#ślubmarzeń, weselna panika, czy trzeba się tak stresować?

14 lutego 2021



Hej, dzisiaj będzie trochę inaczej w serii #ślubmarzeń. Chyba każdy się z tym spotkał, nie tylko w kontekście wesela, że jak na czymś nam bardzo zależy to panikujemy, chcemy, żeby wszystko było idealnie i po prostu się stresujemy, że coś pójdzie nie po naszej myśli. Ja jestem osobą, która stresuję się zawsze i wszystko mnie przeraża, a jak nie miałam nigdy wcześniej z czymś do czynienia, to takie wyjście ze strefy komfortu jest dla mnie wow, wielkim przeżyciem. I wiedziałam, że ślub będę przeżywać. Tym bardziej, że lubię jak coś wszystko jest idealnie, czyli tak jak ja chcę, tak jak ja to widzę w swojej wyobraźni i koniec kropka.
Ale wiecie co? Nie było tak źle! Na szczęście miałam przy sobie moich ludzi, miałam wsparcie, dzięki czemu przez większość czasu byłam nadzwyczaj spokojna, jak na mnie. A były momenty przerażenia, bo mieliśmy kilka trudnych orzechów do rozgryzienia, ale na szczęście udało nam się wszystko w miarę poukładać, jak?


Czy są sposoby, żeby nie panikować przed ślubem? Są! To się da, jak najbardziej - wystarczy coś sobie trochę w głowie poprzestawiać.

ZACZNIJCIE PRZYGOTOWANIA WCZEŚNIEJ
Ja wiem, że o tym mówię praktycznie do początku serii #ślubmarzeń, ale to jest główna rzecz, która dała nam wystarczająco dużo czasu, żeby wszystko zorganizować, przemyśleć, w razie w pozmieniać, jeśli sytuacja tego wymagała i na spokojnie się zastanowić nad większością spraw. Jest sporo rzeczy do załatwienia i nie ma lekko. My na organizację mieliśmy jakieś półtora roku i cały czas praktycznie było co robić, stopniowo przechodziliśmy przez kolejne etapy i załatwialiśmy, co musieliśmy. Czas Wam się przyda, bo zawsze pojawi się coś, co nagle zbije Was z tropu i zajmie Wam kilka dodatkowych dni, oby nie tygodni.

ZAUFANE OSOBY GOTOWE DO POMOCY
Mieliśmy to ogromne szczęście, że trafiliśmy na cudowne osoby w życiu. Zawsze można było kogoś poprosić o radę, rozrysować wszystko, rozkminić, co będzie lepsze, co gorsze, no i dużo osób nas wspierało i po prostu było z nami. Dużo pytaliśmy wszystkich dookoła, lokal miał nas już pewnie dość, a moja dekoratorka była naszym aniołem stróżem. Gdyby nie ona mogłabym być trochę niezadowolona. Dlaczego?
Ze względu na wesele w niedzielę, nie mieliśmy możliwości przyjść dzień wcześniej i wszystkiego posprawdzać, bo było tam tam w sobotę wesele, więc za wszystko odpowiedzialny był lokal, rozstawienie, rozłożenie winietek itp. Więc poprosiłam naszą dekoratorkę, żeby w razie w posprawdzała wszystko. Z tego, co wiem to musiała pozamieniać parę winietek, bo były źle rozłożone, znalazły się też nieestetyczne obrusy itp. Może i pierdoły, ale czasem takie rzeczy bardziej potrafią wytrącić z równowagi.

ZRÓB PO SWOJEMU
O tym też mówię cały czas, ale myślę, że zapanować nad sytuacją pomogło mi to, że nie robiłam nic na siłę, było tak, jak chcieliśmy, niektóre rzeczy nie pasowały wszystkim osobom, ale tym się nie przejmowałam. 
Przy okazji nie zapraszaliśmy raczej randomowych osób. Okej znalazły się pewnie osoby, których totalnie nie znałam, ale wiecie 2-3 takie pary mi nie przeszkadzają, a często spotykam się z tym, że rodzice każą zapraszać całą ulicę, wszystkich kolegów, koleżanki i współpracowników, no i oczywiście 'ciotkę, wujka, babci, stryjka Staszka'. Zrozumiałam, że na weselu będą z nami te osoby, którym na nas zależy, których znamy i uwielbiamy, którym ufamy i to też mi pomogło się mniej stresować. Bo skoro będą ze mną bliskie nam osoby, które nas wspierają, to damy radę!

NIE DA SIĘ WSZYSTKIEGO ZAPLANOWAĆ
I mi ciężko było to ogarnąć na początku. Chciałam wszystko wiedzieć, chciałam, żeby było perfekcyjnie, chciałam mieć nad wszystkim kontrolę, ale to niemożliwe. Natrafiłam w Internecie na listę rzeczy, o których należy pamiętać organizując wesele i wyobraźcie sobie, że tam znajdowały się podpunkty w stylu 'Co zrobicie jeśli zabraknie prądu/papieru toaletowego?' Wtedy ogarnęłam, że nie jestem w stanie zapanować nad wszystkim i nie przewidzę wszystkiego i po prostu trzeba popłynąć z flow, dostosować się do sytuacji i nie zepsuć sobie całego wesela pierdołami.
Np., nie znoszę żadnych wężyków w stylu pociąg na weselach, o czym wspominałam orkiestrze, a na weselu spotkała mnie niesamowita przyjemność prowadzenia wężyka do Bałkanicy. No i co? Na początku nie byłam zadowolona, a nawet trochę się zbulwersowałam, bo przecież 'what the fuck - uprzedzałam', ale poprowadziłam ten wężyk i musze przyznać, że bawiłam się świetnie haha.



Ja na weselu bawiłam się najlepiej na świecie, co widać wyżej. Najadłam się, wytańczyłam, wybawiłam i w ogóle było najlepiej na świecie! Miałam czas na prawie wszystko i jestem mega zadowolona ze wszystkiego ;).
A co mi pomogło najbardziej, żeby tak właśnie było?

ZROZUMIAŁAM, CO JEST NAJWAŻNIEJSZE
Usłyszałam to od koleżanki przed jej ślubem, powiedziała, że ona ogarnęła, że przecież konkretny odcień na paznokciach jest nieważny, tak samo, jak i ilość róż w bukiecie itd. I do mnie to dotarło, że to wszystko na co poświęcamy czas przed weselem jest dla nas ważne, oczywiście. Ale... to ślub jest najważniejszy, fakt, że pobieramy się z osobą, z którą mamy zamiar spędzić resztę życia, że zaczyna się nowy etap, piękny i cudowny! I wtedy się uspokoiłam, zrozumiałam, że nawet jak coś nie wyjdzie to przeżyję i nie będę tego rozpamiętywać, bo to i tak będzie najpiękniejszy dzień w moim życiu, włąśnie ze względu na męża. Bo przecież tu o ślub chodzi i wyznanie sobie miłości w tak cudownych okolicznościach ;).


Ja oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że teraz wesele to jedno, a druga sprawa jest związana z obecną pandemią. Domyślam się, że to przysparzać Wam może w sumie więcej stresu niż samo wesele, bo jak już impreza może się odbyć, to wszystko gra. Ale bądźmy dobrej myśli! trzymam za wszystkich mocno kciuki i wierze, że wszystkie wesela się odbędą planowo! :)


32 komentarze:

  1. Pamiętam, że ja tylko trochę się stresowałam. Nie było tak źle.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jestem dobra w planowaniu i realizacji różnych rzeczy. Tego doświadczenia nabrałam chociażby koordynując różne akcje pomocowe w wolontariacie. Dlatego dużo łatwiej było mi w przygotowaniach do własnego ślubu, bo podeszłam do tego zadaniowo, chociaż nie obeszło się bez nerwówki, kiedy np. było opóźnienie w realizacji zamówień. Jednak im bliżej ślubu tym bardziej byłam spokojna, bo wiedziałam, że zrobiłam wszystko co mogłam i coraz mniej rzeczy zależy ode mnie. Dlatego na jakieś 2 - 3 dni przed ślubem wyszłam z założenia, że teraz to mogę tylko cieszyć się z nadchodzącego ślubu i dobrze się bawić.

    P. S. Swoją drogą ślub brałam w kościele ze zdjęcia w notce. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. W okolicznościach pandemii ślub i wesele są jeszcze bardziej stresujące. W tym roku czeka mnie kilka wesel... o ile się odbędą :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Może kiedyś w końcu mi się Twoje rady przydadzą :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana, poruszyłaś niezwykle istotne kwestie. Tak to prawda, zależy nam na wymarzonej dekoracji, dobrej muzyce i jedzeniu, ale najważniejsze jest to, że pobieramy się z ukochaną osobą! <3
    Ja od za

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana, poruszyłaś niezwykle istotną kwestię! Tak to prawda, zależy nam na dekoracji, dobrej muzyce czy jedzeniu, ale najważniejsze jest to, że pobieramy się z ukochaną osobą! <3
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  7. Zawsze jest jakiś stresik.Ja organizowałam córce wesele.Było w lipcu a prace zaczęłam zimą.Lokal z wyposażeniem był.Dekoracje w kościele i na sali to dużo bluszczu ,biel .Wypieki typu ciasta i ciasteczka robiła rodzinka, tort zamówiony reszta to catering.Winietki kto z kim ustalałam z córką.Byly nagrody na wierszyki i zabawy dorosłych
    Zabawa była przednia a pociąg jest super,wszystkich pociągnie do zabawy i o to chodzi.Ksiadz pięknie odprawił mszę i ceremonię ślubnà, podziękował młodej parzę, były skrzypce. Fakt że się napracowałam ale wszyscy byli zadowoleni.Byl to rok 2013.Corka mieszka w innym mieście ale był to jednak dla niej dzień stresu.Wszystkiego dobrego na nowej drodze życia.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. weselnego stresu chyba nie da się do końca wymazać, według psychologów to jedno z najbardziej stresujących wydarzenie w życiu :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Niby nie jest, ale i tak się stresujemy ;-)

    OdpowiedzUsuń
  10. No ja mocno w temacie bo swój ślub 3 razy przez wirusa przekladalam plus pracuje w branży ślubnej:) ostatnie miesiące nie są łatwe dla par młodych.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Z tym wężykiem do Bałkanicy było podobnie na weselu mojej przyjaciółki. I jeszcze kilka innych numerów, które orkiestra zagrała powiedzmy samowolnie. Ale okazało się, że właśnie przy tej samowolce najwięcej osób poderwało się od stołów. I zadziwiająco sporo ludzi znało teksty!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo ciekawe spostrzeżenia. 😊

    OdpowiedzUsuń
  13. Moj slub mimo iz odbiega od typowego Polskiego wesela byl moim slubem i mimo innosci nic bym w nim. nie zmienila ;D

    OdpowiedzUsuń
  14. O wielu fajnych rzeczach wspomniałaś w tym poście, super!
    Buziaki, mój blog ♥

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja zupełnie nie stresowałam się przed swoim ślubem :)) Znaliśmy się z mężem wiele lat przed, więc raczej nie był mnie w stanie niczym zaskoczyć. Chętnie wzięłabym ślub jeszcze raz, to świetna impreza! I jedzonko dobre i potańczyć można no i jaki pyszny tort :)))

    OdpowiedzUsuń
  16. Gratuluję, że się udało tak jak chcieliście. Bardzo dobre rady.

    OdpowiedzUsuń
  17. my zrobiliśmy przyjęcie z zespołem praktycznie wszystko na ostatnią chwilę, bo jakieś dwa tygodnie przed, gdy się dowiedzieliśmy że termin jednak na sali jest wolny i można robić w pandemię przyjęcie i wszystko się udało :D nie potrzeba mi było dekoratorki, wedding planerki czy ciotków pociotków

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja jestem taką osobą, że nie umiem się nie stresować :D Nawet jeżeli początkowo nie czułabym paniki to zapewne przyszłaby w dniu ślubu :D Na samą myśl się zestresowałam :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Tematyka wesela jeszcze mnie nie interesuje

    OdpowiedzUsuń
  20. Zaufanie osób gotowych do pomocy w takim przypadku raczej jest bezcenne :)
    Na taką uroczystość z całą pewnością dobrze jest zapraszać osoby, które są dla nas ważne,
    a nie całe osiedle czy ulicę ;p Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  21. My zorganizowaliśmy się w miesiąc ;) Mąż złapał muszkę na weselu pod koniec października i pomyśleliśmy, dlaczego teraz nie my? W grudniu byliśmy już po ślubie. Bawiliśmy się świetnie, a krótki czas przygotowań zaoszczędził nam stresu. Nie było na to czasu :D
    I ogromne gratulacje dla Ciebie!! Zdrowia, zdrowia i dużo szczęścia <3
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Najważniejsze to chyba w tym wszystkim nie dać się zwariować.

    OdpowiedzUsuń
  23. też chcemy zaplanować wesele ale boimy się pandemii więc czekamy :D

    OdpowiedzUsuń
  24. Przydatny wpis :) zakończenie najlepsze... odcień paznokci wcale nie jest aż tak ważny, jak mogłoby się wydawać ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Ja miałam wesele jeszcze za czasów, gdy pandemii nie było :p I prawdę mówiąc się nie stresowałam zbytnio :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Przeslicznie wygladalas! I dobrze Ci kolezanka powiedziala. To nie wesele i imprezka jest najwazniejsza tylko to co robisz i z kim wiązesz sie na cale zycie. super, ze mialas wsparcie :) no i po co byl ten stres?
    dobre porady dla osobk, ktore planuja wesele w niedlugim czasie :). my niestety jeszcze nawet na temat wesela nie myslimy. no, ale to jest bardziej spowodowane stażem naszego zwiazku :D w tym roku mienelo nam dopiero 3 lata ;p

    OdpowiedzUsuń
  27. To prawda najważniejsze w tym diu jest to ,że związujemy się węzłem małżeńskim z osobą , którą kochamy - a czy to będzie wesele na 200 osób czy kameralny ślub i kolacja z najbliższymi - nie ma znaczenia. Każdy powinien ten ślub przeżyć po swojemu i zrobic go po swojemu- w końcu to nasz dzień :-)

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  28. Piękny wpis :) Trzeba pamiętać że to jest NASZ dzień, nie innych. To czy masz czerwone paznokcie, czy jasne nie ma znaczenia, podobnie czy masz szpilki czy jakieś balerinki. My mamy się dobrze bawić, dobrze czuć bo to nasz czas :)
    Nie mogę się doczekać momentu swojego ślubu <3

    OdpowiedzUsuń
  29. Pamiętam, że dzień przed ślubem na sali ogarnąlł mnie stres, że nie wyrobimy się ze wszystkim ale w pewnym momencie wyluzowałam i wszystko się udało :)

    OdpowiedzUsuń
  30. mnie najbardziej stresował pierwszy taniec, bo można śmiało powiedzieć że mam dwie lewe nogi i zerowe wyczucie rytmu ;) na chyba miesiąc przed weselem rzutem na taśmę zapisaliśmy się na przyspieszony kurs taneczny i ćwiczyliśmy kroki tańca, aż wyszło całkiem nieźle ;)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo proszę o komentarze na temat notki lub moich wpisów u Was ;))
miło mi, że mam fajnego bloga, ale za pusty komentarz nie dodam do obserwowanych ;))
mimo wszystko lubię z Wami rozmawiać, czy nawet ostrzej konwersować ;)) :DDD