Denko #16 listopad 2017r. Cuda i buble

30 listopada 2017

Tym razem z denkiem przychodzę do Was wcześniej, bo uwaga uwaga uwaga! Od jutra na blogu będzie świątecznie, Christmasowo, śnieżnie i w ogóle milusio! Jak wspominałam święta uwielbiam, dlatego zdecydowałam się i w tym roku na Blogmasy! Od jutra do samej Wigilii codziennie pojawiać się będzie świąteczny wpis ;) Mam nadzieję, że za bardzo Was nie zaspamuje i też nie możecie się tego doczekać ;)! Dzisiaj w Nisku pada śnieg, więc ja jestem na maksa nakręcona, ze aż zapomniałam zrobić zbiorowe zdjęcie denka, ale obejdzie się tym razem bez, co zrobić ;D:).
Wracając do tematu dzisiejszego wpisu, mamy denko; przedostatnie denko w tym roku ;).


Tangle Teezer - Początkowo byłam przekonana, że ta szczotka to nic nadzwyczajnego, normalnie czesze, a ludzie się jarają nie wiadomo czym. Oj, jak ja się myliłam.. Nie wyobrażam sobie używać teraz czegoś innego. Tej pozbywam się w końcu po 5 latach używania i odmieniła moje życie. Jako posiadaczka mega kręconych włosów, mam też mega splątane, a przed myciem nie wyobrażam sobie włosów nie rozczesać. Ta szczotka oszczędziła mi masę włosów, czasu i cierpienia. Naprawdę. Mam i mieć będę, moje małe cudo :).

Ziaja, tonik zwężający pory; liście manuka - mój zdecydowanie ulubiony tonik. Ne tylko mój, bo w sumie nie znam osoby, która nie byłaby z niego zadowolona. Fajnie zwęża pory, fajnie odświeża i tonizuje skórę, fajnie też ją oczyszcza za pomocą wacika. Ja jestem mega zadowolona i mimo, że teraz mam inny tonik, to do tego będę chyba wracać regularnie. Fajny zapach, atomizer, niska cena, jeżeli ktoś jeszcze nie zna tego produktu i całej serii to polecam!

Jantar, odżywka do skóry głowy i zniszczonych włosów - jest recenzja na blogu, a ja z chęcią jeszcze kiedyś wrócę i do tej odżywki. Włosy rosły mi jak szalone, pojawiły się baby hair, które też szybko urosły. Włosy jakby mniej wypadały, co też dobrze. Tak jak pisałam w recenzji, moje włosy od dwóch miesięcy nie widziały prostownicy więc są ogólnie wzmocnione i w lepszej kondycji. Odżywka też na pewno trochę się do tego przyczyniła, ale nie wiem w jakim stopniu. Mimo wszystko, ja jestem i tak zadowolona, bo chciałam, żeby włosy mi odrosły po sporym cięciu ;).

Arganic by Maria Gran, maska do włosów z olejkiem arganowym i oliwą z oliwek - moja zdecydowanie ulubiona maska z Bułgarii, którą siostra regularnie mi przywozi. Cudownie nawilża włosy i je odżywia, przeciwdziała puszeniu się włosów i jakby utrwala efekt prostych włosów. Za tym idzie też fakt, że może trochę obciążyć włosy, więc nie można nadużywać jej w okolicach skalpu, bo może to wyglądać źle. Ale włosy dzięki niej są cudownie nawilżone <3.

Evree, dwufazowy płyn do demakijażu - pokochałam tę serię i mam chyba każdy różany kosmetyk od Evree. Cudownie zmywa makijaż oczu, rewelacyjnie radzi sobie nawet z najmocniejszym makijażem, brokatowymi cieniami i eyelinerem. Mega szybko rozpuszcza tusz, a nawet kilka kiedy chcę mieć efekt długich rzęs. Czasem niestety podrażnia mi oczy, kiedy za bardzo mam nasączony wacik, ale dzieje się to na szczęście rzadko. Ja jestem zachwycona, bo radzi sobie z demakijażem, jak jeszcze żaden inny produkt.

Hean Natura, peeling owocowe spa do ciała; jagoda acai i wiśnia japońska - genialne peelingi gruboziarniste. Cudownie złuszczają martwy naskórek, wygładzają skórę i coś tam ją ujędrniają. Poza tym, zapach jest cudowny mogłabym niuchać i niuchać i chętnie przygarnęłabym żel i balsam o właśnie takim zapachu. Ja go uwielbiam, ale farbuje i może trochę zabrudzić wannę czy prysznic, ale kwestia pamiętania o tym i na bieżąco zmycia, a wszystko będzie grało ;). Można kupić w Rossmannie za niską cenę więc tym bardziej mi pasuje ;).


Schwarzkopf, Fliss Kur BB, 11w1 balsam upiększający - bublem nie jest, ale jest bardzo słabym średniakiem. Jak w sumie stosowałam to było okej, fajnie wygładzał włosy, skręt ewentualnie podkreślał. Kiedy chodziłam z mega napuszonymi włosami to balsam trochę pomagał je ogarnąć, ale nie wrócę do niego. Zero odżywienia, zero nawilżenia, nic nadzwyczajnego totalnie, dobrze, że przynajmniej ogarniał napuszone końce i sprawiał, że wizualnie prezentowały się lepiej.

Indigo, bezbarwny lakier do paznokci - zwykły bezbarwny lakier. Ni to odżywka, ni baza, ni top coat. Nie przedłuża żywotności lakieru i nie sprawia żeby wyglądał on jakoś super ekstra. Bardzo długo wytrzymał zanim zgęstniał, więc za to plus i powiem, że jak znalazł do paznokci do stóp, w sumie tylko dlatego nie ląduje w bublach :D.

Nivea, mleczko oczyszczające - mleczko jest fajne, ale nie jakieś super, ekstra, cudowne. Przekonałam się do mleczek, ale i tak szukam mojego ulubieńca, takiego, któremu będę mogła zaufać w całości. Ten dobrze sobie radził z makijażem twarzy, ale niekoniecznie z makijażem oczu, a ja czasem jestem leniem i wolę mieć produkty od wszystkiego. 

Ziaja, kremowy płyn do higieny intymnej z kwasem mlekowym - lubię te płyny, ale nie jestem im wierna, czasem lubię je zmienić na coś innego. Mimo, że wracam do nich często to nie za sprawą tego, że są takie rewelacyjne, a po prostu ogólnodostępne, tanie i mają sporą pojemność. Nie powiedziałabym, że mają jakieś dodatkowe właściwości ochronne czy inne, dlatego średniak, ale bardzo fajny średniak ;).


L'biotica, serum do rzęs - spodziewałam się cuda, opakowanie mega ekskluzywne i takie posh, wow, ale cudo. Serum samo w sobie nie robi nic, a każde do tej pory jakiś efekt po sobie zostawiało. Może i pojawiły się jakieś nowe rzęsy, może i niektóre były dłuższe, ale szybko zaczęły wypadać i nic z tego nie wyszło. Spojrzenie nie było czarujące, a ja miałam wrażenie, że stosuję je całkowicie na darmo.

Eveline, oczyszczająca maseczka Peel-Off do twarzy ze spiruliną - no niestety, totalnie produkt nie dla mnie. Bardzo niewygodnie rozsmarowuje się maseczkę na twarzy. Nie da się jej rozprowadzić idealnie wszędzie, co jest strasznie irytujące. Twarz momentalnie zostaje zamrożona, takiego uczucia chłodzenia nie lubię, tym bardziej na twarzy. Bardzo długo zastyga i czasem nie chce mi się czekać kilkadziesiąt minut zanim będę mogła ją ściągnąć. To, że przy ściąganiu maseczka ciągnie i strasznie boli to jestem w stanie przeżyć, ale zdarza się, że nie zauważę wszystkiego i coś tam gdzieś tam zostanie (miałam tak przed jednym weselem xD) a maska nie schodzi z twarzy ani pod wpływem wody ani po wpływem peelingów, więc naprawdę można się omęczyć. Ja jestem na nie. 


Saszetek jak zawsze udało mi się zużyć niewiele, ale nic na to nie poradzę, a walczę cały czas! Mam nadzieję, że w końcu pozbędę się wszystkiego, co mi zalega w szafce. Kem do rąk Matrioshka od Indigo pojawiła się już w ostatnim denku, więc nie muszę się powtarzać, pachnie błędnie i super nawilża dłonie. Kolejna saszetka również od Indigo, tym razem krem do rąk Seventh Heaven. Dla mnie słaby zapach, ale spoko nawilżenie. Na szczęście to była tylko saszetka, bo zapachu na dłuższą metę bym nie wytrzymała ;). I dodatkowo 100% Serum Delia, stosowałam je wieczorem po demakijażu, ale nie na całą noc. Wystarczyła na dosłownie kilka aplikacji, ale okazało się być bardzo fajne. Nawilżało twarz i sprawiało, że była taka promienna i cudownie wyglądała ;). Mam ochotę na pełnowymiarowy produkt ;)!

Jak tam Wasze denko? :) Coś znacie z produktów, które użyłam?


14 komentarzy:


  1. Tangle Teezer jest idealne do rozczesywania włosów, bardzo tą szczotkę lubię:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam ten tonik z Evree i mile go wspominam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Znam tonik z zaiaji ale u mnie się nie sprawdził. Za to żel z tej serii jest rewelacyjny:)

    OdpowiedzUsuń
  4. O tak Tangle Teezer i tonik z Ziaji to rowniez moi przyjaciele ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. znam chyba tylko peeling Hean, całkiem fajny był :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Niestety nic z tych produktów nie używałam, no chyba że płyn do higieny intymnej, ale to było dość dawno temu. U mnie dziś też denko :) Zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  7. Tangle Teezer to również moja miłość od x lat - innych szczotek już nie tykam :) ładne denko :)

    OdpowiedzUsuń
  8. też uwielbiam szczotkę TT ;) Jeżeli chodzi o saszetki, to ja mam ich multu, ale bardzo słabo idzie mi ich zużywanie, wolę pełnowartościowe produkty, no chyba że są to maseczki do twarzy, to co innego :D

    OdpowiedzUsuń
  9. U mnie odżywka Jantara kompletnie się nie sprawdziła :(

    OdpowiedzUsuń
  10. Mnie niestety nie zachwyciła ani szczotka TT, ani tonik Ziaji.

    OdpowiedzUsuń
  11. Z tego serum to ja byłam bardzo zadowolona przynajmniej u mnie były efekty :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Znam tylko peeling Hean ale nie pamiętam już nawet czy mi sie podobał ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Znam peeling hean i zdecydowanie u mnie był bublem - nie lubiłam go ze wzgl na zapach. Jak dla mnie 'pachniał' jak jakieś tanie wino :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo lubię markę Evree!
    To moje wielkie hity.
    Kiedyś muszę też spróbować płynu dwufazowego.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń

Bardzo proszę o komentarze na temat notki lub moich wpisów u Was ;))
miło mi, że mam fajnego bloga, ale za pusty komentarz nie dodam do obserwowanych ;))
mimo wszystko lubię z Wami rozmawiać, czy nawet ostrzej konwersować ;)) :DDD