Denko, wrzesień 2018r.

29 września 2018



To denko znowu mnie mega zaskoczyło, w sumie prawie jak większość. Zawsze wydaje mi się, że nic, a nic nie uda mi się zużyć i denko będzie mega małe, a tu proszę. Koniec miesiąca, a tu torebka pełna kosmetyków, a ja nawet nie wiem, kiedy to się wszystko udało zużyć. Nie mam, co pisać za dużo, bo trzeba się zbierać, ogarniać i ciśniemy do Ostrowca odwiedzić Asię. Może się dziać co nieco, więc wbijajcie na insta!


W tym denku, jak zawsze znalazł się szampon Alterra, Naturkosmetik - biopapajai bio-bambus, szampon dodający objętości, Facelle - chusteczki do higieny intymnej, Be Beauty - waciki kosmetyczne, Isana - mydło w płynieSchwarzkopf, Gliss Kur - ekspresowa odżywka regeneracyjna, ultimate repair, Ziaja, liście manuka - tonik zwężający pory na dzień i na noc.
Poza tym, moja wielka miłość, czyli Catrice Camouflage - korektor, który jest idealnie jasny, ma cudowną konsystencję, jest na masa kryjący i trwały - ja go uwielbiam! I tak naprawdę wracam do niego regularnie, mimo że co jakiś czas wpadają w moje ręce inne korektory, to jednak ten wymiata ;). No i wykończyłam jeszcze moje ulubione perfumy! Yves Rocher, Moment de Bonheur to zapach, który stoi u mnie na półce zawsze od dobrych 7 lat. Na większe i ważniejsze wyjścia zawsze używam właśnie ich, często też na co dzień, bo po prostu uwielbiam te perfumy, pachą najpiękniej, są mega trwałe i intensywne. No i ostatnio mówiłam też o nich na insta story, bo udało m się je zgarnąć za 1 gr. :)



  • Aloes Optimal, suplement diety, 99,7% - moje włosy na maksa uwielbiają aloes w każdej postaci, kosmetyki aloesowe, które zawierają nawet niewiele tego aloesu potrafią zdziałać na moich włosach cuda, dlatego regularnie kupuję najczystszy aloes jaki mogę znaleźć i robię z niego płukanki albo stosuję go tak, jak olej. Czyli aloesuję włosy przed myciem i naprawdę moje włosy stają się super mięsiste, zdrowsze, bardziej odżywione no i rosną, jak szalone.
  • Garnier, czysta skóra 3 w 1, płyn micelarny - ten płyn micelarny jest mega, jak praktycznie wszystkie produkty marki Garnier. Te płyny są mega kompleksowe, zmywają każdy makijaż, twarzy, oczu, mocniejszy, lżejszy i fajnie oczyszcza skórę. Więc te produkty są naprawdę fajne  warto je używać i zużywać, bo fajnie zmywają makijaż.
  • Joanna Naturia, peeling gruboziarnisty - te peelingi są genialne, w sumie powinien wylądować w dziale wcześniejszym, ale tak wyszło na zdjęciach. Ale, czy to ważne? Peelingi świetnie ścierają suchy naskórek, sprawiają, że ciało jest gładkie, miękkie i zarazem odżywione. Super się sprawdzają przed, jak i bezpośrednio po depilacji Pachną obłędnie i mają fajną pojemność, żeby zabierać ze sobą. Mega!
  • Venus, pianka do golenia z witaminą C nawilżająca - te pianki marki Venus są najlepsze. Pachną najładniej, mają najfajniejszą konsystencję, są mega wydajne, tanie i ułatwiają każde golenie się, także koniecznie je sprawdźcie,b ja je kupuję regularne.
  • Selfie Project, 3w1 żel myjący - peeling - maseczka  - dla mnie ten żel myjący  wszystko w jednym daje mi mega zadowalające efekty, skra jest w super stanie, żadne niedoskonałości się nie pojawiają, jest gładka,miła w dotyku, a sam produkt jest mega łatwo dostępny i tani, więc bardzo lubię.
  • Detox by Volante, suplement diety - to był mój pierwszy taki detox i taka kuracja oczyszczająca i jestem mega zadowolona z tego, jak przebiegła. Dzięki 3 tygodniom regularnego stosowania i zmianie trybu życia osiągnęłam naprawdę fajne efekty. Czułam się dużo lepiej, zdrowiej i to zmotywowało mnie do ogarnięcia się trochę i do zdrowszego odżywiania. Więc  raz na jakiś czas uważam, że taki detox jest mega przydatny dla każdego.
  • Lirene, Stopy bez zgrubień, skarpetki złuszczające, profesjonalny zabieg do domowego użytku - pilnuję,żeby co najmniej dwa razy na rok założyć skarpetki złuszczające. Zazwyczaj kupuję te marki Marion, ale jakoś tak przy promocji w Rossmannie skusiłam się na te z Lirene i jestem mega zadowolona! Początkowo nic się nie działo i myślałam, że to jakiś bubel totalny, ale nagle tak zaczęła mi schodzić skóra, że ja byłam w super szoku. Skóra momentalnie robiła się mega miękka i gładka, wszystkie zgrubienia zeszły idealnie, nic nie zostało, a po lecie wiadomo, że skóra stóp jest w najgorszym stanie, także ja jestem mega zachwycona!
  • W7, Glowcomotion, rozświeltacz - jak ja uwielbiam ten rozświeltacz, często się nim zachwycałyśmy z dziewczynami na przeróżnych spotkaniach, bo naprawdę jest tak piękny, że ja go używałam regularnie codziennie, miał mega złocisty połysk i był bardzo intensywny, nakładany palcem czy pędzlem zawsze dawał świetny efekt, a ja lubię mega glow! No i pojemność jest ogromna, ale mi niestety się kruszył, ratowałam go dwa razy i znowu się pokruszył i to niestety kiedy byłam poza domem, więc stwierdziłam, że nie będę zbierać tych resztek i go od nowa sklejać tylko kupię nowy.. Ale mówię Wam, jest sztos i warto.
  • DermoFuture Precision, Vita-C perfekcyjny krem na noc, 100% skuteczności witaminy C - Te mini produkty, saszetki są tak niepozorne, że ja się wiele po nich nie spodziewałam. Jak działać może naprawdę super, tak myślałam, że użyję to w moment i mega szybko się skończy. Ten krem był rewelacyjny, super nawilżał i odżywiał cerę, a poza tym używałam go naprawdę długo. Zabierałam ze sobą na wyjazdy, bo opakowanie jest genialne i wygodne. Więc jestem naprawdę zadowolona!


  • Resibo, naturalny płyn micelarny - płyn micelarny był w porządku. Fajnie zmywał każdy makijaż nie tylko twarzy, ale i oczu, brokatowy, mocny też. Super design, opakowanie mega wygodne, i płyn micelarny jest w sprayu, więc nie marnujemy za dużo produktów. Szkoda, że podrażniał mi oczy i że opakowanie trochę przeciekało, więc dlatego jest średnio.
  • Ronney, Vitamin Complex Revitalizing, profesjonalny lakier do włosów - lakier do włosów ma mega ogromną pojemność, jest profesjonalny i używany w salonach fryzjerskich. Już sama pojemność sprawia, że użytkowanie lakieru jest trochę problematyczne, bo niewygodne, tym bardziej jeżeli chcemy utrwalić swoje włosy,kogoś byłoby na pewno łatwiej popsikać. Poza tym, ta wersja jest zbyt mocna do użytku domowego. Lakier za bardzo utrwala włosy i aż je skleja, więc myślę, że byłby dużo lepszy do utrwalania jakichś fryzur i upięć, tak o na co dzień to za bardzo.
  • Ziaja, Sopot SPA, płyn micelarny - płyn micelarny nie jest zły, fajna pojemność, fajny zapach, konsystencja też no i zmywa makijaż, ale tylko bazy - twarzy. Do oczu się kompletnie nie nadaje, podrażnia je i nic nie zmywa, więc jeżeli ktoś szuka kompleksowych produktów do demakijażu, to ten płyn micelarny się do tego nie nada. 
  • Fitomed, Mój krem no 10, krem pod oczy; naturalne działanie przeciwzmarszczkowe - krem jest fajny i fajnie działa, nawilża i odżywia skórę pod oczami, która jest hiper delikatna. Fajnie pielęgnuje i nie podrażnia, ale ląduje w średniakach, bo jednak ja oczekuje efektu wow, chcę żeby coś tu się działo. Dla osób mało wymagających ten krem będzie idealny, dla mnie  w sumie też, ale czegoś mi brakuje mimo wszystko.
  • Essence, róż matowy, 20 berry me up! - róż ląduje w średniakach,bo nie przetrwał nawet miesiąca. Użyłam go kilka razy, ale za mało, żeby się w nim zakochać i za mało, żeby stwierdzić, że jest beznadziejny. Więc nie wiem, ale miał mega ładny odcień i był tani.


  • L'oreal Paris, maska - czysta glinka; wersja niebieska - przeciw niedoskonałościom - maska glinka jest przeznaczona do skóry tłustej i problematycznej, ale ze względu na swoją bardzo tłustą i oleistą konsystencję, średnio się do tego nadaje. Nie robi w sumie za bardzo też nic, kondycji skóry nie poprawiła, więc nie ma co zawracać sobie nią głowę.
  • Life, chusteczki odświeżające o zapachu fiołka - zazwyczaj dla mnie takie produkty są średnie, byleby ładnie pachniały i nie zostawiały po sobie żadnego filmu na skórze. Ale te były beznadziejne, jakoś mi nie pasowały, ani zapach, ani nie czułam, że odświeżają, także niefajne.
  • White Flowers, naturalny peeling solno - błotny z morza martwego z dodatkiem oleju arganowego - ojojoj, z tym się mega męczyłam. Ciężko mi cokolwiek pisać na temat tego produktu, bo to było dziwne i wydaje mi się, że ludzie są z niego zadowoleni jeżeli nie przejmują się zapachem i błotną konsystencją. Peeling super ścierał naskórek, ale dla mnie zapach cytrynowo - błotny, trochę ziemisty był mega niefajny. Poza tym, produkt strasznie brudził wszystko dookoła, łazienkę, wannę, ściany i to błotne doświadczenie nie było dla mnie komfortowe.



  • Artemis, nawilżający żel myjący - żel użyłam kilka razy i był całkiem w porządku, nie podrażniał był spoko. 
  • Equilibra, arganowe chusteczki do demakijażu - te chusteczki były całkiem okej, są bardzo nasączone płynem, więc można fajnie zmyć makijaż albo przygotować skórę na inne działania pielęgnacyjne. Na wyjazdy super, ale niema co się oszukiwać, że jedna chusteczka zmyje nam makijaż, potrzeba dużo więcej.
  • 01, Basil Element, maska wzmacniająca przeciw wypadaniu włosów - ta maska jest naprawdę świetna, ale nie dziwi mnie to, bo szampon tej samej marki zadziałał u mnie świetnie! Miałam małą saszetkę, ale już po jednym użyciu widziałam, że super działa na moje włosy, wypełnia je, nawilża i odżywia, także mega.
  • Bielenda, Crazy Mask, maska w płachcie 3D, maska nawilżająca i regenerująca - lubię te maski Jako jedne z niewielu idealnie wpasowują się do mojej twarzy i przylegają do niej całkowicie. Pięknie pachną, tak świeżo, owocowo i kwiatowo. Początkowo skóra strasznie się lepi po ich zastosowaniu, ale potem widać różnicę w stanie cery, która jest odświeżona, nawilżona, odżywiona i naprawdę w super stanie, więc pewnie jeszcze będę ich używać,bo są fajne na spędzenie czasu z siostrą czy przyjaciółką ;).

Spore denko! Przeraża mnie to, że mimo że zużywam coraz więcej rzeczy i nie kupuję jakoś szalenie, to za bardzo u mnie na półkach dalej zapasy znikają  Jak to możliwe? Co jakiś czas i tak przeglądam kosmetyki, żeby wiedzieć ile czego jeszcze mi zostało,ale jakoś się one mnożą u mnie :)
Jak Wasze denka?


Selfie Project, malinowy pocałunek

27 września 2018


Dzień dobry! Wróciłam na insta story na instagramie! Więc jeżeli ktoś ciekawy o czym tam potrafię poględzić albo w ogóle 'whatthefuck - ocokman' to wbijajcie na beautifulduty.pl :). Herbata nareszcie smakuje niebo lepiej, bo jest na maksa jesiennie i zimno. Dużo się dzieje i dużo się będzie działo. W ten weekend wybieram się do koleżanki Aśki, którą wszyscy znacie jeszcze jako whatka, następnie czeka mnie Zakopane, Warszawa i jeszcze w między czasie mamy wesele, także na pewno nie będzie nudno.
Pogoda coraz chłodniejsza, a to oznacza, że trzeba trochę popracować nad pielęgnacją i lekko ją zmienić. W taką pogodę od razu widzę różnicę w stanie mich dłoni oraz ust, które łatwiej się wysuszają i podrażniają. Dlatego dzisiaj będzie recenzja cukrowego peelingu do ust!

Selfie Project, #sugarkiss
Cukrowy peeling do ust


*natychmiastowe wygładzenie * moc balsamu * złuszczanie * nawilżenie, odżywienie * aksamitnie miękkie usta*
- kryształki cukru - zmielone łupiny orzechów - olej ze słodkich migdałów - malinowy pocałunek - 

Cukrowy peeling do ust ma za zadanie błyskawicznie wygładzić, zmiękczyć i zregenerować usta. Peelingujące kryształki cukru i zmielone łupiny orzechów zostały zatopione w odżywczym balsamie, żeby złuścić naskórek, dzięki czemu usta odzyskują zdrowy i zmysłowy wygląd. Poza tym, peeling ma zbawienne działanie na spierzchnięte usta i suche skórki.
Kryształki cukru stopniowo będą się rozpuszczać na ustach, równomiernie je wygładzając. Zmielone łupiny orzechów efektywnie i bez podrażnień złuszczają martwy naskórek i przywracają ustom ich naturalny - zdrowy wygląd. Olej ze słodkich migdałów głęboko odżywi i nawilży skórę, zapobiegając wysuszeniu ust. Raspberry kiss zachwyci kuszącym zapachem soczystych malin.

Skład: Paraffinum Liquidum, Ethylhexyl Palmitate, Ozoerite, Sucrose, Tridecyl Trimellitate, Cl 15850, Cl 77742, Copernicia Cerifea Cera, Silica Dimethyl Silylate, Juglans Regia Shell Powder, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Rosa Canina Fruit Oil, Tocopheryl Acetate, Phenoxyethanol, Parfum.

Sposób użycia: Peeling należy nałożyć na usta, rozmasować okrężnymi ruchami aż do całkowitego rozpuszczenia kryształków cukru. Peeling przygotuje usta do aplikacji olejnych produktów, dzięki czemu np. pomadka lepiej się rozprowadzi i dłużej pozostanie na ustach.


Peeling znajduje się w niewielkim słoiczku i produkt nakładamy palcem, co jest mało higieniczne, ale przy takich produktach ciężko byłoby to zrobić w inny sposób. Miałam kiedyś peeling w formie sztyftu, ale nie podobało mi się to, więc wolę słoiczek. Do niego dołączona jest tekturka, na której znajdują się wszystkie informacje, bo słoiczek jest tak mały, że na nim i tak nic się nie zmieści, za to na tekturze jest wszystko. Jeżeli chodzi o sam wygląd, to mi się podoba; ładnie, estetycznie i po prostu fajnie. Słoiczek też się dobrze zakręca, wszystko tutaj działa bez zarzutu i też nie ma opcji, żeby samo się miało otworzyć.


Konsystencja peelingu nie jest typowa dla peelingów cukrowych, tutaj zdecydowanie przeważa tłusty balsam, co w sumie nie jest dziwne, bo skóra na ustach jest mega delikatna, więc średnio byłoby traktować ją ostrym gruboziarnistym peelingiem. Nie ma co przesadzać z ilością, im więcej nałożymy na usta, tym gorzej będzie peelingiem operować i peelingować usta. Im mniej tym lepiej, a zawsze można dołożyć produktu. Konsystencja jest bardzo tłusta i na ustach ma się wrażenie, że mamy mydło. Poza tym, zapach jest mega sztuczny i nie pachnie ani malinami, ani nawet truskawkami. Bardziej jest to zapach różany, ale taki mdły, więc mi nie bardzo odpowiada. Zapach jest średnio wyczuwalny, więc plus w minusie.


Działanie! Peeling naprawdę fajnie pielęgnuje nasze usta. Ściera suche skórki, złuszcza je i sprawia, że usta są hiper gładkie i naprawdę są w super stanie już od pierwszego użycia. Bardzo fajne jest właśnie to, że efekty są widoczne od razu. Usta od razu są pozbawione suchych skórek i jakichkolwiek spierzchnięć. Poza tym, balsam jest tak tłusty, że stosowanie peelingu jest mega delikatne, bezbolesne i nie odczujecie podrażnień na ustach. Ja peeling i tak zmywam, żeby czuć się bardziej komfortowo, więc za każdym razem stosuję balsam czy pomadkę ochronną po takim peelingu. Przy okazji, po użyciu peelingu usta są wydatniejsze, jakby napompowane i mamy wrażenie że trochę mrowią, ale to też całkiem normalne uczucie.


Ogólnie ja z działania peelingu jestem mega zadowolona, ale nie uważam, że jest to must have w mojej łazience. Nie narzekam za bardzo na stan moich ust, a zazwyczaj regularne używanie balsamu powoduje, że są w dobrym stanie, więc dla mnie peeling cukrowy jest niepotrzebny. Jeżeli chcę uzyskać podobny efekt to wystarczy 'wyszorować' usta szczoteczką. Ale wiem, że niektórzy potrzebują takich produktów, więc będziecie jak najbardziej zadowoleni z jego działania. Produkt jest też wydajny, bo naprawdę nie ma co przesadzać z ilością, a wtedy stosując np.2 razy w tygodniu starczy Wam na długo.


Przy okazji, ktoś mega wykminił sam słoiczek. W zależności od kąta patrzenia, będzie widoczna różna ilość produktu. Pod każdym kątem będzie się wydawało, ze wow pojemność jest mega ogromna, a dopiero kiedy popatrzycie bezpośrednio na opakowanie z boku, widać, że większość opakowania to nic. W sumie nie dziwi mnie to, bo to jest dosyć normalne, że małe opakowania pakuje się w spore kartoniki, ale to jest dobrze wykminione złudzenie optyczne.



Moc nawilżenia 24h z Aqua Pi

25 września 2018


Hej! Pogoda jesienna, słońce letnie, ale mimo wszystko da się odczuć tę fajną zimną aurę! Ja się mega cieszę i nie mogę się doczekać aż będzie jeszcze zimniej i jeszcze chłodniej, i nikt nie będzie patrzył dziwnie na moje swetry i botki. Cieszycie się z jesieni, czy odliczacie już do kolejnego lata? Poza tym, że jak zawsze się dzieje, ja na najwyższych obrotach, ale pisze, planuję i rozkminiam kolejne wpisy dla Was, chociaż przyznam się, że już myślę o tegorocznej edycji Blogmasów. Ale do grudnia jeszcze kawałek, a jak na razie mam dla Was super nawilżający krem kompres marki Aqua Pi!

Aqua Pi, Magica Sempre 
krem - kompres nawilżający 24h


Krem - kompres jest ultranowoczesnym kremem do pielęgnacji twarzy, szyi i dekoltu, dedykowany skórze wymagającej natychmiastowego, intensywnego oraz przedłużonego 24-godzinnego nawilżenia. Polecany w szczególności cerom odwodnionym.

Działanie kremu jest oparte na wyciągu z Imperata Cylindrica, który zawiera dużo potasu oraz DMSP, utrzymuje równowagę osmotyczną komórki, dzięki czemu mocno, szybko długotrwale nawilża. Poza tym Imperata Cylindrica działa niczym kompres maksymalizujący poziom nawilżenia skóry, błyskawicznie przywraca optymalny poziom wilgoci, a także eliminuje skutki odwodnienia, jak np. uczucie napięcia, szorstkości, podrażnienia i zaczerwienienia, poprawia wygląd skóry, zwiększa elastyczność, zmiękcza i wygładza skórę, a także redukuje zmarszczki. Dodatkowe składniki czynne pozostawiają na skórze delikatny film wzmacniający barierę hydro-lipidową, a także zapobiega utracie wody, wyrównuje koloryt oraz zapobiega przedwczesnemu starzeniu się skóry.

Skład: Aqua, Isopropylpalmitate, Glycerin, Polyglyceryl-3 Methylglucosedistearate, Imperatacylindrica (Root Extract) and Aqua and Glycerin and PEG 8 and Carbomer, Glycerylstearate, Cetylalcohol, Phenoxyethanol and Ethylhexylglycerin, Disodium EDTA, Parfum.


Jak widzicie kem znajduje się w słoiczku, które jest wykonane ze strasznie beznadziejnego tworzywa. Wygląda jakbym z nim walczyła w co najmniej kilku bitwach przeciwko jakimś tytanom i jakbym rzucała nim co wieczór o ścianę, podłogę itp. A nie spadło mi ani razu, parę razy zabierałam ze sobą w podróż, więc mogło się obić jedynie o inne kosmetyki, ale żeby był aż tak zniszczone? Pierwszy raz się z czymś takim spotkałam i widziałam na blogach, że nie tylko ja tak miałam, więc to musi być wina opakowania. Ogólnie krem znajduje się w kartoniku, na którym są wszystkie informacje, na naszym słoiczku jest niewiele napisów, a one i tak się ścierają. Ogólnie, zakrętka jest dobra, nie otwiera się i wygodnie się nabiera krem na dłonie z opakowania.
Konsystencja jest mega lekka, ale dosyć treściwa. Niewiele potrzeba żeby rozsmarować po całej twarzy, szyi i dekoltu. Krem nie jest tłusty ani oleisty i nie spływa z twarzy. Ale pachnie za to rewelacyjnie. Zapach jest też intensywny, więc utrzymuje się na skórze, dzięki czemu kiedy zasypiam ładnie mi pachnie, a to lubię.


Na szczęście wygląd samego opakowania nie jest aż tak ważny, najważniejsza jest zawartość i działanie kremu, a z tego jestem naprawdę zadowolona. Krem szybko się wchłania, nie pozostawia po sobie wyczuwalnej i klejącej się warstwy. Da się odczuć też ulgę w przypadku jakichkolwiek podrażnień. Używam kremu bardzo długo i stosowałam też po intensywnym opalaniu i myślę, że też dzięki niemu skóra mi nie zeszła, ani nie jest wyczuwalne żadne pogorszenie się jej stanu. Jest super nawilżona i odżywiona. Podrażnienia znikały w ekspresowym tempie, uczucie napięcia i szorstkości również. Więc jak dla mnie krem jest idealny na wakacje, kiedy skóra jest naprawdę narażona na mega wysuszenie. 


Krem jest naprawdę rewelacyjny. Pięknie pachnie, super działa, nawilża, odżywia i ja jestem mega zadowolona. Ponadto, jest naprawdę wydajny. Ja go używam mega długo i dalej jeszcze mam końcówkę. Szkoda, że opakowanie psuje wszystko, bo ja mimo wszystko uwielbiam ładne rzeczy, lubię jak coś pięknie wygląda, a tutaj ten słoiczek wygląda jak po wojnie. Krem sam w sobie się obronił, ale bałabym się że to opakowanie pewnego dnia mi się rozpadnie. 


#24 Kinomaniak, czyli ostatnie filmy, jakie oglądałam

23 września 2018



Pierwszy dzień jesieni! Jeden z fajniejszych dla mnie dni i tak też się złożyło, że pogoda zmieniła się diametralnie. Dla mnie to oznacza najmilsze siedzenie pod kocem, z ogromnym kubkiem herbaty, oglądam filmy i przytulam się do narzeczonego. Kilka dni temu też już odpaliłam wszystkie swoje światełka i cotton ballsy, a uwierzcie mi, że mam ich całkiem sporo, chyba nawet aż za dużo, ale najważniejsze, że efekt jest już mega przytulny i przyjemny i aż milej się siedzi w takim pokoju.
Z tej więc okazji nie mogłam się powstrzymać i mam dla Was kolejną serię Kinomaniaka!

Dzieciak rządzi (2017) 'The Boss Baby' animacja, komedia


Wiecie, że ja uwielbiam bajki, więc tak samo polubiłam się z tym dzieciakiem, bossem i szefem wszystkich innych szefów i dzieci haha. Nie wiem, kto miał taką banię, żeby coś takiego wymyślić, ale w sumie to nieważne, bo film jest, jak najbardziej zaskakujący. Komedia dla każdego, nie tylko dla dziec; ale i na wieczór z koleżankami, z chłopakiem, kiedy potrzebujecie obejrzeć coś lekkiego, fajnego i odmóżdżającego, przy winie, czy przy piwie. Na mnie takie filmy działają mega relaksująco i odprężająco, więc na pewno poczujecie się lepiej po obejrzeniu tego.

Miłość w Seattle (2009) 'Love happens' melodramat


Romantyczny film, który Was wzruszy, poprawi humor, momentami podniesie Wam ciśnienie, bo wiadomo, że w filmach muszą być różne zwroty akcji, ale najważniejsze jest to, że wszystko kończy się szczęśliwie, a miłość jest fajna, zakochane pary są fajne i takie filmy tez są fajne, bo pozwalają nam na nowo uwierzyć w miłość. Dla mnie jest to też nowoczesna i skrócona wersja tych wszystkich telenoweli, w których on jest za bogaty dla niej, ale mimo wszystko będą razem Całkiem różne światy nie sprawią, że zostaną podzieleni. Mi się mega podobał, lekki film, a na końcu i tak będzie happy end, więc można oglądać.

Gwiazda Rocka (2007) 'Rock Star' dramat, komedia, muzyczny


Młoda Jennifer Aniston, którą uwielbiam i to nie pierwszy, ani nie ostatni film z nią, który dzisiaj opisuję. Nic na to nie poradzę, że kobietę uwielbiam i miałam na nią banię, że aż musiałam obejrzeć z nią na raz wszystko. Ta komedia ma w sobie wszystko, dosłownie. Pośmiejecie się, ucieszycie się, zawiedziecie się, wkurzycie się i pewnie też trochę posmutniecie. Obnaża prawdę o tym, co potrafi kierować ludźmi i jak głupota, a także pogoń za czymś, co wydaje się być świetne potrafi zniszczyć czasem życie, że ciężko jest trochę powrócić do 'normalnego życia', ale wiadomo. Jak się chce może się udać. Dla mnie rewelacja.

Ta jedyna (1996) 'She's the One' komedia romantyczna


Ta komedia jest mega zakręcona i dla mnie nie jest komedią tylko bardziej dramatem. Nie lubię filmów, w których facet jest po prostu świnią i w sumie zawsze mu się udaje, i nie ponosi żadnych konsekwencji. Nie lubię, nie przepadam za tym i po prostu nie. Mimo, że aktorów uwielbiam, którzy tutaj grają, ale mimo wszystko to nie jest to. Zakręcony, w pewnym momencie już nie wiadomo kto z kim i gdzie, i po prostu nie. Jedyną pozytywną postacią dla mnie jest ojciec dwóch braci, którzy mają ochotę na jedną laskę, będąc w związku z inną.


Obóz Cucamonga, czyli jak spędziłem lato (1990) 'Camp Cucamonga' dla dzieci, komedia, przygodowy


Film mega mega stary, obejrzałam go ze względu na Aniston i w sumie nie żałuję. Nie był co prawda jakiś świetny czy rewelacyjny, ale też nie był beznadziejny. Oglądało mi się go całkiem fajnie, z braku laku. Wiadomo, film rodzinny, trochę problemów, z którymi zawsze sobie damy radę, trochę miłości, wszystko dobrze się kończy. Ale film do obejrzenia bardziej z braku laku, jak go pominiecie to za wiele nie stracicie. Jedyne, dlaczego warto go obejrzeć to własnie fakt, że pokazuje, jak to kiedyś wyglądało, obóz, moda, zachowanie - to jest najciekawsze z tej całej historii.

Wychodne mamusiek (2014) 'Moms' Night Out' komedia


Teraz jest coraz więcej filmów pokazujących, jak bardzo zmęczone są mamy wychowywaniem dzieci, zajmowaniem się domem i mężem, a faceci są tacy nieudolni obecnie. Ja bym aż tak tego nie przezywała (okej nie mam męża i dzieci, więc nie powinnam się odzywać), ale niektóre filmy są mega przesadzone i mi się na maksa nie podobają, a z kolei są takie, które są rewelacyjne. Ta komedia należy niestety do pierwszej grupy. Okej mamcie są zmęczone, wychodzą chcą się zabawić, zająć sobą, a nagle biedni mężowie, ojcowie zajmują się dziećmi i im to nie wychodzi na maksa  -jedno dziecko ginie i mamuśki, jak bohaterki wkraczają do akcji. Serio? Za bardzo, za dużo i no nie.


Spray - regeneracja w olejku, schwarzkopf gliss kur

21 września 2018


Dzień dobry! Nie będę przedłużać, bo nawet nie ma co opowiadać za bardzo. Ale niedługo na pewno zasypię Was wiadomościami, bo zbliżają się miesiące, w których praktycznie każdy weekend będzie zajęty. I tak aż do listopada, ale wtedy zacznie się już na całego moja przedświąteczna mania, więc będzie i wtedy co robić. Dzisiaj będzie znowu o włosach! Walczę o nie cały czas, tym bardziej po rozjaśnianiu, o którym teraz piszę za każdym razem recenzując produkty do pielęgnacji włosów. Kiedy za drugim razem je rozjaśniłam, potrzebowałam czegoś wow, żeby nie musieć ich znowu obcinać, czegoś co w szybki  w łatwy sposób mi pomoże i czegoś, co będę mogła używać bardzo często. I tak o to znalazłam! Więc zapraszam!:)


 * upiększający olejek do blasku i miękkości *
* regenerująca formuła ze spajającym włókna włosa OMEGAPLEX dla odbudowy włosa od środka, poprzez naprawę uszkodzeń strukturalnych *
* regenerująca formuła z kompleksem TRI-PROTEIN INFUSION napełni Twoje włosy mocą i znacząco zwiększy ich odporność *

Wskazówka: Przed użyciem należy wstrząsnąć. Spryskaj osuszone ręcznikiem lub suche włosy. Nie spłukuj! Należy chronić oczy,a produkty należy chronić przed światłem słonecznym i chłodem.

SCHWARZKOPF, GLISS KUR, FIBER THERAPY
SPAJAJĄCY SPRAY REGENERACJA W OLEJKU

Skład: Aqua, Cyclomethicone, Phenyl Trimethicone, Magnesium Chloride, Magnesium Citrate, Amodimethicone/ Morpholinomethyl Silsequioxane Copolymer, Hydrolyzed Keratin, Panthenol, Cocodimonium Hydroxypropyl Hydrolyzed Keratin, Prunus Armeniaca Kernel Oil, Dimethiconol, Cetyl PEG/PPG-10/1 Dimethicone, Polyqyaternium-16, Lactic Acid, Parfum, Cetrimonium Chloride, Sodium Benzoate, Hexyl Salicylate, Trideceth-5, Limonene, Linalool, Geraniol, Citronellol, Benzyl Alcohol, Alpha-Isomethyl Ionone, Cl 19140, Cl 16035, Cl 15985.

SCHWARZKOPF, GLISS KUR, ULTIMATE RESIST
SPRAY REGENERACJA W OLEJKU

Skład: Aqua, Cyclomethicone, Phenyl Trimethicone, Hydrolyzed Keratin, Panthenol, Cocodimonium Hydroxypropyl Hydrolyzed Keratin, Prunus Armeniaca Kernel Oil, Dimethiconol, Cetyl PEG/PPG-10/1 Dimethicone, Polyquaternium-16, Parfum, Lactic Acid, Cetrimonium Chloride, Sodium Benzoate, Linalool, Benzyl Salicylate, Limonene, Alpha-Isomethyl Ionone, Benzyl Alcohol, Citronellol, Cl 19140, Cl 16035, Cl 15985.

Olejki znajdują się w fajnym, poręcznym opakowaniu, które jest mega wygodne w użytkowaniu, nie wypada, ani nie wyślizguje się z rąk. Atomizer również działa bez zarzutu, rozpyla idealną mgiełkę na włosy, która nie przetłuszcza i nie skleja włosów. Oba olejki pachną ładnie. Fioletowa wersja jest bardziej perfumowana, kwiatowa i cięższa, kojarzy mi się z jakimiś fajnymi perfumami, z kolei pomarańczowa ma bardziej słodki i owocowy zapach. Olejki używam na mokre włosy zaraz po umyciu, a także na suche włosy kilka razy dziennie, więc zapach jest wyczuwalny.


Jeżeli chodzi o działanie to nie zauważyłam różnicy między tymi olejkami. Nie jestem w stanie stwierdzić, czy moje włosy mają odbudowane uszkodzenia strukturalne wewnątrz włosa, bo nie wiem jak miałabym to sprawdzić. Ale to nie jest dla mnie takie ważne. Najważniejsze dla mnie jest to, że włosy są nawilżone, mięciutkie, lśniące, gładkie i miłe w dotyku. Używam namiętnie tych produktów już od jakichś 6 miesięcy i muszę przyznać, że moje włosy są w nienagannym stanie. Końcówki nie są rozdwojone ani zniszczone, ale nie są też zespolone, czy jakoś sztucznie sklejone. Są naprawdę w świetnym stanie i super kondycji. Potwierdza to fakt, że u fryzjera ostatnio muszę jedynie odświeżać końcówki, nie ma potrzeby ich ścinania, ze względu na zniszczenia.
Jedyne co im mogę zarzucić to fakt, że mega ciężko jest mi je znaleźć! Rzadko kiedy są dostępne w Rossmannie, a raz dorwałam je w biedronce. W moim przypadku też są niesamowicie niewydajne, ale ja zużywam jedno opakowanie w 3-4 tygodnie, bo ich nadużywam, więc to jest zrozumiałe.

Znacie te produkty? :)) Dajcie znać, jakimi sposobami Wy ratujecie swoje włosy :)!


Hemp Care suchy olejek do ciała

18 września 2018


Dzień dobry! Mam małe opóźnienia, ale wrzesień rozpieszcza nas pogodą, więc trochę szkoda marnować czas na siedzenie przed komputerem, a dodatkowo ja też wróciłam (w końcu) do działania i mam dużo mniej czasu niż kiedyś, ale i tak na razie dajemy radę i to całkiem nieźle. Działamy, działamy i nie poddajemy się. Ten rok i tak będzie mega intensywny, więc trzeba się nakręcić pozytywnie.
A dzisiaj mam dla Was lejek do ciała od Hemp Care, który ma być suchy.Wiecie, ze ja olejki uwielbiam i nie wyobrażam sobie pielęgnacji bez olejowania, ale włosów. Nie przepadam za olejowaniem ciała, mimo że ostatnio trochę się łamię i coraz częściej używam olejki w pielęgnacji ciała. Jak myślicie, czy ten olejek ostatecznie zużyję i tak ostatecznie do włosów?

Hemp Care
suchy olejek do ciała


Suchy olejek do ciała Hemp Care zawiera w sobie organiczny włoski olejek konopny, a także olejek migdałowy. Zawarte w jednym olejku nadadzą Twojej skórze promienistości, miękkości i jedwabistości bez pozostawienia tłustej warstwy. Olejek również ma niesamowity zapach, który utrzymuje się długo na skórze. Z kolei, aksamitna konsystencja pozwala na szybkie jej wchłanianie i uczucie przyjemności.
Wolny od PEG, parabenów, olejów mineralnych, SLS, SLES i barwników.

Skład: Caprylic/Capric Triglyceride, Ethylhexyl Palmitate, Decyl Oleate, Parfum, Prunus Amygdalus Dulcis Sweet Almond Oil, Cannabis Sativa Seed Oil, Tocopheryl Acetate, Hydrogenated Palm Glycerides Citrate, Tocopherol, Limonene, Linalool, Hexyl Cinnamal, Coumarin, Eugenol.

Sposób użycia: należy nanieść olejek na całe ciało, po dokładnym osuszeniu i delikatnie wmasować, aby przyspieszyć wchłanianie się.


Olejek znajduje się w kartonowym opakowaniu, które dla mnie jest bardzo eco. Na opakowaniu nie znajdziecie polskich napisów, podobnie jak i na buteleczce. W środku znajduje się ulotka, ale zawiera ona bardzo niewiele informacji na temat tego produktu. Znajdziecie za to informacje na temat wszystkich dostępnych produktów, więc trochę ciężko jest się połapać, ale to nic W końcu od czegoś mamy internet i też można wszystko znaleźć. Sam olejek znajduje się w szklanej buteleczce z pipetą, która nabiera bardzo mało produktu, ale to dobrze, bo wiadomo, że z olejkami łatwo jest przesadzić.

Oleje ma naprawdę delikatną i aksamitną konsystencję. Bardzo fajnie się rozsmarowuje i naprawdę niewielka ilość wystarczy, żeby nałożyć na całe ciało. Skóra od razu staje się gładka i miła w dotyku. Ale największy atut tego olejku to zdecydowanie zapach. To jest tak obłędny zapach, że ja mam momenty, że sama siedzę i się wącham. Taki zapach mogłabym mieć w perfumach i już teraz wiem, że bym je uwielbiała.
I właśnie ten zapach głównie sprawił, że nie mogłam się doczekać aż go użyję na skórę. Włosy olejuję przed myciami, odżywkami i maskami, więc nie ma opcji, żeby zapach się utrzymał, ale na skórze? Zapach naprawdę utrzymuje się długo i pachnie. Dobra, ale najważniejsze: jak działanie?


WŁOSY
Nie byłabym sobą, gdybym nie sprawdziła go na włosach. I powiem Wam, że tutaj sprawdził się naprawdę fajnie! Ale nie powinno mnie to dziwić,bo moje włosy lubią zarówno olejek konopny, jak i ten migdałowy. Włosy od razu są miękkie, cudowne w dotyku, są sprężyste, elastyczne i sypkie. Nie obciąża w ogóle włosów i ich nie skleja ani nie przetłuszcza. Włosy są naprawdę w fajnym stanie. Aczkolwiek, sama nie uwierzę w to co powiem, ale szkoda mi go używać na włosy.
CIAŁO
Bo na ciało ma rewelacyjny wpływ. O zapachu nie muszę mówić, bo wiecie już, że jest fantastyczny i najpiękniejszy. Olejek mega szybko wchłania się w skórę, tempo ekspresowe, skóra się nie lepi, nie jest tłusta i nie widać, żeby się świeciła, jak czasem po typowym olejku. Ale, skóra jest super aksamitna, gładka i miękka w dotyku. Już po kilku razach da się odczuć, że skóra jest też nawilżona i odżywiona, nie tylko bezpośrednio po zastosowaniu olejku, ale i następnego dnia, czy nawet jeszcze następnego, kiedy zdarzy się pominąć smarowanie ciała. Ja jestem naprawdę zachwycona i wszystko mi pasuje w tym olejku.


Mega się jaram tym olejkiem. I naprawdę jestem zaskoczona tym, że wole go używać do ciała niż do włosów, co nigdy się u mnie nie zdarzało, a t oznacza,że on naprawdę musi być dobry. Nie jestem zwolenniczką takich konsystencji na ciele, ale on się u mnie bardzo sprawdza. Jest super wydajny, bo możemy użyć naprawdę niewielką ilość olejku na skór.O zapachu mogłabym pisać i pisać, bo jest naprawdę przepiękny i obłędny. No i najważniejsze działanie ma też naprawdę dobre, moja skóra jest w genialnym stanie i aż żałuję, że nie miałam tego olejku na wakacjach, kiedy słońce mnie trochę za mocno przygrzało, bo na tą okoliczność na pewno by się nadał; nawilżyłby, odżywił i ukoił. Bardzo polecam!


Let life surprise you!

15 września 2018


Gdyby ktoś rok temu przepowiedziałby mi moją przyszłość i powiedział co najmniej połowę tego wszystkiego, co się wydarzyło, co się zmieniło - nigdy w życiu bym mu nie uwierzyła, wyśmiałabym i powiedziałabym, żeby się stuknął w łeb.
A tu proszę - życie mnie nieźle zaskoczyło.

W ciągu tego roku wydarzyło się tak wiele, że sama czasem w to nie wierzę. Kto by się spodziewał, że dopiero jak się wyprowadzę z Lublina i wrócę do domu, los będzie miał dla mnie parę mocnych kopniaków w tyłek? Kiedy spakowana wracałam do domu miałam plan. Miałam plan, jak będzie wyglądała moja przyszłość, może nie jakoś dokładnie, ale mniej więcej wiedziałam, co gdzie i z kim. Bo w końcu co może się zmienić po ponad 6 latach starań, wiary i trwaniu? Ha. Wystarczył miesiąc, żeby wszystko runęło i rozbiło się na milion kawałków.

Miałam momenty, że nie wiedziałam, czy śmiać się czy płakać, a tak w sumie i tak nie miałam sił na okazywanie jakichkolwiek emocji. Nie wierzyłam w to co się dzieje i nie docierało to do mnie, a i tak myślałam, że jeszcze wszystko wróci do 'normy', a ja muszę być po prostu cierpliwa. Mimo że znajdowałam się przez wiele czasu w beznadziejnej sytuacji, męczyłam się i nie byłam szczęśliwa, a ja i tak chciałam z powrotem tę moją dupowatą 'bezpieczną normę' - śmieszne. Szybko się zorientowałam (albo wmówiłam sobie), że okej, jeśli już się tak dzieje, to to się dzieje po coś. Ja mam z tego wynieść jakąś lekcję i te wszystkie beznadziejne doświadczenia doprowadzą mnie do szczęścia. Ja naprawdę chciałam w to wierzyć, bo w sumie nic innego mi nie zostało.



Ale życie zaskoczyło mnie ponownie, bo okazało się, że miałam rację. Było źle, a nawet najgorzej, ale los mi to wszystko solidnie i cudownie wynagrodził. Ale nie jest aż tak łatwo. Kilka lat życia w stagnacji, i nawet mogłabym to nazwać w marazmie, sprawiło, że się zmieniłam, odsunęłam i zdystansowałam do wszystkiego. Z jednej strony odżyłam, zaczęłam robić rzeczy, na które zawsze miałam ochotę, a nigdy nie było mi po drodze, ale z drugiej strony na nowo muszę się uczyć zachowań, przestawić się na myślenie, które kilka lat temu były dla mnie normą i codziennością. Teraz od nowa nastawiam się na ten pozytywny tryb działania i robienia. Najważniejsze, że teraz jestem maks szczęśliwa i mam najlepsze wsparcie.

Przez ten czas przestałam planować, bo i tak wszystko szlag trafiał. Brałam to, co życie mi oferuje, korzystałam z okazji, wychodziłam ze swoich stref komfortu, robiłam progres i nagle okazało się, że jest zajebiście. Poddałam się temu, co się działo dookoła mnie, nie myśląc, nie wypisując 'za i przeciw', po prostu żyłam sobie w pełni każdego dnia. Okazało się, że to wystarczyło, żeby poznać nowy plan, który został napisany przez nie wiem kogo, przez życie, przez przypadek albo przez przeznaczenie. Wiem, że to nie koniec zmian, nie koniec rozwoju, nauki i nie koniec życia na nowo. Ale teraz to wszystko ma całkiem inne znaczenie i inny sens. Wiem, że teraz te zmiany będą tylko pozytywne, szczęśliwe i wywołujące uśmiech na mojej twarzy. A przede mną największa, najlepsza i najpiękniejsza zmiana, na jaką mogłam się zgodzić... Dokładnie za rok.
Jestem wdzięczna - na maksa.


Wiem, że wpis może być chaotyczny i bezsensu, i trochę nie wiadomo o czym, ale ja wiem i czasem muszę z siebie wyrzucić potok słów. A i nauczyłam się też przez ten rok, że o życiu prywatnym wolę mówić jak najmniej, ale też chcę trochę przemycać rzeczy, którymi się jaram i chce się nimi dzielić. A wiem, że kto wie - ten wie, kto mądry - ten się domyśli o co chodzi, a kogo to nie interesuje - ten i tak pomyśli 'Uoj, ale głupia lala, przestań pitolić'. I don't care!
Ale pamiętajcie! Jakkolwiek jest źle, otwórzcie się na to, co daje Wam los, a gwarantuję Wam, że wynagrodzi Wam wszystkie te mocne kopniaki w tyłek.


dermena haircare, recepta na wypadanie włosów i ich wzmocnienie

13 września 2018


Cześć! Co tam u Was? Czujecie już jesień w powietrzu? Bo ja od dłuższego czasu myślę tylko o tym i cieszę się niesamowicie. Powoli próbuję znowu przerzucić się na tryb szkolny i na razie ciężko mi to wychodzi, ale wiem, że stopniowo wszystko się ogarnie i będę śmigać, i ogarniać coraz więcej rzeczy, mając coraz więcej obowiązków. Nie przedłużając przechodzę od razu do recenzji.


Dzisiaj będzie o ciekawym duecie do pielęgnacji włosów stworzonym przez markę Dermena z serii Repair, hair care. Będzie mowa o szamponie i odżywce, które nie obciążają włosów i jako jedyne na rynku zawierają molekułę Regen7, czyli aktywną substancję pochodzenia witaminowego, a to oznacza że kosmetyki wzmacniają meszek włosowy, poprawiają jego odżywienie, stymulują odrastanie włosów, a także spowalniają proces wypadania włosów. Przy okazji stosując produkty skóra głowy odzyskuje naturalną równowagę. Enjoy!

Dermena, haircare - szampon


* do włosów suchych i zniszczonych,  nadmiernie wypadających * hamuje wypadanie włosów * stymuluje odrastanie włosów * regeneruje i wzmacnia włosy suche i zniszczone * łagodzi podrażnienia skóry głowy *

Szampon dokładnie myje skórę głowy i pielęgnuje włosy. Zawarte w szamponie naturalne polisacharydy wnikają we włosy, odżywiają i odbudowują je od wewnątrz, a także chronią przed wysuszeniem i szkodliwym działaniem czynników zewnętrznych. Szampon jest intensywną kuracją odżywiającą, wzmacniającą, nawilżającą i regenerującą, poza tym zmniejsza łamliwość włosów i zabezpiecza przed rozdwajaniem się. końcówek. Sprawia, że włosy odzyskują miękkość i blask, wygładza ich powierzchnię, ułatwia rozczesywanie i układanie, a włosy stają się mocniejsze.

Skład: Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Propylene Glycol, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Cocamidopropyl, Betaine, Coco-Glucoside, Glyceryl Oleate, PEG-150 Pentaerythrityl, Tetrastearate, PPG-2 Hydroxyethyl Cocamide, Methyl Nacinamide Chloride, Parfum, DMDM Hydantoin, Methylparaben, Phenoxyethanol, Propylparaben, Sodium Chloride, Hydroxypropyl Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Citric Acid, Lactic Acid, PEG-14M, Silica, Hyrogenated Palm Glycerides Citrate, Tocopherol, Ascorbyl Palmitate, Lecithin, BHT, Hexyl Cinnamal, Limonene, Linalool.

Stosowanie: najlepsze efekty osiągnie się stosując szampon w standardowym codziennym zabiegu mycia włosów. Szampon należy nanieść na mokre włosy i starannie wmasować do uzyskania piany. Następnie delikatnie spłukać. Szampon może być stosowany w sposób ciągły. Efekty widoczne są zwykle w 3-4 tygodniu codziennego stososowania.

Szampon znajduje się w takim opakowaniu, które mi się mega kojarzy z różnymi, specjalistycznymi produktami, lekami i profesjonalnymi kosmetykami. Ogólnie jest wygodne w użytkowaniu, nie wyślizguje się i zamknięcie jest bardzo solidne. Z opakowania dozuje się idealną ilość produktu, która następnie wmasowujemy w skórę głowy. Konsystencja jest dosyć rzadka i wodnista, jak na szampon, ale nie ma co przesadzać z ilością, niewiele wystarczy do użycia i wtedy też nic nam się nie przeleje przez palce. Zapach jest bardzo specyficzny, ale delikatny, nie pachnie standardowo; ani kwiatowo, owocowo, czy lekowo albo chemicznie, ale jest to charakterystyczny zapach, który nic mi kompletnie nie przypomina, ale nie przeszkadza. Szampon pieni się świetnie i idealnie rozprowadza mi się go na skórze głowy. Nie wiem, czy kiedykolwiek miałam coś takiego i myślę, że jest tak dzięki rzadkiej konsystencji, z łatwością wnika w każde zakamarki, między włosy i dzięki temu super się nim myje skórę włosy, a następnie włosy na długości.
Powiem Wam, że szampon super dokładnie myje włosy, nie plącze ich i nie sprawia, że są szorstkie, jak często się zdarza przy szamponach takich bardziej specjalistycznych. Poza tym, włosy po umyciu są zadziwiająco gładkie, śliskie i miłe w dotyku, a często ten efekt uzyskujemy dopiero za pomocą odżywki. Po tym szamponie, mam naprawdę fajne włosy, co mnie mega cieszy, bo przy mniejszej ilości czasu to jest fajne, że nie będę się bardzo męczyć z układaniem włosów.


Dermena, haircare - odżywka


* do włosów osłabionych, nadmiernie wypadających * wzmacnia włosy * ułatwia rozczesywanie * odżywia i wzmacnia włosy suche *

Odżywka wzmacnia, odbudowuje ich strukturę keratynową za pomocą połączenia składników odżywczych i wygładzających, chroni przed wolnymi rodnikami i czynnikami zewnętrznymi, zadziała kondycjonujące na włosy, nawilża włosy suche i zniszczone, regeneruje, nadaje im miękkości, gładkości i połysku oraz ułatwia ich rozczesywanie.

Skład: Aqua, Cetyl Alcohol, PPG-3 Benzyl Ether Myristate, Cetearyl Alcohol, Quaternium-91, Cetrimonium Methosulfate, Tocopheryl Acetate, Distearoylethyl Dimonium Chloride, Butyrospermum Parkii Butter, Methyl Nacinamide Chloride, Parfum, Phenoxyethanol, DMDM Hydantoin, Methyl Paraben, Propylparaben, Disodium EDTA, BHA, Pentaerythrityl Tetra-Di-T-Butyl, Hydroxyhydrocinnamate Hexyl Cinnamal, Limonene, Linalool. 

Stosowanie: Odżywka może być stosowana codziennie. Po umyciu włosów niewielką ilość odżywki należy nanieść na mokre włosy i równomiernie rozprowadzić na całej ich długości. Pozostawić na włosach przez 5 minut następnie starannie spłukać.

Odżywka znajduje się już w typowym opakowaniu dla produktów do włosów. Trochę mnie myli to, że jest 'większa' od szamponu, bo zazwyczaj jest na odwrót i zdarza się, że właśnie po nią sięgam w pierwszej kolejności, ale wiadomo,że wszystko jest kwestią przyzwyczajenia. Odżywka jest gęsta i dosyć zbita, dzięki czemu dobrze trzyma się włosów i z nich nie spływa. Wygodnie się nakłada ją na włosy i spokojnie można odczekać te 5 minut, żeby mogła w miarę w nie wniknąć.
Po zmyciu włosy są jeszcze bardziej gładkie i miłe w dotyku niż po szamponie. Dodatkowo są bardzo mięsiste i mam wrażenie, że odzywka fajnie uzupełnia ubytki we włosach, dzięki czemu są konkretniejsze. Włosy nie są splątane, są gładkie i śliskie. Czasem żeby wzmocnić działanie maski np. dodaję do niej też odrobinę tej odżywki, bo czuję, że naprawdę fajnie działa na moje włosy; wzmacnia je i odżywia.



Muszę przyznać, że po całej kuracji byłam bardzo zadowolona. Włosy są naprawdę w fajnym stanie, są zdrowe, mięsiste, gładkie, miłe w dotyku i lśniące. Ostatnio, po moim keratynowym prostowaniu, próbuję na nowo wydobyć skręt z moich włosów i cieszy mnie to, że ten duet nie ma wpływu na skręt włosów, a włosy są fajnie puszyste, ale nie spuszone. Pod kątem objętości też jestem mega zadowolona z uzyskanych efektów, bo włosów wydaje się być dużo więcej Poza tym, stały się one mocniejsze i zdrowsze. Widzę, że mniej się niszczą, końcówki nie są rozdwojone, więc muszę przyznać, że szampon, jak i odżywka mają super działanie na moje włosy
Jeżeli chodzi o kwestię wypadania, to zauważyłam niewielką poprawę. Najlepiej jest używać szamponu codziennie, jako, że nie mam takiej potrzeby to myję włosy średnio 3 razy w tygodniu, dlatego u mnie efekty pojawiają się wolniej, ale cieszę się bardzo, że się pojawiają, bo teraz mam włosowy cel i zależy mi na ich ilości, objętości, kondycji i długości. A wiem, że ten duet mi w tym idealnie pomoże.


oczyszczamy organizm, czyli detox by Volante

10 września 2018


Ostatni przechodzę wielkie zmiany, nie tylko życiowe, jakieś bardzo poważne, ale też powoli zmieniają się takie pierdoły Tym razem, padło na dietę (co w sumie wcale pierdołą nie jest). Postanowiłam ograniczyć alkohol, zmienić swoje nawyki żywieniowe, bo wcale nie jest z nimi jakoś super rewelacyjnie, mimo że ćwiczę. Uwielbiam energetyki, słodycze, nie jem śniadań, jem tylko wtedy, kiedy jestem głodna, razem ze śmieciowym jedzeniem, bo przecież pizza z warzywami jest zdrowa, a ja chcąc nie chcąc zaczęłam się czuć coraz gorzej. Z pomocą przyszedł mi Detox by Volante, który nie tylko oczyścił mój organizm i poczułam się lepiej, ale też zmotywował mnie do zmiany diety i do prowadzenia zdrowszego tryby życia. Zakończyłam niedawno 21-dniową kurację i już Wam mówię, jak to wyglądało i co się zmieniło 

Detox by Volante


Detox by Volante jest połączeniem najwyższej jakości hiszpańskich składników: oliwy z oliwek, soku z cytryny oraz lecytyny sojowej, stworzony przez kobiety - dla kobiet Detox ma na celu utrzymać prawidłowy stan zdrowia, który wymaga również zrównoważonego odżywiania się i prowadzenia zdrowego trybu życia, oczyścić organizm z toksyn oraz zadbać o lepsze funkcjonowanie organizmu 
Detox nie można stosować jako zamiennik zróżnicowanej diety. Należy również stosować tylko według zaleceń producenta i nie należy przekraczać dziennej zalecanej porcji do spożycia. Produkt przeznaczony jest wyłącznie dla osób dorosłych.

Składniki (saszetka 10ml): Oliwaa z oliwek - 4,75ml,sok z cytryny - 4,75ml, lecytyna sojowa - 05ml

Stosowanie: Należy przyjmować doustnie nie więcej niż 1 saszetkę dziennie na czczo, ok. 30 minut przed planowanym posiłkiem. Przed użyciem należy wstrząsnąć saszetką.
Detox stosuje się przez 21 dni, można go powtarzać 4 razy w roku przy zachowaniu 3 miesięcznych przerw między kuracjami 


Przez ostatni miesiąc wstawałam rano i pierwsze co sięgałam po saszetkę. Napisałam miesiąc, bo zdarzało mi się pominąć kilka porcji, czasem po prostu zapomniałam, a i zdarzyło się, że na wyjazdy nie wzięłam saszetek ze sobą. Nie dajmy się zwariować, mój organizm na pewno na tym nie ucierpiał, a i działanie detoxu też nie zostało zaburzone. Potrząsałam saszetką, a następnie wylewałam jej zawartość na dużą łyżkę i piłam. Detox idealnie mieścił się na jednej łyżce i spożywanie go było wygodne, ale smak detoxu był dla mnie nie do przeskoczenia. Myślałam, że się przyzwyczaję po tylu dniach, ale nie udało się. Za każdym razem się krzywiłam i narzekałam i po prostu mi nie smakował, ale oczywiście nie na tyle, żebym zaprzestała kuracji.  


Co zmieniła kuracja Detox by Volante?

Po pierwsze, zmotywował mnie do zmiany trybu życiu. Zaczęłam jeść śniadanie i to dość obfite, i przestało to dla mnie być problemem. Poza tym, ograniczyłam alkohol, nie chciałam wbić się w błędne koło, bo co z tego, że tu się oczyszczam i jestem taka fit, a wieczorem psuję efekty dwoma piwami - całkowicie bezsensu. Wraz z alkoholem, jakoś tak rzadziej przestałam jeść fast-foody, pizzę zamawiam coraz rzadziej, a mega śmieciowe jedzenie wraz ze słodyczami, słonymi przekąskami odstawiłam prawie całkowicie. Zaczęłam pić więcej wody, zaczęłam poszerzać swoją wiedzę na temat organizmu, jakie składniki mają na mnie dobry wpływ, a jakie działają niekorzystnie na moje ciało, więc teraz jestem dużo bardziej świadoma tego wszystkiego.

Z takich konkretnych efektów, na samym początku zauważyłam, że mam jakby więcej energii. Nie miałam problemów ze wstawaniem, szybciej podnosiłam się z łózka i zaczynałam działać, tak o po prostu. Nie wylegiwałam się, bo nie miałam takiej potrzeby. Byłam wypoczęta i rzadko kiedy czegoś mi się nie chciało. Miałam werwę i chęci, co było i jest naprawdę super,bo efekty oczywiście się utrzymują. Nie jestem zmęczona, mam więcej energii i bardziej mi się chce - super!


Po drugie,zaczęłam czuć się lepiej i było mi po prostu lżej na duszy i na żołądku. Wiem, że jest to też zasługa zmiany diety i odstawienia niektórych produktów, ale wiem, że do tego wszystkiego detox też się przyczynił. Przemiana materii się poprawiła, wzdęcia ustąpiły, a ja jakoś tak czułam się smuklej. Jeżeli chodzi o wagę to nie schudłam - wiadomo przez ćwiczenia zamieniałam tłuszcz na mięśnie, które ważą więcej, ale wiem, że parę centymetrów mi ubyło, bo jest to widoczne po ubraniach. 

Ponadto, stan włosów, skóry i paznokci również się poprawił. Włosów mam jakoś więcej, mniej mi wypadają i rosną jak szalone i ja nawet nie zauważam kiedy to się dzieje, są mniej podatne na zniszczenia i kondycyjnie też się mają świetnie. Moje mega kruche, łamliwe i rozdwajające się paznokcie też się zmieniły na lepsze. Są mocniejsze, nie jest to stan idealny, ale różnica jest zauważalna; mniej się rozdwajają i rzadziej łamią. Jeżeli chodzi o cerę to ja z nią większych problemów nigdy nie miałam, rzadko kiedy coś mi wyskakuje i tutaj sytuacja wyglądała tak samo, ale mogę przyznać że była bardziej nawilżona.


Koszt takiego detoxu to 149,99 zł za 3-tygodniową kurację  Jak dla mnie warto,a na zdrowiu nie powinno się oszczędzać, bo nie bez przyczyny mówi się, że jest ono najważniejsze. Ja czuję się obecnie świetnie, nawyki żywieniowe mi zostały, jem śniadanie, nie piję i nie jem śmieci tak jak kiedyś i bardzo się cieszę, że poznałam taką właśnie kurację. Bardzo wszystkim polecam raz na jakiś czas się oczyścić, bo przyniesie Wam to same pozytywne efekty! Zbliża się jesień, więc w tym czasie warto zainwestować w coś, co polepszy Wasze samopoczucie i da Wam więcej energii!
Dajcie znać koniecznie co myślicie o takim oczyszczaniu!


Moje ulubione treningi na y

08 września 2018


Hej! Wiecie, że jestem największą fanką jesieni, uwielbiam swetry, herbatę, grube skarpety, zanurzać się pod kocem, odpalić wszystkie możliwe światełka, jakie mam i trochę pozamulać. Ale! Na mnie wrzesień działa tez trochę, jak Nowy Rok, bo nowy rok szkolny to prawie to samo. Zawsze we wrześniu się budzę do życia, działam, zmieniam coś, robię sobie jakieś podsumowania, chcę zaczynać coraz to więcej nowych rzeczy i działa to na mnie bardzo motywująco. Tak tez było właśnie rok temu, kiedy końcem sierpnia wyprowadziłam się z Lublina i czekało na mnie coś nowego, w sumie to jak się potem okazało zaczynałam życie od nowa. Wtedy też postanowiłam coś ze sobą zrobić i zaczęłam w miarę regularnie ćwiczyć w domu,o czym pisałam w ostatnim wpisie: Dlaczego zaczęłam ćwiczyć?


Nie wiem, jak na Was działa wrzesień, ale zawsze warto podnieść się z kanapy i nie dać się przytłoczyć jesieni, gwarantuję Wam, że od razu poczujecie się lepiej nawet po krótkim półgodzinnym treningu i właśnie takie dla Was dziś mam. Jesień przestanie być dla Was szara, bura i nudna, a poczujecie, że żyjecie i, że robicie coś dla siebie. A ja dziś przedstawię Wam moje ulubione treningi, które na pewno Wam się spodobają! Większość z nich jest lajtowa, część z nich łączę ze sobą, ale jest to dla mnie taki 'full-pack' treningów, kiedy mam jakąś dłuższą przerwę i żeby na nowo się wdrożyć zawsze korzystam z tych poniżej.

  • Jeżeli lubicie lekkie, taneczne treningu to będzie coś da Was. Momentami czułam się jak prima balerina, która tańczy łabędzie,ale i takie treningi są potrzebne,bo uczą nas gracji, trzymania prostej postawy i większej stabilności. Ale spokojnie, nie będziecie cały trening hasać, jak sarenki, mimo wszystko gwarantuję Wam, że się zmęczycie i poczujecie swoje mięśnie.

  • 45 minut nie tylko mocnych ćwiczeń, ale i wyrobienia sobie pozytywnego myślenia, zmiany nastawienia na bardziej optymistyczne, bo jeżeli jest dobra osoba prowadząca trening, to ona wyrobi nie tylko Wasze mięśnie, ale i zmieni trochę Wasze myślenie. Tutaj są ćwiczenia, które ja trochę zmieniam, bo są dla mnie lekko nudne, ale są też moje ulubione ćwiczenia na nogi i tyłek, które sprawiają, że nie jestem w stanie się ruszać.

  • Ten trening jest zdecydowanie jednym z moich ulubionych. Zawsze po dłuższej przerwie zaczynam powrót do formy właśnie od niego. Uwielbiam prowadzącą, uwielbiam ćwiczenia, uwielbiam nastrój, jaki panuje na tym nagraniu i nie ma rzeczy, która by mi nie pasowała. Mogłabym go robić codziennie i zawsze czuję po nim mięśnie, o których istnieniu nie miałam pojęcia. Na maksa Wam go polecam <3.

  • Kolejna osoba, którą uwielbiam i która zawsze sprawia, że czuję się dużo lepiej po treningu. Rzadko kiedy mam do czynienia z aż tak pozytywnymi osobami, które popychają mnie do przodu i sprawiają, że wierze w siebie bardziej. Ten gościu ma więcej energii niż wszyscy razem wzięci, ma mega dystans do siebie i na pewno go pokochacie. Jest z nim mega dużo różnych treningów, więc możecie wybierać, przebierać i coś znajdziecie Przy okazji, dzięki niemu polubiłam tabatę, którą też mogę Wam polecić.

  • Poniższy trening to szczerze jest szaleństwo, a gościu, który go prowadzi jest wariatem. Nie ma tam za bardzo przerw, tempo jest na maksa szybkie, a ja praktycznie zawsze potem nie mogę spać, bo mięśnie brzucha mnie tak bardzo nienawidzą za to, co im robię. Ale! Trening działa i ja zauważyłam po sobie, że momentalnie mięśnie brzucha stały się mocniejsze i silniejsze, dzięki czemu wykonywanie innych treningów stało się łatwiejsze. Nawet jeżeli nie dacie rady robić wszystkie tak szybko, jak on to nie ma, co się przejmować, ja dalej nie wytrzymuję;D

  • Dwa poniższe treningi zawsze łączę w jeden, kiedy mam mniej czasu, a zależy mi na bardziej siłowym treningu niż na cardio. Idealnie się uzupełnia i skupia się na tych partiach, na które ja zwracam największą uwagę, czyli na tyłek i brzuch. Spokojne treningi na macie, więc można odpoczywać wykonując ćwiczenia, ale laska jest moim mistrzem od ćwiczeń na tyłek, a ja osobiście zadowoliłabym się jedną czwartą tego, co ona ma ;D.


  • Z kolejnymi treningami sytuacja jest taka sama jak wyżej. też je zawsze ze sobą łączę, ale robię je kiedy mam trochę więcej czasu i zawsze z dodatkowymi obciążeniami na kostkę. Laski nie dość, że super wyglądają, są mega motywacją, to też pokazują, że nie zawsze wszyscy super dają sobie radę z tymi ćwiczeniami. Trochę jęków, opuszczona noga pokazują, że nie musimy być od razu idealne i nie musimy wykonywać ćwiczeń, jak profesjonaliści - musimy dać sobie czas. Ćwiczenia są też w miarę spokojne, wszystko na macie, ale na pewno poczujecie swoje następnego dnia. 


  • I ostatni trening (na dziś) - Chodakowska. Nie będę ukrywać tego, że jej nie lubię, nie przepadam za tym, jak ona mówi, nie lubię tego, co na mówi - strasznie mnie to irytuje, po prostu mega mi ona nie pasuje, ale muszę przyznać, że uwielbiam jej turbo spalanie. Pamiętam, jak robiłam to za pierwszym razem, to po rozgrzewce stwierdziłam, że mam dość. Niby nic, niby zwykłe machanie nogami, rękami, a ja byłam zmęczona, jak po ostrym treningu,ale właśnie to jest mega. Więc włączam sobie w tym czasie muzykę i wykonuję ćwiczenia razem z nią, bo naprawdę Chodakowska zrobiła mega fajne combo!



Dajcie mi znać koniecznie, jak Wy reagujecie na wrzesień, czy też jest to dla Was coś w rodzaju nowego początku i jakie ćwiczenia Wy wykonujecie, na pewno znacie jakieś cudowne osoby na yt, które mają mega treningi, chętnie poznam coś nowego, zrobię nowe ćwiczenia, których nie znałam i zmęczę się jeszcze bardziej!