Yves Rocher, świąteczna edycja kosmetyków 2018 pod lupą
było warto?

28 stycznia 2019


Halo, halo! Końcem listopada, jeszcze przed blogmasami, na instagramie pokazywałam kosmetyki, jakie kupiłam sobie specjalnie na grudzień i na ten czas świąteczny. Od kilku lat, robię to regularnie co roku, żeby jakoś tak bardziej się wprowadzić w ten nastrój świąteczny i bardzo mi się to podoba. W poprzednim roku też skorzystałam z oferty Yves Rocher i byłam na maksa zadowolona, zapach owoców leśnych był strzałem w 10, więc i teraz się skusiłam, a do wyboru były dwie opcje zapachowe: czerwone jabłuszko i złota herbata, więc skusiłam się na misz-masz! I czas na moją opinię.


YVES ROCHER, ŻELDO MYCIA RĄK
CZERWONE JABŁUSZO I ZŁOTA HERBATA

Z jednej strony mydła, jak mydła, co może być w nich złego albo bardzo beznadziejnego? W sumie coś się zawsze znajdzie. Żele do mycia rąk są w bardzo małej objętości, a i nie są zbyt wydajne, więc skończyły się u mnie bardzo szybko. Zapachy są świetne, ale średnio wyczuwalne.O dziwo bardziej podoba mi się zapach złotej herbaty czego bym się nie spodziewała, ale nie unoszą się te zapachy w powietrzu,, więc szkoda.
Żele ogólnie całkiem spoko myją, nie pozostawiają po sobie wrażenie suchej skóry, wszystko było tutaj w porządku, nie biegłam od razu używać kremu do rąk, bo nie było takiej potrzeby, ale nie było to świąteczne doznanie. Także mydła mnie nie zachwyciły.

YVES ROCHER, ŻEL POD PRYSZNIC I DO KĄPIELI
CZERWONE JABŁUSZKO

Ten żel pod prysznic akurat sprawdził się u mnie bardzo fajnie. Zapach też nie jest jakiś super intensywny, ale na pewno mocniejszy niż żeli do mycia rąk. Zapach unosi się w łazience, więc jest fajnie. Wydajność jest świetna, używam go już dwa miesiąca i jeszcze go kończę, pieni się też rewelacyjnie i nie mam mu nic do zarzucenia. Nie wysusza skóry ani jej nie podrażnia, więc jest jak najbardziej spoko.

YVES ROCHER, PEELINGUJĄCY ŻEL POD PRYSZNIC I DO KĄPIELI
ZŁOTA HERBATA

Ten produkt uwielbiam! Żałuję, że nie wzięłam sobie żelu pod prysznic o tym zapachu, bo mega mi się podoba. I pod prysznicem zapach jest mega intensywny i mocny, więc powiem Wam, że naprawdę świetnie mi się go używa. Jako, że jest to peelingujący żel, te drobinki peelingujące nie są na pewno jakoś mocno ścierające, ale dla mnie taki produkt jest wystarczający np. dzień po depilacji, kiedy nie chce wywołać jakichś dodatkowych i niepotrzebnych podrażnień. Alb po prostu w dni kiedy mam wrażenie, że mogę wygładzić bardziej skórę, ale peeling gruboziarnisty to by było za dużo. Jest też wydajny, a kiedy wylewamy go na myjkę to już w ogóle. Uwielbiam go i z niego jestem super zadowolona.

YVES ROCHER, ŚWIECZKI ZAPACHOWE
CZERWONE JABŁUSZKO I ZŁOTA HERBATA

Ogólnie nie jestem świeczkową dziewczyną, ale mega mi się podobają te wnętrza, gdzie są zapalone świeczki, bo to robi klimat. A poza tym, zawsze każdy się jara, że tak to pięknie pachnie itd. A mi jakoś to nigdy tak nie pachnie. Może to jest kwestia świeczek i nietrafionych zapachów, ale coś mi tu nigdy nie gra  Te świeczki robią też fajny klimat, ale poza zapachem docelowym jabłka czy herbaty, czuję jeszcze coś duszącego, jakby taką intensywną bazę, która nie jest zbyt przyjemna, a powiem, że aż męcząca. Więc tu niestety nie.
Ale chętnie przejrzę Wasze świeczkowe polecenia :).

YVES ROCHER, POMADKI OCHRONNE DO UST
CZERWONE JABŁUSZKO I ZŁOTA HERBATA

I to jest największy sztos z tej całej kolekcji.. Pomadki są tak fantastyczne że ja nie mogę. A muszę przyznać, że mam dosyć złe wspomnienia z pomadkami tej marki. Miałam kiedyś i były takie mdłe w smaku, zapach był średni i bardziej tworzyły sztuczną warstwę na ustach zamiast wnikać i je nawilżać. Te pachną mega, jabłko i herbata są fajnie wyczuwalne, i świetnie nawilżają usta, a także chronią je na zimnie! Zimą często borykałam się z problemem spierzchniętych ust, zaczerwienianych i podrażnianych dookoła, a w tym roku namiętnie używałam tych pomadek na zmianę i takiego problemu praktycznie nie miałam, a nawet jak gdzieś wyszłam bez pomadki, to obyło się bez dramatu i w domu szybka regeneracja grubszą warstwą cudownie dała radę. Nie było warstwy na ustach, która tylko udawała, że coś robi, ale naprawdę usta były w lepszym stanie niż zazwyczaj. Pomadki są super wydajne i będę ich używać i używać, ale ciesze się, bo to zdecydowanie hit!


Jak widzicie nie było jakiegoś wielkiego szału. Poza pomadkami i żelem peelingującym, cała reszta okazała się być słaba i szybko o nich zapomnę. Zapach pomadek jest idealny, złota herbata tak samo, ale mimo wszystko zapach owoców leśnych z roku wcześniejszego był dużo bardziej trafiony.
Kupujecie tematyczne i klimatyczne kosmetyki, czy używacie tego co zawsze? :)


Obecna pielęgnacja, oczyszczanie twarzy

25 stycznia 2019


Hej! Co tam, jak tam? Jak ostatnio narzekałam na brak pomysłów na wpisy, tak nagle pewnego dnia siadłam i zaczęłam zapisywać swoje pomysły i zapisałam tyle, że teraz się zastanawiam, kiedy ja to wszystko tylko napiszę. Ale damy radę! Cieszę się, że dosyć dużo pomysłów mam niekosmetycznych, więc trochę odpoczniecie sobie od kosmetyków. Najważniejsze, że wszystko idzie do przodu, wszystko jak najbardziej pozytywnie, a ja już się nie mogę doczekać tego, co będzie i co mi przyniesie przyszłość.


Ale, ale! Przechodzimy do dzisiejszego wpisu, stricte kosmetycznego i zbiorczego. Zazwyczaj recenzuję produkty pojedynczo, ale mam takie trzy produkty, których obecnie używam i wydaje mi się, że nie ma sensu poświęcać każdemu całego wpisu, więc czas na recenzję zbiorczą. Możecie dać znać, czy takie formy recenzji np. wolicie ;). No to zaczynamy!


BE BEAUTY, NAWILŻAJĄCY PŁYN DO DEMAKIJAŻU TWARZY I OCZU
Płyn delikatnie oczyści skórę twarzy oraz oczu z zanieczyszczeń i makijażu, nawet wodoodpornego. Może również zastąpić tonik. Nawilża skórę, przywraca skórze komfort, nie pozostawia uczucia ściągnięcia.
Skład: Aqua, Polaxamer 184, Disodium Ccoamphoiacetate, Propylene Glycol, Polysorbate 20, Panthenol, Peat Extract, Halva Sylvestris Flower Extract, Sodium Chloride, Disodium EDTA, Sodium Citrate, Citric Acid, Parrfum, Phenoxyethanol, Caprrylyl Glycol.

Kupiłam ten płyn w Biedronce, jakoś o przy okazji. Ciekawa byłam jak on działa, bo pamiętam, że swojego czasu był na niego bum i dosyć dużo osób było z niego zadowolone. Płyn znajduje się w smukłej, dosyć wysokiej butelce o pojemności 400 ml. Przez opakowanie idealnie widzimy ile produktu zostało do końca. Konsystencja, bardzo wodnista, a zapach ma dość świeży, jakby lekko ogórkowy, ale wszystko tutaj gra.
Przechodząc do działania, to zmywa każdy makijaż, twarzy, jak i oka (niezależnie od tego, jak bardzo mocny by nie był), ale nie jest to szybki efekt. Wieczorem, kiedy jestem na maksa zmęczona, czy po jakiejś imprezie nie sięgam po niego, bo wiem, że demakijaż będzie trwał wieki. Muszę zużyć mnóstwo wacików, a potem i tak używając tonika, widzę, że coś tam jeszcze zostało. Spoko jest, kiedy używam go jako kolejny etap demakijażu, po produkcie do oczu i olejku na całą twarz, tak na zakończenie i zmycie resztek, ewentualnie do mega delikatnego makijażu, kiedy tam już niewiele zostało. Ale ogólnie szału na mnie nie zrobił.

ISANA, CLEAN+CARE, MLECZKO DO DEMAKIJAŻU CZU ZAWIERAJĄCE OLEJ
Zawiera miłorząb japoński oraz aloes. Do każdego rodzaju skóry. Ma za zadanie usunąć nawet wodoodporny makijaż. Przed użyciem należy dobrze wstrząsnąć.
Skład: Aqua, Isohexadecane, Sodium Chloride, Squalane, Panthenol, Glycerin, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Ginkgo Biloba Leaf Extract, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Xanthan Gum, Butylene Glycol, Pantolactone, Citric Acid, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Cl 61565.

Wecie, co... kupiłam ten produkt totalnie z braku laku. Na wakacje potrzebowałam produktu do demakijażu oczu w jakiejś mniejszej wersji, żeby wygodniej zabrać ze sobą i tak zobaczyłam ten, standardowo Isana, to i cena była mega niska, no to się skusiłam, bo na wakacjach można sobie próbować czegoś nowego. I się zakochałam. Poważnie, ale do rzeczy!
Nie jest to jakaś miniaturka, po prostu ten produkt ma taką niewielką pojemność, co dla mnie jest super. Opakowanie zwykłe, w sumie bez szału, nie wyróżnia się na tle innych. Jest to dwufazówka, więc jest to tłusty kosmetyk i należy go dobrze wstrząsnąć przed użyciem. Zapach jest całkowicie niewyczuwalny, nie podrażnia też oczu, ani nie powoduje łzawienia czy zamglenia. A  teraz najważniejsze: makijaż zmywa idealnie, jeden wacik wystarczy na większe zmywanie, potem już wystarczy odrobina płynu, żeby domyć to, co się delikatnie rozmazało, albo zostało gdzieś na rzęsach. Ja jestem na maksa zadowolona i nie spodziewałabym się tego po produkcie z Isany Super zmywa i nie zauważyłam, żeby mi negatywnie wpłynął na rzęsy. Na pewno z chęcią do niego powrócę.

AA, WITAMINOWY TONIK REGENERUJĄCY
Tonik ma za zadanie łagodnie oczyścić, odświeżyć i rozjaśnić skórę, redukować uczucie ściągnięcia i przywrócić naturalną równowagę. Poza tym, nawilża, zapobiega utracie wody, poprawia funkcje barierowe, jak i elastyczność skóry, chroni ją przed czynnikami zewnętrznymi, regeneruje i łagodzi skórę.
Skład: Aqua, Glycerin, Betaine, Propylene Glycol, Polysorbate 20, Malpighia Punicifolia Fruit Extract,CameiliaSinensis Leaf Etract, Glyceryl Behenate, Hydrogenated Palm Oil, Glyceryl Stearate Citrata, Borage Officinalis Seed Oil, Squalane, Cholesterol, Ceramide NP, Coco-Glucoside, Glyceryl Oleate, Hydrogenated Palm Glycerides Citrate, Tocopherol, Ascorbyl Palmitate, Lecithin, Pentylene Glycol, Sodium Lactate,Citric Acid, Fructosa, Urea, Maltose,Sodium Chloride, Allantoin, Sodium Hydroxide, Sodium PCA, Trehalose, Sodium Hyaluronate, Glucose, Phenoxyethanol, Ethylheylglycerin.

W porównaniu do poprzednich dwóch produktów ten ma najdłuższy skład, co trochę mnie przeraziło. Nie mam co się odzywać na temat jakości składu, bo się nie znam, ale to już możecie ocenić sami. Ja toników zawsze używam dwóch, jeden z atomizerem do rozpylania, a drugi właśnie taki do wylania na wacik. Mam wrażenie, że ta druga opcja bardziej oczyszcza twarz, więc używam ich głównie rano, a jak się sprawdził?
Opakowanie ma fajne i wygodne w użytkowaniu, łatwe do otwierania, nic się tutaj nie zacina. Zapach jest niewyczuwalny, a konsystencja typowa wodnista jak dla toniku. Nie pozostawia po sobie tłustej warstwy na skórze. Twarz oczyszcza całkiem okej. Kiedy czuję, że micel nie dał sobie rady to sięgam po niego, oczu nie podrażnia, więc i oczy nim też przecieram i nic się nie dzieje, a ładnie zbiera resztki tuszu. Jedyne co mi w nim nie pasuje to fakt, że mam wrażenie, że jest trochę za mocny Czasem po użyciu, trochę piecze mnie skóra, tym bardziej w miejscach już podrażnionych (np. okolice nosa ze względu na katar). Mam wrażenie, że skóra jest lekko ściągnięta, więc natychmiastowo nakładam jakiś krem.
Z całej trójki, z niego jestem najmniej zadowolona i na pewno do niego nie wrócę.


Z powyższych produktów uwielbiam płyn micelarny z olejkiem do demakijażu oczu od Isany, dla mnie odkrycie i rewelacja, reszta jest mi obojętna, ale raczej do nich nie wrócę. Dajcie znać, czy znacie te kosmetyki i możecie polecać mi kolejne ;)!


Urodowy tag 2019!

22 stycznia 2019


Hej! Kiedyś, kiedyś, dawno temu blogosfera była pełna różnych tagów, dotyczyły one dosłownie wszystkiego, prywatnego życia, samych blogów, filmów, muzyki - mogły zahaczać o każdą tematykę. Tak sobie pomyślałam, że można by było zrobić jakiś tag urodowy na temat pielęgnacji. Jest sporo rzeczy, o których mogłabym Wam opowiadać, ale to wszystko jest takie za krótkie, żeby tutaj tworzyć pełne wpisy, więc stwierdziłam, że stworzymy tag, w którym powiem wszystko co chcę - cwana hahaha. Wy się czegoś dowiecie, będzie temat do dyskusji, a i oczywiście możecie robić taki tag u siebie i dodawajcie swoje pytania!


  • Jaka czynność w pielęgnacji sprawia Ci największą przyjemność?
Zdecydowanie peelingowanie, uwielbiam peelingi cukrowe, mocne zdzieraki, te produkty zazwyczaj wspaniale pachną, a i po nich mam wrażenie, że skóra jest taka czystsza, dobrze oczyszczona, nawilżona, ujędrniona i ukrwiona. Widzę same zalety peelingu i zawsze da się to odczuć w stanie skóry po zastosowaniu.
  • Jakiej czynności z kolei nie lubisz?
Myślę, że jak większość kobiet, nie lubię się golić, zawsze mi z tym baaardzo długo schodzi i po prostu masakra, ale że lubię efekt po, to robię to oczywiście regularnie. Aczkolwiek, czekam na laser - to będzie najlepsze, co mogę dla siebie zrobić  A ostatnio zauważyłam, że mycie zębów strasznie mnie nudzi, haha. Stanie i nic nierobienie, więc zawsze wygląda to tak, że najpierw ogarniam sobie kosmetyki w łazience, układam itd., a potem chodzę po domu i sprzątam, co mogę.
  • O co dbasz najmniej?
Stopy i dłonie. O stopy to w ogóle, raz na ruski rok sobie przypomnę, że może jakiś peeling, czy maskę zastosuję. Z kolei dłonie wołają o pomoc i czuje to, że jest już drama, więc muszę użyć jakiegoś kremu, ale też zdaję sobie sprawę, że robię to za rzadko.
  • Co zabiera Ci najwięcej czasu?
Zdecydowanie mycie włosów. Prysznic mogę wziąć w 5 minut, jak mi się nie chce to nie nakładam kremu na twarz, czy balsamu do ciała, ale jak przychodzi do mycia włosów, to zawsze robię wszystko na maksa; aloes, olej, szampon jeden, a potem drugi, odżywka, maska i na wilgotne już włosy nakładam masę odżywek bez spłukiwania olejków i wcierek i tak praktycznie za każdym razem. Poza tym, rano, przed snem i przed każdym wyjściem z domu też nakładam na włosy olejki, więc szał ciał. Ogólnie na mycie włosów muszę poświęcić dobrych kilka godzin; 2 godziny to nakładanie wszystkiego po kolei, a że nie używam suszarki, to jeszcze musi mi to wyschnąć.
  • Jaki zapach uwielbiasz, a jakiego nie znosisz?
Lubię produkty różane, ale nie mam czegoś takiego, że kupuję wszystko, co różane. Podobna sytuacja wygląda z tym, czego nie lubię. Jak coś mi śmierdzi to śmierdzi i nie zastanawiam się czym. Na pewno kosmetyki muszą mi pachnieć, bo inaczej ciężko będzie z używaniem.
Ale ciekawa jestem Waszych opinii w tej kwestii!
  • Czego myślałaś, że nigdy nie będziesz robić, a jednak robisz?
Jestem ogólnie otwarta na wszystko jeśli chodzi o pielęgnację czy o makijaż, ale zawsze powtarzałam, że nigdy nie przerzucę się na manicure hybrydowy. Byłam tego tak pewna, że szok, jak niczego innego na świecie. Obecnie, co 3 tydzień chodzę do mojej Pauli na paznokcie i nie wyobrażam sobie życia bez hybryd.
  • Co chcesz zmienić w swojej pielęgnacji?
Na pewno chce wprowadzić więcej świadomej pielęgnacji do mojej łazienki. Obecnie wygląda to tak, że zużywam stare zapasy, kosmetyki, które podostawałam na różnych spotkaniach i konferencjach. Wiadomo, że nie używam wszystkiego, jak leci i segreguję to co, co mam. Jeśli coś nie odpowiada moim potrzebom to od razu idzie gdzie indziej, ale wiecie o co mi chodzi. Chcę to wszystko zużyć i zacząć kupować rzeczy, których chcę używać i chcę żeby ta pielęgnacja była bardziej stała.
  • Co robisz, żeby się zrelaksować?
Zazwyczaj nakładam sobie maskę na twarzy, peeling, olejek, maska w płachcie i się kładę i leżę i odpoczywam. Przy okazji nakładam jakieś maski na dłonie i na stopy, bo i tak nie jestem w stanie nic zrobić to korzystam na maksa.
Z kolei, jak mam więcej czasu to wchodzę do wanny, zapalam świeczki, robię pianę, gaszę światło i odpoczywam oglądając jakiś film. Rzadko kiedy tak robię, ale to mnie relaksuje maks.
  • Bez jakiego produktu nie wyobrażasz sobie życia?
W pielęgnacji chyba jakiegoś płynu micelarnego, żeby dobrze oczyścić twarz.
Jeśli chodzi o makijaż to tusz do rzęs, gdybym miała się wcale nie malować, a jeśli chodzi o pełny makijaż to kocham wszelakie rozświetlacze!
  • Jest coś dla Ciebie zbędne w pielęgnacji lub makijażu?
Sama sobie zadaję to pytanie i nie mam pojo  jak odpowiedzieć haha. Wydaje mi się, że wszelkie peelingi do dłoni są takie bezsensu i żele do mycia twarzy. Ja po żelach mam wrażenie, że mam nieodczyszczona twarz i muszę użyć najlepiej jakiegoś płynu micelarnego ewentualnie toniku.
A w makijażu przez długi czas nie używałam w ogóle eyelinera czy kredek, pewnie głownie ze względu na brak umiejętności, ale też i makijaż mi się bardzo podobał bez ciężkich kresek.
  • Jaki kosmetyk, jest Twoim ostatnim odkryciem?
Zdecydowanie seria liście manuka od Ziaja, nie ma produktów, do których wracałabym aż tak często, jak właśnie do nich. Mimo że ostatnio coraz więcej słyszę o ich beznadziejnych składach to mi służą na maksa. No i olejek do włosów od Natura Siberica - cudo, do którego będę wracać zawsze.
  • Co stosujesz poza kosmetykami? (suplementy, medycyna estetyczna, regularne zabiegi w salonie kosmetycznym)
Kiedyś miałam banię na wszystkie możliwe suplementy. Co dostawałam to brałam, na cellulit, na włosy, na paznokcie, na przemianę materii, na samopoczucie - serio. Teraz myślę, że byłam naprawdę głupia.. Szczęście w nieszczęście, że pewnego dnia po solidnej dawce tabletek zrobiło mi się mega niedobrze i dlatego teraz sięgam po niewiele takich rzeczy. Witamina C, Skzypovita, ale bardziej preferuję teraz herbaty ziołowe.
Co do medycyny estetycznej, czy zabiegów u kosmetyczki - jest taki plan, żeby regularnie chodzić na oczyszczanie, nawilżanie itp, ale nie wiem kiedy wcielę go w życie ;).


Dajcie znać w komentarzach, co nas łączy a co nas dzieli! :))


#33 kinomaniak, czyli ostatnie filmy, jakie oglądałam

18 stycznia 2019



Dzień dobry! Witam Was wszystkich w piątek, piąteczek! A jak piątek, no to weekend - wiadomo! A to już wiąże się tylko z relaksem, odpoczynkiem i ładowaniem baterii na przyszły tydzień. Jeżeli właśnie taki macie plan na najbliższe dni to dzisiaj mam dla Was kinomaniaka; z przeróżnymi filmami, więc na pewno znajdziecie coś dla siebie. Enjoy!


Pachnidło: Historia Mordercy (2006) 'Perfume: The Story of a Murder' dramat, thriller

Dużo słyszałam  tym filmie, zarówno, jak i o książce. Ale wiadomo, zawsze było co innego do oglądania, a powiem szczerze, że jak się okazało za dużo o samej fabule nie miałam pojęcia. Jak tylko zaczęłam oglądać, byłam jak zaczarowana, nie mogłam oderwać wzroku od tego filmu i do dzisiaj widzę przed oczami przeróżne sceny z filmu. I to nie dlatego, bo film jest piękny, cudowny i romantyczny. On jest inny, jest na maksa ciekawy, wciągający i naprawdę czad. Jakkolwiek dziwnie to nie brzmi, bo sama historia jest dosyć straszna, trochę obrzydliwa i momentami nie mogłam patrzeć, ale ten film ma coś w sobie, bo gwarantuję Wam, że czegoś takiego nie oglądaliście na pewno.

Mały Książę (2015) 'Le Petit Prince' animacja, fantasy, przygodowy

Na ten film też czekałam bardzo długo, ale niesamowicie ciężko było znaleźć cokolwiek w internecie. Na szczęście w końcu się udało i wow. Uwielbiam Małego Księcia, jest to zdecydowanie bajka mojego dzieciństwa, która wiele mnie nauczyła i co jakiś czas w rożnych sytuacjach w życiu przypominam sobie o ważnych wartościach, jakie właśnie ta historia pokazuje. Ta animacja z 2015 roku została przeniesiona w przód w teraźniejszość, w nasze obecne czasy i jeszcze dobitniej pokazuje, jak nasza rzeczywistość się zmienia, niestety na gorsze. Bardzo polecam!

W ukryciu (2016) 'Crawlspace' thriller

Na ten film natknęliśmy się kiedyś z M. totalnie przez przypadek. Na początku był mega ciekawy, dopóki nie okazało się, o co rzeczywiście w nim chodzi. Ja byłam przerażona, bo kto by nie był, kiedy widzi, że ktoś we własnym domu ma dodatkowych lokatorów.. Kiedyś, kiedyś o tym słyszałam, coś tam czytałam, ale inaczej jest kiedy to się widzi... a ten film naprawdę idealnie pokazuje, co może się wydarzyć. I tak, bałam się potem mega, miałam nawet sny, że u mnie w suficie i ścianie są jakieś osoby, które tylko czekają na to aż mnie zabiją. Masakra. Jeśli lubicie trzymające w napięciu filmy, trochę dziwne i creepy, to ten będzie dla Was idealny.

Berek (2018) 'Tag' komedia

Kocham ten film! Uwielbiam filmy oparte na faktach, a tym bardziej na takich faktach. Nie znam osoby, która nie grała nigdy w berka. Chyba nawet teraz dzieci od czasu do czasu się w to bawią, bo w sumie zawsze można się wyszaleć i polatać. A jak sobie pomyślę, że dorośli ludzie grają w berka  od kilkudziesięciu lat? Dla mnie to historia genialna, świetny pomysł - szacun! I realizacja jeszcze lepsza. Mega, bardzo Wam polecam i na pewno Wam się spodoba ten film. Poza tym, czytałam, że sporo scen została z życia wzięta, a przez to ogląda się go jeszcze fajniej!

Nerve (2016) thriller

Kolejny zajebisty film, który lekko przeraża, ale cudownie pokazuje do czego może zmierzać świat. Bardzo podobny do kilku odcinków z Black Mirror, niby coś dziwnego, coś niemożliwego, ale jednak jak się nad tym człowiek trochę bardziej zastanowi, to można się przerazić i przejrzeć na oczy. Rewelacja, trzyma w napięciu, czegoś takiego nie widziałam jeszcze na filmach, ale coraz częściej słyszymy o różnych wyzwaniach, jakim dzieciaki w szkołach próbują sprostać.. Także oglądajcie!

Piękny umysł (2001) 'A Beautiful Mind' biograficzny, dramat

Kolejny fantastyczny film, który zagwarantuje Wam, że na końcu się zdziwicie, a nawet kilka razy w trakcie oglądania. Bo ja bym się nie spodziewała połowy zwrotów akcji, jakie serwuje ten film. Poważnie! Co chwilę tylko otwierałam buzię ze zdziwienia, a w głowie miałam tylko 'JAK TO', więc polecam. Jeśli jeszcze go nie oglądaliście to jest to Wasz must have!


Standardowo dawajcie znać, co Wy ostatnio oglądaliście ;)


Głęboko oczyszczający peeling do ciała z rokitnikiem i miodem

15 stycznia 2019


Dzień dobry! Z regularnością w styczniu mi nie po drodze, ale powoli, powoli się ogarnę - obiecuję! Muszę tylko zrobić zapas zdjęć, bo jak zdjęć nie ma i nie ma czasu ich zrobić to wtedy też jest problem tak naprawdę z napisaniem czegokolwiek. Ale jak kilka spraw się wyprostuję - będę mieć więcej czasu to narobię zdjęć :.mam już listę rzeczy, które chciałabym tu zrecenzować w najbliższym czasie, więc będzie mi łatwiej się zorganizować. A przy okazji, dzisiaj ruszyły zapisy na kolejną konferencję Meet Beauty! Dajcie znać w komentarzach kto się zgłasza ;))
Przechodząc do recenzji, dzisiaj mam dla was moją opinię na temat peelingu do ciała, gruboziarnistego, który zgarnęłam kiedyś na promocji w Rossmannie 2+2 :).

Natura Siberica
rokitnikowo miodowy peeling do ciała


Rokitnikowo miodowy scrub do ciała głęboko oczyści i zregeneruje skórę, tym samym zachowując piękno i młodość. Olej rokitnika ałtajskiego głęboko odżywi skórę, nadając jej komfort i miękkość. Poza tym, zawiera witaminy, niezbędne aminokwasy, a także kwasy tłuszczowe. Cały kompleks aminokwasów i minerałów jest odpowiedzialny za nasze zdrowie i urodę. Miód gryczany sprawi, że skóra stanie się elastyczna i sprężysta. Organiczny ekstrakt szałwii ma działanie tonizujące, usunie toksyny i przywróci skórze gładkość oraz delikatność.
Peeling nagrodzony Nagrodą Allure, jak i Nagrodą Natural Beauty Awards 2016,

Skład: Sodium Chloride, Glycerin, Butyrospermum Parkii Shea Butter, Ceteeryl Alcohol, Aqua, Cocamidopropyl Betaine, Pinemidopropyl Betaine (PS), Hippophae Rhamnoidesamidopropylo Betaine (HR), Salvia Officinalis Leaf Extract*, Mel*, Pinus Siberica Seed Powder, Hippophae Rhaimnoides Fruit Oil*, Aquilegia Siberica Extract (WH), Hesperis Siberica (WH), Sorbus Siberica Extract (WH), Maris Sal, Parfum, Cl15985, Cl19140, Carmel.
*składniki organiczne // (WH) ekstrakty z dziko zbieranych ziół syberyjskich // (HR)olejek rokitnika ałtajskiego // (PS) olejek z sosny syberyjskiej

Sposób użycia: należy nanieść niewielką ilość peelingu na wilgotną skórę, lekko wmasować, a następnie starannie spłukać wodą.


Jak widzicie peeling znajduje się w odkręcanym słoiczku, akurat w peelingach takie opakowania sprawdzają się najlepiej, więc nie mam co narzekać. Idealnie da się je zakręcić, więc można spokojnie zabierać wszędzie ze sobą, nie ma też problemów z odkręcaniem peelingu pod prysznicem mając mokre dłonie. Tutaj mi wszystko pasuje jak najbardziej. Na opakowaniu za wielu informacji nie znajdziecie poza składem, ale myślę, że on jest najważniejszy, a całą resztę znajdzie się w internecie.
Zaraz po odkręceniu opakowania da się wyczuć cudowny zapach, słodki, owocowy i kwiatowy - wszystko w jednym. Nie mam pojęcia co tak pachnie, ale ja go uwielbiam! Jest idealnie energetyzujący, sprawia, że jestem jakaś taka żywsza i bardziej mi się chce coś zrobić. Idealny na każdą porę roku i pory dnia. Fajnie jest też to, że zapach jest cały czas tak samo intensywny, a używam go regularnie.
Konsystencja peelingu jest lekko tłusta, ale w idealnym stopniu. Peeling jest gruboziarnisty, więc jeśli ktoś nie lubi takich mocnych zdzieraków to ostrzegam - uważajcie na niego. Dla mnie jest idealne wszystko. Wygodnie się używa, nakłada na skórę i masuje.


Uwielbiam gruboziarniste, cukrowe peelingi, bo wtedy czuję, że skóra jest naprawdę gładka, sprężysta i elastyczna. Idealnie wpasowują się w moje wymagania. Nie podrażniają ani nie uczulają, więc moja skóra jest do nich już przyzwyczajona. Ale ten Natura Siberica idealnie ściera martwy naskórek i świetnie przygotowuje ciało pod depilację, a także dba o nią kilka dni po. Nie mam problemów z wrastającymi włoskami od kiedy pilnuję tego, żeby użyć peelingu niedługo po depilacji. Skóra jest w idealnym stanie, gładka, miła w dotyku, sprężysta i elastyczna. Jest też odżywiona, nie ma konieczności używania balsamu później, bo olejki są wystarczająco nawilżające.


Nie tylko jego działanie mnie zachwyciło, ale wszystko! Dosłownie wszystko. Nie ma w nim nic, co mogło by mnie zrazić do niego. Działanie ma świetne, konsystencja idealna, zapach ma tak czarujący i uzależniający że mam ochotę się cała tym wypachnić. Wiadomo, w drogerii jego cena jest wysoka, ale w internecie spokojnie znajdziecie go w okolicach 20 zł, a jest też o dziwo wydajny. Ja go już używam z dwa miesiące i jeszcze trochę będę go używać przy stosowaniu 2 razy w tygodniu. Polecam!
I właśnie dlatego jaram się tymi promocjami, bo udaje mi się poznać produkty, do których na pewno będę wracać regularnie.


Jak przygotowałam się na nowy rok?

10 stycznia 2019


Dzień dobry! W końcu jestem aczkolwiek wiem, że w tym roku nie będzie mnie tutaj tak często, jak w latach poprzednich, ale mam zamiar się na tyle zorganizować, żeby pojawiać się tutaj regularnie, rzadziej, ale regularnie i z bardziej urozmaiconymi wpisami. Chcę wyrobić sobie w tym roku też parę dobrych i nowych nawyków, a to wymaga dobrego przygotowania! Nie wiem, czy wiecie, ale jestem osobą, która uwielbia planować, organizować, wypisywać sobie 'to do lists', zapisywać w kalendarzu wszystko, co mnie czeka, rozplanowywać sobie zajęcia na poszczególne miesiące, tygodnie i konkretne dni.


A w tym roku będzie się dużo działo i mam sporo rzeczy do zorganizowania i moje skille, kartki, kalendarze i kolorowe długopisy się w końcu na coś przydadzą, Brakuje mi jeszcze tematycznych naklejek, ale znajdę! W tym roku zostanę ciocią i żoną, czeka mnie przeprowadzka i wiele, wiele innych, więc będzie się działo. Wiadomo, że nie wszystko da się zaplanować, więc na te pewne rzeczy chcę być w miarę gotowa. 
Jak się przygotowuję na wyzwania w tym roku? Już Wam mówię i może ktoś z Was akurat się zainspiruje.


SPRZĄTANIE

Ten punkt nie jest jeszcze u mnie skończony, ale pisałam też o tym w ostatnich Blogmasach. Nie ma to jak wejść w nowy rok na czysto, z wyrzuconymi wszystkimi śmieciami, które się nagromadziły przez cały rok, a tak naprawdę zupełnie nie są potrzebne. Zrobiłam już ogromne porządki w lakierach do paznokci i kosmetykach. Swój pokój też w miarę ogarnęłam, ale mam rozpisaną listę rzeczy do zrobienia w każdym pomieszczeniu w mieszkaniu. Chcę dokładnie przejrzeć ubrania, biżuterię, szuflady w biurku, bo tam wiadomo jest zawsze najwięcej rzeczy. Poza tym, muszę poukładać rzeczy w kuchni na półkach i powywalać przeterminowane rzeczy z produktów suchych. Z kolei na feriach z siostrą planujemy wejść do piwnicy, a tam będzie tragedia, ale damy radę. Czas najwyższy się za to zabrać, bo w sumie myślę o tym już od ponad roku.
A w takich chillowych chwilach, oglądając film czy coś mam też w planach zrobić porządki na laptopie i telefonie; pousuwać niepotrzebne i stare zdjęcia, screeny, poukładać wszystkie dokumenty i je posegregować w odpowiednie foldery. Niby nic, ale jednak ułatwi mi życie w tym roku.

PODSUMOWANIE ROKU I POSTANOWIENIA NA 2019
O dziwo w tamtym roku na samym początku wypisałam sobie listę rzeczy do zrobienia, głównie takich, których nigdy nie robiłam, a także listę miejsc, które chciałabym zwiedzić. Po jakimś krótkim czasie kartkę podarłam i wywaliłam, bo tak, a teraz uświadomiłam sobie, że prawie wszystko udało mi się z tej listy zrobić. Byłam na kręglach, łyżwach, w Sandomierzu, we Wrocławiu, w Krakowie itd. Więc w tym roku chyba też coś takiego sobie zrobię, żeby o niczym nie zapomnieć. Wiem, co bym chciała zdziałać i gdzie pojechać, a i mam najlepszego towarzysza, który mi chętnie towarzyszy, także idealnie - będę jeździć.


Poza tym, nawyki! Chcę być bardziej regularna w blogowaniu, w treningach, w innych rzeczach, a także muszę w końcu pić więcej wody i zrezygnować z energetyków (naiwnie wierzę, że w końcu mi się uda).

WYDATKI
Okej, nie jestem zbyt odpowiedzialną osobą, jeżeli chodzi o wydawanie pieniędzy. Nie planuję wydatków, jak coś bardzo chcę to to kupuję, nie zastanawiam się za bardzo nad niczym i nie szkoda mi kasy na nic. Aczkolwiek na większe wydatki wolę się odpowiednie nastawić i wiedzieć wcześniej, że będzie mnie coś wtedy czekało, jak np. wesela, prezenty czy zakup droższych rzeczy, np. telefon czy laptopa, kiedy widzę, że lada moment się zepsuje. Nie zostawiam sobie nigdy takich rzeczy na ostatnią chwilę.
Mimo że do wydawania jestem pierwsza, mam aplikację, na której śledzę wszystkie swoje wydatki, ale tylko dla własnej świadomości, żebym wiedziała co i gdzie wydaję najwięcej. Często było tak, że pod koniec miesiąca nie miałam pojęcia na co wydałam pieniądze. A i powiem, że o dziwo jakoś tak śledząc te wydatki, coraz więcej samo się oszczędza  Ale o tym, kiedy indziej;).


KALENDARZE
Bez kalendarza nie funkcjonuję. Moja pamieć nie jest najgorsza, zawsze pamiętam o tym, że coś powinnam zrobić i o czymś pamiętać, ale o czym? To już czarna magia. Jestem osobą, która robi masę rzeczy na raz i chce wszystko zrobić, więc bardzo mi się to przydaje. Przynajmniej mam wszystko ułożone w głowie i mam czas na bardzo dużo innych rzeczy.


*kalendarz książkowy
Od kilku lat mam kalendarz Paulo Coelho, bez którego bym chyba zginęła, zapisuję sobie w nim godziny pracy, ważniejsze wydarzenia, urodziny, ale i wyjazdy. I właśnie przez wyjazdy traktuję swój kalendarz trochę, jak pamiętnik. Zapisuję sobie wtedy, gdzie byłam danego dnia, co zwiedziłam, co się ważnego wydarzyło, ale i zapisując też spotkania ze znajomymi, czyli zbieram wspomnienia. Co jakiś czas przeglądam te kalendarze i przypominają mi się wtedy różne spotkania i imprezy, nawet te które odbyły się 3-4 lata temu.


*kalendarz do drukowania
Poza kalendarzem książkowym co roku drukuję sobie normalny kalendarz kartkowy. Nie kupuję takiego gotowego do powieszenia czy do postawienia, bo w nich jest za dużo obrazków, a za mało miejsca na moje zapiski. W kalendarzu książkowym nie chcę wszystkiego zapisywać, bo by się zrobił bałagan. Dlatego na drukowanych kalendarzach zapisuję zazwyczaj blogowe wpisy i treningi. W tym roku też postanowiłam podopisywać w nim urodziny ważniejszych osób, wyjazdy, żebym wiedziała jak bloga ogarnąć z wyprzedzeniem, a i na odwrotach zapisuję sobie rzeczy do załatwienia w danym miesiącu; do kogo mam się odezwać, gdzie mam się przypomnieć, gdzie zadzwonić itp.
Mega przydatna sprawa! Jeżeli podobają Wam się te, które ja wydrukowałam to TUTAJ znajdziecie do nich link ;).

Dajcie znać, czy Wy się jakoś przygotowujecie na nowy rok, czy w ogóle nie zwracacie na to uwagi? :)


Denko, grudzień 2018r

05 stycznia 2019


Ostatnie denko roku i chyba jedno z większych, jakie miałam. Już nie mogłam się doczekać aż w końcu siądę do tego, napisze i wyrzucę te zużyte opakowania, które powoli zaczęły już mi ciążyć w szafie. Więc zdjęcia zrobiłam dawno, a z tekstem męczę się dalej. Wiedziałam, że będę długo to pisać,ale nie spodziewałabym się, że aż tak. Zastanawiałam się czy kontynuować projekt denko w tym roku, ale jako, że to denko idzie mi dosyć dobrze, a niedługo czeka mnie kolejna przeprowadzka, więc zależy mi na zużyciu jak największej ilości produktów i kupić, jak najmniej.
W tym miesiącu poszło sporo żeli pod prysznic i produktów do włosów - zresztą sami zobaczycie;D.



No i przechodzę do moich ulubieńców, ulubieńców for ever. Facelle, nawilżające chusteczki do higieny intymnej to mój must have, o którym piszę zawsze. Zabieram je ze sobą wszędzie i mówiłam o nich nawet na insta ostatnio. Jeśli chodzi o włosy to znowu standardowymi produktami są Nivea, Diamond Volume Care, czyli lakier dodający objętości i blasku, a także Schwarzkopf, Got2b, Fresh it up, suchy szampon. Oba produkty fajnie spełniają swoje zadanie. Dodają objętości, ratują przy bad hair day i zawsze warto je mieć w łazience. W przypadku pielęgnacji twarzy, do demakijażu standardowo zużyłam Garnier, płyn micelarny 3w1, a także Ziaja, tonik zwężający pory na dzień/noc. Te kosmetyki chyba są ogólnie znane i lubiane nie tylko przeze mnie, ale warto ssę nimi zainteresować jeśli jeszcze ich nie znacie. Z kolei: Isana, mydło w płynie, święto kwiatów, BeBeauty, płatki kosmetyczne i Isana, zmywacz do paznokci to już produkty mega ogólne, bez których chyba nie da się funkcjonować.



  • Cosnature, Naturkosmetik, naturalny super nawilżający hydrolotion do ciała z lilią wodną - naprawdę fajny balsam do ciała, który  miał przepiękny zapach i bardzo fajnie nawilżał skórę. Był dosyć rzadki, ale wygodnie się go aplikowało, a przy okazji bardzo szybko się wchłaniał za co ogromny plus!
  • Dermena, odżywka wzmacniająca włosy i ułatwiająca rozczesywanie, do włosów osłabionych i nadmiernie wypadających - ta odżywka jest naprawdę świetna. Moje włosy po użyciu były fantastyczne, miękkie, mięsiste, nawilżone i odżywione i wydawały się być też dużo mocniejsze. Mega mi się na podobała i bardzo mi podpasowała, więc pewnie jeszcze kiedyś po nią sięgnę.
  • O2 Skin, tlenowy krem-żel na dzień - ten krem-żel tak cudownie dbało moją cerę, że szok. Rezultaty były widoczne bardzo szybko, konsystencja świetna, skóra była tak cudownie nawilżona, że wow, zapach świetny i nie mam im nic do zarzucenia, więc chętnie jeszcze kiedyś je zakupię.
  • Lirene, Duo płyn micelarny z olejkiem rycynowym - ten płyn micelarny kojarzy mi się z dziwnym trochę zapachem, lekko duszącym i takim niefajnym, ale samo jego działanie było rewelacyjne. Cudownie zmywał makijaż twarzy i oczu, nieważne jak mocno bym się pomalowała. Nie rozmazywał nic, nie podrażniał i nie uczulał, więc rewelacja. Na pewno jeszcze kiedyś do niego wrócę, bo mam wrażenie, że rzeczywiście odrobinę wzmacniał rzęsy.
  • Nivea, hairmilk, odżywka pielęgnująca, proteiny mleka i jedwabiu - jestem bardzo zadowolona z tej serii hairmilk. I tak jak pisałam w recenzji one są genialne pod warunkiem, że nie używamy ich non stop. Wtedy włosy zaczynają się robić bez szału. Z kolei uwielbiam efekt, jaki mam na włosach, kiedy wracam do nich co kilka myć, wtedy moje włosy od razu wyglądają lepiej.
  • Hemp Care, suchy olejek do ciała - miałam mieszane uczucia co do tego olejku, bo ja za olejkami nie przepadam, nakładam je tylko na włosy, ale ten tak wspaniale pachniał, że szkoda mi go był używać na włosy. I trochę byłam bez wyjścia. Olejek fantastycznie nawilżał skórę i pozostawiał po sobie ten piękny zapach, jednak ostateczne zużyłam go do włosów, na które działał w miarę poprawnie. Mimo wszystko, dla osób które uwielbiają pielęgnować ciało olejkami to będzie cud cudowny.
  • Equilibra, wzmacniający szampon do włosów przeciw wypadaniu - wróciłam do tych produktów i mega się z tego cieszę, nic nie działa tak cudownie na moje włosy, jak właśnie aloes. Odżywia je, nawilża, a przy okazji sprawia, że rosną, jak szalone, więc zdecydowanie muszę używać tych szamponów częściej.
  • DermoFuture Precision, przeciwzmarszczkowy krem naprawczy ze śluzem ślimaka - byłam pewna, że te małe saszetki wystarczą mi na kilka użyć, a ja używałam ich miesiącami - poważnie. Czasem codziennie, czasem kilka razy dziennie, a czasem co kilka dni - w zależności od potrzeb. Ten krem ze śluzem ślimaka rewelacyjnie sprawdził się, kiedy poparzyłam sobie twarz na słońcu, następnego dnia moja skóra wróciła do normy, także czad!


  • CD, deo atomizer, lilia wodna - dla mnie to w sumie produkt idealny na dzień bez wysiłku fizycznego i dla osób, które nie potrzebują większej ochrony. Ja byłam zadowolona, bo zapach jest w porządku, a i żadnych problemów z potem nie mam, ale szału nie robi, więc myślę, że dla większości byłoby to za mało.
  • Venus, żel do higieny intymnej, mini aloes - żel, jak żel.Miniaturka jest fajna, używam i często je kupuję.
  • Yves Rocher, An Matin Au Jardin, żel pod prysznic o zapachu bzu - średniak, bo te żele są tak strasznie niewydajne, że szok. Ten żel pod prysznic potrafiłam zużyć jakoś w niecałe dwa tygodnie, a pojemność jest standardowa i używam ich tyle samo, co innych żeli, więc nie wiem czemu. Ale zapach jest cudowny.
  • Douglas, maska mikołaja X-mas spices - maski, jak maski. Dobry bajer, bo płachta z wizerunkiem św. Mikołaja, więc na blogmasy, jak znalazł, ale jakieś takie niewymiarowe to było i powiem Wam, że w sumie to szału nie robiły. Nawilżały normalnie, a te mikołaje były mega brzydkie haha.
  • Le Petit Marseillais, delikatny żel pod prysznic, mandarynka i limonka - kolejny żel, który świetnie nadaje się na lato, więc nie wiem, jak to się stało, że został zdenkowany teraz, ale ogólnie te żele są spoko.
  • Nivea, Diamnd Volume Care, odżywka pielęgnująca - nie mam pojęcia, jak ta odżywka znalazła się w mojej łazience, więc porostu ją zużyłam i dupy nie urwała.
  • Dermena, szampon repair, do włosów suchych i zniszczonych nadmiernie wypadających - z odżywki byłam na maksa zadowolona, za to co do szamponu to wolę Equilibrę. Fajnie oczyszczał włosy i fajnie też działał na skalp, ale jednak czegoś mi tam ostatecznie brakowało.
  • Le Petit Marsseillais, pielęgnujący krem do mycia, masło shea & słodki migdał - ogólnie byłam z niego mega zadowolona, ładnie pachniał miał rzeczywiście fajnie aksamitną i kremową konsystencję i wszystko było okej, ale żeby mnie żel zachwycił to musi być naprawdę wow i taki, że go będę pamiętać.


  • DermoFuture Precision, szampon przyspieszający wzrost i zapobiegający wypadaniu włosów - nie, nie i jeszcze raz nie. Był mega gęsty i ciężko mi się nim myło włosy. W sumie to nie mogłam się doczekać aż się skończy nie zauważyłam nic, co mogłoby mi się spodobać i tak samo do mycia pędzli niestety się nie sprawdził.
  • Cleanic, płatki kosmetyczne - raz na jakiś czas coś mnie podkusi, że biorę się za inne łatki kosmetyczne niż te sprawdzone, sama nie wiem czego,ale tragedia.


LAKIERY:: Safari - trendy colour! // Sally Hansen Satin Glam // China Glaze // L'Oreal Paris // Lemax // Life - lakiery superpharm // Paese // Rimmel 60 seconds // Softer ProActive // Wibo, Express Growth ODŻYWKI: Avon, nail expert // Luxury Paris 10w1 / Eveline Cosmetics 3w1 top coat // Laura Conti 3w1 baza i topcoat

Lakierów wyrzucam niewiele, mimo że pozbyłam się około 50 buteleczek, a to dlatego, że większość wzięła moja siostra, a te o prostu już rozwarstwiły czy dziwnie zmieniły kolor. Aczkolwiek siostra wszystkich nie zostawi, a będzie sobie sprawdzać wszystkie po kolei, ale nie wiem, czy jeszcze istnieje ktokolwiek, kto używa zwykłych lakierów :D.
Jak mówiłam denko zostaje jeszcze przez jakieś pół roku do przeprowadzki, więc mam kilka miesięcy na zużycie głównie próbek i wcierek, bo tego mam od heja.

Jak Wasze denka? Jakie macie cele na ten rok ?


Długotrwały podkład matujący, Dermacol

03 stycznia 2019


Witam Was wszystkich w Nowym Roku! Nowy rok, nowe wyzwania, nowe szanse i możliwości. Za wiele się nie zmieniło, ale w jakiś sposób ten Sylwester sprawia, że coś się kończy, a coś się zaczyna. Ja już się nie mogę doczekać, bo w tym roku czeka mnie wiele; wyjazdy, nowości, zmiany, wesela - więc nie mogę się już doczekać! Ale o tym pewnie jeszcze coś tu wspomnę.
Teraz przechodzę do recenzji, pierwszej w tym roku i będzie to recenzja podkładu marki Dermacol, który zdenkowałam już w sumie jakiś czas temu, ale myślę, że warto o nim co nieco napisać, bo sama marka jest u nas coraz bardziej popularna. No to hop!


Dermacol, Matt Control
Długotrwały podkład matujący


Dermacol Matt Control to podkład, który ma za zadanie zmatowić Waszą skórę na długi czas, pozostawić naturalny i satynowy wygląd bez użycia pudru. Wyrówna koloryt i zakryje wszystkie niedoskonałości, a także zmniejszy widoczność porów oraz zmarszczek. Po użyciu tego podkładu, skóra pozostanie bez efektu maski, smug i plam. Pozostawia cerę matową przez 18 godzin. Sprawdzi się w każdej sytuacji, na co dzień, jak i na wieczór. Wodoodporna formuła będzie idealna na letnie miesiące, jak i na deszczowe dni. Idealnie nadaje się dla skóry normalnej i mieszanej.
*Testowany dermatologicznie

Skład: Aqua, Cyclopentasiloxane, Butylene Glycol, Cetyl /PEG/PPG-10/1 Dimethicone, Octyldodecanol, Ethylhexyl Palmitate,  Magnesium Sulfate, Sorbitan Sesquioleate, Dimethicone, Talc, Xanthan Gum, Trimethylsiloxysilicate, Methylparaben, Methicone, Paraffinum Liquidum, Tocopherol, Sorbic Acid, Dehydroacetic Acid, Ascorbyl Palmitate, Sodium Hydroxide, Hexyl Cinnamal, Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene Carboxaldehyde, Hydroxycitronellol, Linalool, Benzyl Benzoate, Perfum, Cl77891, Cl77491, Cl77492, Cl 77499.


Jak widzicie opakowanie o pojemności 30 ml ma bardzo fajny kształt, dzięki czemu wygodnie trzyma się je w dłoni. Przez szklaną buteleczkę nie widać zużycia. Za to dzięki pompce samo używanie jest mega wygodne, bo dozowana jest idealna ilość produktu. Dwie pompki na raz wystarczą całkowicie, ale to i tak przy full make up'ie. Z kolei, tak na co dzień, żeby zrobić delikatny makijaż byłam w stanie się pomalować spokojnie jedną pompką.
Konsystencja fluidu jest dosyć gęsta, ale bardzo dobrze nakłada się go na twarz i rozsmarowuje, więc niewiele wystarczy, żeby nałożyć na całą twarz. Najczęściej nakłam fluid zwykłym płaskim pędzlem i wszystko jest okej. Parę razy zdarzyło mi się nakładać go gąbeczką i nigdy nie zdarzyło mi się zrobienia efektu maski, czy smug. Fluid dostaniecie w kilku rożnych kolorach. ja miałam 02 i był dla mnie trochę za ciemny, a w internetach widzę, że inny jaśniejszy odcień może być dla mnie zbyt różowy. Zapach fluidu jest niewyczuwalny.


Na zdjęciu możecie zobaczyć, jak wyglądała moja cera w jakichś strasznych przeziębionych czasach haha. Do tego przebarwienia, piegi i pieprzyki, czyli standard.. Fluid idealnie wszystko przykrywa, wyrównuje koloryt i sprawia, że skóra wygląda zdrowo, promiennie i jest idealnie rozświetlona. Nie powiedziałabym, że jest super ekstra matujący. Na zdjęciach mokry podkład odbija światło, więc wydaje się, że skóra świeci, ale to uroki zdjęć zimą. Jestem bardzo zadowolona, a i po kilku sekundach fluid staje się fajnie i wystarczająco matowy na tyle, że zdarzyło mi się zapomnieć o pudrze, którego używam praktycznie zawsze, nawet kiedy ego nie potrzebuję. Na trzecim zdjęciu fluid jest już poryty dodatkowo pudrem Dermacol Invisible Fixing Powder.


Ja jestem zadowolona  Fluid okazał się być wystarczająco matowy, żeby skóra i tak była promienista. Najbardziej podobała mi się ta jego trwałość. Siedział na skórze tyle ile miał. Przy innych produktach zdarzało się, że fluid się ścierał i przy demakijażu nie było już co zmywać, a przy Dermacol Matt Control nie ma czegoś takiego. Jest co zmywać co wieczór i praktycznie nic nie schodzi samo w ciągu dnia. Moja skóra też się nie świeci po kilku godzinach, a i fluid idealnie współpracuje z innymi produktami, więc super. Fluid też mnie nie zapchał, stan mojej skóry w ogóle się nie pogorszył. J jestem zadowolona i uwielbiałam go używać głównie na wieczory, bo wiedziałam, że po szalonej imprezie mój makijaż dalej będzie wyglądał idealnie. Jedyne co to szkoda, że nie znajdę odpowiedniego koloru dla siebie.