Synchrocell dermokosmetyk do walki z cellulitem

31 maja 2018


No hej! Co tam u Was słychać? Przed nami długi weekend, więc dawajcie znać czy macie coś w planach! Ja w końcu wezmę się za ogarnianie wszystkiego i sprzątanie materiałów po tym roku szkolnym no i czas się ogarnąć. Powiem Wam, że coraz więcej planów, coraz więcej ogarniania i planowania i mega mi się to podoba. Myślę, że niedługo coś tam będę mogła Wam zdradzić i będą nowe rodzaje wpisów, myślę, że na pewno części z Was się one spodobają i uznacie je za przydatne. Btw. jestem już po drugim keratynowym prostowaniu włosów i dalej czaję się, żeby napisać dla Was wpis na ten temat, więc jeśli macie jakieś pytania to dawajcie znać!
Dzisiaj będziecie mogli przeczytać recenzję produktu, idealnego do stosowania przed wakacjami, bo mowa tu o kremie marki Synchrocell do pielęgnacji ciała, który ma zwalczyć cellulit, a także przy okazji uczucie "ciężkich nóg". Tego drugiego nie sprawdziłam, bo nie mam z tym problemu, więc jak coś to poczytacie głównie o cellulicie dzisiaj.

Synchrocell, krem do pielęgnacji ciała i masażu,
cellulit, uczucie "ciężkich nóg"


Krem ma za zadanie wygładzić okolice skóry dotkniętych cellulitem, poprawić mikrokrążenie oraz odprowadzić limfy. Ma działanie przeciwzapalne i przeciwobrzękowe, likwiduje uczucie "ciężkich nóg". Poza tym, krem nie zawiera kofeiny, więc może być stosowany przez kobiety w ciąży (po 3 miesiącu).
Opatentowana formuła ACEDIOSMIN to połączenia diosminy, acetyglukozaminy i kwasu glukurowego z wielośrodkowym działaniem i odżywieniem skóry. Substancje te chronią mikrokrążenie i stymulują wzajemną wymianę składników odżywczych. Zastosowana technologia oleosomowa pozwala na wydłużenie czasu działania preparatu oraz uwalniania substancji aktywnie działających w docelowym miejscu.

Skład: Aqua (Water), PPG-15 Stearyl Ether, Glycerin, Steareth-2, Dimethicone, Cetearyl Alcohol, Steareth-21, Stearic Acid, Propylene Glycol, Cetearyl Ethylhexanoate, Diosmine, Sodium Glucuronolactone, Acetyl Glucosamine, Escin, Lecithin, Tocopheryl Acetate, Benzyl PCA, Cetearyl Glucoside, Polyacrylamide, Alcohol, C13-14 Isoparaffin, Sodium Hydroxide, Disodium EDTA, Laureth-7, Phenoxyethanol, PHT, Parfum (Fragrance).
Składniki aktywne: escyna, diosmina, kwasglukuronowy, acetyglukozamina

Sposób użycia, w zależności od potrzeb:
lekki cellulit (1 i 2 stadium) - stosować raz dziennie do całkowitego wchłonięcia
wyraźny cellulit (3 i 4 stadium) - stosować dwa razy dziennie; rano i wieczorem wmasowywać w skórę ciała objętą cellulitem i pozostawić do całkowitego wchłonięcia
ciężki i zmęczone nogi - stosować raz dziennie przed snem
leczenie dermatologiczno - kosmetyczne - stosować raz dziennie przez 10 dni przed planowanym zabiegiem mezoterapii igłowej, jako środek wspomagający, stosować również dwa razy dziennie po zabiegu przez co najmniej 45 dni.


Krem znajduje się w estetycznej prostej tubce z niewielką ilością napisów. Po polsku nic tam nie znajdziecie, a po angielsku i tak za wiele nie ma; same ogólniki, które za wiele Wam nie powiedzą. Obstawiam, że większość rzeczy znajduje się na kartonowym opakowaniu, ale niestety za szybko się go pozbyłam, więc tego Wam nie powiem. Za to w Internecie znajdziecie wszystkie najważniejsze informacje, jakie powinny Was interesować. Tubka zakręcana jest na nakrętkę i czuć, że przy zakręcaniu powietrze zostaje zassane, więc samo się raczej na pewno nie otworzy.
Krem ma typową konsystencję dla balsamów, nie jest ani za gęsty ani za rzadki, ale za to czuć, że jest fajnie lekki i bardzo szybko się go rozsmarowuje. Krem nie pozostawia po sobie tłustego filmu i w miarę szybko można się ubrać nie martwiąc się o to, że się do czegoś przykleicie.
Jeżeli chodzi o zapach, to bardzo dużo osób narzeka na niego w Internecie. Myślałam, że będę miała z nim problem, ale okazało się, że nie jest taki straszny. Nie pachnie fiołkami, jest w miarę mocny, ostry i intensywny, bardziej kojarzy mi się z lekami, ale nie utrzymuje się długo na skórze i nie jest wyczuwalny, więc da się przeżyć.


Jeżeli chodzi o efekty. Jak pisałam wyżej, stosuję go głównie na cellulit na udach. Co zauważyłam po kilku miesiącach stosowania? Skóra na pewno została ujędrniona, jest bardzo gładka i miła w dotyku i wygląda coraz lepiej. Wiadomo, że cellulit całkowicie nie zniknął, ale teraz trzeba się go dopatrywać i doszukiwać, żeby go dostrzec. Wiadomo, że nie jest to magiczny krem, który może zdziałać cuda sam, na pewno wypada trzymać dobrą dietę i regularnie się ruszać, wtedy krem może naprawdę Wam dodatkowo wzmocnić rezultaty i pomóc utrzymać te efekty jak najdłużej.

Ogólnie jestem zadowolona z tego produktu, myślę, że na skórze bardziej dotkniętej cellulitem efekty mogą być dużo bardziej widoczne! Według mnie jest to profesjonalny kosmetyk, który pomoże Wam pozbyć się problemu i sprawi, że Wasza skóra będzie pięknie wyglądać! Do wakacji jeszcze miesiąc, więc akurat przez miesiąc możecie dużo z tym kremem ;).


#21 Kinomaniak, czyli ostatnie filmy, jakie oglądałam

28 maja 2018



Dzień dobry! Dawno nie pisałam Wam o filmach, jakie miałam przyjemność oglądać, a w międzyczasie oglądam kolejne na bieżąco, więc mam tutaj sporo do nadrobienia. Ostatnio w sumie skupiamy się na innych filmach niż te, które ja zazwyczaj oglądam, czyli powoli odchodzę od komedii romantycznych itp. Ale spoko, bo brakowało mi takich filmów i mam nadzieję, że uda mi się wszystko nadrobić i w końcu będę mogła wrzucać Kinomaniaka na bieżąco. A na razie zapraszam Was na kolejną dawkę filmów!

Ostatni bastion (2001) 'The Last Castle' dramat, akcja

Jeden z tych filmów, które oglądałam już kiedyś i coś mi świta, jak przez mgłę, niby wiem o co chodzi, ale w sumie nie wiem, ale wiem, że film jest genialny. Uwielbiam przypominać sobie takie filmy i oglądać je po raz kolejny. Ten film ma tak ciekawą historię i inną zarazem, że warto oglądać to bez końca. Za każdym razem dostrzega się coraz to nowsze szczegóły, na które na początku nie zwróciliśmy uwagi. Nie ma przesytu treści,ale fabuła jest idealnie skrojona i rozwinięta.Film wciąga niesamowicie, dlatego ja polecam bardzo!

Step Up - Taniec Zmysłów (2006) i Step Up 2 (2008) 'The Streets' romans, muzyczny

Zastanawiam się czy to możliwe, że ktoś jeszcze nie widział tych filmów z serii Step Up? W sumie sama muszę się przyznać, że oglądałam tylko te dwie pierwsze części, reszta mnie lekko przeraża, bo mam wrażenie, że im dłużej ciągnąca się seria, tym większe gówno jest później. No niestety, ale akurat tak się często zdarza.
Pierwsza część jest dla mnie sztosem takim, że żadna część jej nie dorówna. Pasuje mi tam wszystko, muzyka, aktorzy, układy taneczne i wszystko. Druga część też est spoko, ale już nie aż tak, ale w dalszym ciągu mi się podoba. Z braku laku kiedyś obejrzę na pewno pozostałe części ot tak o żeby wiedzieć, co i jak. Jeżeli jakimś cudem jest ktoś kto nie zna pierwszej części Step Up to koniecznie polecam!

Służące (2011) 'The Help' dramat

Są takie filmy, które zapadają w pamięć na bardzo długi czas, o których się myśli po obejrzeniu, które się rozkminia bardzo dokładnie i chcę się o nich mówić i mówić. Służące to właśnie jeden z tych filmów.Siostra mnie długo namawiała, żebym go obejrzała i jak trafiło się, że był w telewizji to wiadomo - wzięłam się za oglądanie. I nie żałuję. Historia bardzo przejmująca, pokazująca straszną rzeczywistość tego, jak 'inni' ludzie mogą być przez nas traktowani i jak niesprawiedliwy potrafi być świat. Mega, mega Wam polecam!

I że Cię nie opuszczę (2012) 'The Vow' melodramat

Jednak trafił się tutaj typowy film, przy którym uwielbiam popłakać, posiorbać i po prostu się rozkleić, że życie czasem bywa na maksa niesprawiedliwe, a jak wielka potrafi być miłość i ile potrafi znieść, poświęcić i jak ważna jest w życiu każdego człowieka. Film pokazuje, że wszystko w życiu może się zdarzyć, może być dramat, może być w życiu źle, ale to właśnie miłość jest tym, co trzyma nas wszystkich przy sobie i pomaga przezwyciężyć te trudne chwile, pomaga uwierzyć, że cuda się zdarzają. Tak, jak widzicie uwielbiam miłość i uwielbiam właśnie takie filmy. Poza tym, występują w nim moi ulubieni aktorzy z ulubionych filmów, a wtedy ogląda mi się jeszcze przyjemniej.

Zaginiona dziewczyna (2014) 'Gone Girl' dramat, thriller

Oglądałam ten film bardzo dawno temu i dalej jestem pełna podziwu, jak on został rozkminiony. Długo się zabierałam do tego, żeby go obejrzeć i cieszę się, że w końcu mi się udało. Jeżeli lubicie filmy trzymające w napięciu, które na pewno Was zaskoczą i skłonią do refleksji to koniecznie obejrzyjcie Zaginioną Dziewczynę. Pokazuje, jak inni ludzie mogą być okrutni, jak można kogoś w coś wrobić i zniszczyć go nie tylko psychicznie, ale i życiowo. Oglądając będziecie wiedzieć na pewno o co mi chodzi - mega polecam!

Kapitan Phillips (2013) 'Captain Phillips' biograficzny, dramat

Uwielbiam filmy oparte na faktach, zawsze z taką świadomością całkiem inaczej mi się ogląda film. Niesamowite dla mnie jest to, że takie historie miały kiedyś miejsce, że tacy ludzie istnieli i w ogóle wow, jak oni sobie w ogóle dali radę. Kapitan Phillips to film, który na pewno wciągnie każdego w oglądanie i musicie uwierzyć mi na słowo. Poczujecie praktycznie wszystkie możliwe uczucia i emocje oglądając, od ciekawości, po entuzjazm, przez mega ogromny stres, adrenalinę, a nawet odczujecie ulgę w wielu momentach. Jak dla mnie film mega genialny i naprawdę Wam go polecam, bo warto poświęcić mu chwilę!


Koniecznie dajcie mi znać koniecznie, jakie filmy Wy oglądaliście ostatnio! Chętnie oglądam wszystkie Wasze propozycje ;)


Czy kobiety lubią się zakładać?

23 maja 2018


Zakłady obecnie są bardzo popularne wśród wielu ludzi, punkty z zakładami bukmacherskimi można znaleźć we wszystkich miastach, a grać może każdy. W końcu nie bez powodu powiedzenie Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana kusi. Nie wygląda to tak, jak kiedyś, że w środku znajdują się jedynie faceci po 50, teraz coraz częściej w zakładach biorą udział nie tylko młodzi, ale i kobiety! Dla każdego na pierwszy zakład bukmacherzy przygotowują darmowe 20 zł na pierwszy zakład - możesz odebrać TUTAJ. Do tego jeszcze zakład bez ryzyka za 10 zł, a jak ktoś wpłaci np. 500 zł i zagra to dostanie drugie tyle. To oferta bukmacherska dla wszystkich, bez względu na płeć.

Nie dziwi zainteresowanie kobiet zakładami, bo w końcu nie tylko mężczyźni ekscytują się sportem, ponoć kobiety najczęściej obstawiają siatkówkę, co mnie w ogóle nie dziwi, bo to mój zdecydowanie ulubiony sport. Poza tym, wydaje mi się, że kobiety ze swoją niezwykle rozwinięta intuicją mają spore szanse na wygrane! Nie powiecie mi, że nie macie czasem nosa do niektórych rzeczy, nawet jeżeli się na tym nie znacie. A jeżeli jeszcze dodatkowo mamy pojęcie na jakiś temat - to możemy dużo więcej! Sama kilka razy pomagałam kolegom obstawiać i nie wiedząc co robię świetnie się bawiłam i dobrze obstawiałam.


Poza tym, kiedy sama zawitałam do takiego miejsca, byłam w pozytywnym szoku, że nawet ja znalazłam tam coś dla siebie! Swojego czasu uwielbiałam oglądać różnego rodzaju programy rozrywkowe, więc spokojnie mogłabym obstawić 'kto wygra Taniec z Gwiazdami' czy 'kto jest Agentem'! Nic więc dziwnego, że kobiety coraz chętniej stawiają zakłady. Z kolei, obecnie możecie obstawić np. kto wygra wybory samorządowe lub czy zdąży powstać Centralny Port Lotniczy do końca 2027r.

Bardziej interesujące jest to, że w Wielkiej Brytanii bardzo popularne jest obstawianie rzeczy życiowych, takich jak płeć lub imię dziecka księcia Williama. Cokolwiek wzbudza w ludziach emocje - cieszy się ogromną popularnością w zakładach bukmacherskich, a jeżeli przy okazji dobrej zabawy można sobie zarobić, to dlaczego by z tego nie skorzystać?

Nie byłabym sobą, gdybym nie przytoczyła fragmentów z mojego ulubionego serialu Przyjaciół, gdzie ewidentnie widać, że kobiety też się lubią zakładać. Wiecznie rywalizująca Monica i kierująca się intuicją Phoebe zakładały się non stop o to, kiedy ich najlepsza przyjaciółka Rachel urodzi, a kiedy jeden zakład się skończył, zaczął się kolejny, o to samo albo o co innego, i tak w kółko!


Zresztą akurat zakłady w Przyjaciołach pojawiały się często, czasem nawet obstawiali jak długo jedna z dziewczyn wytrzyma z obecnym chłopakiem. A raz dziewczyny straciły niestety swoje mieszkanie przez jeden zakład.

Jeżeli chodzi o mnie to muszę przyznać, że bardzo łatwo się uzależniam i muszę znaleźć we wszystkim umiar zanim nie wpadnę w wir maniakowania. Uwielbiam grać w zdrapki, byłam w kasynie i wygrywałam czasem pieniądze. Zakładać też się lubię, ale zazwyczaj robię to po prostu o przekonanie. Wiem, trochę lamerskie, bo zazwyczaj wygrywam to 'przekonanie', a pomyśleć ile mogłabym już mieć za to pieniędzy! A Wy? Lubicie się zakładać? Czy zostawiacie to mężczyznom?


Nawodnienie skóry suchej i odwodnionej dzięki Serum od Dermedic

15 maja 2018


Dzień dobry! Jak wasze samopoczucie? Osobiście muszę przyznać, że nigdy nie czułam się lepiej i nigdy nie byłam szczęśliwsza. Pogoda nas rozpieszcza w maju, jest wakacyjnie, ciepło, słońce świeci, a chwilowy deszcz czy ulewy kompletnie mi nie przeszkadzają, a nawet fajnie spaceruje się w takich okolicznościach. Aż się chce, chce się działać, chce się coś robić, a mnie cieszy fakt,że większość uwagi skupiam na ludziach i cudownych chwilach, a nie na telefonie i social media. Odcinam się coraz bardziej i wychodzi mi to na dobre. A Wy? Co działacie w taką pogodę?
W ostatnim czasie pokochałam używanie serum do twarzy, więc obecnie testuję przeróżne sera w różnych okolicznościach. Nie mam usystematyzowanego sposobu stosowania serum, czasem rano, czasem wieczorem, pod maskę/glinkę albo po prostu w ciągu dnia ot tak o. Jeżeli jesteście ciekawi, jak sprawdziło się serum od Dermedic to czytajcie dalej!

Dermedic, Hydrain3 Hialuro
Serum nawadniające
twarz, szyję i dekolt


Serum jest zalecany do pielęgnacji skóry suchej i bardzo suchej w stanach mocnego przesuszenia do kuracji codziennej lub zamiennie z kremem z serii Hydrain3 Hialuro, jako wzmocnienie pielęgnacji podstawowej. 
Serum nawadniające zabezpiecza skórę przed utratą wilgoci, ujędrnia i chroni przed przedwczesnym starzeniem, odczuwalnie wygładza skórę. Serum zawiera olej migdałowy z dużą zawartością kwasu oleinowego oraz linolowego ze szczególnie silną zdolnością zmiękczenia naskórka i wzmacniania lipidowej bariery ochronnej skóry. Poza tym, witamina E wzmacnia działanie antywolnorodnikowe preparatu. Velvesil tworzy delikatny jedwabisty film na skórze wygładzający drobne nierówności. Serum posiada wzmocniony, skoncentrowany system przeciwstarzeniowy dzięki zawartości kwasu hialuronowego, który w 15% stężeniu powoduje 57% wzrost nawilżenia skóry po 15 minutach od nałożenia preparatu i aż 43% nawilżenie nawet po 2 godzinach od aplikacji.

*Dostosowania na noc i na dzień. *Nie zatyka porów. *Skoncentrowana ilość składników aktywnych. *Delikatna konsystencja doskonała pod makijaż.

Skład: Aqua, Sodium Hyaluronate, Hydrogenated Polydecene, Caprylic/Capric Triglyceride, Glycerin, Amygdalus Dulcis Oil, Squalane, Ccyclopentasiloxane,C30-45 Alkyl Cetearyl Dimethicone Crosspolymer, PEG-20 Methyl Glucose Sesquistearate, Glyceryl Polymethacrylate, Glycoprotein, Faex Extract, Aleuritic Acid, Propylene Glycol, Tocopheryl Acetate, Polyacrylamide, C13-14 Isoparaffin, Laureth-7, DMDM Hydantoin, Iodopropynyl Butylcarbamate, Parfum.

Sposób użycia: nanieść na twarz, szyję i dekolt równomierną warstwę preparatu i pozostawić do wchłonięcia.


Serum przychodzi do nas w kartonowym opakowaniu, buteleczka w środku jest bardzo dobrze zabezpieczona. Na opakowaniu znajdują się wszystkie najważniejsze informacje, dzięki czemu sama buteleczka jest utrzymana w stonowanym i estetycznym stylu, z niewielką ilością napisów, co bardzo mi się podoba. Niebieska buteleczka fajnie chroni serum przed światłem, a i widzimy na bieżąco zużycie. Ponadto mamy dołączoną pipetę do buteleczki, więc bardzo łatwo, szybko i przyjemnie można odmierzyć idealną ilość serum na twarz. U mnie jedna pipeta w zupełności wystarcza na twarz, szyję oraz dekolt.


Serum ma lekko wodnistą konsystencję, ale nierozlewającą się. Nie mam problemów z nałożeniem serum na twarz, staram się robić to dotykając dłońmi twarzy, tak żeby dodatkowo nie pocierać jej,ale wiadomo różnie to wychodzi. Jak pisałam wyżej, jedna pipeta jest wystarczająca na całą aplikację, a mimo to wydaje się, że nakładam spora ilość serum na skórę, ale nie mam na myśli, że jest jej za dużo. Bardzo szybko się wchłania, nie pozostawia po sobie tłustego filmu, więc nie ma problemu z nakładaniem kolejnych produktów na twarz, co bardzo mi odpowiada. Poza tym, serum pięknie pachnie, śwież,lekko owocowo, trochę kwiatowo, ale zapach jest bardzo intensywny i pobudzający.
Efekty są widoczne już od pierwszej aplikacji. Twarz jest dużo fajniejsza,milsza i gładsza w dotyku. Wydaje się być niesamowicie nawilżona i odżywiona, co również przekłada się na to, że wygląda dużo zdrowiej. Nie zawsze nakładam krem na noc po serum,bo nie ma aż takiej potrzeby. Serum wystarczająco dobrze sobie radzi z różnymi podrażnieniami, a także świetnie nadaje się na opaloną skórę, daje ukojenie i idealne nawilżenie skóry.


Oczywiście, bardzo polubiłam się z tym serum. Dla mnie jest cudowne i działa niesamowicie dobrze, nawilża, odżywia, wygładza skórę i sprawia, że wygląda bardzo zdrowo i, promiennie. Skóra po użyciu tego serum jest naprawdę w świetnym stanie i nie mam mu nic do zarzucenia Jest niesamowicie wydajne, stosuję je już ponad 2 miesiące, a została mi ponad połowa buteleczki, więc wynik bardzo dobry. Jeżeli jesteście ciekawi tego serum zapraszam tutaj, w Internecie można je już zakupić za ok. 30zł, co nie jest wcale wygórowaną kwotą, a powinnyście być zadowolone!

Używacie serum, czy pomijacie ten krok w Waszej pielęgnacji? Dajcie znać!


Biopha Organic, naturalnie bielsze zęby!

13 maja 2018


I kolejna weekend za nami :). Jak spędziliście weekend, co robiliście ciekawego? U mnie jak zawsze jeżdżenie w te i we w te. Byliśmy na grillu u rodziców, Ci z Was co mnie śledzą w social media widzieli, że siedzieliśmy przy choince, ale co to przeszkadza, jak dawała dobre światło :D. A tak to błogi chill. Powiedzcie mi jak często dajecie sobie czas na wytchnienie, odkładacie telefon, wyłączacie telefon? Ja ostatnio w weekendy wyłączam się na maksa i służy mi to niesamowicie! Także od dziś skupiamy się na chillu!
Dziś mam dla Was nową recenzję produktu od https://www.ekodrogeria.pl a mianowicie o wybielającej paście do zębów marki Biopha Organic :)


BioPha naturalnie wybielająca pasta do zębów


Wybielająca pasta do zębów Biopha posiada certyfikat Ecocert, ma na celu wzmocnić szkliwo i odzyskać naturalną biel zębów. Została wzbogacona o sodę oczyszczoną oraz minerały, które w naturalny sposób polerują zęby i usuwają z nich osad, a wyciąg z mięty oraz chlorofilu sprawia, że oddech jest odświeżony na długo.

Skład: Aqua, Hydrated Silica, Glycerin, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Mentha Piperita Leaf Water, Xanthan Gum, Titanium Dioxide, Sodium Lauryl Sulfate, Aroma, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Sodium Fluoride, Sodium Bicarbonate, Sodium Hydroxide, Mentha Veridis Leaf Oil.

98% składników pasty jest naturalne
18% pochodzi z gospodarstw ekologicznych
Pasta nie zawiera parabenów, fenoksyetanolu, silikonów. Nie jest sztucznie barwiona. Nie zawiera pochodnych chloru i nie jest na bazie chloru. Nie zawiera składników GMO.

Sposób użycia: szczotkować zęby przez minimum trzy minuty po każdym posiłku. Po myciu usta należy przepłukać wodą. Dzieci do 6 lat powinny na szczoteczkę nakładać nie więcej pasty niż ziarnko grochu oraz stosować tylko i wyłącznie pod nadzorem dorosłych. Jeżeli przyjmujesz fluor z innych źródeł, skonsultuj z lekarzem stosowanie pasty fluorowej. Nie połykać i przechowywać w temperaturze pokojowej.

Testuję sporo różnych past wybielających, jak chyba większość osób obecnie. Każdy marzy o bielszym i piękniejszym uśmiechu. Zazwyczaj sięgam po te drogeryjne pasty, które są łatwo dostępne, a teraz pierwszy raz mam przyjemność testować coś bardziej naturalnego, bez tych wszystkich nadmiernych dodatków.


Pasta znajduje się w nietypowym, jak na pastę do zębów, opakowaniu. Tubka bardziej przypomina mi jakiś krem do rąk czy inny produkt, dlatego na początku nie mogłam się też przestawić na to, żeby sięgać właśnie po nią, myjąc zęby. Na lekko prześwitującym opakowaniu mamy wszystkie najważniejsze informacje. Zamknięcie jest bardzo solidne.
Konsystencja pasty Biopha Organic jest trochę bardziej gęsta od innych past, typowo fluorowa. Zapach jest bardzo mentolowy i, co mnie bardzo zaskoczyło, - mega naturalny i taki prawdziwy, czego się nie spodziewałam.


Jeżeli chodzi o działanie pasty, to ja jestem bardzo z niej zadowolona. Dobrze myje zęby. Faktycznie da się odczuć, że są jakby wypolerowane, a od kiedy korzystam z tej pasty nie zauważyłam u siebie problemów z kamieniem czy próchnicą, więc na pewno dobrze je oczyszcza. Zęby są lekko bielsze, ale pamiętajmy, że pasta nie ma na celu wybielić naszych zębów, tylko przywrócić ich naturalny odcień. Pasta z Biopha Organic również odświeża oddech na długi czas, czego bym się nie spodziewała po naturalnym produkcie bez dodatkowych ulepszaczy. Jestem bardzo zadowolona!




Denko - kwiecień 2018r.

10 maja 2018


Z opóźnieniem, ale halo halo przychodzę z denkiem! Kosmetyki wylatywały już z mojej denkowej torebki, więc czas najwyższy się za to wziąć i ogarnąć, opisać i wyrzucić. Trochę tego wyszło w tamtym miesiącu,ale co miesiąc jestem w szoku, że tyle tych kosmetyków mi idzie. Zawsze się obawiałam, że o zrobię denko - zużyję 2-3 produkty maks, a to idzie i idzie, jak woda - co miesiąc. Nie byłam tego świadoma, dopóki nie zaczęłam właśnie robić denka. Jak wasze zużycia w zeszłym miesiącu? Zapraszam do zapoznania się z moimi!


Batiste, suchy szampon do włosów, dla szatynek - szampon zdecydowanie ratuje mnie w dni, kiedy kompletnie nie mam czasu na umycie włosów albo po prostu nie mam za bardzo, gdzie wyglądać ładnie, a dla własnego dobrego samopoczucia, chcę się czuć okej. Szampon genialnie odświeża włosy, nadaje im objętości i sprawia, że wyglądają lepiej. Dodatkowo, ta wersja dla szatynek nie wybiela mi włosów i nie mam żadnej siwizny, więc bardziej wolę tę wersję ;).

BeBeauty,płatki kosmetyczne - niby płatki, jak płatki, ale powoli przekonuję się, że zawsze wracam do tych, bo są po prostu najlepsze. Nie rozdwajają się, są fajne i miłe w dotyku (wiecie, niektórzy nie mogą dotyku waty), fajnie zmywają makijaż, nie wchłaniają za dużo produktu, więc bardzo mi pasują.

Alterra Naturkosmetik,szampon nawilżający, bio-owoc granatu & bio-aloes - jak zawsze, szampony przeze mnie uwielbiane i chyba prędko z nich nie zrezygnuję. Nic się z nimi nie równa, doczyszczają i domywają wszystko; oleje, odżywki, olejki itp.

Dermacol, oczyszczający płyn micelarny z kwasem hialuronowym - bardzo się polubiłam z tym płynem micelarnym i jestem właśnie w trakcie zużywania kolejnej buteleczki. Fajnie zmywa makijaż, nie podrażnia, nie uczula, nawet mnie w oczy nie szczypie, więc spory plus za to. Buteleczka jest dosyć spora i tym bardziej wydajna. Mi się bardzo dobrze go używa i czuję, że jednocześnie pielęgnuje moją skórę, więc jestem bardzo zadowolona.

Isana, zmywacz do paznokci - to jest dla mnie produkt tak wydajny, że masakra, w dodatku cena mnie powala na kolana, bo jest niesamowicie śmieszna, a zmywa lakier rewelacyjnie. Czego chcieć więcej? Niczego, bo te zmywacz da Wam wszystko, czego potrzebujecie.

Schwarzkopf, Glisskur, Fiber Therapy, odżywka ekspresowa w sprayu - kolejny produkt kultowy już na tej liście. Stosuję te odżywki od zawsze i będę już zawsze. Fajnie odżywiają włosy, pięknie pachną, są tanie, wydajne, odżywiają włosy między myciem, olejowaniem i maskami i pomagają mi utrzymać włosy w bardzo fajnej kondycji na bieżąco.

Venus, nawilżająca, pianka do golenia - pianki do golenia od Venus to są też produkty, po które sięgam zawsze. Moja ulubiona wiśniowa zniknęła mi z pola widzenia,więc teraz sięgam po jakiekolwiek wersje, ale tej marki i zawsze jestem zadowolona. Pachną ładnie i pomagają w goleniu.

Hean, peeling cukrowy do ciała, limonka, żeń-szeń - o te peelingi do ciała są cudowne! Są dwie wersje, a ja się czaję już jakiś czas, żeby napisać ich recenzje. Pięknie pachną te peelingi, są śmiesznie tanie, a tak cudownie gruboziarniste, że ja się rozpływam  za każdym razem, kiedy ich używam! Uwielbiam i jeśli jeszcze ich nie znacie, to koniecznie po nie sięgnijcie!

Garnier, płyn micelarny 3w1 - kolejny dobry, fajny płyn micelarny, który jest łatwo dostępny, co jest ego sporym plusem. Fajnie zmywa makijaż, ładnie i orzeźwiająco pachnie i nie mam mu nic do zarzucenia. Często do niego wracam.

Lirene, skarpetki regenerujące, dwustopniowy zabieg wygładzający - wiecie, że ja nie przepadam do końca za pielęgnacją stóp, więc muszę się ratować takimi silnymi środkami, które jednorazowo potrafią zdziałać cuda. Te skarpetki są genialne! Cudownie nawilżają i regenerują skórę stóp, sprawiają, że są gładkie, miękki i miłe w dotyku, właśnie takie jakie powinny być na lato! Bardzo je wam serdecznie polecam!


Femfresh, płyn do higieny intymnej, Everyday Care Daily - ten płyn do higieny intymne dostałam kiedyś ot tak o w drogerii do jakichś zakupów. Nie znam kompletnie marki i chyba nie poznam, bo płyn jak płyn. Dobrze mył i odświeżał, ale nic więcej. Chociaż największym jego plusem było zdecydowanie opakowanie, które było niewielki i łatwo do przewożenia.

Yves Rocher, woda toaletowa Un Matin Au Jardin, róża - jeżeli chodzi o zapachy to głównie polegam na Yves Rocher, gdzie większość perfum dostaję za darmo do jakichś większych czy nawet mniejszych zakupów. Mega mi się to podoba, bo dzięki temu odkryłam parę naprawdę świetnych zapachów i muszę chyba uzupełnić zapasy, bo powoli powoli nie mam czym pachnieć ;D. Te różane miały bardzo fajny zapach, są super wydajne i utrzymują się na skórze bardzo długo. Ale jednak ten zapach nie do końca do mnie przemawia na tyle, żebym skusiła się na kolejną buteleczkę.

Maroko Sklep, Słodycz migdałów, nawilżający balsam do ciała z masłem shea i olejem migdałowym - balsam miał fajny zapach, super opakowanie, z pompką, w miarę nawilża i odżywia, nie jest to jakieś ekstra hiper wow efekt, ale jest taki w miarę znośny. Może kiedyś wrócę do innej wersji z czystej ciekawości;)

Dermacol, relaksacyjny żel pod prysznic, z olejem kokosowym - ten żel pod prysznic nie był aż tak cudowny idealny, jak moja ukochana winogronowa wersja, ale zapach i tak był mistrzowski. Tak cudownie kokosowy, że dla fanów kokosa to będzie rewelacja. Ale niestety tuta opakowanie było tak ciężkie we współpracy, że masakra, strasznie ciężko było wycisnąć z niego produkt.

Barwa Ziołowa, Szampon pokrzywowy do włosów przetłuszczających się - ten szampon był bardzo średni,nie pomógł w problemie przetłuszczających się włosów, nie zrobił kompletnie nic, więc straszni zwyklak. Bo wiadomo,zapach ładnym,fajnie się pienił i dobrze mył włosy, ale obietnica producenta niespełnione.

Joanna, Tradycyjna receptura, szampon normalizujący, chmiel i drożdże piwne - i tutaj mamy powtórkę z rozrywki, czyli to samo co wyżej. Nie zrobił kompletnie nic z tego, co miał, a szkoda.

Pantene, odżywka do włosów, oczyszczanie i odżywianie - ta odżywka z kolei była dosyć spoko. Miała naprawdę obłędny zapach i fajnie wygładzała włosy, lekko je odżywiła i nawilżyła, ale nie były to jakieś efekty wow.


W końcu trochę próbek! Ale tak to jest, jak w końcu miałam okazję ruszyć dupę i gdzieś pojechać, a wiadomo, że na wyjazdy niema nic lepszego niż próbki. Byłam w Warszawie na konferencji Meet Beauty i parę dni w Zakopanem, więc trochę próbek udało mi się zużyć (i przy okazji zgubić, więc byłoby ich więcej, ale no nic). Jak widzicie rzuciłam się na markę Sylveco, Vianek i Biolaven, tych próbek mam najwięcej, więc musiałam je w końcu zabrać ze sobą. Vianek, odżywczy krem do twarzy na dzień z ekstraktem z korzenia cykorii okazał się być bardzo ciekawym kremem, który fajnie odżywia skórę, a zarazem lekko ją matuje, więc pod makijaż sprawdza się genialnie. I dokładnie to samo mogę powiedzieć o tym Biolaven, krem do twarzy na dzień - z tym, że ten krem był mimo wszystko trochę cięższy i taki bardziej treściwy niż Vianek, ale i tak spoko. Jeżeli chodzi o kremy na noc to: Vianek, intensywnie nawilżający krem do twarzy na noc z ekstraktem z robinu akacowej oraz Vianek, wzmacniający krem do twarzy na noc z ekstraktem z kasztanowca - oba kremy super nawilżały i odżywiały skórę przez całą noc, cudownie działając na moje podrażnienia i czerwoną skórę, z którą zawsze mam problem, kiedy jestem chora.Skóra rano była fajnie nawilżona i miękka, więc kremy bardzo zdały egzamin. Egzamin zdały też kremy pod oczy: Vianek, nawilżający krem pod oczy z ekstraktem z lnu oraz Sylveco, łagodzący kem pod oczy - fajnie działały i pomogły utrzymać mi dobre nawilżenie cienkiej skóry pod oczami, ale nic więcej powiedzieć o tych kremach nie mogę, bo ile to jest kilka wieczorów. I jedyny rodzynek to właśnie Palmers, balsam do ciała czekoladowy, który pachnie tak cudownie czekoladowo, że nie mogłam wytrzymać i nie tylko a, bo kilka osób w trakcie konferencji mnie pytało właśnie co takiego pachnie czekoladą.

No i przebrnęłam i Wy też, podziwiam, bo trochę tego było i trochę się męczyłam z tym wpisem, także piszcie w komentarzach, jak wasze zużycia! I do następnego! <3


Pobudzający prysznic dzięki Bentley Organic palmarosa i pomarańcza

05 maja 2018


Dzień dobry Kochani! Co u Was?Majówka nas rozpieściła swoją pogodą totalnie! Słońce grzeje, jest mega ciepło i ja mam wrażenie, że są wakacje. W sumie nie ma co się dziwić; wróciłam z Warszawy z Meet Beauty, pochorowałam się, pojechałam do Zakopanego, potem na szybko do Krakowa, a dzisiaj - lecimy na Spotkanie Cudownych Podkarpackich Blogerek do Rzeszowa! Już się nie mogę doczekać, bo z częścią dziewczyn widziałam się na Meet Beauty, ale niektórych nie widziałam bardzo długo! Także nadrobimy dzisiaj wszystkie ploteczki. Ja co prawda wypadłam z obiegu i w przyszłym tygodniu będę nadrabiać wszystko na blogu i na instagramie, ale damy radę! Mały update też zrobię, bo dużo się ostatnio w moim życiu zadziało, także stay tunned!
Ja lecę się zbierać i ogarniać, a Was zapraszam na recenzję! Dzisiaj będę mówić o wegańskim i certyfikowanym żelu pod prysznic z palmarosą i pomarańczą, który ma za zadanie nas pobudzić od Bentely Organic!

Bentley Organic, Skin Blossom
pobudzający żel pod prysznic
z palmarosą i pomarańczą


Pobudzający żel pod prysznic z serii Skin Blossom. Energetyzujący zapach świetnie sprawdzi się o poranku. Żel pod prysznic z palmarosą i pomarańczą ma na celu nawilżyć oraz oczyścić skórę. 

Produkt certyfikowany wegański, o wysokiej koncentracji ekstraktu z pomarańczy.

Skład: Aqua, Cocoamidopropyl Betaine, Sodium Coco-Sulfate, Decyl Glucoside, Coco-Glucoside, Benzyl Alcohol, Glycerin, Sodium Chloride, Aloe Barbadensis Leaf Juice Powder, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Oil, Parfum, Limonene, Sucrose, Laurate, Sodium Benzoate, Dehydroacetis Acid, Tocopherol, Citric Acid, Cymbopogon Martinii (Palmarosa), Pelargonium Graveolens (Rose Geranium) Flower Oil, Geraniol


Żel pod prysznic znajduje się w białym nieprześwitującym opakowaniu z pompką, którą można zablokować, co wiadomo jest ogromnym udogodnieniem. Na opakowaniu są wszystkie najważniejsze informacje. Dzięki pompce bardzo wygodnie dozuje się produkt na myjkę. Na raz wyciskam 2-3 pompki, bo żel słabo się pieni, a ja lubię pianę, ale tak ogólnie - jedna wystarczy. Plus często się zdarza, że żel ucieka mi z myjki, dlatego wolę sobie więcej wycisnąć "na zaś".
Konsystencja nie przypomina zwykłych i standardowych żelów pod prysznic, jest bardziej zbita, gęsta, lekko glutowata i pewnie dlatego czasem skapnie z myjki.
Zapach mi za bardzo nie podchodzi - pachnie mi gorzkimi pomarańczami, nie w moim stylu, ale skład nie jest niczym podrasowany, to pewnie dlatego. Kwestia przyzwyczajenia, ale nie jest dla mnie energetyzującym i pobudzającym zapachem.


Działanie żelu jest dobre, jak to żelu. Od nich wymagam tego, żeby fajnie umył ciało i nie wysuszył go. To robi; dobrze myje i oczyszcza skórę, która po prysznicu jest miękka, gładka i miła w dotyku. Czasem po kąpieli odczuwam lekkie ściągnięcie skóry, ale nie zawsze. Balsamu staram się używać po każdym prysznicu, ale jak czasem mi się zapomni, bo też nie mam problemów z suchą skórą. Nie podrażnia, nie uczula i nie wysusza.


Dla mnie żel przede wszystkim ma pięknie pachnieć i nie wysuszać skóry. Drugie się zgadza, ale pierwsze nie do końca. Zapach mi bardzo nie podpasował, dlatego ja do tego produktu już nie wrócę, bo mi musi pachnieć. Ale cała reszta jest jak najbardziej w porządku - nie podrażnia i nie wysusza. Poza tym, produkt będzie ideałem dla fanów organicznych i wegańskich produktów, bo ten taki jest na pewno.

Dajcie mi znać, czy znacie markę Bentley Organic? Bo ja pamiętam, że miałam kiedyś równoważące mleczko do ciała, którego zapach też nie do końca mi się podobał, ale to jak nawilżał skórę, to był sztos! Więc marka na pewno warta polecenia ;).