelarny do twarzy i oczu


Płyn micelarny od VisPlantis znajduje się w ogromnej butelce, przeźroczystej, więc wszystko super widać. Na opakowaniu też wszystko co najważniejsze znajdziecie i wygodnie się z niej korzysta. Nie mam problemów, że za dużo produktu wylewa mi się na wacik, jak to czasem bywa, wszystko jest spoko. Konsystencja płynu jest standardowo wodnista, ma dosyć wyczuwalny zapach, ale nie przeszkadza mi on w niczym i też nie utrzymuje się za długo.
Jeśli chodzi o działanie, to płyn jak płyn. Nie działa hiper cudownie, że jeden wacik i wszystko mamy zmyte, tutaj tych wacików potrzebujemy dużo więcej. Szkoda, że nie ma nigdzie jakiejś tabelki określającej ile maksymalnie zużytych wacików to dobry płyn micelarny. Nie chcę liczyć, ale nie jest to zbyt mały wynik. Trochę muszę się namachać, żeby wszystko na pewno zmyć, co mnie niesamowicie męczy, tym bardziej po odkryciu olejków. Więc tutaj jako płyn micelarny, mam wrażenie, że produkt jest za słaby i działa trochę zbyt wolno. Ale lubię go używać rano, kiedy czuję, że moja twarz potrzebuje po prostu lepszego oczyszczenia, Poza tym, zawsze go używam po powyższej śmietance. Po samej śmietance wacik i tak jest dość brudny i jeszcze ze dwa muszę zużyć, co nie jest źle w takim duecie.
Produkt nie podrażnia, nie powoduje zaczerwień ani nic innego złego nie robi, jest bardzo średni jeśli chodzi o demakijaż, wolałabym szybsze oczyszczanie. Ale fajnie mi się sprawdza rano, czy w dni kiedy nie mam na twarzy makijażu także jakoś się go zużyje. Trochę mam wrażenie, że zostawia po sobie lepki film na skórze, ale zazwyczaj i tak używam toniku po, a i przy okazji ten efekt znika.


Garnier, Green Tea Detox, tonik oczyszczające - odświeżenie


I na koniec tonik! Tonik, jak to tonik. Nie mam zbyt wysokich wymagań jeśli chodzi akurat o ten rodzaj produktu. Opakowanie ma w porządku, bardzo mi się podoba to, że jest takie dość 'cienkie', dzięki czemu fajnie nam leży w dłoni i dosyć wygodnie zabiera się ze sobą, jakoś nie mam wrażenia, że zająłby mi pół walizki. Zapach ma mocny, ale bardzo ładny, taki dość odświeżający, a konsystencja znowu standardowa dla toników, czyli wodnista.
Toniku używam codziennie rano i wieczorem po demakijażu, jak i przed snem przed nałożeniem kremu, wszystko zależy od tego, jak wyjdzie i jak mi się chce. Tonik jest bardzo fajny. Super odświeża moją skórę, doczyszcza ją jeszcze z ewentualnych resztek makijażu czy innych rzeczy. Nie podrażnia oczu, więc zdarza mi się jeszcze zgarnąć jakiś tusz za pomocą wacika. Nie wysusza skóry, a fajnie ją przygotowuje pod dalsze kosmetyki.
Poza tym, jest dosyć wydany, a i bardzo łatwo i ogólnodostępny. No i tani, więc tutaj jest szansa, że kiedyś do niego wrócę przy jakiejś okazji ;)


No! A Wy dajcie znać, jak wygląda Wasza pielęgnacja i co ostatnio używacie i z czego jesteście na maksa zadowoleni, a co najchętniej wyrzucilibyście do kosza. Poza tym, zmieniacie swoją pielęgnację w zależności od pory roku? Dajcie znać!


Jak rozpoznać legalnego bukmachera?

14 listopada 2019


Wybieramy legalnego bukmachera
Kobiety, bez względu na to czy interesują się sportem czy nie, często decydują się na obstawianie zakładów bukmacherskich. Jak jednak z całego mnóstwa firm oferujących zakłady wybrać tę odpowiednią dla siebie? Cóż, dla posiadania większego pola manewru lepiej nie zamykać się na tylko jednego bukmachera. Pamiętaj, że aby rozpocząć grę trzeba być osobą pełnoletnią i należy korzystać z usług tylko tych legalnych w naszym kraju bukmacherów.
Bukmacher nie taki straszny jak go malują
Kobiety do niedawna raczej stroniły od bukmacherki, która kojarzyła się głównie z podejrzanymi stronami internetowymi. Wraz z wprowadzeniem w 2017 roku zmian prawnych wizerunek bukmacherów uległ jednak zdecydowanej poprawie, a na polskim rynku regularnie pojawiają się nowe legalne firmy. To też zwiększa zainteresowanie obstawianiem różnych zdarzeń (nie tylko sportowych). Niezwykle ważne jest aby zwracać uwagę właśnie na to czy wybrany bukmacher posiada zezwolenie Ministra Finansów, ponieważ gra u nielegalnych bukmacherów grozi odpowiedzialnością prawną w postaci wysokiej kary finansowej, dlatego zanim zdecydujemy się zagrać u jakiegokolwiek bukmachera, powinnyśmy najpierw go dokładnie prześwietlić i nauczyć się odróżniać legalnych bukmacherów.
Najważniejsza jest licencja
Zezwolenie Ministra Finansów musi posiadać każdy bukmacher, który chce w legalny sposób działać na terytorium Polski. Ale jak sprawdzić czy dany bukmacher taką licencję posiada? Cóż, każda legalnie działająca firma z branży zakładów bukmacherskich eksponuje numer licencji na swojej stronie internetowej. Dodatkowo warto zweryfikować legalność bukmachera na specjalnej stronie Ministerstwa Finansów, na której prezentowane są numery zezwoleń wydane poszczególnym firmom. Warto też zauważyć, że o ww. licencję starać się mogą tylko i wyłącznie firmy zarejestrowane na terenie Unii Europejskiej oraz Europejskiego Obszaru Gospodarczego. Jeśli dane adresowe podane w serwisie internetowym wskazują na inny kontynent niż Europa, to takiego bukmachera od razu lepiej sobie odpuścić.
Punkt stacjonarny gwarancją legalności bukmachera
Punkty naziemne prowadzone przez bukmachera w zasadzie przesądzają o jego legalnej działalności, bo ciężko wyobrazić sobie aby bukmacher prowadził nielegalną działalność w budynku w centrum miasta. Nawet jeśli nie mamy ochoty żadnego takiego punktu wizytować, to taki punkt jest dla nas niemal gwarancją, że dany bukmacher działa w Polsce legalnie. Choć należy pamiętać, że wydawane są dwie osobne licencje – jedna na działalność w punktach stacjonarnych, a druga na działalność przez internet. Firma może więc posiadać pierwszą z tych licencji, a nie posiadać drugiej. Jest jednak bardzo mało prawdopodobne, żeby bukmacher działający zgodnie z prawem w sposób stacjonarny zdecydował się na łamanie prawa przyjmując nielegalnie zakłady przez internet.
Domena z końcówką .pl, język polski i rozliczenia w złotówkach
Większość użytkowniczek sieci doskonale wie, czym jest domena. Niezorientowanym podpowiadamy, że jest to końcowa część adresu strony internetowej. Selekcjonując internetowych bukmacherów pamiętajmy, że serwisy legalnych w naszym kraju bukmacherów muszą znajdować się pod domenami z końcówką .pl. Legalni bukmacherzy powinni oferować rozliczenia w złotówkach i komunikować się z użytkownikami w języku polskim. Niespełnienie któregokolwiek z tych kryteriów powinno od razu budzić nasze podejrzenia co do legalności danego serwisu.
Jesteś pełnoletnia? Pokaż dowód
Samo bycie pełnoletnią nie wystarczy do rozpoczęcia gry u bukmacherów z zezwoleniem Ministra Finansów. Ze względu na ochronę nieletnich przed uzależnieniem od hazardu (od zakładów można uzależnić się bardzo szybko) każdy legalny w Polsce bukmacher ma obowiązek weryfikować wiek grających. W punktach stacjonarnych odbywa się to poprzez okazanie dokumentu tożsamości, a w serwisach internetowych podczas rejestracji najczęściej będziemy proszone o przesłanie skanu dowodu osobistego. Istnieje jednak możliwość utworzenia konta tymczasowego bez przesyłania dowodu, ale konto takie będzie posiadało spore ograniczenia, np. nie będzie możliwe wykonanie wypłaty pieniędzy bez weryfikacji tożsamości i wieku. Tak więc na dłuższą metę bez przesłania skanu dokumentu tożsamości się nie obejdzie.
Logo bukmachera na koszulkach ukochanej drużyny
Jeśli interesujesz się sportem, reklamy firm bukmacherskich na pewno nie raz zwróciły Twoją uwagę podczas zawodów. Sponsoring polskich drużyn sportowych to jeden ze stałych sposobów promowania się przez bukmacherów z licencją Ministra Finansów, dlatego wybierając ofertę firmy, której logo widoczne jest np. na koszulkach popularnego polskiego klubu sportowego, będziemy mieli niemal pewność, że wybieramy legalnego bukmachera, choć oczywiście należy to jeszcze zweryfikować.
Dlaczego wybierać tylko legalnych bukmacherów?
Sposobów na odróżnienie legalnych bukmacherów od nielegalnych jest oczywiście o wiele więcej, jednak te wymienione w tym artykule powinny wstępnie wystarczyć, żebyśmy mogły wstępnie przeanalizować legalność poszczególnych firm. Pamiętajmy też, że grając w firmach z zezwoleniem Ministra Finansów nie tylko postępujemy w zgodzie z przepisami i nie narażamy się na kary, ale też minimalizujemy ryzyko padnięcia ofiarą oszustwa. Żadna z nas nie chciałaby przecież, żeby uczciwie wygrane pieniądze przepadły gdzieś bez wieści, a mogłoby się tak stać w przypadku korzystania z oferty zagranicznych firm, niezweryfikowanych przez instytucje znajdujące się w Polsce. Najbardziej wiarygodnym źródłem informacji o legalnych bukmacherach jest jednak strona internetowa Ministerstwa Finansów, na której znajduje się lista legalnych firm wraz z wydanymi numerami zezwoleń. Zawsze należy ostatecznie zweryfikować legalność bukmachera na stronie Ministerstwa.

oczyszczający detox dla twarzy, bielenda

11 listopada 2019


Hej! Jak się Wam udał długi weekend? Co działacie, co fajnego zrobiliście, a może ktoś gdzieś pojechał? Piszcie, piszcie! U nas standardowo byli goście, ale za to najlepsi. I uwielbiam ten dzisiejszy chill, możliwość spania do oporu bez pośpiechu, to jest coś co doceniam bardzo teraz, ze nie muszę biegać, latać tylko na spokojnie sobie możemy ogarniać. Bo i tak jeszcze się nalatamy :).
A dzisiaj mam dola Was pastę do mycia twarzą, którą kupiłam kiedyś w sumie przez przypadek i zapraszam do przeczytania mojej opinii na jej temat :)

Bielenda, Carbo - detox biały węgiel
pasta do mycia twarzy


Pasta - detox do mycia twarzy to produkt 3w1; 1. pasta oczyszczająca, 2. peeling wygładzający, 3.maseczka ściągająca pory. do cery mieszanej, tłustej i wrażliwej. 
Pasta ma działanie detoksykujące, szybko, głęboko i skutecznie oczyszcza i odświeża cerę. Formuła z białym węglem to połączenie węgla farmaceutycznego, sproszkowanego diamentu oraz białej glinki usunie toksyny ze skóry, zapobiegnie powstawaniu wyprysków, a także ładnie zmatuje cerę. Węgiel przyciągnie jak magnes i wchłonie toksyny, martwy naskórek i inne zanieczyszczenia. Poza tym, skutecznie odetka zatkane pory i wyrówna koloryt, a także odżywi i wygładzi skórę.
PASTA ma za zadanie: dokładnie umyć skórę, usunąć makijaż i nadmiar sebum.
PEELING z aktywnymi mikrogranulkami delikatnie złuszcza naskórek, wygładza i odblokowuje pory.
MASECZKA ściągnie pory, zmniejszy ich widoczność, zredukuje błyszczenie cery.


Skład: Aqua, Kaolin, Glycerin, Pumice, Sodium Laureth Sulfate, Coco-Glucoside, Glycol Distearate Cellulose Acetate, Salicylic Acid, Panthenol, Carbon Black (Activated Charcoal), Allantoin, Titanum Dioxide, Polymethysilsequioxane, Diamond Powder, Polysorbate 20, Xanthan Gum, Disodium EDTA, Citric Acid, Ethylhexylglycerin, Phenoxyethanol, Parfum, Butylphenyl Methylpropional.

Sposób użycia: Pastę należy rozprowadzić na wilgotną skórę, delikatnie rozmasować i spłukać wodą, najlepiej stosować codziennie rano i wieczorem. Peeling należy wmasować w wilgotną i oczyszczoną skórę, spłukać i stosować co drugi dzień. Maseczkę należy nałożyć na czystą, suchą skórę, pozostawić na 3 minuty, następnie spłukać wodą, stosować 3 razy w tygodniu. 


Zaczynając od opakowania, to ogólnie wszystko jest spoko, ładne opakowanie, na którym znajdziecie wszystkie informacje, ale poza tym.... dramat. Musiałam niestety trafić na jakieś felerne opakowanie, które się nie domyka, co nawet widać na powyższym zdjęciu. To niestety powoduje, że ani nie wezmę ze sobą pasty nigdzie, a i niestety produkt zasycha strasznie na opakowaniu. Nie tylko wygląda to dość nieestetycznie, ale i zapycha mi wejście do opakowania i czasem nie da się kompletnie nic z niego wycisnąć, co jest straszne. Jakakolwiek by to pierdoła nie była, to ja nie lubię sobie utrudniać życia. A ta kwestia się trochę przełożyła na wszystko i chcę tę pastę wykończyć jak najszybciej, a czasem z tego powodu po prostu po nią nie sięgam.
Porównując do pasty z Ziaji, ma dość lekką i rzadką konsystencję. Nie jest to zbyt 'peelingowa' pasta, bardziej kremowa i tych peelingujących drobinek, czy mikrogranulek jest niewiele i są słabe do wyczucia.. Co do zapachu, to ogólnie jest dość w porządku, lekko słodki, ale to też zależy od konkretnego użycia, bo pachnie różnie.


A przechodząc od działania:
Jako pasta jest bardzo delikatna. Nie stosowałam jej do demakijażu twarzy, ale używałam do drugiego oczyszczania, kiedy ten makijaż na pewno nie był zmyty do końca i tutaj byłam bardzo zadowolona, bo fajnie doczyszcza twarz z resztek makijażu (czasem najgorszych do usunięcia) i innych zanieczyszczeń, Nie jest to takie mocne oczyszczenie, jak po niektórych peelingach, dlatego ja co jakiś czas muszę sięgać po bardziej oczyszczający produkt, bo uwielbiam peelingi.
Ale skóra nie jest ściągnięta, zaczerwieniona, podrażniona, a dobrze oczyszczona.

Jako peeling to szczerze nie widzę różnicy między używaniem pasty codziennie, a jako peelingu co kilka dni. I jeśli lubicie używać raz na jakiś czas mocnego peelingu do twarzy, to ta pasta będzie na pewno za słaba. Ja bym była niezadowolona, bo mam wrażenie, że co jakiś czas nie zrobi nic.

Jako maseczka zmienia zapach, co mnie strasznie dziwi, ale kiedy mam tę pastę na twarzy dłużej to nie mogę znieść tego zapachu. Strasznie mi przeszkadza i nawet nie wiem co on mi przypomina, ale po prostu mi nie pasuje. Co mnie boli, bo działanie tej pasty jako maska jest genialne! Twarz po zastosowaniu jest bardzo miękka, gładka w dotyku i widać po niej idealne zmatowienie. Jest taka uspokojona i dodatkowo oczyszczona. Trochę się trzeba namachać przy zmywaniu, bo pasta bardzo szybko zasycha, ale ja jestem bardzo zadowolona!


I własnie dlatego jakoś tak sama nie wiem, co mam myśleć o tej paście. Za każdym razem przed użyciem wkurza mnie opakowanie - niemiłosiernie ! No, ale działanie jako takie ma fajne! Co prawda ja lubię mocno zdzierakowe peelingi, ale od  czasu do czasu, jako dodatkowe oczyszczanie mogę znieść, kiedy mam produkt do demakijażu, który nie radzi sobie za pierwszym użyciem. Jako peeling totalnie nie rozumiem takiego używaniu,a le jako maska to jest naprawdę szał!  Szkoda tylko, że wtedy zapach jest nie do zniesienia, ale efekty są naprawdę zaskakujące!
Jeśli lubicie delikatne produkty nie do demakijażu, a do oczyszczania twarzy to powinniście być zadowoleni. Jest to fajna kremowa pasta oczyszczająca, która jeszcze lepiej sprawdza się jako maska. Pewnie, jak będę mieć jeszcze możliwość to wrócę do tego produktu, ale mam nadzieję, że wtedy opakowanie mnie nie zawiedzie.


Znacie ten produkt? I biały węgiel? :)

aktuaizacje: schwarzkopf gliss kur ekspresowe odżywki regeneracyjne i garnier hair food maski

08 listopada 2019


Dzień dobry! Co tam słychać? U mnie jak zawsze masa rzeczy się dzieje, doba jest zdecydowanie za krótka, ale mam nadzieję, że już niedługo wszystko się unormuje, a ja w końcu odpocznę, ale najpierw muszę się ogarnąć i zrobić tyle, żeby móc potem odpoczywać. Nie będzie łatwo, bo nie pamiętam kiedy ostatnio miałam dzień wolny, żebym mogła sobie poogarniać wszystko tak, jak bym chciała, bo co chwilę coś nowego się pojawia. Wy też tak macie? Że co chwilę coś robicie, a i tak Wam brakuje czasu?
Ale, ale, ale! Dzisiaj mam trochę inny wpis niż zazwyczaj, a to dlatego, że zaktualizowałam dwa poprzednie wpisy, jeden sprzed dwóch lat, a drugi z marca tego roku. Ale, ja jak lubię jakieś kosmetyki, to uwielbiam sobie posprawdzam praktycznie wszystkie jego wersje, a szczególnie jeśli chodzi o produkty do włosów, a że firmy cały czas się rozkręcają, to na bieżąco wypuszczają nowości, więc kupuję i sprawdzam i właśnie dzisiaj mam dla Was dwa zaktualizowane wpisy, ale i tutaj napiszę co nieco o tych produktach. Mamy tu jeden negatywny, a jeden pozytywny update!

Schwarzkopf Gliss Kur, BIO-TECH RESTORE



Tak, jak widzicie odżywka znajduje się w standardowym opakowaniu, odżywka ma formę sprayu, dzięki czemu mega wygodnie się jej używa. Jest bez spłukiwania i gwarantuję Wam brak obciążenia (oczywiście nie przesadzając z ilością), ale i ciągłe nawilżenie, czy odżywienie. Ja tych odżywek używam zawsze kiedy jestem w łazience, za każdym razem, rano, wieczorem i po prostu zawsze, kiedy mam taką możliwość.
Ta odżywka ma zapach totalnie różniący się od innych wersji. Nie jest to ani kosmetyczny, ani ładny zapach, strasznie ziołowy, więc jak ktoś lubi takie klimaty to będzie zadowolony. Ja nie za bardzo, więc trochę męczył mnie ten zapach.
Jeśli chodzi o działanie, to przyzwyczaiłam się do natychmiastowego nawilżenia, odżywienia i takiego efektu, jakby włosy same odżyły na nowo. Przy tej wersji nie było praktycznie żadnego efektu, nie wiem jakim cudem, ale psikam, psikam i nic. Mam wrażenie, jakby odżywka rozpuszczała się w powietrzu i w sumie nie robiła za wiele. Coś tam czytałam o co chodzi w tym Bio-tech, ale to do mnie nie dociera za bardzo i sama nie wiem, jak to działa i czego u mnie jakoś nie działa. Ale no niestety, nie zauważyłam kompletnie nic, a szkoda. Tym bardziej, że praktycznie wszystkie pozostałe wersje sprawdzają się u mnie rewelacyjnie.
Dajcie znać, czy mieliście akurat tę odżywkę, ja kupiłam jeszcze maskę przy okazji i nie używałam, ale już jestem średnio nastawiona do tego.

A jeśli chcecie przeczytać o pozostałych kilkunastu wersjach tych odżywek ekspresowych, które się naprawdę sprawdzają (!) to zapraszam poniżej:


Garnier Fructis, Aloe Hair Food



I to jest największe ostatnie moje odkrycie. Maska tak samo, jak i pozostałe wersje znajduje się w takim samym opakowaniu, które się bardzo dobrze odkręca. Nie ma też problemu z zakręcaniem, na pewno maska będzie szczelnie zamknięta, więc nie trzeba się o to martwić. Na opakowaniu też znajdziecie wszystkie informacje i dodatkowo super wytłumaczony skład, co dla mnie, jako dla laika jest to super opcją.
Konsystencja jest bardzo gęsta i treściwa, taka konkretna, mam wrażenie, że każdy najmniejszy milimetr maski jest nasycony świetnymi składnikami. Zapach to kolejny mega pozytywny aspekt tej maski! To pachnie mega słodko, zarazem bardzo kobieco, owocowo, troszeczkę kwiatowo, ale ja nie jestem w stanie do niczego porównać tego zapachu, a bardzo mi się podoba i umila korzystanie z tej maski.
Ja jej używam teraz najczęściej na tak około godzinę, ale zazwyczaj nie mam głowy do zakładania czepka i ręcznika, po prostu o tym zapominam, a i wydaje mi się, że nie mm czasu, że nałożę ją na 5 minut i tak to potem schodzi.


Ale efekty już od pierwszego użycia mnie tak pozytywnie zaskoczyły, że ja byłam w szoku! Włosy były cudownie nawilżone, odżywione, były na maksa miękkie w dotyku, błyszczały, a w dodatku miałam wrażenie, że były mega mięsiste, takie pełniejsze. Dodatkowo skręt był cudowny! Po tej masce moje loki odżyły i kręcą się, jak małe wariatki - poważnie. Bardzo pozytywnie wpływa też na przedłużenie trwałości loków. Zazwyczaj następnego dnia miałam na głowie siano, a po tej masce mam nawet nawet skręcone włosy, że nie wstyd wyjść do ludzi. Maska po nałożeniu czepek i na to ręcznika to już w ogóle jest istne szaleństwo. Włosy są tak cudownie i mocno nawilżone, że ja naprawdę jestem w szoku, ale pozytywnym. I jest to zdecydowanie mój ulubieniec. Kupiłam ostatnio sporo masek do włosów, ale nie chcę ich, chcę tylko tej. Po raz kolejny się przekonałam, że moje włosy lubią aloes i to bardzo!
Ja jestem zachwycona, jak widać!

A jeśli chcecie poczytać o pozostałych wersjach masek Hair Food, to zapraszam poniżej:
Garnier, Hair Food, maski do włosów [22.03.2019r.]


Znacie te 'nowości' albo inne wersje danych produktów? :)

Denko, październik 2019r.!

05 listopada 2019



Haj! Dzisiaj będzie denko, tradycyjnie wracam z denkami! W tym miesiącu denko będzie bardzo małe, w porównaniu do tych, jakie miałam okazję Wam tutaj pokazywać, ale nie ma się co dziwić. Przeprowadzając się zostawiałam część otwartych produktów w domu rodzinnym, bo tam też mi się przydadzą od czasu do czasu, a w Rzeszowie otworzyłam część nowych produktów, więc i tak jestem w szoku, że coś udało mi się zużyć. Żałuję, że nie ogarnęłam wrześniowego denka, ale ślub, wesele, nie było na to kompletnie czasu ani głowy ;) No to siup - zaczynamy!



Nie ma denka bez Be Beauty, płatki kosmetyczne i Facelle, chusteczki do higieny intymnej, nie wyobrażam sobie używać innych produktów w tej kwestii. Płatki są zdecydowanie najlepsze (nawet jeśli ostatnio znajduję w nich dość wadliwe sztuki, np połówki), a chusteczki tak samo. Nie wyobrażam sobie swojej pielęgnacji bez nich w trakcie okresu i poza, po prostu nie. Poza tym, Alterra, Naturkosmetik, szampon nawilżający bio-owoc granatu i bio-aloes, dla mnie nie ma lepszych szamponów, oczyszczają, nie wysuszają, nie plączą włosów, zmywają olej najlepiej na świecie, tak samo doczyszczają pędzle no i są turbo tanie. I zużyłam kolejne opakowania Schwarzkopf, got2b volumania lakier dodający objętości, w sumie to zużyliśmy, bo mój mąż też używa i jest naprawdę mega. Ładnie pachnie, super utrzymuje fryzurę w ryzach i rzeczywiście dodaje objętości. I oczywiście mamy też Schwarzkopf Gliss Kur ekspresowa odżywka spray Ultimate Repair, to są odżywki, które zużywam cały czas na bieżąco i co denko i dobrze o tym wiedzie, więc nic więcej mówić nie muszę! I do kompletu produktów, które pojawiają się tu zawsze Catrice, Liquid Camouflage, high coveareg concealler, korektor, który jest moim ulubieńcem. Cudownie rozjaśnia okolice oczu i sprawia, że spojrzenie nabiera pięknego wyglądu, promiennego, świeżego i mega wypoczętego! A przy okazji ostatnio się upewniłam w przekonaniu, że nie ma nic lepszego niż Dove, gofresh, antyperspirant w kulce, jak kiedyś nie wyobrażałam sobie używania kulek, a teraz uważam, że są najlepsze, a te jeszcze w dodatku pachną nieziemsko!


  • Matrix, mega sleek iron smoother, spray wygładzający włosy - jeżeli szukacie produktu, który nie tylko ochroni Wasze włosy przed wysoką temperaturą, ale i pomoże je jeszcze bardziej wygładzić i uzyskać fajniejszy efekt prostych włosów, to ten produkt jest dla Was. Nie ma nic innego, co tak wygładzi włosy i z największego puchu i z najbardziej skręconych włosów może zrobić proste, lśniące włosy. Poza tym, wydłuża ten efekt i pomaga utrzymać proste włosy, co jest świetne. Bo czasem zdarza się, że nawet wyprostowane włosy zaczynają się puszyć.
  • Bielenda, skuteczny 2-fazowy płyn do demakijażu oczu, bawełna - kiedy stwierdziłam, że czas zużyć wszystkie produkty micelarne to ten produkt mnie ratował przy zmywaniu makijażu oczu. A po przyzwyczajeniu się do olejów to ciężko jest mi się przestawić na coś innego. Na szczęście ten płyn cudownie sobie z tym radził, jest dość tłusty, ale dzięki temu zmywa makijaż w kilka sekund, nie podrażniając oczu ani nie powodując łzawienia. Ma bardzo delikatny zapach i jest naprawdę ekstra!
  • Douglas Essential, cleansing make up remover wipes, czyli chusteczki do zmywania makijażu - ratowałam się nimi w wielu sytuacjach, jakoś tak się składało, że zawsze je brałam ze sobą, nawet kiedy zapominałam o wacikach, więc musiałam zmywać nimi makijaż, a zazwyczaj traktowałam je bardziej jako odświeżenie, czy przy malowaniu pomagały mi szybko coś zmyć z twarzy. I muszę przyznać, że sobie świetnie radziły. Były fajnie i idealnie nasączone produktem, dodatkowo zapach był obłędny i zmywały przyjemnie makijaż. Nie było to zmycie jedną chusteczką, ale dwoma czy trzema się udawało, co przy takim produkcie dla mnie to bardzo ładny wynik.  
  • Sleek, paletka cieni Au Naturel - tę paletkę miałam dobrych kilka lat, nie udało mi się zużyć jej do końca, ani myślę, że nawet w połowie, ale niestety muszę się jej w końcu pozbyć, bo po wielu upadkach, zaczęła się rozpadać, wierzchnia część odpadła totalnie, cienie same w sobie również zaczęły się kruszyć. Szkoda. Bo ta paletka to życie i jest najbardziej wyeksploatowaną paletką, jaką mam i to właśnie po nią sięgałam zawsze zdecydowanie najczęściej. Miała idealne neutralne kolory na co dzień, ale i kilka mocniejszych kolorów, którymi można było podrasować na maksa makijaż! Będę tęsknić.
  • Le Cafe de Beaute, Cafe mimi, żel pod prysznic, czarna porzeczka i żurawina - kupiłam ten żel przez przypadek i się zakochałam, wielka szkoda, że to była miniaturka, chętnie sobie kupiłam pełnowymiarowy produkt, bo zapach jest obłędny! A to jest dla mnie zdecydowanie najważniejsze w żelach, dodatkowo przyzwoicie się pieni i jest fajny!
  • Maska Mediental Aura Alpha - maski kupiłam przy okazji w Tesco swojego wieczoru panieńskiego, jako prezent dla dziewczyn, które były ze mną w tym dniu. I wiecie co, one są naprawdę świetnie! Ekstra nawilżają, odżywiają i cudownie oddziałują na skórę. Dodatkowo płachta jest niesamowicie nawilżona płynem i spokojnie by Wam starczyła na 2-3 razy, jeśli odłożycie płachtę do opakowanie i jakoś ją szczelnie zamkniecie. 

  • Elfa Pharm, Very Berry, balsam do ust malina moroszka i olej cedrowy - początkowo byłam zakochana tym balsamem, tym bardziej, że uwielbiam balsamy w 'jajeczku'. Zapach fenomenalny, Pchnie zdecydowanie jak te cukierki Skittles! Ale na tym w sumie wszystko się kończy. Ten balsam był tak miękki, że przy malowaniu ust zostawały jego kawałki na ustach, co dla mnie momentalnie robiło się lekko obrzydliwe.  Bardzo się ciapał i coś mi tutaj nie pasowało w tej konsystencji. Nawet jeśli sam balsam całkiem spoko działał, to po prostu za dużo się go nakładało na usta i dla mnie to było bardzo niefajne. Biorę też pod uwagę, że mogłam trafić na jakiś pojedynczy nieudany produkt, zdarza się wszystkim ;), ale raczej nie będę sprawdzać na innej wersji.
  • Douglas, gąbeczka - wyciągnęłam ją jakoś dwa lata temu w kalendarzu adwentowym i od razu się śmiałam, że wygląda jak korek analny (i nie tylko ja tak uważam!), użyłam może 2 3 razy, ogólnie jest bardzo twarda i po prostu mi nie podeszła, w ogóle. Mega niewygodnie nakładało mi się nią makijaż, jak i korektor mimo fajnie i ciekawie zakończonej końcówki w szpic i myślałam, że będzie idealna do nakładania korektora, ale poddałam się, bo to było do dupy (no, haha).


  • AA Beauty Bar, maska węglowa, oczyszczająca -  tą maskę znalazłam randomowo w swoich maskowych zbiorach i podchodziłam do niej dosyć sceptycznie, a szkoda, bo jest całkiem w porządku. Fajnie oczyściła moją skórę i ją zmatowiło, przy okazji jej nie wysuszając i nie podrażniając. Ja się zachwyciłam, chociaż nie mam pojęcia czy ona jest w ogóle jeszcze dostępna.
  • Lierac, dioptride, wypełniający krem korygujący zmarszczki wokół oczu - ostatnio używam głównie takie próbki kremów pod oczy, bo muszę je w końcu zużyć, i ten krem wystarczył mi na dłużej niż zazwyczaj. Bardzo ładnie pachniał, nie podrażniał oczu, nie powodował łzawienia. Mam wrażenie, że trochę rozjaśnił mi okolice oczu i mógł lekko zlikwidować cienie, ale jednak za mało razy użyłam, żeby coś więcej powiedzieć, poza tym, że jest przyjemny ;)
  • Pierre Rene, Iconic lashes mascara, tusz do rzęs - bardzo mi szkoda, że pozbywam się tych tuszy, ale muszę sukcesywnie robić i w nich porządek. Te mi już wyschły, ale pamiętam, że byłam z nich nawet zadowolona. Efekt dawały dość naturalny, ale jednak dało się zauważyć delikatne wydłużenie rzęs, taki idealny dla mnie tusz na co dzień, żeby nie męczyć się ze zmywaniem, lubię takie!
  • Delia, Collagen Lash Super Curl Up - kolejny tusz, który zużyłam już dawno temu i leżał długo wśród innych tuszy. Nie znam innego tuszu z tak powydziwianą szczoteczką i powykręcaną, ale ona działa i potrafi zdziałać super cuda! Pięknie podkreślał rzęsy, wydłużał je niesamowicie i lekko pogrubiał i zagęszczał, ale tutaj aż tak bym się nie zachwycała. Najbardziej mi się podobało to, że tym tuszem z łatwością docierałam do nawet najkrótszych rzęs ;)!
  • No name, gąbeczka - i tu nie mam pojęcia skąd jest ta gąbeczka, i czy w ogóle jej używałam. Powinnam je jakoś podpisywać po wyciągnięciu z opakowania i używać tylko ich, żeby jednak użyć. Ale nie ma się co oszukiwać, że w końcu użyję, tym bardziej jak morduję do końca moją ulubioną LoveBlender.

I własnie tak się prezentuje moje denko. Mam nadzieję, że listopadowe będzie troszkę więcej i będzie troszkę więcej nowości, bo chyba jestem coraz bardziej monotematyczna, jak widzę, ile produktów pojawia się w denku co miesiąc haha. A jak Wam poszło?


I kiedy masz kolejne urodziny....

01 listopada 2019


...i nie potrzebujesz niczego więcej, bo masz wszystko. 

To już któreś moje urodziny na blogu i co roku staram się wymyślać, jakieś konkretne wpisy, bo to ma dla mnie dosyć spore znaczenie. Podsumowanie roku, przemyślenie sobie kilku rzeczy, taki rachunek sumienia, który pomagał mi zawsze ustalić w jakim momencie życia się właśnie znajduję. W tym roku jest zupełnie inaczej.

Nie mam balonów, nie mam planu, nie szykuję żadnej mega wielkiej imprezy, nawet nie wiem, w co się ubiorę, i nie przywiązuję do tego żadnej wagi na chwilę obecną. Wyszłam za mąż, więc są to moje pierwsze urodziny z mężem, a także pierwsze Wszystkich Świętych razem z nim, kiedy to we dwójkę pojedziemy na cmentarze, odwiedzimy groby naszych bliskich, razem, i razem pojedziemy odwiedzić moją babcię, która jak co roku robi dla wszystkich swoich dzieci i wnuków gołąbki. I nie zamieniłabym tego na żaden nawet najdroższy prezent świata. Chcę spędzić czas z rodziną, z przyjaciółmi, ze znajomymi i nic więcej. Nie muszę już uświetniać swoich urodzin jakimiś dodatkami, żeby pokazać, jaka to ja nie jestem szczęśliwa. Właśnie dlatego, że w końcu jestem naprawdę szczęśliwa, wiem, że mogę wszystko i mam wszystko, co sprawia, że mam cudowne życie i ludzi wokół, którzy zawsze mnie wspierają i pchają do przodu. Czego chcieć więcej?

A, w sumie wiem! Chciałabym zobaczyć i pomacać alpaki i może się uda pojechać w ten weekend! 

Życie mnie zaskakuje na każdym kroku, ja sama siebie zaskakuje i tego sobie życzę, żeby zaskakiwało mnie dalej jak najbardziej pozytywnie. 

A tak w ogóle to niby nic nie potrzebuję, ale sobie kupuję, a w tym miesiącu cały czas z myślą, że 'O! Będzie na urodziny!'. I w taki sposób kupiłam sobie kalendarz adwentowy z Yves Rocher, książkę o Przyjaciołach, a także grę Gierki Małżeńskie! A i jeszcze wykupiłam trzy seanse na oglądanie Przyjaciół w kinie Helios! Tak można żyć. I wydaje mi się, że jeszcze przez cały listopad będę sobie coś kupować z myślą o urodzinach haha. Też tak robicie?


 

Miłego dnia !