Dzień dobry! Jak się macie? Pogoda we wrześniu nas chwilowo rozpieszcza, mimo miejscowych burz, opadów deszczu to jest naprawdę fajnie, przyjemnie, a momentami gorąco! Tego gorąca tego lata zdecydowanie brakowało, więc fajnie, że jest. Mam nadzieję, że jeszcze część z nas spożytkuje tę pogodę, jak należy. A ja nie ukrywam, myślami jestem już w jesieni, dyniach, długich wieczorach i samych przyjemnościach! Mimo że zaczęłam już korepetycje z grubej rury i ciężko jest mi się przestawić na wieczory nauczające, ale kiedy ma się cel i to bardzo ważny to inaczej się do tego podchodzi. Wiem, że warto.
A chwilowo chciałabym jeszcze pożegnać lato sierpniowym denkiem, trochę tych produktów zużyłam, nie jest to może jakaś szalona ilość, ale na pewno jest zadowalająca. Co prawda tych kosmetyków mnoży się u mnie coraz więcej, więc na pewno niedługo będę robić duży przegląd i postaram się podzielić nimi z moimi najbliższymi, ale na chwilę staram się ciągle znajdywać czas na dbanie o sibie, w dalszym ciągu ubolewam nad tym, że zużywam za mało maseczek do twarzy, ale jestem wdzięczna za maseczki na noc, bo one na chwilę obecną musza nadrobić!
Nie przedłużam, zapraszam na denko!
W ulubieńcach myślę, że nie powinno być już żadnego zaskoczenia. Ziaja, ziajka, kremowy olejek myjący dla dzieci na ciemieniuchę to produkt, który świetnie się sprawdza w pielęgnacji włosów u dzieci, naprawdę pomaga zwalczyć ciemieniuchę, wystarczy regularnie stosować, nie ma co 'przeciągać', a i fajnie jest zostawić szampon trochę dłużej na skórze głowy. Dla mnie jest to mega ważne, więc cieszę się, że jest szampon, który się sprawdza. Tak samo, jak i moja ulubiona Schwarzkopf, Gliss Kur, oil nutritive, ekspresowa odżywka do włosów bez spłukiwania, przez dłuższą chwilę ich nie używałam, ale na nowo wyrobiłam sobie nawyk i uważam, że one stosowane i regularnie, jak i doraźnie są ekstra. Bardzo szybko ujarzmiają włosy, ale i fajnie wpływają na ich pielęgnację i nawilżenie, dla mnie bomba! O wacikach kosmetycznych z BeBeauty chyba nie muszę mówić, są genialne! Są tanie, łatwo dostępne, a na dodatek spełniają swoją funkcję dużo lepiej niż inne waciki. A Queen, nawilżany papier toaletowy to moje ostatnie odkrycie i naprawdę się cieszę, że takie produkty powstają. Zawsze używałam mokrych chusteczek do higieny intymnej, ale zawsze było coś z nimi nie tak, tu mamy zwykłe najzwyklejsze, a sprawdzające się idealnie.
- Garnier Fructis, keratin sleek, szampon do włosów - ten szampon do włosów jest idealnym dopełnieniem i uzupełnieniem serum właśnie z tej samej serii, mamy tutaj super konsystencję, idealną ilość piany, a na dodatek świetne działanie na włosy. Szampon myje, zwiększa objętość, a na dodatek pielęgnuje, wygładza i ujarzmia włosy eliminując puch, ekstra!
- Kanu Nature, peeling do ciała, rokitnikowa moc witaminowa - wicie, że ja uwielbiam peelingi, a jeszcze bardziej lubię peelingi, które czuć na skórze, ten peeling jest średnioziarnisty, ale idealny w tych swoich właściwościach. Cudownie zmiękcza, wygładza skórę, a także pozbywa się martwego naskórka. Pachnie nieziemsko i dodatkowo nawilża i odżywia skórę.
- Medisept Velodes, krem ochronny do rąk - używałam tego kremu głównie na noc, mimo że fajnie się wchłaniał i nie pozostawiał tłustego filtra na skórze, to w dalszym ciągu był dla mnie ukojeniem i idealnym produktem na noc. Koił, nawilżał i odżywiał moje dłonie, sprawiał, że następnego dnia moja skóra była w świetnym stanie, a o to mi właśnie chodziło.
- Bobini fun, płyn do kąpieli i żel do mycia ciała - dla dzieci, co chwilę szukam czegoś nowego do kąpieli, żeby ta nasza wieczorna rutyna przeszła sprawniej, spokojniej i bez zbędnych krzyków. A każdy kto ma dzieci wie, że czasem spojrzenie w złą stronę potrafi zepsuć wszystko, więc u nas żel do mycia powodujący pianę to ważna sprawa! Ten z Bobini spełnił moje oczekiwania na każdym poziomie.
- Bandi, body care, emulsja do ciała silnie anty-cellulitowa - balsam, który pięknie nawilżał i odżywiał moją skórę, Cudownie sprawdził się w wakacje, kiedy skóra była narażona na promienie słoneczne, radził sobie z ukojeniem, nawilżeniem oraz odżywieniem, a co najważniejsze naprawdę widziałam różnicę w ujędrnienie skóry. Stała się elastyczniejsza i cellulit rzeczywiście został zmniejszony, co uważam za cud! nie jest to spektakularna zmiana, ale jednak bez ćwiczeń i wzmożonego ruchu to i tak świetny wynik.
- Himalaya Botanique, wybielająca pasta do zębów przeciw płytce nazębnej - ciekawe jest to, że początkowo nie byłam aż tak przekonana do tej pasty do zębów, czegoś mi brakowało, ale po czasie, kiedy ogarnęłam, jak współpracować z tą pastą i że tutaj rzeczywiście trzeba pilnować długości mycia to nagle wszystko było piękne, ząbki były czyste, oddech odświeżony, a i lekkie rozjaśnienie zębów też się dało zauważyć.
- Sephora, płatki pod oczy - nie policzę, jak długo te płatki pod oczy miałam w swojej szafce, użyłam ich w końcu z głupa i o jezu! Te płatki są fenomenalne! One sprawiły, że worki zniknęły, cienie zostały rozjaśnione i nagle stały się niewidczne, skóra pod oczami byłą cudownie nawilżona i wow, spojrzenie naprało tkiej świeżości i wyrazu, że ja byłam w szoku!
- La Roche-Posay, niewidoczny spray do ciała z filtrem 50+ - i ja właśnie ogarnęłam, że nie napisałam recenzji tego sprayu, a jest fenomenalny! Świetnie się sprawdza do twarzy na makijaż, jak i na skórę, kiedy szybko chcę się spsikać i zadbać o ochronę przeciwsłoneczną. Sprawdza się super, wygodna, komfort, łatwość i szybkość aplikacji - kocham! Polecam wszystkim, tym bardziej że nadaje się pod makijaż.
- Kimoco Beauty, mask Aloe, sooting & moisturizing - odsyłam do ogólnej recenzji, ale wszystkie te maski są genialne! Cudownie nawilżają, odżywiają, sprawiają, że skórę jest super miękka, sprężysta, jedwabiście gładka, a na dodatek wygląda młodziej. Zmarszczki są spłycone, widać, że jest bardziej odżywiona, makijaż lepiej wygląda i cała twarz staje się jakaś bardziej promienna i pełna blasku, no czad!
- CareVe, nawilżające emulsja do mycia - zużyłam mini wersję, ale produkt sam w sobie jest genialny! Cudownie myje twarz z większości zanieczyszczeń, mimo że z demakijażem nie do końca mi podpasował, ale za to jako drugie oczyszczanie twarzy sprawdził się jak należy. Jest delikatny, a mimo to skuteczny, nie podrażnia, nadaje się do każdego rodzaju skóry, a na dodatek pielęgnuje skórę uwielbiam!
- LaQ, class & success, żel pod prysznic, magnolia i różowy pieprz - tu będzie szybko i myślę, że bez bólu, bo ja uwielbiam LaQ, uwielbiam ich produkty, uwielbiam ich formuły, właściwości oraz działanie, ten żel do ciała tak samo sprawdza się ekstra, ale tutaj zapach przeważył, nie spasował mi i tyle.
- NoName, żel pod prysznic - nie pamiętam co to za żel pod prysznic, ale tutaj był bardzo zwykłym zwyklaczkiem, niczym się nie wyróżnił, po prostu mył.
- Il Salone Milano, profesjonalny booster do włosów wzmacniający - u mnie się ten booster nie sprawdził, nie robił z włosami za wiele, ja też nie zauważyłam większej różnicy, więc tutaj bardzo słabo, ale wierzę, że na innych włosach, może bardziej wymagających mógł zdziałać cuda.
Ohh i mamy to! Co prawda z opóźnieniem, ale mamy to, tak bardzo się cieszę, że przez to przebrnęłam, co prawda żałuję, że w dalszym ciągu zużywam tak mało masek do twarzy, a tak bardzo narzekam nie tyle co na jej stan, bo mimo wszystko jest okej, ale wydaje mi się, że większa ilość regularnych masek do twarzy dodała y jej stałej witalności i promienności!
Jak Wasze denko?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bardzo proszę o komentarze na temat notki lub moich wpisów u Was ;))
miło mi, że mam fajnego bloga, ale za pusty komentarz nie dodam do obserwowanych ;))
mimo wszystko lubię z Wami rozmawiać, czy nawet ostrzej konwersować ;)) :DDD