Initiale Botanica, czyli możliwość samodzielnego wykonywania profesjonalnych zabiegów w domu

11 lipca 2018


Hej! Dzisiaj nie będę przedłużać wstępu, bo i tak będzie długi. A to za sprawą tematu moich ulubionych maseczek typu peel-off. Nie mam pojęcia dlaczego aż tak bardzo je lubię, ale chętniej sięgnę po te ściągane niż zmywane maseczki. Initiale Botanica ma w swojej ofercie rewelacyjnie brzmiące maski peel-off, które mają pozwolić nam na samodzielne wykonywanie profesjonalnych zabiegów SPA w domu. Produkty są nazywane ekskluzywnymi, wcześniej dostępnymi tylko w najbardziej prestiżowych salonach SPA. Bazą kosmetyku jest cukier trzcinowy, który zawiera minerały i pierwiastki (żelazo, wapń, fosfor, potas i magnez), a także sole mineralne. Ma za zadanie złuszczać, oczyszczać, nawilżać i jest dedykowany dla skóry wrażliwej i trądzikowej; nie wywołuje podrażnień i uczuleń.
Brzmi cudownie, no nie? Profesjonalne SPA w domu, genialne składniki, czego chcieć więcej? Niby nie przepadam za mieszaniem i kminieniem odpowiedniej temperatury i ilości wody, ale peel-off to peel-off - musi być ekstra! No właśnie, u mnie tak kolorowo nie było i miałam możliwość przetestowana dwóch masek i miałam do nich dwa podejścia; pierwsze dawno temu, a drugie niedawno.

Sposób użycia: Zawartość saszetki należy wsypać do pojemnika, dodać 20 ml wody o temperaturze 20/35 stopni. Wymieszać do uzyskania jednolitej konsystencji (ok. 1 minuty). Natychmiast równomiernie rozprowadzić warstwę maseczki na oczyszczoną skórę twarzy omijając okolice oczu. Maseczka zastyga po kilku minutach. Po upływie 10-15 minut delikatnie zdjąć maskę zaczynając od zewnętrznych stron twarzy. Pozostałość zmyć ciepłą wodą. W przypadku kontaktu z oczami przemyć dużą ilością wody.

Biomax peel-off; czerwone owoce
Żurawina zwalcza wolne rodniki, wygładza,ujędrnia i rozjaśnia, zapobiega przebarwieniom, nawilża i pielęgnuje. Ponadto, zawiera flawanoidy, witaminy A, C oraz witaminy z grupy B, żelazo, fosfor, wapń oraz kwasy owocowe.
Truskawka, jako źródło witaminy C, B1, B2, B6, E, walczy z przebarwieniami, trądzikiem, łojotokowym zapaleniem skóry, a także wzmacnia i ujędrnia skórę, przyspiesza gojenie, odmładza, normalizuje wydzielanie sebum, chroni skórę przed promieniowaniem UV, zapobiega przedwczesnemu starzeniu się skóry. Dzięki zawartości potasu, fosforu, sodu, wapnia i żelaza, nawilża, łagodzi zmiany trądzikowe, regeneruje, odnawia, poprawia ukrwienie i wyrównuje koloryt skóry
Malina, bogata w witaminę C i E, oczyszcza skórę z toksyn i zanieczyszczeń, poprawia wygląd skóry, rozświetla, dodaje blasku, rewitalizuje i odżywia.

Skład: Sucrose, Calcium Sulfate Hydrate, Algin, Vaccinum Macrocarpon Fruit Powder, Fragaria Vesca Seed, Parfum, Magnesium Oxide, Xanthan Gum, Tetrasodium Pyrophosphate Hydrated Silica, Rubus Ideus Seed, Cl 17200.

Moje pierwsze podejście miałam właśnie z wersją z czerwonymi owocami. Ilość i temperaturę, wydaje mi się, że dobrałam odpowiednią i zaczęłam mieszać, jak każą, przez ok. minutę. Zapach był rewelacyjny, 100% jak kisiel żurawinowy, więc ja zostałam na wstępie kupiona. Mieszam, mieszam i nagle robią się jakieś grudki, których nie idzie się pozbyć w żaden sposób - no to okej, nakładam całość na twarz,bo nic innego mi nie pozostaje - zobaczymy, co to będzie.
I tu zaczęła się tragedia. Konsystencja była grudkowata, więc nie będę mówić jak wyglądałam, ale podobnie wyglądają niektóre maski z Chic Chiq, z tym, że te od Initiale Botanica były rzadsze i wyglądały dużo gorzej. Spływała z twarzy, ja się czułam maks niekomfortowo no i masakra. Maska na twarzy nie zastygła, więc nie było mowy o ściąganiu, a o zmywaniu niefajnych glutów z twarzy, co nie było takie proste. Efekt na skórze był żaden, o czym mówić chyba nie muszę.

No i dobra. Stwierdziłam, że pewnie zrobiłam coś źle, bo w końcu nie jestem kosmetyczką, pewnie coś z wodą nie tak albo nie wiem, po prostu sknociłam. Ale stwierdziłam, że poczekam aż użyję drugą, żeby ogarnąć co i jak.

Biomax peel-off; algi morskie
Algi, bogate w białka, tłuszcze, węglowodany, związki jodu, potasu, magnezu chloru i żelaza oraz witaminy A, E, C, B1, B2, B5, B6, B3, niacyny, 12 i PP, nawilżają, chronią, regulują funkcje gruczołów łojowych, hamują rozwój bakterii, regulują równowagę wodno-tłuszczową skóry, stymulują odbudowę i ochronę naskórka, łagodzą podrażnienia, oczyszczają z toksyn i przywracają naturalne pH skóry, wzmacniają, uszczelniają naczynia włosowate, poprawiają ukrwienie, łagodzą skłonność naczynek do pękania, stymulują mikro cyrkulację, przywracają świeżość i sprężystość, działają regeneracyjnie, odmładzająco, antyalergicznie i przeciwzapalnie

Skład: Sucrose, Calcium Sulfate Hydrate, Algin, Palmaria Palmata Powder, Laminaria Digitata Powder, Parfum, Magnesium, Xanthan Gum, Tetrasodium Pyrophosphate, Hydrated Silica, Porphyra Umbilicalis Powder, Undaria Pinnatifida Powder, Mica, Cl 77288, Menthol, Cl 77891, Limonene, Linalool.

Możecie uwierzyć, że długo zwlekałam z tym, żeby wziąć się za drugą maskę. Cały czas kminiłam, że jeśli znowu ma być taka masakra, jak ostatnio to ja dziękuję bardzo. No, ale. Chciałam to mieć za sobą, więc znowu zaczęłam mieszanie, ilość i temperatura wody - idealna, byłam na maksa dokładna, żeby nić nie popsuć. Aczkolwiek mieszając stwierdziłam, że nie będę mieszać w nieskończoność, jak tylko zobaczyłam, że mieszanka ma już jednolitą konsystencję - zaczęłam nakładać ją na twarz.
Nie nałożyłam wszystkiego, bo dosyć szybko w masce zaczęły się tworzyć jakieś grudki, nie wiem skąd, nie wiem jak, ale były. Udało mi się nałożyć fajną warstwę maseczki na twarz, bez żadnych grudek. Nie za dużo, żeby miała spływać, nie za mało, żeby nie było czego ściągać, byłam serio zadowolona, że tym razem mi się udało i jednak coś z tych masek będzie.
Ale nie było. Maska zastygła, wyschła i nie dało się jej ściągnąć. Z wierzchu była sucha, ale kiedy próbowałam ją ściągnąć, albo raczej zrolować z twarzy, była dalej wilgotna. I na nic się zdało czekanie kolejnych kilkunastu minut, nic to nie dało - maska do zmycia.


Nie jestem ekspertem ani kosmetyczką,ale przyjaciółka mówiła, że do takich masek trzeba mieć naprawdę dużo wprawy, żeby szybko i dobrze ją nałożyć na twarz. Nie twierdzę, że maski są złe, biorę cały czas pod uwagę to, że ja jednak mogłam zrobić coś źle, mimo że ogarniałam wszystko tak, jak pisało na opakowaniu. Aczkolwiek, uważam, że jeżeli już coś ma być do domowego użytku, to nie powinno być w tym większej filozofii czy kombinowania lub eksperymentowania, bo wiadomo, że w domu nie mamy czasu na zabawę, a jak coś nie działa to przecież można sięgnąć po coś, co działa bez problemu.
Napiszcie mi czy znacie markę Initiale Botanica i jak maski sprawowały się u Was?

12 komentarzy:

  1. No cóż, niby jestem po szkole kosmetycznej, ale nie przygotowywaliśmy nigdy na zajęciach maseczek peel-off. Zawsze kojarzyły mi się już z gotowymi galaretkami.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooo boziu kiedy ja w końcu będę na tyle systematyczna, aby zacząć w końcu wykonywać sobie takie cudowne zabiegi aaaa :(
    Chyba dopiero za 10 lat, jak mała podrośnie i da trochę żyć ;) hehehe

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tego typu maseczki kupuje w dużych opakowaniach i tak naprawdę dobre proporcje to jest kwestia poprawy i tego aby szybko z nimi pracować. na tym etapie na którym jestem obecnie to nawet nie muszę niczego odmierzać i bez problemu udaje mi się uzyskać odpowiednią konsystencję która dobrze będzie się nakładać na twarz jednocześnie będzie działać tak jak powinna. Na samym początku kiedy zaczynałam z tego typu maskami to Też miałam duże problemy. Albo mi wyszła za wodnista i lecialo mi z twarzy wszystko Albo zrobiłam takiego gluta którego się nie nadawało do nałożenia :D A teraz już idzie mi dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta z czerwonymi owocami mnie ciekawi, choć znając życie i tak bałabym się tego wypróbować ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja nie przepadam za maseczkami peel-off, wolę te kremowe lub po prostu maski w płachcie.

    OdpowiedzUsuń
  6. niestety ich nie kojarzę, więc trudno mi wypowiedzieć się co do moich relacji z nimi. Może kiedyś skuszę się na nie i wtedy podzielę opinią...

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawe są, ta z algami mnie ciekawi.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo lubię algowe maseczki peel-off. U mnie świetnie się sprawdzają i z łatwością schodzą ze skóry. Po wyschnięciu robią się gumowe i schodzą jednolitą płachtą.

    OdpowiedzUsuń
  9. dla mnie ta marka to nowość:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Lubię takie maski i nigdy mi się nie zdarzyło, żeby miały grudki. Z tej marki jeszcze nic nie miałam.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo proszę o komentarze na temat notki lub moich wpisów u Was ;))
miło mi, że mam fajnego bloga, ale za pusty komentarz nie dodam do obserwowanych ;))
mimo wszystko lubię z Wami rozmawiać, czy nawet ostrzej konwersować ;)) :DDD