Holika Holika - krem przeciwsłoneczny SPF50+

24 marca 2025

 
Dzień dobry! Co nowego u Was słychać? Mamy, jakieś nowości, ciekawe plany albo po prostu coś fajnego udało się Wam ostatnio zrealizować? My obecnie mamy wszystko in progress i czekamy na jakieś efekty, ale cały czas działamy. Na szczęście pogoda sprzyja, jest fajnie i przyjemnie i aż się chce działać i planować. I fajnie! 
A skoro pogoda już jest coraz fajniejsza, chciałabym Wam wszystkim przypomnieć o ochronie przeciwsłonecznej. Nie ma nic gorszego dla skóry niż nadmierna i nieodpowiednia ekspozycja na słońce. Dlatego dzisiaj mam przyjemność zaprezentować Wam krem z SPF50 od Holika Holika! Dosyć długo zwlekałam z jego recenzją, ale w końcu się ogarniam i pisze! 


Holika Holika - Aloe Waterproof Sun Gel - 
krem przeciwsłoneczny SPF 50+




Krem znajduje się w bardzo poręcznym i fajnym opakowaniu. Z jednej strony jest spłaszczone, ale bardzo fajnie się go używa. Nie wymyka się z dłoni, nie ma problemów z zakrętką, która jest szczelna i solidna. 
Konsystencja jest dość lekka, jest to formuła między żelem, a kremem, ale bardzo przyjemna i fajna. Krem jest w białym kolorze, ale twarzy na szczęście nie bieli, więc w dni bez makijażu też jest fajną opcją. A jak już nakładamy makijaż, to możecie mieć pewność, że nie będzie wpływał w żaden sposób na makijaż ani na kosmetyki, których używamy. 


Krem sprawdza się idealnie w roli ochrony przeciwsłonecznej. Działa bardzo długo, ja nie dokładałam w ciągu dnia produktu, a i tak nie miałam problemów z poparzeniem słonecznym. U mnie widać to też, dzięki temu, że używając tego kremu nie pojawiały mi się nowe piegi, które normalnie zawsze się pokazywały. Dla mnie super sprawa. Twarz po nałożeniu prezentuje się super, wygląda na rześką, wypoczętą i aż bije od niej takim naturalnym fajnym blaskiem. 
Pisałam już, że nie wpływa na makijaż, a nawet mogę stwierdzić, że jest, bardzo przyzwoitą bazą pod makijaż. Makijaż wygląda tak świeżo i promiennie. Bardzo mi się to podoba! 
Przy okazji, skóra jest nawilżona i krem ma nawet fajne właściwości pielęgnujące. Ma wszystko, co trzeba! 


Uważam, że ten krem to must have, jeśli nie macie jeszcze jakiegoś swojego ulubionego produktu do ochrony przeciwsłoneczne. To jest świetna opcja, sprawdza się, robi, co trzeba, a nawet więcej. Jeśli poszukujecie jakiejś nowości, to też uważam, że będzie to produkt dla Was. W ogóle jest to produkt dla wszystkich, nadaje się do każdego typu skóry. Jest też bardzo wydany i po prostu warty! Naprawdę super produkt do polecania. 


Pamiętacie o ochronie przeciwsłonecznej każdego dnia? Tylko szczerze! Jeśli nie to polecam wyrobić sobie nawyk albo poszukania produktów z fajnym SPFem - dbajmy o nasza skórę! 


[zakup własny]


Laneige - Sleeping Lip Mask - intensywnie regenerująca nocna maseczka do ust

22 marca 2025

 
Dzień dobry! Jak się macie? Co nowego u Was słychać, coś ciekawego się dzieje? U mnie się dzieje, jak zawsze, działamy, ogarniamy, kupujemy, bo ostatnio zepsuł mi się laptop, więc już działam z nowego i wow! Mimo że tęsknię za moim starym, bo naprawdę przywiązałam się do niego, nawet nie wiedziałam, że tak bardzo można się przywiązać do jakiejś rzeczy. Ale tak właśnie jest. U nas ten weekend jest znowu dosyć zapełniony różnymi aktywnościami, więc się nie nudzimy, a co najważniejsze dzieci się nie nudzą.
A dzisiaj mam dla Was prawdziwą bombę! Bomba, która będzie mi się już zawsze cudownie kojarzyć, bo jest to prezent, który dostałam od mojej przyjaciółki z okazji jej baby shower! A dostałyśmy cudeńko, czyli Lanige Sleeping lip mask! Jest to maska na noc, która ma cudownie nawilżyć i zmiękczyć nasze usta, co mi bardzo często się przydaje. Akurat u mnie usta, jak i dłonie to części ciała, o których zawsze zapominam. Dodatkowo moje niepicie wody mi w tym nie pomaga, a częste lekkie odwodnienie sprawia, że często mam problemy ze skórą ust, więc strzał w 10!

Laneige - Sleeping Lip Mask -
intensywnie regenerująca nocna maseczka do ust




Ta maseczka znajduje się w pięknym różowym kartoniku, a sam produkt w cudownym szklanym słoiczku. Nie lubię takich opakowań, ale mamy tutaj dodaną pacynkę, która robi fantastyczną robotę. Myślałam, że będzie to zwykła materiałowa pacynka, a jest to taka plastikowa szpatułka, która fantastycznie nakłada produkt i rozsmarowuje po ustach. Nie zostanie na niej żaden produkt, więc jest to na maksa higienicznie, bo i jest łatwa do wyczyszczenia - bomba. 
Konsystencja jest dość gęsta i zbita, ale oczywiście po nałożeniu na usta staje się aksamitna i miła. Zapach jest mega owocowy, słodki - po prostu piękny. Mega malinowy, jagodowy - bardzo smaczny.


Po nałożeniu, usta się nie kleją, produkt się nie zbiera w załamaniach, nie roluje - no nic się z nim nie dzieje. Ta maska z jednej strony fajnie wnika w usta, ale w dalszym ciągu zostaje na nich. To, co ma to się wchłonie, a przy większej ilości zostanie więcej na ustach. W zależności od potrzeb, tutaj każdy sobie musi wypracować i zobaczyć, co idealnie wpłynie na nasze usta. U mnie jest to zazwyczaj średnia ilość, ale jak czuję, że dość szybko się wchłonęła wtedy wiem, że dla lepszych efektów mogę dołożyć dodatkową warstwę, co nie jest zupełnie problematyczne. A ja też lubię używać tej maski w ciągu dnia w mniejszych ilościach. 
Usta są w super stanie po użyciu tej maski. Czuć idealne nawilżenie i odżywienie. Czuć, że usta stają się aksamitnie gładkie i miękkie. Uwielbiam je w takim stanie. Ta maska robi zdecydowanie to, co ma robić. Odmienia stan naszych ust na lepsze, a nawet bym powiedział, że na idealnie. Usta wyglądają na pełniejszej i soczyste, a to jest bardzo duży plus. Maska bardzo szybko zwalcza wszelkie podrażnienia. 


Wielkie zaskoczenie, ale maska jest fenomenalna. Cudownie nawilża i odżywia usta, sprawia, że są w stanie idealnym, uratują każde usta, z każdej nawet najcięższej sytuacji. Rewelacyjna zmiana jest już po pierwszym użyciu, co jest naprawdę fajne. Cenowo maska może wydawać się droga i myślę, że ciężko byłoby mi się na nią samej zdecydować, gdybym nie wiedziała tego, co wiem teraz. Na szczęście wiem i mogę Wam powiedzieć, że maska jest po pierwsze warta swojej ceny, a po drugiej jest na maksa wydajna! Ja nie widzę po tej masce większego zużycia, a mam ją już ponad pół roku, używam w razie potrzeby, ale staram się przynajmniej dwa razy w tygodniu na noc. 
Dla mnie bomba, uwielbiam! I jeśli tylko macie problematyczne usta to ta maska będzie dla Was idealna! Polecam!


Znacie ją? Dajcie znać, jestem ciekawa czy macie doświadczenia z tą maską, a może macie jakąś inną maskę do ust do polecenia? 

OnlyBio HairInBalance płukanka octowa do włosów

20 marca 2025


Dzień dobry! I kolejny tydzień już nam powoli umyka, powoli się kończy i kolejny weekend przed nami! Niesamowite jest to, że marzec się niedługo skończy i kolejny miesiąc przed nami. Szok... Jak sobie pomyślę, jak ten czas leci, co mają przed nami kolejne miesiące i ile muszę ogarnąć po drodze rzeczy to mnie to przeraża. Nigdy nie myślałam, że tyle jest roboty przy budowie domu i żałuję, że nie ma jakieś ebook'a na ten temat, co się robi krok po kroku, o czym warto wiedzieć, a o czym trzeba koniecznie pamiętać. No, ale... ja po budowie będę na pewno mądrzejsza.
A dzisiaj przyszedł czas na włosy, pielęgnacja włosów u mnie teraz jest na topie, chciałabym zapuścić włosy, ale tak żeby były zdrowe, żeby się nie rozdwajały, nie niszczyły się, a zarazem żebym mogła je legalnie rozjaśniać i rozjaśniać, bo tęsknie za moimi jasnymi włosami. Ale na razie zostaje mi dbać o nie, jak tylko mogę i tutaj z pomocą mam płukankę octową od OnlyBio, czyli nowość dla mnie, którą znalazłam oczywiście w Pure Beauty Box. 


OnlyBio Hair In Balance
płukanka octowa do włosów





Płukanka octowa znajduje się w fajnym plastikowym opakowaniu z precyzyjnym aplikatorem. Mamy na opakowaniu wszystkie najważniejsze informacje, co warto przeczytać, jeśli to wasze pierwsze spotkanie z płukanką. 
Zapach jest błędny, uwielbiam go! Pachnie dosyć słodko, bardzo owocowo, ale po prostu pięknie. Uwielbiam jej używać, też i ze względu na zapach, bo bardziej spodziewałam się czegoś przynajmniej zbliżonego do octu. Konsystencja jest bardzo wodnista, ale mamy lekko różowe zabarwienie. Zastanawiałam się, czy płukanka będzie nam wpływać na kolor włosów, ale nie ma żadnej różnicy, nawet minimalnej. 


Ja początkowo byłam tak podjarana tą płukanką, że używałam jej przy każdym myciu. Dopiero potem gdzieś wyczytałam, że to może jednak źle wpłynąć na włosy. Używam teraz głównie wtedy, kiedy nie mam czasu na pełną pielęgnację; z olejowaniem czy maską pod folię. I powiem Wam, że za każdym razem kończy się to naprawdę dobrym włosem! Ta Płukanka genialnie domyka włosy, sprawia, że wszystko cudowne składniki aktywne zostają we włosie i mamy super nawilżenie, wygładzenie i niesamowitą miękkość włosów. Ta płukanka sprawia, że włosy zyskują jakiś taki nowy, fajniejszy wygląd. Nie przejmujcie się, że włosy po płukance mogą się wydawać sztywne, jak wysuszycie efekty zwalają z nóg. 
Nie spodziewałam się, że Płukanka octowa będzie miała takie super działanie i przyniesie mi efekty, o które walczę. Mimo że dużo słyszałam o takich to zawsze byłam sceptycznie nastawiona do nowości. A tę nowość (dla mnie) polecam bardzo! 


Dajcie znać, czy jestem ostatnią osobą, która odkryła płukanki octowe, czy jednak ktoś się jeszcze skusi dzięki mojej recenzji :) Dla mnie świetna nowość i naprawdę robi rewolucję na moich włosach za każdym razem, jak używam. Tylko na początku używałam co mycie, a dopiero potem przeczytałam, że co 3-4 mycia wystarczy, więc na to warto zwrócić uwagę!


[produkt otrzymany w ramach współpracy, ale jego recenzja nie była wymagana] 

Wiosenny GlowUp - Pure Beauty

18 marca 2025

 
Hej! Wiecie, że 'glow up' to moje ulubione sformułowanie od ostatnich kilku lat. Stety niestety dalej na niego czekam i doczekać się nie mogę. Wiem, że żyjąc w pędzie z dwójką maluchów ciężko jest zadba o siebie i w ogóle pamiętać o sobie. Ale tegoroczna wiosna mimo wszystko jest inna, jakoś tak widzę, że znajduję więcej czasu dla siebie. Nie ma dla mnie problemu położyć się z maską i książką na chwilę, a to jest bardzo dobry znak! Liczę na to, że mój GlowUp coraz bliżej.
Na szczęście znowu mam wsparcie od Pure Beauty, które z Garnier oraz Mixa stworzyły box, który ma na celu pomóc osiągnąć wiosenny Glow Up. Cały box jest przepełnionym odpowiednimi kosmetykami, które będą w stanie na pomóc. Zresztą spójrzcie na te spójne, żółte kolory! Od samego wyglądu, czuję jak ta Witamina C wnika w mój organizm. 



Obudzimy swoją skórę na wiosnę, pożegnamy matowy i nierówny koloryt skóry. Sprawimy, że nasza cera się pięknie rozświetli i zyska cudownego blasku, wszystko to w połączeniu z pierwszym wiosenny słońcem, które nieśmiało właśnie wkrada się przez okna.
Starannie dobrane i wyselekcjonowane produkty pomogą nam ożywi naszą cerę!

wiosenny GLOWUP

#garnier #mixa #skincare #haircare #vitaminC #hairfood
@garnierpolska @mixa_polska


Garnier Vitamin C+ serum na przebarwienia 4%
Mamy tutaj nową formułę naszego pierwsze serum na przebarwienia z 4% formułą! W składzie znajdziemy takie cuda, jak niacynamid, witamina C, kwas salicylowy oraz melasyl. Pierwsze efekty będą już widoczne po trzech dniach stosowania. Serum jest lekkie, szybko się wchłania i się nie klei, dzięki czemu nie pozostawia też po sobie dziwnej warstwy na skórze. Na celu ma oczywiście wyrównać koloryt skóry oraz zredukować wszystkie przebarwienia. To serum z witaminą C 3,5% należy do moich ulubionych i jest TOP. Ciekawa jestem, jak ta nowa formuła się sprawdzi.



Garnier Skin Naturals płyn micelarny z witaminą C
Kolejny produkt, który znam i który uwielbiam. Ten płyn micelarny idealnie, dokładnie usuwa makijaż oraz wszelkie zanieczyszczenia z naszej skóry nie powodując żadnych podrażnień, czy zaczerwienień. Idealnie nadaje się dla skóry matowej i zmęczonej, pozostawia ją pełną blasku, witalności i rozświetlenia. Płyn fajnie pachnie, jest delikatny, a zarazem skuteczny. Idealnie nadaje się na dni w pełnym makijażu, jak i bez makijażu, czy rano. 



Garnier Vitamin C maseczka ujędrniająca do twarzy z witaminą C w płachcie
Wiecie doskonale, że jestem największą fanką masek w płachcie, wygoda używania, szybkość nakładania, bezproblemowe ściąganie, kiedy mogę być wszędzie, brak konieczności zmywania to zdecydowanie coś, co mnie kupuje. Ta maska oczywiście dzięki zawartości witaminy C oraz kwasu hialuronowego cudownie nawilży naszą skórę, rozjaśni i wyrówna jej koloryt. Przy okazji, nie możemy zapomnieć o wygładzeniu, odświeżeniu i dodatkowym odżywieniu. Uwielbiam ją i jest to mój fav!



Garnier Fructis maska do włosów banana hair food
Nie muszę chyba mówić o tym, że te maski z serii hair food są fenomenalne! One mają cudowną i idealną konsystencję, nadają się do każdego rodzaju włosów, używam sama, jak i nakładam córce na włosy i widzę genialne efekty! Włosy są wygładzone, nawilżone, cudownie miękkie i milusie w dotyku. Lepiej się układają, wyglądają dużo zdrowiej i są takie żywsze, pełne blasku, po prostu WOW. Oczywiście na to składa się cała pielęgnacja, ale zdecydowanie nie wyobrażam sobie mycia bez użycia tej maski. Poza tym, te maski można stosować na kilka różnych sposobów, co jest dodatkowym atutem. 
W boxie byłą jeszcze możliwość dostania opcji ananasowe przeznaczonej dla długich i matowych włosów - tej jeszcze nie miałam, ale mam wrażenie, że zapach jest super smaczny!



Mixa krem do twarzy z witaminą C i SPF20 przeciw przebarwieniom
I kolejny produkt, który pomoże mi w mojej nierównej walce z przebarwieniami i nierównym kolorytem. U mnie plamek, znamion i przebarwień na skórze jest cała masa, dlatego zawsze wybieram te rozświetlające kosmetyki. Przyszedł czas na krem do twarzy, który długotrwale nawilża i skutecznie działa na przebarwienia. Zawiera witaminę Cg oraz niacynamid, dzięki czemu ma moce przerobowe do tego, żeby pozbyć się moich przebarwień raz na zawsze. Dodatkową cechu tego kremu jest SPF20, a o ochronie przeciwsłonecznej musimy pamiętać cały rok! tym razem teraz, kiedy to świeże, wiosenne słońce lubi brać zdradliwe.


Trzymajcie za mnie kciuki, trzymajcie kciuki za mój glow up! Trzymajcie kciuki, żebym w końcu mogła spojrzeć w lustro i cieszyć się swoim widokiem i widoczną zmianą. Wiem, że same kosmetyki nie zdziałają cudów, moja zmora to jeszcze odpowiednie nawodnienie każdego dnia, więc trzymajmy się razem i pijmy dużo wody!
Co myślicie o tych cudownych produktach? Znacie je czy większość jest dla Was nowością?


[wpis reklamowy}

L'Oreal Paris Revitalift Filler - ujędrniający krem do twarzy z kwasem hialuronowym

16 marca 2025

 
Dzień dobry! Witam się z Wami w zaskakującej zimowej aurze. Na szczęście wypadło w weekend, więc przyjemnie się siedzi w cieplutkim domu i patrzy za okno na ten miło spadający puch. Zobaczymy, co będzie dalej, chociaż myślę, że już zawita u nas wiosna niedługo na dobre! Ja mam dobry weekend, na szczęście udało mi się odgruzować sprawy 'firmowe' i to, co najbardziej mnie męczyło jest już odhaczone, więc bardzo się cieszę! 
A dzisiaj mam dla Was recenzję kremu do twarzy marki L'Oreal Paris, który ma dla mnie hitowe opakowanie. Coś nowego, coś innowacyjnego i fajnie! Lubię takie nowości. Ujędrnienie, kwas hialuronowy to zdecydowanie coś, co teraz wszyscy używają. Kwas hialuronowy to teraz must have w kosmetykach i ja się bardzo cieszę, że w moje ręce trafiają same najnowsze i najciekawsze produkty. A to za sprawą Pure Beauty. :)


L'Oreal Paris Revitalift Filler
ujędrniający krem do twarzy z kwasem hialuronowym





Krem znajduje się w super opakowaniu. Dobrze wiecie, że nie lubię grzebać w tych słoiczkach i tutaj L'Oreal Paris ma dla nas super rozwiązanie, bo to opakowanie airless sprawdza się super. Wystarczy nacisnąć tak, jak zwykłą pompkę i wyciska nam się krem, który następnie możemy nałożyć bezpośrednio na twarz. Ogólnie tutaj wszystko działa bez zarzutu, mogłabym się przyczepić jedynie do tego, że zapewne koniec produktu może mnie lekko zaskoczyć, bo raczej nie będzie żadnych oznak kończącego się kosmetyku, ale na szczęście mam zastępstwo, więc nie jest to big deal.
Krem ma bardzo lekką i przyjemną konsystencję, należy do tych rzadszych, ale w dalszym ciągu kremowych konsystencji. Ta formuła bardzo fajnie wnika w naszą skórę i otula ją swoimi właściwościami. Zapach jest bardzo delikatny, średnio wyczuwalny, ale należy do tych kosmetycznych i ładnych. 


Ja głównie używam temu kremu na noc, z tego względu, że nie ma SPF, a na dzień mam oddzielne produkty, które właśnie mi zapewniają tę ochronę przeciwsłoneczną. Ale też nie ma większej tragedii, bo mam też sporo dodatkowych SPFów, więc na pewno wszystkie te kosmetyki by fajnie ze sobą współgrały. Ogólnie krem bardzo fajnie nawilża i nawadnia skórę, sprawia, że nabiera blasku i promienności. Nie jest to może jakaś ogromna różnica i efekty nie są bardzo spektakularne, ale wiadomo, że w dzisiejszych czasach przy tylu różnych kosmetykach jakich używam, ciężko jest znaleźć produkt, który robi naprawdę efekt WOW. Ale to dla mnie dobry symptom, bo oznacza, że moja obecna pielęgnacja skóry fajnie daje radę, sprawdza się i dba o moją skórę tak jak powinna. 
Używałam też tego kremu i na dzień od czasu do czasu i bardzo fajnie sprawdza się pod makijaż, nie wpływa w żaden sposób na użyte kosmetyki i nie wpływa to na wykonywany makijaż. 


Ja jestem zadowolona z tego kremu, daje mi to czego oczekuję, nawilżenia, odżywia, wygładzenia i zmiękczenia skóry. Idealnie dopełnia moją całą pielęgnację, którą widzicie powyżej. Serum u mnie sprawdza się rewelacyjnie, tak samo, jak i krem pod oczy, który ma wbudowane trzy metalowe kuleczki, które pięknie masują naszą skórę pod oczami. Wszystkie te kosmetyki są warte zakupu i testowania, na pewno będzie zadowoleni.  Seria Revitalift sprawdza się bardzo dobrze!


Znacie te serię? Znacie te kosmetyki? Może się zainteresujecie kremem pod oczy? Fajnie, że cała seria ma ciekawe produkty w innowacyjnych opakowaniach, tak jak np. te metalowe kuleczki do masowania czy opakowanie airless. Super sprawa!


[produkt otrzymany w ramach współpracy, ale jego recenzja nie bya wymagana]

Sylveco Dermo wzmacniające serum z witaminą C

14 marca 2025


Dzień dobry! Jestem mam nadzieję, że to dobry znak i że będę tu regularnie. A mam co Wam opisywać, mam bardzo dużo wpisów do zrobienia, co cieszy, że mam o czym pisać, ale i lekko przeraża, że mam tyle w plecy, a czasu zamiast coraz więcej to coraz mniej. Ale wierzę, że niedługo będzie łatwiej i powoli, powoli ogarnę sobie taki system, że będę zadowolona ze wszystkiego i będę miała wszystko pod kontrolą.
A korzystając z okazji, że miałam ostatnie same genialne boxy od Pure Beauty to oczywiście trafiły się kosmetyki, które od razu chciałam zużyć. To serum mnie bardzo mocno zaciekawiło, wiecie, że bardzo się lubię z kosmetykami z witaminą C i mam swoje ulubione, ale chce dać szansę i innym kosmetyków. I stwierdziłam, że Sylveco zawsze dobrze wie co robi. Dlatego zapraszam na recenzje! 


Sylveco Dermo wzmacniające serum
z witaminą C





Serum znajduje się w niewielkiej, ale solidnej buteleczce. Jest zrobiona z mocnego tworzywa, jest dość grube i mocne, więc tutaj nie martwię się o nic. Serum początkowo znajduje się oczywiście w kartoniku, na którym znajdują się wszystkie możliwe informacje. Design jest bardzo w moim guście, uwielbiam tę prostotę, uwielbiam te kolory, co ma się rzucać w oczy to się rzuca, wszystko jest pięknie czytelne - no uwielbiam. Mamy też pipetkę, która zdecydowanie ułatwia nam nakładanie produktu na dłoń, a następnie na twarz. Jest ona krótsza od innych, jakie miałam, ale nie przeszkadza to w zupełności w użytkowaniu. U mnie jedna pipetka to idealna ilość do nałożenia na twarz i szyję.
Serum ma bardzo wodnistą i lejącą się konsystencję, jest takie mokre. Dobrze jest szybko nałożyć na twarz, pilnować, żeby nigdzie się nie rozlało. Zapach ma bardzo delikatny, ledwo wyczuwalny, ale wszystko tutaj gra na plus.
 

Serum uwielbiam używać rano, kiedy to witamina C zazwyczaj pobudzą moją skórę i całą mnie do działania, sprawia, że czuję się taka odświeżona i idealnie przygotowana na cały dzień. To serum sprawia, że jakiekolwiek oznaki zmęczenia znikają, a drobne zmarszczki zostają spłycone. Skóra jest pięknie nawilżona, odżywiona i zregenerowana, jakiekolwiek podrażnienia są ukojone.
Serum super współpracuje z kosmetyki. W związku z tym, że serum jest bardzo mokre chwilkę trzeba odczekać aż się wchłonie i można nakładać krem, ale nie jest to oczywiście jakoś bardzo długo. Chwila i wszystko gra. Nie ma wpływu na produkty, jakie nakładam później czy to pielęgnacyjne czy do makijażu. 


Ja jestem zachwycona, uwielbiam działanie tego serum i aplikacja też jest przyjemna. Bardzo fajnie nakłada się go na twarz, super się wchłania, świetnie działa. Jest bardzo łatwo dostępny, na różnych stronach w Internecie. Dla mnie jest naprawdę super produktem. Nawilża, odżywia, koi i wzmacnia naszą skórę. Więc ja polecam!
Produkt jest dla mnie ekstra pod każdym względem, a że uwielbiam sera jeszcze z witaminą C to już w ogóle.


Lubicie takie produkty? Dajcie znać!


[produkt otrzymany w ramach współpracy, ale jego recenzja nie była wymagana]

Dr Irena Eris clinic way ultra sensitive skin Dermokrem globalnie regenerujący na noc

12 marca 2025

 
Dzień dobry, wiem że dłuższą chwilę mnie tu nie było, ale dość ciężko było mi się ogarnąć, zebrać i znaleźć czas na napisanie czegokolwiek, Niestety czasu jest coraz mniej, a rzeczy do zrobienia coraz więcej na mojej liście i bardzo nad tym ubolewam. Ale wiem, że powoli powoli odgruzuje się i wrócę na odpowiednie tory. Mam wrażenie, że ten frazes pojawia się u mnie co chwilę, ale trzymajcie kciuki za mnie, żebym znalazła balans, czas na wszystko - a to jest mega trudne.
Ale, ale jak już tu jestem to czas dla Was coś napisać, a opisywać mam sporo. Robiłam sobie w wolnej chwili przyszłe wpisy to całkiem sporo nowości się uzbierało, których recenzja się jeszcze nigdzie nie pojawiła. Dzisiaj chciałabym zacząć od dermokremu marki Dr Irena Eris. Marki, która w ostatnim czasie mnie bardzo w sobie rozkochuje na każdym kroku i sprawia, że jestem pod wrażeniem tego widocznego działania i efektów! A wszystko dzięki Pure Beauty!


Dr Irena Eris
clinic way - ultra sensitive skin
Dermokrem globalnie regenerujący na noc




To mini cudeńko kryje w sobie dużo dobrego. Mamy tutaj niepełnowymiarowy kosmetyk, ale jest on na tyle wydajny, że używam już go jakiś czas i nie widzę większego zużycia, więc wow. Mamy tutaj tubkę, a pełnowymiarowy kosmetyk znajduje się w słoiczku. Ja znam te kosmetyki już na tyle i mam różne produkty, że wiem, że tutaj wszystko będzie super zorganizowane. Super jakości opakowanie, bardzo dobra i szczelna zakrętka, dodatkowe zabezpieczenie w środku - na pewno się nie zawiedziecie.
Krem ma całkiem lekką konsystencję, nie jest ani tłusta ni zbyt gęsta, ale jest treściwa i konkretna zarazem. Dla mnie coś niesamowitego, od razu po nałożeniu czuć, że coś się dzieje. Zapach jest oczywiście boski, nie powinno to nikogo dziwić, dla mnie kosmetyki od Dr Irena Eris to ostatnio poezja zapachu... pachną obłędnie, czarująco i tak samo jest z tym kremem.


Krem jest stricte na noc, ale mi zdarzało się używać go też i na dzień, kiedy zapomniałam na wyjeździe swojego kremu, więc był używany dwa razy dziennie. Krem bardzo fajnie otula skórę, pięknie ją nawilża, zmiękcza, odżywia i regeneruje. Skóra jest fenomenalnie napięta i ujędrniona. Sprawia, że czuję się zadbana i wypielęgnowana i naprawdę jestem zadowolona z tego działania.
Ja zdaję sobie sprawę z tego, że ten krem przeznaczony jest dla dużo starszych osób prawdopodobnie z dużo większymi problemami, bo mamy tutaj rekomendację aż 70plus. Wydaje mi się, że przy tak dojrzałej skórze ten krem naprawdę może fajnie odwrócić i zatrzymać procesy starzenia się skóry, ale i tak wydaje mi się, że nie ma na co czekać. Im wcześniej zadbamy o siebie tym nasza skóra będzie wyglądać tylko lepiej 'na starość'. Dlatego ja nie zwracam większej uwagi na te zalecenia wiekowe. A krem robi wspaniałą robotę, cudownie działa, skóra jest w fantastycznym stanie następnego dnia po nocy. A zawsze można nałożyć grubszą warstwę, to też nie zaszkodzi, a może pomóc. 


Ja jestem zachwycona tym kremem, tak jak i innymi kremami od Dr Irena Eris. One mają świetną konsystencję, wspaniale pachną, super wnikają w głąb skóry i działają fenomenalnie. Od razu po nałożeniu czuć, że ze skórą dzieje się coś dobrego, powoli zaczyna się napinać, ujędrniać - uwielbiam to uczucie. Tutaj mamy od razu intensywne nawilżenie i odżywienie skóry, cudowne wygładzenie i zmiękczenie. Skóra następnego dnia po użyciu jest w świetnym stanie, miękka, ukojona, zmarszczki zostają spłycone i skóra wygląda młodziej, piękniej i bardziej promiennie. Uwielbiam to!
Te kremy naprawdę super działają i polecam je wszystkim!



Macie już swoje ulubione kremy? Dajcie znać!


[produkt otrzymany w ramach współpracy, ale jego recenzja nie była wymagana]

Denko 2025r. - luty!

08 marca 2025

 
Dzień dobry! Przyszedł czas na denko - z dużym opóźnieniem, w końcu denko, które mam nadzieję, że będzie ciekawsze, a na pewno bogatsze niż poprzednie! W dalszym ciągu nie jest to, to co chciałabym osiągnąć. Najbardziej szkoda jest mi tych wszystkich masek, które mam i po prostu wiem, że jak już zacznę to się zmotywuję i na pewno będę kontynuować. Wiem, że pomocne okazałyby się puste płachty, żebym mogła je po prostu namoczyć i dać dzieciom, bo wiadomo, że przy takich czynnościach to one są najbardziej zaciekawione, więc muszę coś wykombinować po prostu. 


W tym miesiącu nawet, nawet mi poszło z wykańczaniem kosmetyków, z czego jestem bardzo zadowolona. Ale, w dalszym ciągu zapasów kosmetycznych mam naprawdę sporo, więc niedługo nastąpi ponowny przegląd kosmetyków i będę mogła nimi obdzielić moich najbliższych. Ale na razie chciałabym Wam przedstawić moją ostateczną opinię na temat kosmetyków, które się skończyły w lutym - enjoy!


Jeśli chodzi o ulubieńców to mamy tutaj dość szeroki zakres kosmetyków, mamy cos do twarzy, do włosów, a także kolorówkę. Tresemme, keratin smooth, spray termoochronny to zdecydowanie mój fav jeśli chodzi o termoochronę. Świetny aerozol, ładny zapach no i skuteczne działanie - najważniejsze. On jest w drogeriach dość drogi, ale na internecie można fajne promocje wyczaić. Z kolei Mixa, hyalurogel, serum do twarzy dla skóry wrażliwej - kolejny produkt, którym naprawdę można zdziałać cuda na twarzy. To serum fantastycznie nawilża, koi, ratuje wszelkie podrażnienia i sprawia, że skóa jest pięknie nawilżona i odżywiona. Alterra, Naturkosmetik, szampon do włosów osłabionych i przerzedzających się z biotyną i kofeiną - tutaj chyba nie musze nic mówić, bo pojawiają się te szampony tutaj regularnie, zamieniam tylko wersję, są idealne do wszystkiego. Z kolei Ziaja, pasta do głębokiego oczyszczania twarzy, liście manuka to produkt, do którego jak widzicie wracam regularnie. Jak tylko poużywam innego peelingu, to brakuje mi tego, ta pasta ma naprawdę dogłębne i świetne działanie, nie ma się do czego przyczepić, tu trzeba tylko używać. A jeśli chodzi o BeBeauty, waciki kosmetyczne są w dalszym ciągu najlepsze i zawsze ich używam. I oczywiście znowu zużyłam Catrice liquid camouflage korektor pod oczy to produkt numer jeden. Mimo że kupiłam teraz do testów inne korektory, to i tak mam wrażenie, że wrócę do tego, idealny odcień, świetne krycie, cudowne rozświetlenie twarzy - po prostu uwielbiam. 



  • Avena Cosmetics, amber złocisty peeling do ciała z drobinkami z bursztynu - ten peeling mimo że nie był gruboziarnisty to powiem Wam, że naprawdę super robił robotę. On przenosił mnie do spa, przenosił mnie w jakieś rajskie miejsce i pod prysznicem czułam się rewelacyjnie. Uwielbiałam peelingowanie tym produktem, bardzo polecam!
  • Himalaya Botanique, pasta do zębów cynamonowa - ta pasta zaskoczyła mnie turbo pozytywnie, ja uwielbiam testować te naturalne pasty do zębów, zawsze jestem mega ciekawa jak się sprawdzą w moim przypadku i tutaj cynamonowa opcja naprawdę daje dużo świeżości, cudownie myje i oczyszcza zęby, robi to bardzo dokładnie i pozostawia po sobie czystość i świeżość - rewelacja!
  • Versace bright crystal woda perfumowana - zakochałam się w tym zapachu i na pewno kupię sobie pełnowymiarowy flakonik. Pięknie pachną, świeżo, kwiatowo, kobieco, zapach zdecydowanie zapada w pamięć i właśnie dlatego go uwielbiam. 
  • MaxFacetor, tusz do rzęs - żałuję, że nie ogarnęłam odpowiednich zdjęć do recenzji tego tuszu do rzęs, ale on naprawdę bardzo fajnie wydłuża, wyciąga rzęsy, sprawia, że spojrzenie jest bardziej promienne, oczy są otwarte i jest rewelacja. Nie osypuje się, nie rozmazuje się, wszystko jest tutaj jak najbardziej w porządku, więc tusz jest bardzo godny polecenia.
  • Miya Cosmetics, hand.lab peeling wygładzający do dłoni i do paznokci z olejkami - wiem, że strasznie długo zeszło mi żeby go zużyć, mimo że leżał w łazience przy zlewie, to zawsze wszystko robiłam tak w biegu, że po prostu zapominałam. A szkoda, bo ten peeling jest naprawdę świetny, cudownie wygładza i zmiękcza skórę dłoni, pozbywa się suchych skórek, nie podrażnia już istniejących podrażnień, wiecie nic nie piecze. Naprawdę, peeling do dłoni to jest mój must, mimo że nie używałam regularnie, to bardzo lubię!
  • Yasumi, cleansing foam, ryżowa pianka oczyszczająca do twarzy - pianka jest rewelacyjna, uwielbiałam jej formułę, cudowna chmurkowa i przyjemna pianka, piękny zapach, delikatny, relaksujący, boski, działanie fantastyczne. Idealnie zmywała makijaż wraz z gąbeczką do demakijażu, ale i świetnie oczyszczała twarz z wszelkich zanieczyszczeń w dni bez makijażu. Bardzo była fajna!


I przechodząc do higieny intymnej, postanowiłam zrobić oddzielną kategorię, z tego względu, że dość sporo tutaj zostało zużytych rzeczy! I zużyłam powtarzający się już produkt, czyli Ziaja, intima, kremowy płyn do higieny intymnej, który jest naprawdę fajnym produktem jeśli chodzi o pielęgnację intymną. Mamy tutaj delikatność, ładny zapach, fajne odświeżenie i mycie, dodatkowo produkt jest duży, wydajny i tani, więc super sprawa. I zużyłam też cała masę chusteczek do higieny intymnej, część znalazłam już na końcówce i jakoś tak się złożyło, że w tym miesiącu mamy aż trzy i są to: Facelle, chusteczki do higieny intymnej oraz Revuele, chusteczki do higieny intymnej - dla mnie wszystkie te chusteczki są w porządku, najbardziej zależy mi na niskiej cenie i jak największej ilości w opakowaniu, i żeby się nie rozrywały czy rozwarstwiały, wtedy jestem zadowolona. 


I ot całe denko! W tym miesiącu mamy sporo planów, ja też planuję trochę odpoczynku i relaksu, więc wierzę, że w końcu będę zużywać te wszystkie maski do twarzy, jak i balsamy do ciała. Musze przyznać, że czasem tęsknie za czasem, kiedy miałam dużo czasu dla siebie, miałam slow life każdego dnia i naprawdę dbałam o siebie. Czas do tego wrócić. 


Garnier SKin Naturals, regenerujące płatki pod oczy

06 marca 2025

 
Dzień dobry! Czy ta pogoda nie jest przepiękna? Jest cudownie, bosko, a ja jestem najszczęśliwszą osobą obecnie na urlopie. Dawno nie byłam sama w domu, dawno nie mogłam sobie na spokojnie posprzątać i zrobić wszystko w moim własnym tempie, bez pośpiechu, bez kminienia, że zaraz przyjdą moje bąbelki i wszystko rozwalą. No ta pogoda jest cudowna, okno otwarte, czuć świeżość, cudowne powietrze - naprawdę jaram się na maksa. Tym bardziej, że jutro będziemy w Bieszczadach i nie mogłam sobie wymarzyć lepszej pogody na nasz pierwszy wyjazd w tym roku. A szykuję się na dużo więcej wyjazdów, więc musimy dobrze rozpocząć ten rok.
A jak już siedzę w domu, mam czas to oczywiście nie zapomniałam też o sobie. Tak jak pisałam Wam w ostatnim wpisie, musimy o sobie pamiętać i ja mam największy z tym problem, więc każda taka okazja jest dla mnie idealna do odgruzowania się. Dzisiaj chciałabym Wam napisać o płatkach pod oczy od Garnier, które są regeneracyjne i posiadają aż pół miliona frakcji probiotyków, które robią nam bardzo dobrze. A tak dobrze robi mi też zawsze Pure Beauty, bo tam znajdziemy same najlepsze perełki!

Garnier - skin naturals - 
regenerujące płatki pod oczy




Nasze płatki pod oczy Garnier znajdują się w bardzo estetycznym, ładnym opakowaniu. Nie ma problemów z wyciągnięciem płatków z tego opakowania, a wiecie, czasami jest zbyt dużo produktu, czasem za mało, czasem ciężko jest to wyciągnąć, coś nam się wyślizgnie, wypadnie i tak to różnie z tym bywa. Tutaj oczywiście nic nie przeszkadza, wszystko jest super. 
Płatki składają się z wygodnej, miękkiej i fajnej tkaniny. Bardzo dobrze przylegają do skóry, nie odklejają się, nie zsuwają ni nie przesuwają. Nie trzeba leżeć mając te płatki pod oczami, a dla mnie to bardzo dobrze, bo wiecie, że ja nie mogę za bardzo odpoczywać, bo mam za dużo rzeczy do zrobienia. Ale nie o tym ten dzisiejszy wpis. Płatki nie mają zbyt wyczuwalnego zapachu, więc tutaj jest okej.


Płatki świetnie jest trzymać w lodówce przed użyciem, chłodniejsze będą działać na naszą skórę pod oczami jeszcze lepiej. Jakiekolwiek worki pod oczami, zacienienia czy worki zostaną znacząco zmniejszone już dzięki temu, że nałożymy na skórę coś chłodnego. A tutaj dodatkowo mamy płatki pod oczy, które są nasączone samymi świetnymi składnikami, które dodatkowo mają pozytywny wpływ na naszą skórę, jak i na spojrzenie. 
Płatki świetnie nawilżają i odżywiają delikatną skórę pod oczami. Mamy tutaj mocny rewitalizujący zastrzyk, shot, który naprawdę sprawi, że nasze spojrzenie nabierze witalności, świeżości i dużej promienności. Te płatki mają świetny wpływ na zmęczone spojrzenie. Naprawdę skóra Wam za to podziękuje.


Jest to zdecydowanie najlepszy produkt przed ważnym wydarzeniem, niekoniecznie skóra musi wyglądać źle, żeby ich użyć, ale zdecydowanie nawilżona skóra pod oczami, brak cieni oraz worków sprawi, że twarz będzie wyglądać dużo lepiej. Mi one bardzo podpasowały, wolę tę aksamitną konsystencję od żelowej jeśli chodzi o płatki pod oczy. Mam wrażenie, że taki produkt lepiej przekazuje odpowiednie składniki w głąb skóry. No i ja takie produkty mogłabym używać codziennie, nawet po to, żeby się po prostu pobudzić i odświeżyć, bo tak fajnie działają te płatki!
Ja polecam, jeśli tlyko się nad nimi zastanawialiście to nie ma nad czym. Te płatki są świetnym wyborem i ja zawsze mam jakieś w zanadrzu, kiedy nagle okazuje się, że by mi się przydały - wolę mieć zapas, podobnie jak i masek do twarzy.

Dajcie znać, czy Wy pilnujecie zapasów jakichś konkretnych kosmetyków? I czy lubicie płatki pod oczy tak samo, jak i ja? Lubicie się doceniać i odpoczywać robiąc sobie SPA w domowym zaciszu? Dajcie znać, jakie wtedy kosmetyki wykorzystujecie!


[produkt otrzymany w ramach współpracy, ale jego recenzja nie była wymagana]

5 sposobów na lepszy self-care

04 marca 2025

 
Przyznać się, kto z Was potrzebuje mocnego odgruzowania się po zimie? Kto zarywał nocki ze względu na ostatki, a kto nie mógł znaleźć czasu dla siebie, bo wiecznie coś było do zrobienia? Kto wiecznie żyje w pośpiechu i zapomina o regularnym piciu wody, a nałożenie maski na włosy trzeba zaplanować sobie z wyprzedzeniem, żeby na pewno znaleźć na to czas?


No cóż, ja się mogę podpisać pod każdym z powyższych stwierdzeń. Dzień był bardzo krótki, wieczory z kolei bardzo długie, więc trzeba było zdecydowanie zaplanować dzieciom jakieś ciekawsze czynności, no i nie ma się co oszukiwać, ja dla siebie już ani nie miałam czasu ani nie miałam siły. I to jest mój plan na ten rok, żeby naprawdę zadbać o siebie - stąd mój dzisiejszy wpis! On ma pomóc przede wszystkim mi, żeby uzmysłowić sobie, że jestem ważna i że przyszedł czas na mnie, ale wierzę, że są jeszcze gdzieś tam daleko takie matki.

Krótkie, proste, ale jakże skuteczne porady, do których sama się muszę dostosować. Przy okazji polecajka produktów, które obecnie są na fajnej promocji w Rossmannie, więc warto się zainteresować.


#garnier #mixa #skincare #haircare 
@garnierpolska @mixa_polska @purebeauty_pl


1. Zawsze zaczynaj od dokładnego oczyszczenia twarzy
Czy to rano, czy wieczorem - czysta skóra to podstawa całej pielęgnacji. Nie ważne czy nosimy makijaż, czy nie, zawsze znajdzie się coś, co z tej twarzy musimy zmyć; jak np.: sebum, kurz, zabrudzenia - robimy tyle rzeczy w ciągu dnia, że musimy pamiętać o naszej twarzy. Ja polecam dwuetapowe oczyszczania twarzy z użyciem produktów, jakie lubicie najbardziej. Czy to krem, żel, olejek albo po prostu płyn micelarny - nie ma znaczenia, najważniejsze to czysta skóra!


A płyny micelarne z Garnier wiecie, że uwielbiam, więc jeśli szukacie ulubieńca skuście się  na nie. One pięknie pachną, mają fajne konsystencje i szybko zmywają makijaż. Moim hitem jest osttanio wersja z olejkiem arganowym.


2. Pamiętaj o nawilżeniu - od zewnątrz, jak i od wewnątrz
Nawilżenie to kolejna podstawa nie tylko odpowiedniej pielęgnacji, ale i funkcjonowania naszego organizmu. Serum, kremy nawilżające lub nawadniające, maseczki będą zawsze super pomysłem. One sprawiają, że skóra od razu wygląda lepiej, zdrowiej i jest pełna blasku. 

Ale pamiętajmy też o piciu wody! Ja z tym mam odwieczny problem, nie pomagają mi butelki otwarte na stole, piękne bidony, cytryna, pomarańcza - zawsze zapominam o odpowiednim nawodnieniu mojego organizmu, a wiem, że bez tego ani rusz!


3. Raz w tygodniu stosuj odżywczą maskę do włosów 
Nasze włosy będą za to wdzięczne. Maska, folia i ręcznik to taka nasza domowa sauna, która sprawi, że maska lepiej wchłonie się we włosy i wniknie w ich głąb. Zawsze narzekam, że nie mam na to czasu, ale ostatnio się zorganizowałam i czas się też znalazł! Chodzę w takim turbanie ogarniając inne rzeczy i jakoś się wszystko klei, a włosy wyglądają niebo lepiej.


Ja jestem od lat wierną fanką masek z serii Hair Food, co możecie zauważyć, że pierwsza ich recenzja na blogu pojawiła się już w 2019 roku! I pojawiają się różne wersje w denku od tego czasu regularnie. One są po prostu idealne.


4. Postaw siebie na priorytetowym miejscu
To jest bardzo ważne. Oczywiście nie zaprzeczę, że inne rzeczy czy osoby czasem nie są ważniejsze, ale... tak często o sobie zapominamy, tak często spychamy siebie na dalszy plan zupełnie niepotrzebnie. Często wiąże się to z tym, że tak wypada, tak powinno być, trudno - innym razem. Nie! Czas z tym skończyć, czas zrównoważyć wszystko tak, żebyśmy my same dostawały od siebie więcej uwagi. Pamiętajcie o tym, bo łatwo jest się zajechać i zamęczyć, a potem ciężko jest wrócić znowu na odpowiednie tory.


5. Zadbaj o regularność
Mówi się, że wszystko jest kwestią organizacji, a ja powiem, że wszystko jest kwestią wszystkiego. Oczywiście organizacja jest ważna, ale regularność i wyrobienie sobie odpowiednich nawyków jest jeszcze ważniejsze. Regularne picie wody, maska na twarz w piątki, a w środę 20-minutowy relaks w wannie z książką. To jest turbo ważne, ja widzę, że u mnie taki nawyk robi robotę i jak ciężko jest go sobie wypracować, tak na maksa łatwo jest go stracić. Wystarczy jedno odstępstwo od reguły i już po ptakach. Więc regularnie stawiamy na siebie, dbamy o siebie i pamiętamy o sobie. Tym bardziej, że niektóre czynności przy minimalnym wysiłku dadzą fenomenalne efekty.




pielęgnacja twarzy, pielęgnacja włosów, płyn micelarny, maska do włosów

[wpis konkursowy]

Ziaja, Baltic home SPA wellness - średnioziarnisty peeling do ciała, czekolada kawa

01 marca 2025


Dzień dobry i zarazem żegnamy się z lutym! Już marzec, a marzec to już wiosna, jestem pewna, że nie tylko ja tak czuję! Ja się na maksa cieszę i zresztą momentami ta pogoda już jest naprawdę przyjemniejsza, słońce jak świeci w twarz to od razu się robi lepiej. No jakkolwiek jestem jesieniara team i lubię zimę, to w tym roku bardzo czekam na wiosnę i na cieplejszą pogodę, żeby po prostu wyjść na zewnątrz. Bardzo mi tego brakuje, a jak już będzie piękna pogoda to wiadomo, że będzie pokazywać więcej ciała. To oznacza, że musimy o nie zadbać!
A do dbania o ciało u mnie główne skrzypce gra zdecydowanie peeling do ciała! Uwielbiam peelingi i ja naprawdę widzę ogromną różnicę zawsze po zastosowaniu tego typu produktu. Na szczęście Pure Beauty zawsze pilnuję, żebym miała pod ręką to, czego potrzebuję. Tym razem miałam przyjemność używać średnioziarnisty peeling do ciała marki Ziaja. Ja jestem zdecydowanie team peelingów gruboziarnistych, ale muszę przyznać, że ta opcja też jest bardzo fajna. Ale bez spoilerów, zapraszam do szczegółów.


Ziaja - baltic home SPA wellness - 
średnioziarnisty peeling do ciała
czekolada kawa





Peeling znajduje się w dość sporym słoiczku, odkręcanym od góry. Mamy też w środku dodatkowo sreberko, które chroni nam produkt, wiemy, że nikt wcześniej do niego się nie dobrał, a i przy okazji mamy dodatkową ochronę, kiedy produkt leży np. pod prysznicem. Nie ma problemów z otwarciem, nie ma problemów z niczym. Bardzo wygodnie się używa.
Peeling jest średnioziarnisty, ogólnie ma bardzo kremową i balsamowatą konsystencję. Muszę przyznać, że ta konsystencja jest bardzo wypełniona drobinkami. Bardzo fajnie się nabiera ten peeling i rozsmarowuje potem po ciele. A zapach jest na pewno zbawieniem dla wszystkich, którzy kochają kawę. Ja nie jestem największą miłośniczką kawy, chociaż muszę przyznać, że ten zapach ostatnio i tak coraz bardziej mi podchodzi, ale ten zapach jest naprawdę super! Bardzo pobudzający, a zarazem otulający. Jest genialny!


Używanie tego peelingu jest bardzo przyjemnie, bardzo fajnie nakłada się go na całą skórę i rozsmarowuje, peeling idealnie działa na skórę, dzięki temu, że jest w nim mnóstwo drobinek peelingujących. Nie są one ostre, nie są one jakoś bardzo wyczuwalne, ale jednak da się wyczuć, że działają. Peeling od Ziaja bar4dzo umila prysznic, czy kąpiel, sprawia, że czuję się wypielęgnowana i na maksa zadbana. Peeling od razu sprawia, że skóra staje się gładsza, bardziej miękka i niesamowicie miła w dotyku. Zdecydowanie pozytywnie działa na suchą skórę, idealnie niweluje szorstką skórę. Najcudowniejsze jest to, że taki stan skóry utrzymuje się dość długo, nie trzeba używać peelingu koniecznie co drugi czy trzeci dzień. Nie powoduje podrażnień, ani nie wpływa negatywnie na podrażnienia już istniejące.
Jest to decydowanie idealny peeling do użycia po depilacji. Czasem ta skóra jest lekko podrażniona, delikatna i wymagająca, a pamiętajcie, że po depilacji peeling skóry jest bardzo ważny i pomaga walczyć z wzrastającymi włoskami. Czasem peeling gruboziarnisty jest za mocny do tego typu akcji, natomiast ten? Niebo i bajka! Idealnie sprawdza się w tej roli, robi zdecydowanie to, co ma robić i po prostu super się sprawdza.


Ja jestem zachwycona tym peelingiem, mimo że zawsze uważałam, że peeling średnioziarnisty będzie dla mnie za słaby. Myliłam się. I jako osoba niepijąca kawy naprawdę mogę się polubić z produktem, który sprawia, że dookoła pachnie jak w najlepszej kawiarni na świecie. Produkt pomaga zwalczyć suchą i szorstką skórę, fantastycznie sprawdza się do stosowania po goleniu. Sprawia, że skóra jest miękka, gładka i odżywiona. Dodatkowo jest ładnie nawilżona. Peeling nie pozostawia po sobie tłustego filmu ani  nie powoduje dyskomfortu. Dodatkowo zapach idealnie  się sprawdza na ciężkie wieczory, potrafi i uspokoić, ale i fajnie pobudzić. A tego właśnie potrzebujemy.


Wiecie już, że ja jestem ogromną fanką peelingów i w ostatnim czasie zużywam ich na potęgę, z czego bardzo się cieszę! Mam wrażenie, że używanie peelingów do ciała to podstawa pielęgnacji, żeby właśnie regularnie pozbywać się tej martwej skóry, żeby ewentualne balsamy fajnie mogły dbać o naszą skórę. 


[wpis reklamowy]