Hej! Tak! Nie mylicie się, przychodzę do Was z kolejną recenzją paletki! Rozszalałam się, ale cieszę się, że w końcu znalazłam w sobie jakąś magiczną motywację do ogarnięcia tej części bloga. Więc tak, od czasu do czasu się maluję, a jak już się pomaluję to ogarniam to pod kątem paletek do zrecenzowania, których jeszcze parę jest.
Dzisiaj idzie dosyć niewielka paletka, bo mamy w niej tylko 5 cieni! Więc zapraszam!
Miyo, Five Pounds
No. 16 Holy Grail
Paleta 5 cieni, które sa idealnie do siebie dopasowane pomoże stworzyć nam subtelny makijaż na dzień, jak i intensywny makijaż wieczorowy.
Opakowanie jest takie, jakie widać, na stronie widzę trochę inne opakowania, więc nie wiem szczerze, jakie są obecne, ale te ze strony mi się dużo bardziej podobają oczywiście, ale to jest tylko wygląd opakowania, najważniejsze jest to, co mamy w środku. Najważniejsze, że paleta się nie rozpada, nie jest zdezelowana i działa bez zarzutów.
Paletka składa się z trzech cieni brokatowych; dwóch odcieni czerwieni i jedna pomarańcz oraz dwóch matowych; jeden jasny drugi ciemny.
Cienie ogólnie są nawet dobrej jakości. Mam wrażenie, że te matowe mogłyby być dużo lepiej napigmentowane, bo trochę musiałam się namachać, żeby w ogóle dało się zobaczyć jakikolwiek kolor na ręce. Dodatkowo mam wrażenie, jakby były lekko tępe, przy robieniu swatchy mega ciężko mi się z nimi pracowało. I tak samo jest wykonując makijaż, parę razy trzeba dobrze pokminić, żeby uzyskać na oku oczekiwany efekt. Do brokatowych nie mam się do czego przyczepić, bo z nimi pracuje się dużo łatwiej i przyjemniej. Są miękkie, turbo napigmentowane, pięknie połyskują i nie trzeba dokładać tysiąca dodatkowych warstw, żeby uzyskać fajny efekt na oku.
Czy cienie są dobrze ze sobą skomponowane? Jako osoba, która nie zna się za bardzo na makijażu nie powiedziałabym, że jest to uniwersalna paletka. Nie biorę jej nigdy samej na wyjazd, bo za bardzo bym nie wiedziała, co mogłabym z niej wymodzić. Szkoda, że są dwa odcienie czerwieni, zamiast jednej z nich mógłby być spokojnie jakiś inny odcień i już by było lepiej. Jak już próbowałam pod ten wpis, to coś tam mi się udało, ale nie powiedziałabym, że jestem usatysfakcjonowana.
Tutaj, jak widzicie od razu poleciałam z czymś bardziej kolorowym i średnio na dzień (przynajmniej dla mnie). Czułam się dość imprezowo, a tak naprawdę siedziałam tylko w domu, więc coś mi tu nie grało. I ten ciemny odcień mógłby być zdecydowanie ciemniejszy to byłoby fajniej! Jest okej, ale jednak czuję jakiś niedosyt tutaj i czegoś mi brakuje, ale uwidziałam sobie makijaże tylko tymi paletkami, więc tego się trzymam!
Tu poszłam w swój klasyk, czyli jasna powieka i przyciemniony zewnętrzny kącik. Mam nadzieję, że co nieco jesteście w stanie zobaczyć. Użyłam tutaj tylko te dwa maty, z którymi się dość ciężko pracuje i na pierwsze zetknięcie z powieką są niewidoczne, a do tego aparat zjada kolory. Aczkolwiek po kilku dołożeniach cienia wszystko cacy widać i wygląda, aż byłam pozytywnie zaskoczona, ale fakt faktem na ilość użytych cieni, nie był to szybki makijaż, jak zazwyczaj udaje mi się zrobić ;).
I jeszcze jeden makijaż, ale nie tylko tą jedną paletką. Wiecie ja jestem makijażowym noobem nie umiem i się nie znam, ale stwierdziłam, że wow pewnie te brokaty nakładane palcami będą miały dużo lepszą pigmentację niż nałożone pędzelkami. W sumie nie myliłam się, bo efekt był dużo lepszy, którego na zdjęciach oczywiście nie widać, ale to dlatego, że dużo ciężej się je wtedy blendowało, jakoś nie ogarniałam jak t zrobić, żeby to ładne było. Dlatego ratowałam się inną paletką i aż eyelinerem, żeby uratować sytuacje. Ale, jak z eyelinerem nie miałam problemów, to mój ulubiony ciemny brąz, którego zazwyczaj używam do zaciemniania zewnętrznego kącika miał tu spore problemu. Musiałam dokładać i dokładać, żeby jakoś to wyglądało, więc jakkolwiek pigmentacja cieni nałożonych palcami była świetna, tak cała reszta już w moim wykonaniu okazała się być klapą. Ale ja nie umiem i nie mam wprawy, więc myślę, że na pewno są sposoby na ratowanie sytuacji ;).
Ja tę paletkę wykorzystuję zawsze, jako dodatek do innych paletek, takie uzupełnienie. W tej roli ją uwielbia! Najczęściej używam tych brokatów na dolnej powiece, przyciemniam delikatnie tym czekoladowym i tutaj wykończenie mi się bardzo podoba. Zdecydowanie jestem w stanie użyć brokaty właśnie w taki sposób, paletka solo byłaby u mnie totalnie bezużyteczna i nie mam pojęcia, co miałabym z nią zrobić.
Ale problemem tutaj może być głównie kolorystyka, bo wystarczy, że ciemniejszy mat byłby mocniejszy, beżowy mat dużo jaśniejszy, a pomarańczowy brokat zrobiłabym turbo jasny, a jedną czerwień zamieniła na inny kolor, może np. fiolet i ja wtedy bym była oczarowana i byłaby idealna. Więc jestem przekonana, że są osoby, które byłyby zachwycone tymi kolorami :).
Paletka kosztuje ok. 25zł i jak patrzę na stronie to zaciekawiły mnie paletki: 10 - Fancy Peach, 11 - Feminine Flame, 21 - Guess who, tak w całości! Z większości bym wydarła parę cieni i zrobiła sobie swoią wymarzoną paletkę ;).
Co myślicie? Podoba Wam się?