Hi! Jak tam ludzie? Co ciekawego słychać? Mam nadzieję, że wszystko standardowo w porządku! Dzisiaj lecimy z wpisami wakacyjnymi, z górskimi i będziemy nawiązywać do moich ukochanych Tatr! Mam nadzieję, że nikogo tym nie wkurzę, ale ja wierzę, że jest szansa na normalne wakacje, a ja też oczywiście planuję wyjazdy w góry we trójkę, to jakoś tak mnie wzięło na powrót do tej serii Tatrylover.
Będzie o trasach, o samym Zakopanem, o noclegach, o knajpach i o wszystkim, co może się Wam kojarzyć i o wszystkim, co Was też będzie ciekawić - dawajcie znać w komentarzach, o czym chcecie czytać, chętnie się zainspiruję i napiszę, co wiem.
Zaczniemy od szczytu, który początkowo był dla mnie najbardziej ciekawy, a jednocześnie czułam, że jest on najbardziej w zasięgu mojej ręki - Giewont! Tajemniczy śpiący rycerz, który tylko czeka, żeby powstać i ochronić nasz kraj. Legenda, legendą, ale jednak Giewont jest jednym z najbardziej kojarzonych i znanych szczytów i sama byłam nim zafascynowana i jak kilkanaście lat temu pojawił się pomysł, żeby go zdobyć to byłam na maksa podjarana. Ale właśnie dlatego jest on też najbardziej obleganym szczytem, niby łatwy, a na pewno efektowny, niby proste i krótkie podejście, a jednak zdarzają się wypadki.
Na Giewoncie byłam aż szalone dwa razy, za pierwszym razem weszłam z rodziną w sierpniu 2011r., a za drugim razem pod koniec kwietnia 2018r. z obecnym mężem. Za pierwszym razem było lato, mega ciepło i dużo ludzi, natomiast za drugim ulepiłam bałwana po drodze i byłam przeziębiona, ale że nie było dużo ludzi to mogłam się czołgać swoim tempem, a wiedziałam, że warto tam wejść!
GIEWONT - CO MUSISZ WIEDZIEĆ?
Mam wrażenie, że ja zawsze wspominam o tym czasie, ale i w górach uważam, że im wcześniej tym lepiej. Giewont jest oblegany, więc te kolejki ze zdjęć to żadna ściema, tylko tam naprawdę tak bywa. Za pierwszym razem wchodziliśmy ok 12 i już było tłoczno, ale to tez był sierpień. Wchodziliśmy jeden za drugim i nie było takiego luzu, jaki zawsze się przydaje. Z kolei za drugim razem na szczycie byliśmy już po 10, a że był koniec kwietnia to byliśmy my i kilkoro innych osób.
Poza tym, na szczycie jest bardzo mało miejsca i to trzeba brać pod uwagę. Jeśli traficie na porę tłoku, to wejdziecie na górę, obejdziecie krzyż i już będzie zejście drugą stroną, dookoła oczywiście same przepaście, więc nie ma pola manewru. Jeśli chcecie coś zjeść, chcecie dobre zdjęcie, chcecie odpocząć na górze to w sezonie w południe będzie ciężko.
Na Giewoncie spotkałam się z moimi pierwszymi łańcuchami ever i mimo że teraz mam porównanie do Rysów to uwierzcie, że wtedy było to dla mnie mega przeżycie; są krótkie odcinki trasy takie, że ściana jest prawie pionowa, a wy macie do dyspozycji łańcuchy i otwory na nogi.
CZY CIĘŻKO JEST WEJŚC NA GIEWONT?
Nie jest, uważam, że jeśli macie głowę na karku to spokojnie można iść. Wszędzie trzeba uważać, nogę można skręcić na chodniku - to się wie - a także trzeba mierzyć siły na zamiary i nie robić nic ponad wszystko. Nie poszłabym nigdy na szczyt z ogromnym metalowym krzyżem wiedząc, że zbliża się burza, nie biegłabym na rekord, bo wiem że ja się do tego nie nadaję, nie puściłabym łańcucha, bo wiem, że nie złapałabym odpowiedniej równowagi, nie wybrałabym się też zimą, bo lubię ciepełko, a marznięcie nie jest dla mnie. Każdy wie na ile go stać.
Trasy nie są ciężkie, nie ma turbo mocnych podejść w górę, które trwają pół godziny, a łańcuchy też nie ciągną się godzinami. Dlatego jeśli tylko warunki są sprzyjające, a Wy zachowujecie ostrożność, to na chillu - polecam, satysfakcja gwarantowana ;).
Tak, to ja 11 lat temu haha, ale patrzcie na te widoki i odległości, które pokonuje się tak naprawdę moment ;) Magia! I uwielbiam ;)
OPCJE PODEJŚCIA NA GIEWONT
Wejść na Giewont można na parę różnych sposobów.
Za pierwszym razem zaczęliśmy od Kasprowego Wierchu, na który wjechaliśmy pierwszą możliwą kolejką i udaliśmy się w kierunku Kopy Kondrackiej, Ta trasa ma jakieś 4km i trzeba na nią liczyć ok. 1,5h. Z tego co pamiętam to tutaj się idzie bardzo przyjemnie, fajny spacer, piękne widoki po drodze, więc mega polecam. Parę podejść w górę będzie, ale na luzie. Z Kopy Kondrackiej kierujemy się już na Giewont przez Przełęcz Kondracką oraz Kondracką Przełęcz Wyżnię, czyli kolejne niecałe 2km przed Wami, na które trzeba liczyć ok. 1h. Jeśli ktoś nie czuje się na siłę to na Kondrackiej Przełęczy Wyżnie macie super miejsce na odpoczynek, na przystanek, możecie tam poczekać na znajomych, którzy na Giewont pójdą ;). Jeśli dobrze pamiętam, schodziliśmy potem do Kuźnic i do domku.
Za drugim razem szliśmy z Kuźnic. Cała trasa to jest ok. 6,5km i zajmuje ponad 3h. Idziemy przez Polanę Kalatówki oraz Halę Kondratową, a jak już dojdziemy na Przełęcz Kondracką to mamy takie samo podejście na Giewont, jak w pierwszej opcji. Jeśli chodzi o zejście to tutaj polecam schodzenie inną trasą, np. Doliną Małej Łąki lub Doliną Strążyską obie opcje to ok. 6km - ok. 2,5h. Zawsze to inna trasa, nowe widoki, więc zobaczycie i przejdziecie, więc naprawdę warto.
My schodziliśmy tą samą trasą, kompletnie nie przemyśleliśmy tego pod kątem logicznym, ale nie ma się co dziwić. Nie dość, że ja nie czułam się najlepiej, to właśnie wtedy mój ukochany mi się oświadczył :) więc mówiłam, że wiedziałam po co tam idę mimo przeziębienia (!) A to wszystko praktycznie 3 lata temu :)
GIEWONT, CZY JEST DLA KAŻDEGO?
Tak, jak pisałam już wcześniej, uważam, że zachowując wszelkie środki ostrożności, jak najbardziej jest dla każdego. Tak, ja też widziałam osoby wchodzące w klapkach, japonkach, sandałkach na Giewont, nie mi to oceniać, nie lubię komentować takich rzeczy, bo po co. Ale wracając do samego Giewontu, nie ma tego złego, tym bardziej na początek to jest naprawdę świetna opcja na wypróbowanie łańcuchów, nawet chwilowych i sprawdzenie siebie w takiej sytuacji. Bo jeśli Giewont nas przerośnie to mamy pewność, że nie ma sensu iść gdzieś wyżej, Wszystko jest dla ludzi, a góry tym bardziej, dla wszystkich bez wyjątku, ale nie można czuć się w nich zbyt pewnie, nigdy ;)
Nigdy w górach nie byłam, a bardzo mnie tam ciągnie :)
OdpowiedzUsuńTakie wędrówki nie są dla mnie. Ale wiem, że dla niektórych to świetna przygoda.
OdpowiedzUsuńJa jeszcze na Giewoncie nie byłam. Może kiedyś...
OdpowiedzUsuńKwiaty dostałam na Kasprowym Wierchu ;)
Świetne miejsce na zaręczyny!
OdpowiedzUsuńByłam kiedyś na Giewocie, parę lat temu. Piękne widoki.
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłam, ale może kiedyś się uda pojechać i wejść :))
OdpowiedzUsuńGratuluję. Bardzo ciekawy post. Ślicznie zdjęcia.
OdpowiedzUsuńJa w ogóle nie mam kondycji
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłam na Giewoncie i specjalnie mnie nie ciągnie. Choć jakbym się wybrała, to będę pamiętać, że trzeba jak najwcześniej. To lepiej też z tego względu, że burze zwykle przychodzą po południu.
OdpowiedzUsuńZ łańcuchami pierwszy raz spotkałam się w słowackich Tatrach, ale tam chyba na żaden konkretny szczyt nigdy nie weszłam. ;) Może bym i chętnie się na jakiś na moim poziomie wybrała, ale mam lęk wysokości i jak widzę przepaść, to czuję się, jakby ona mnie chciała wciągnąć, no i to trochę utrudnia. ;)
Łańcuchy są i na Babiej, tylko że tam można sobie poradzić bez - chyba że się jest taką panikarą jak ja, to się ich nie puszcza. ;)
Witam serdecznie ♡
OdpowiedzUsuńOj, piękne wspomnienia! :) Nie byłam na Giewoncie. Bardzo lubię góry i często po nich spaceruję, myślę, że gdy tylko będę miała okazję zdobędę i ten szczyt :) Jestem górskim miłośnikiem, kocham ten wysiłek, przyrodę i oczywiście zapierające dech w piersi widoki :)
Pozdrawiam cieplutko ♡
Na Giewoncie nigdy nie byłam, jednakże chętnie bym się tam przeszła :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
KOCHAM tatry, więc czekam na kolejne posty z tej serii! :D Chociaż akurat Giewont dla mnie jest średnio kuszący przez te 'legendy' o tłumach itd. No i moja siostra ma lęk wysokości i ona się też obawia tych łańcuchów np. Ale! Kiedyś byłam właśnie tak w połowie szlaku na Giewont tzn. nie wybierałyśmy się na giewont, ale szłyśmy trasą która na niego prowadzi. Nie wiem czy dobrze pamiętam (raczej tak :D) ale szłyśmy najpierw w stronę Doliny Małej łąki (kocham widok z Wielkiej Polany Małołąckiej!!!), a potem w stronę doliny strążyskiej :) Pamiętam, że jak wracałyśmy koło 11 może (?) to ludzie byli w szoku i pytali czy już wracamy z Giewontu :D
OdpowiedzUsuńZdobyłaś szczyt, gratulacje!
OdpowiedzUsuńJa miałam widok na Giewont ze szpitalnego okna w Zakopanem i... piękny on był, nie przeczę :)
I tak, zaręczyny bajkowe <3
OdpowiedzUsuńWypada mi pogratulować, bo sam w górach nie byłem. ;)
OdpowiedzUsuńMnie na Giewoncie przeraża ten tłum, dlatego na ten szczyt szybko nie wrócę... O spokojnym odpoczynku na szczycie w ogóle nie było mowy!
OdpowiedzUsuń