Dzień dobry! Jak się macie? Co u Was słychać? U mnie tutaj na blogu był lekki przestój, ale tyle się ostatnio działo, że ciężko było mi się zmobilizować i znaleźć czas, żeby przysiąść i napisać recenzję. Aczkolwiek w końcu mi się udało, ale powiem, że bardzo fajny był ostatni czas! Byliśmy w papugarni, byliśmy w restauracji, byliśmy z rodzinką, więc spędziliśmy razem czas i było fajnie. Bardzo męcząco, ale fajnie! A teraz, mimo że liczyłam już na cudowną wiosnę, a za oknem pada śnieg, świeci słońce, no dziwna pogoda, ale jeszcze, jeszcze trochę przed nami zanim będzie piękna, ciepła pogoda.
A ja dzisiaj chciałabym Wam przedstawić recenzję dwóch produktów do ciała marki Rituals. Wszystkie moje produkty marki Rituals są niepełnowymiarowe, z tego względu, że miałam je w moim kalendarzu adwentowym. Więc wszystkie są dość małe, ale o dziwo wydajne, więc jestem w stanie coś tam o nich powiedzieć. Myślałam, że uda mi się je wziąć gdzieś na wyjazd zajmą mi mało miejsca w bagażu, ale przestałam się oszukiwać, tak rzadko wyjeżdżamy teraz z dwójką dzieci, że postanowiłam zużywać też te mini podróżne kosmetyki.
The Ritual of Karma, Mild Body Scrub -
delikatny peeling do ciała
Peeling znajduje się w standardowej tubce, stojącej na głowie, więc powinno łatwo się wyciskać peeling z opakowania. Ale, konsystencja jest tak bardzo gęsta, jest tak bardzo wypełniona drobinkami peelingujacymi, że trochę trzeba się wysilić, żeby nacisnąć tubkę i coś wycisnąć. Zapach jest fajny, dość intensywny, taki trochę miętowy, ale mi się podoba. Wracając jeszcze do tej konsystencji muszę przyznać, że jest ona dość imponująca, naprawdę mam wrażenie, że 90% peelingu to są drobinki peelingujące, które są niewielkie, ale jest ich tak dużo, że wow!
No i dzięki tej ilości drobinek peelingujacych, produkt zdaje egzamin. Robi dokładnie to co ma robić, czyli wygładzać, wyrównywać skórę, sprawia, że jest miękka i fajna w dotyku. Co prawda nie jest to jakiś cudowny efekt, że aż niesłychany, ale jest w porządku.
Ogólnie jestem zadowolona, produkt fajny, fajnie, że był w kalendarzu, bo sama z siebie na pewno bym nie kupiła, więc super!
The Ritual of Ayurveda, Body Cream
Krem do ciała
Balsam, jako niepełnowymiarowe produkt również znajduje się w niewielkiej tubce, przez którą widać, ile produktów zostało nam do końca. Plus za to, że te tubki są wypełnione kosmetykiem praktycznie na full, a nie w połowie. Moje pierwsze wrażenie było niezbyt fajne, zapach jest bardzo perfumowany i mocny, a konsystencja bardzo gęsta, taka że aż ciężko jest go rozsmarować na ciele. I od razu sobie pomyślałam, że jest to przerost formy nad treścią, mocny zapach, droga marka i na tym się kończy.
Ale! Ten balsam naprawdę ładnie nawilża skórę, byłam w szoku, kiedy po kilku dniach niesmarowania się, moja skóra była nadal w cudownym stanie, była miękka, gładka, mocno nawilżona i odżywiona, więc wow!
Jeżeli tylko lubicie mocno pachnące produkty to będziecie zadowoleni.
W ogóle muszę przyznać, że nigdy wcześniej nie miałam żadnych produktów marki Rituals, więc cieszę się, że skusiłam się na ten kalendarz, bo coraz fajniejsze kosmetyki jestem w stanie odkryć dzięki niemu. Może szkoda by mi było wydać pieniądze na nie dla siebie, ale muszę przyznać, że na prezent dla kogoś byłabym w stanie wydać więcej pieniędzy, bo są one droższe od standardowych drogeryjnych produktów. Co Wy myślicie na ten temat?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bardzo proszę o komentarze na temat notki lub moich wpisów u Was ;))
miło mi, że mam fajnego bloga, ale za pusty komentarz nie dodam do obserwowanych ;))
mimo wszystko lubię z Wami rozmawiać, czy nawet ostrzej konwersować ;)) :DDD