Nie wiem, jak Wy, ale ja czuję święta całą sobą. Mimo, że nie ma śniegu, mimo, że nie mam udekorowanego pokoju, nie świecą mi światełka, ani nie mam nigdzie choinki, to jakoś tak.. samo się. Mandarynki, granat, ciepła herbata, Kevin sam w domu i w Nowym Yorku, obwieszone świętami centra handlowe. Niby nic, a dla mnie tak dużo ;). I nie mogę się doczekać tych świąt. Ostatnio się zrobiłam jakaś mega świąteczna. Wiadomo, jako dziecko to czekałam rok na ten czas, a potem jakoś tak było mi to obojętne, a im jestem starsza to wszystko jakoś do mnie wraca. Prezenty, jedzenie, kolędy, dużo wolnego czasu, który mogę spędzić z przyjaciółmi i ajjjj. Chcę już!
Ostatnio nie ma mnie na blogspocie prawie wcale. Co prawda wchodzę raz dziennie, czytam komentarze, przeglądam na szybko najnowsze posty, a potem znikam w czeluści własnych spraw. Wiem, obiecywałam dużo i obiecuję w dalszym ciągu poprawę. W czasie świąt myślę, że nadrobię już zaległości i porobię dużo rzeczy do przodu, bo ostatnio mam naprawdę mało czasu.
A skąd u mnie ten brak czasu? A no właśnie. Można powiedzieć, że zaczęłam czerpać przyjemność z czegoś, od czego zawsze uciekałam, gdzie pieprz rośnie i zarzekałam się, że NIGDY. No właśnie.. Tak to w życiu bywa, że zaskakuje. I mnie zaskoczyło niemiłosiernie. Od początku grudnia udzielam korepetycji z angielskiego, niemieckiego i matematyki. Powiem wam, że nadziurwienie i mindfuck, bo dużo różnych rzeczy i czasem się zastanawiam, czy idę na odpowiednie korki. Mam ośmioro uczniów takich stałych. I co jakiś czas mam pojedyncze zajęcia z innymi. Nie dość, że ciężko jest mi się przestawić na ten tryb, to jeszcze nie do końca ogarniam. Ale myślę, że z dnia na dzień idzie mi coraz lepiej ;). Najlepsze w tym jest to, że odczuwam ogromną satysfakcję z tego, że uczę, że moi uczniowie robią postępy i, jako jedyni zaliczają sprawdziany ;D. To bardzo cieszy! No i mam nadzieję, że dzięki temu odciążę trochę rodziców i będę mogła zaoszczędzić własne pieniądze na moje planowane zakupy ;D. Poza tym, ta satysfakcja, że się ma własne pieniądze, zarobione przez siebie. Szok :D.
Ale zabawne jest to ile ja mam czasu. Mimo iż można powiedzieć, że robię dodatkowo półetapu w szkole, to ja w dalszym ciągu mam czas na to, żeby siedzieć i nic nie robić, zamulać i tracić dzień. I jak sobie pomyślę, że wcześniej miałam dodatkowe minimum 10 godzin i ja nic konstruktywnego przez ten czas nie robiłam to aż mi serio z tym źle. Nienawidzę marnować czegokolwiek, a teraz jestem świadoma ile czasu zmarnowałam przez ostatnich kilka lat przesiadując na komputerze i w Internetach. Masakra, jakiś detoks by się przydał.
Na zakończenie powiem Wam, że życie jest cudowne. Zaskakuje na każdym kroku, nie wiecie kiedy, ani w jaki sposób może się obrócić o 360 stopni. Mimo, że czasem zmiany wydają się straszne, albo podjęcie tego pierwszego kroku wydaje się być skokiem w przepaść, które nie ma prawa zakończyć się happy end'em, to ostateczny wynik może być pozytywnie zaskakujący. Ja się o tym ostatnio przekonuję na każdym kroku i to dosłownie.
Są momenty, kiedy czuję się, jakbym grała w filmie, a moje życie jest wielowątkową i mega skomplikowaną fabułą, w której to nie ja jestem główną postacią tylko moje kontakty z innymi ludźmi, których ostatnio w moim życiu jest bardzo sporo i odgrywają ważną rolę. Dziwne.. ale takie moje. ^^ Najważniejsze, że jestem szczęśliwa. W końcu jestem w pełni szczęśliwa, mimo iż są sprawy poboczne, które nie do końca mnie satysfakcjonują, ale one są nieważne.. Ważne, że jest i będzie dobrze, najlepiej! :)
'All I want for Christmas is You.!'
Trochę zdjęć, żebyście pamiętali, jak wyglądam ^^.
